Rozdział jedenasty. Królowa Korony Polskiej

Bądź pozdrowiona, łaski pełna (Łk 1, 28).

Od tej wielkiej, stanowczej dla narodu polskiego chwili, gdy promień wiary świętej przedarł się przez ciemności bałwochwalcze i po raz pierwszy błogim jasności strumieniem rozlał się po ziemi polskiej, gdy po raz pierwszy Mieszko z żoną swoją Dąbrówką wezwał imienia prawdziwego Boga – od tej wielkiej, stanowczej chwili cześć i miłość ku Maryi, jakby iskra elektryczna, przeleciała, zajęła, przekształciła wszystkie polskie serca, wcieliła się w życie naszego narodu. Pieśniom, śpiewanym na Jej cześć i chwałę po zamkach i dworach królewskich wtórowały piosenki ludu po wioskach i ubogich chatach gór i dolin naszych. Imię Maryi rozlegało się po całym kraju, imię Maryi grzmiało po obozach polskiego rycerstwa, imię Maryi było na ustach i w sercu każdej polskiej dziewicy, każdego polskiego młodzieńca. Bo jak nie sławić, nie czcić tego imienia? Wszak to imię jest imieniem Królowej polskiej, wszak to imię jest imieniem Matki polskiej, wszak to imię jest imieniem Opiekunki, Przewodniczki, Obrończyni naszej!

Oby ta cześć i miłość przodków naszych ku Maryi w naszych sercach ożyła na nowo! Dobrze było narodowi, dopóki zostawał pod opieką Maryi; dobrze mu będzie i odtąd, jeśli odda się pod opiekę Maryi. I dlatego zawołajmy dziś z pełnego radości serca z archaniołem Gabrielem: Bądź pozdrowiona łaski pełna (Łk 1, 28). Witaj Bogurodzico Dziewico! Weź pod swoją opiekę ten kraj, który Cię o to prosi i błaga; kochaj ten naród, który zawsze tak szczerze Cię kochał i kochać będzie!

Ale co to jest naród? Jakie jest jego powołanie? Odpowiedź na to pytanie niechaj będzie przedmiotem naszej dzisiejszej uwagi.

Zdrowaś Maryjo…

Jeśli jest jakiś widok, rozrzewniający błogim uczuciem duszę każdego człowieka szlachetnie i dobrze myślącego, to zaiste widok męża, który pełen cnót, w całej sile moralnej i fizycznej wstępuje w świat – męża, którego życie nieskalane żadnym przestępstwem, zbrodnią lub podłością, płynie jako ten strumień, co wszystko użyźnia, ale nie burzy i nie niszczy – męża, który poznał powołanie swoje jako człowiek i jak obywatel, i to poznanie wyjawia czynem.

Zbierzmy teraz to życie rozstrzelone na niezliczone promienie w jedno ognisko, a mamy miliony dusz tchnących jedną duszą, a mamy miliony sił fizycznych działających jedną siłą, a mamy obraz wielki, święty, potężny, mamy obraz narodu ożywiony duchem narodowości – tej narodowości, którą Bóg wlał w nasze piersi, zaszczepił w nasze serca, które wyssaliśmy z mlekiem naszych matek, która jak krew żywotna z żyły w żyłę, z ojca na syna się przelewa. Bo narody są wieczne! W różnych kształtach i formach mogą się pojawiać, przez różne przechodzą koleje, przez radość smutek, przez łzy i krew, przez śmierć i zmartwychwstanie!

Bóg stworzył narody i wytknął każdemu granice (Pwt 32, 8); a pośród narodów tak rozróżnionych mową, usposobieniem wewnętrznym i stosunkami wewnętrznymi, wzniósł swój święty Kościół, jak ten słup ognisty, co prowadził Izrael wśród puszczy, i jemu oddał w opiekę kraje i ludy. Jak ze słońca wypływają wszystkie promienie, tak z Kościoła wypłynęły wszystkie współczesne narody. I te tak różnorodne narodowości Kościół matka (bo takiemu dziełu tylko matka podoła) w jedną spoił całość i miłość. Taka bowiem jest wola Boska, abyśmy kochali się wszyscy wzajemnie (1 J 4, 21), bez względu na stan, wyznanie i naród (Rz 10, 12); aby wszystkie narody podały sobie bratnią dłoń: północ południu, wschód zachodowi; aby wszystkie narody zawarły sojusz wiecznotrwały miłości i zgody u stóp krzyża, pod błogosławieństwem namiestnika Chrystusowego na ziemi (Dz 4, 32).

Narody przedchrystusowe upadły, bo zakończyło się ich posłannictwo; a na zwaliskach pogańskiego świata powstał świat nowy, świat młody, świat katolicki, oblