Rozdział jedenasty. O modernizmie, cz. 1

Od samego początku religii chrześcijańskiej pojawiali się na świecie heretycy i niewierzący. Dlatego przez stulecia nigdy nie zabrakło ludzi, którzy przynosili błędy do Kościoła. Żydzi i poganie głośno występowali przeciwko objawieniu chrześcijańskiemu, natomiast apostaci wymyślali nader niebezpieczne teorie, które często przynosiły społeczeństwom straszne nieszczęścia. Jednakże wśród wszystkich teorii, jakie dotąd zostały wymyślone przez diabła dla spustoszenia (gdyby to było możliwe) gmachu Kościoła, najbardziej zaraźliwym jest bez wątpienia modernizm, który z nowym i niespotykanym szałem atakuje podstawy religii katolickiej. Gdy tylko powstał, to wnet wywołał zamęt w całym świecie katolickim i doprowadził do niezliczonych nieszczęść uderzając w wiarę katolicką i w tym czasie szczególnie zasmucił Wikariusza Chrystusowego, widzialną głowę Kościoła.

Ponieważ modernizm dotyczy przede wszystkim teologii fundamentalnej, dlatego wydaje się nam odpowiednim, aby wyjaśnić tutaj krótko błędy modernizmu, żeby czytelnik studiujący teologię mógł niejako jednym spojrzeniem objąć te wszystkie zagrożenia, których należy unikać w tej dziedzinie. Dokonamy przy tym zestawienia szeregu wypowiedzi papieża Piusa X i fragmentów z dzieł modernistów.

Błędy modernizmu

Modernizm jest teorią wymyśloną przez współczesnych krytyków, a raczej został wyprowadzony z protestanckiego racjonalizmu, który przyznaje ludzkiemu umysłowi posiadanie z natury jedynie poznania postrzegalnych zmysłowo zjawisk i przyjmując zdecydowanie immanencję życiową charakterystyczną dla współczesnej filozofii, uderza w objawienie, w dogmaty, w istnienie i naturę wiary katolickiej i religii, wychodząc z koncepcji pewnego zmysłu religijnego, który mamy rzekomo posiadać. Gdy moderniści przyjmą już zasadę wyjaśniania porządku nadprzyrodzonego za pomocą teorii zmysłu religijnego, wtedy wyprowadzają z niej liczne wnioski dotyczące samych dogmatów, nauki wiary, objawienia, magisterium Kościoła, natchnienia i prawdziwości ksiąg Pisma Świętego, Boskości naszego Pana Jezusa Chrystusa, sakramentów i innych kwestii. Błędy te zwracają się zwykle przeciwko filozofii, teologii (dogmatycznej, moralnej i mistycznej), przeciwko Pismu Świętemu, dyscyplinie kościelnej i historii. O poszczególnych problemach rzadko kiedy traktują.

Błędy w zakresie filozofii. Podstawą filozofii modernistycznej jest agnostycyzm Kanta i Spencera, wedle których rozum ludzki może poznawać wyłącznie zjawiska, które przejawiają się zmysłom, i tylko o tyle, o ile są one zjawiskami. Moderniści wyprowadzają stąd bezsensowne teorie. W logice kryterium dla rozumu jest wyłącznie użyteczność, rozum nie poznaje prawdy, a tylko jej symbol; ontologia dotyczy niepoznawalnych przedmiotów noumenona. Tak więc istota i przyczyny rzeczy, niezmienność prawdy, duchowa i nieśmiertelna dusza człowieka oraz inne prawdy metafizyczne są ukryte przed naturalnym ludzkim rozumem, a zasada sprzeczności nie ma żadnego znaczenia. W teodycei nie można wykazać filozoficznie istnienia Boga (1). Bóg nie jest podmiotem wiedzy, ani przedmiotem historii. Z tego powodu wiedza i historia, które dotyczą zjawisk, powinny być ateistyczne i podejmować rozważania swych przedmiotów bez żadnego odniesienia do Boga.

Od tych zaprzeczeń przechodzą moderniści do części pozytywnej swej teorii, którą budują na immanentyzmie (2) w taki sposób: „wiedza i historia obejmują dwie dziedziny. Jedna jest zewnętrzna, a mianowicie jest to świat zmysłowy, druga zaś wewnętrzna, to znaczy świadomość” (3), poza nimi pozostaje sfera niepoznawalnego. Ponieważ istnieje to, co jest niepoznawalne, które wedle jednych modernistów jest ukryte poza człowiekiem, a wedle innych tkwi zakryte we wnętrzu człowieka, w podświadomości (4), to pragnienie rzeczywistości Boskiej, którego wszyscy doznajemy, porusza zmysł religijny, który powoduje, że boskość staje się rzeczywistością jako podmiot i przyczyna tego zmysłu.

Ten zmysł religijny, „który wskutek immanencji życiowej wypływa z ukrycia w podświadomości (albo w przedświadomości), stanowi zaczątek, jak już powiedzieliśmy, wszelkiej religii oraz jednakową zasadę dla wszystkich religii, które powstały lub powstaną w przyszłości” (5). Gdy rzeczywistość albo zjawisko tkwi w podświadomości, to wtedy jest mowa o „ja” idealnym, a gdy przechodzi do świadomości, to mówimy o „ja” rzeczywistym i osobowym.

Bóg zatem oraz to, co dotyczy religii, pozostają w podświadomości, gdyż nie ujawniają się za pomocą zewnętrznych zjawisk. Gdy ogarnia nas potrzeba spraw Boskich, wtedy rodzi się w nas zmysł religijny, za pomocą którego nie tyle postrzegamy, co doświadczamy Boga i dogmatów religijnych, czujemy je i dotykamy ich tak mocno, że Jacobi powiada, iż czujemy Boga w sercu, a Gratry stwierdza, że za pomocą swoistego Boskiego zmysłu nawiązał łączność z Bogiem.

Moderniści nigdy nie wyjaśniają na czym polega ten zmysł religijny; nie wiemy czy jest to zdolność podobna do rozumu i woli, jak uważał Kant wraz z innymi autorami, czy też stan duszy albo ciała, czy może pewnego rodzaju uczucie podobne do tych, które często odczuwamy.

Niezależnie od tego, czym jest ten zmysł, to jednak moderniści pomnażają jego znaczenie, gdy powiadają, że jest wyższy i doskonalszy od rozumu i woli, a także, że pozwala nam na uczuciowe odczucie Boga i spraw Bożych, subiektywne doświadczenie i wewnętrzny kontakt z Bogiem.

Błędy w zakresie teologii dogmatycznej. Z przyjętych zasad filozoficznych łatwo można wywnioskować, jakie poglądy dopuszczają moderniści w zakresie teologii.

Wiara wedle tego nowego systemu jest zmysłem religijnym polegającym na świadomości Boga; przedmiot tego zmysłu nie odpowiada faktom historycznym, ale zjawiskom psychologicznym, które dokonują się w ramach wewnętrznego doświadczenia (6).

Objawienie jest uzyskaniem przez człowieka świadomości swego stosunku do Boga; to znaczy stopniowym poznawaniem Boga w świadomości jednostki, której On się przedstawia (7). Dlatego objawienie nie jest przedstawieniem przez Boga rozumowi ludzkiemu prawdy, której ten rozum nie znał, jak uczy teologia katolicka; to zmysł religijny ujawnia się w świadomości, a Bóg w tym właśnie znaczeniu zjawia się w duszy (nazywamy to objawieniem) i w tym znaczeniu jest przedmiotem objawienia. Stąd wynika częste i fałszywe u modernistów wymieszanie świadomości i objawienia.

Religia jest ukrytym poczuciem naszej zależności od Boga. Z tego powodu różne religie są jedynie wyrazami zmysłu religijnego, do tego stopnia, że religia katolicka narodziła się w procesie immanencji życiowej w świadomości Chrystusa, człowieka o naturze najbardziej wyjątkowej.

Dogmaty Kościoła nie są prawdami, które spadły z nieba, ale są sposobem rozumienia faktów religijnych, które rozum ludzki sformułował własnym wysiłkiem; powstanie dogmatów moderniści wyjaśniają w następujący sposób: w ramach zmysłu religijnego nie ma miejsca na rozumienie, a więc na poznanie we właściwym sensie tego słowa, ale na wiarę, objawienie, doświadczenie, poczucie, dotknięcie Boga, które w tym sensie różnią się od osoby wierzącego (8). Intelektowi przynależy zbadanie zmysłu religijnego oraz oddzielenie Boga od wierzącego, co się dokonuje w rozmyślaniu nad swą wiarą, to znaczy podczas wnikania we własny zmysł religijny. Może się to dokonać na dwa sposoby: po pierwsze, gdy umysł ludzki w naturalnym i samorzutnym akcie pozbawionym abstrakcji pojmuje stosunek człowieka do Boga i wyraża ją w jakiejś prostej i potocznej formule; po drugie, gdy powstaje spór wewnętrzny i wtedy rozum po zastanowieniu bliżej opracowuje swe rozumienie, „oraz wyraża to, co poznał za pomocą formuł wtórnych, które są wyprowadzane od tych prostych, ale są bardziej opracowane i ściślej wyróżnione. Jeżeli tego rodzaju formuły wtórne zostaną następnie zatwierdzone przez najwyższy Urząd Nauczycielski Kościoła, to stają się dogmatami” (9). Dogmaty te biorą swój początek z prostej i potocznej formuły, którą rozum wyraża w naturalny sposób, ale zawierają się we wtórnych formułach, które wyjaśniają ideę albo formułę pierwotną. Formuły te albo idee, w mniejszym lub większym stopniu abstrakcyjne i dokładniej ujęte, gdy są zdefiniowane przez Kościół, są nazywane i stanowią w odniesieniu do wiary i zmysłu religijnego symbole albo obrazy prawdy, a w odniesieniu do wierzącego są zwane narzędziami, albo środkami przenoszenia prawdy.

Ewolucja dogmatów, którą tak usilnie głoszą i tak zdecydowanie przyjmują moderniści jest oparta na tej koncepcji. Jednakże przedmiot zmysłu religijnego posiada nieskończenie wiele przejawów, z których raz jeden, a raz inny się wyraża stosownie do biegu czasu i postępu wiedzy, względnie w różnych formułach dogmatycznych, na sposób o tyle ściślejszy, jak różne momenty czasu zawierają się w wieczności i kolejno się ujawniają. Dlatego dogmaty są prawdami względnymi stosownie do warunków danej epoki. Liczne dogmaty zatem wedle Sabatiera (10), za którym idą powszechnie moderniści, popadają w zapomnienie, jak na przykład wiara w złe duchy; inne zmieniają swe znaczenie, jak na przykład nauka o Trójcy Świętej, o natchnieniu Pisma Świętego, czy o cudach; jeszcze inne już zapomniane są ponownie ożywiane, jak nauka o usprawiedliwieniu przez wiarę; a jeszcze inne są z kolei stwarzane albo raczej ujawniają się w procesie wiecznej ewolucji, jak wiara w Chrystusa w świadomości chrześcijańskiej. Chrystus nie nauczał bowiem określonego zbioru zasad dla wszystkich ludzi w każdej epoce; nauka chrześcijańska była w swych początkach żydowska, a w procesie kolejnych etapów ewolucji stała się Pawłową, Janową, helenistyczną i powszechną; obecnie postęp wiedzy i historii domaga się, aby pojęcia używane w nauce chrześcijańskiej o Bogu, Chrystusie i Kościele były poddane reformie. Dlatego należy przerobić wiarę katolicką w kwestiach autorytetu Pisma Świętego, Tradycji, Boskości Chrystusa, odkupienia i zbawienia człowieka (11).

Skutkiem tego, wszystkie religie, które odpowiadają doświadczeniu zmysłu religijnego i symbolowi albo obrazowi prawdy, są prawdziwe, tak jak to otwarcie stwierdzają niektórzy moderniści.

Boska Tradycja nie jest przekazem prawd pochodzących z nieba i przekazywanych przez kolejne pokolenia, jak dotąd uczyli teologowie i Kościół, ale „przekazywaniem (za pomocą głoszenia) tego pierwotnego doświadczenia wraz z innymi treściami, w formie ujętej pojęciowo”, które nie tylko wyraża to, co było pojmowane, ale również pobudza zmysł religijny, nader sztywny, a także odnawia dawne doświadczenie u wierzącego, oraz rodzi zmysł religijny i doświadczenie u niewierzących (12).

Boskość naszego Pana Jezusa Chrystusa nie jest realna i fizyczna, ale idealna. Z tego powodu należy uznać, że jest dwóch Chrystusów: jeden historyczny albo rzeczywisty, syn Maryi i Józefa, poczęty i narodzony w małżeństwie, a nie z Dziewicy, o wyjątkowej naturze, chociaż zwyczajny człowiek (13), którego dotyczy cała historia opisana w Ewangelii; a drugi dogmatyczny, który nigdy nie istniał, ale został wyprowadzony z pojęcia Mesjasza i ze świadomości chrześcijańskiej; to znaczy, że historyczna osoba Chrystusa została przetworzona i zniekształcona przez wiarę. Temu drugiemu Chrystusowi, bez względu na naturę i działania opisane w Ewangelii przysługuje Bóstwo, jednakże jest ono pojęciem idealnym stworzonym przez świadomość chrześcijańską.

Sam Chrystus nie miał świadomości swej mesjańskiej godności aż do przyjęcia chrztu, a więc określenie Syn Boży, które sobie wszędzie przypisywał, nie oznacza, że Chrystus był naturalnym Synem Bożym, ale odpowiada co do znaczenia określeniu Mesjasz, to znaczy: Boski posłaniec i twórca Królestwa Bożego.

Nauka o odkupieńczej śmierci Chrystusa nie pochodzi z Ewangelii, ale jedynie od św. Pawła, gdyż św. Paweł nadał słowom Ewangelii bardziej powszechne znaczenie, niż posiadały wcześniej. Skoro bowiem Chrystus poruszał lud swoim nauczaniem, to został skazany na śmierć, a sam nie myślał, że przez swą śmierć może pojednać ludzi z Bogiem.

Zmartwychwstanie Zbawiciela nie jest w ścisłym sensie faktem należącym do porządku historycznego, ale jedynie faktem porządku nadprzyrodzonego, który nie jest ani dowiedziony, ani nie daje się dowieść, a który świadomość chrześcijańska stopniowo wyprowadziła z innych pojęć. Bowiem „wiara w zmartwychwstanie Chrystusa od początku nie dotyczyła samego faktu zmartwychwstania, ale raczej nieśmiertelnego życia Chrystusa u Boga” (14).

Cuda oznaczają tylko czynną obecność Boga w świecie, a nie przekroczenie praw natury, ani nie są wyrazem wszechmocy i wiedzy Boga. Cuda są działaniami, za pomocą których indywidualny duch ludzki (albo liczne indywidualne dusze), działający mocniej niż normalnie, zdobywa panowanie nad materią.

Proroctwa nie są niczym cudownym, ani nie są przepowiedniami przyszłych zdarzeń posiadającymi znamię pewności, ale są doskonalszym pojęciem Boga wraz z niezawodnym przeświadczeniem, że jakieś zdarzenie będzie mieć miejsce.

Kościół nie został założony przez Chrystusa, ale stanowi owoc zbiorowej świadomości albo skutek złączenia pojedynczych świadomości. Na początku bowiem pewien dobry człowiek, ufny i wierzący, zdobywa jakieś doświadczenie konkretnych spraw Boskich, a następnie przekazuje swoją wiarę innym. Gdy zaś wiara ta ogarnie pewną grupę, to z tej wspólnej świadomości wszystkich powstaje Kościół. Podobnie autorytet kościelny dynamicznie wywodzi się od samego Kościoła, który winien posługiwać się demokratyczną formą rządów podobnie jak władze świeckie, jeżeli nie chce wywołać wojny domowej w świadomości ludzi. Magisterium Kościoła powinno się zatem dostosować do form świeckich i do świadomości pojedynczych ludzi.

Kościół powinien być oddzielony od państwa, a w sprawach świeckich powinien państwu podlegać.

Kościół jest poddany zasadzie zasadniczej i ciągłej ewolucji zarówno jako taki, o ile jest jednorodną społecznością, jak również co do dogmatów, kultu i dyscypliny.

Szymon Piotr nigdy nie przypuszczał, że otrzymał od Chrystusa prymat w Kościele. Kościół Rzymski stał się zaś głową wszystkich nie na mocy rozporządzenia Opatrzności Bożej, ale wskutek okoliczności wyłącznie politycznych.

Sakramenty nie zostały ustanowione przez Chrystusa, ale „wzięły swój początek z tego, że apostołowie i ich następcy wykładali pewne poglądy i zamysły Chrystusa, pozostając pod wpływem różnych okoliczności i zdarzeń” (15). Sakramenty nie udzielają łaski, ale „mają na celu, aby przywołać umysłowi człowieka obecność Stwórcy, który zawsze jest dla niego łaskawy” (16).

Społeczność chrześcijańska wprowadziła obowiązek przyjmowania chrztu, a następnie rozdzieliła go na dwa obrzędy: chrztu i pokuty. Odróżnienie chrztu i bierzmowania nie jest faktem historycznym; słów św. Pawła o ustanowieniu Eucharystii (1 Kor 11, 23–25) nie należy przyjmować jako informacji historycznej; św. Jakub w swym liście (5, 14–15) nie zamierzał ogłaszać żadnego sakramentu Chrystusowego; ci, którzy mieli w zwyczaju stać na czele wieczerzy chrześcijańskiej stopniowo uzyskali charakter kapłanów; małżeństwo mogło stać się sakramentem Nowego Przymierza dopiero po zmartwychwstaniu Zbawiciela, to znaczy dopiero po sformułowaniu całej nauki teologicznej o łasce i sakramentach.

Błędy w zakresie teologii moralnej. Kościół nie może skutecznie zachowywać moralności ewangelicznej, gdyż z uporem trwa przy niezmienności swego nauczania, które nie daje się dopasować do współczesnego postępu.

Stosunek ludzkiego działania do celu nadprzyrodzonego polega na wymianie i zdobywaniu przez duszę doświadczenia w relacji z Bogiem, który wyraża się w zmyśle religijnym.

Sumienie nie jest głosem praktycznego rozumu, jak dotychczas uczyli teologowie, ale pewną możnością, albo nieokreśloną siłą, która postrzega zjawiska, albo w której ujawnia się zmysł religijny. Z tego powodu sumienie jest często zrównywane z objawieniem.

Prawa, również naturalne i Boskie prawa pozytywne, nie wykluczając przykazań dekalogu, zmieniają się z biegiem czasu.

Wierni nie muszą stosować się do nakazów Kościoła, ale sam Kościół winien się dostosować do świadomości wiernych.

Moderniści wzorem protestantów domagają się zniesienia świętego celibatu duchownych.

Sakramenty nie udzielają łaski ex opere operato (mocą samej czynności).

Abp Walenty Zubizarreta OCD

(1) Niektórzy z nich poddają w wątpliwość samo istnienie Boga, por. Loisy, Quelques lettres, s. 45 i nast.

(2) Nie jest łatwo wyjaśnić na czym moderniści opierają ten immanentyzm. Fonegrives („La quinz”, styczeń 1897; „Le Monde”, maj 1895) sytuuje go w subiektywizmie, który pozbawiony jest znaczenia obiektywnego; opat Ch. Denis, („Annales de Phil. chrét.”, lipiec 1897) uważa, że chodzi tu o istnienie podmiotu samego w sobie; Blondel („Annales de Phil. chrét.”, styczeń i lipiec 1896), wyprowadza tę teorię z założenia, że człowiek znajduje się w takim stanie, w którym nie może przyjąć niczego, co by nie pochodziło od niego samego; Laberthonniere (Essais de Phil. Relig., s. 169) sądzi, że immanentyzm wywodzą z przeżywania przez nas porządku nadprzyrodzonego.

(3) Pascendi, Denz-Bannw., 2074.

(4) Stan wewnętrzny, w którym jesteśmy pozbawieni świadomości, filozofowie współcześni określają mianem nieświadomości. Pozbawienie to może się zdarzyć na dwa sposoby. Po pierwsze, gdy zjawisko nie dotarło jeszcze do świadomości. Ten przypadek nazywają przedświadomością. A po drugie, gdy poza tę świadomość przeszło i taki przypadek określają mianem podświadomości. Moderniści wszakże często mieszają podświadomość ze świadomością i przedświadomością.

(5) Pascendi, Denz-Bannw., 2077. Por. Dehó, La condanna del modernismo.

(6) Por. Pesch, Fede, Dogmi, Fatti storici, § 2.

(7) Por. Sabatier, Les Religion d’autorité et la Religion de l’Esprit, 1903.

(8) Pojęcia całkowicie panteistyczne, którymi często posługują się moderniści.

(9) Pascendi, nr 11.

(10) Exquisse d’une Philosophie de la Religion d’apres la Psychologie e l’histoire, Paryż 1897; Les Religions d’autorité, itd.

(11) Modernistów poprzedził Melanchton, który w Letter scelte, 1565, lett. 2, q. 3–4, wyraźnie uczył, że należy zmienić treść artykułów wiary i dostosować je do okoliczności nowych czasów.

(12) Nawet czciciele fetyszy w cesarstwie chińskim nie nauczali większych błędów.

(13) Jeżeli nie chcesz człowieka Chrystusa nazywać Bogiem, chociaż był w wyjątkowy sposób zjednoczony z Bogiem, aż do tego stopnia, że gdy ktoś na niego spojrzał, to w pewnym sensie widział Boga.

(14) Lamentabili, zdania 36 i 37, wzięte z Loisy, Autour, s. 169 i 120; Quelques Lettres, s. 48 i nast.

(15) Lamentabili, zdanie 40, wzięte z Loisy, L’Évangile, s. 194.

(16) Lamentabili, zdanie 41, wzięte z Loisy, L’Évangile, s. 220.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Modernizm potępiony przez papieży.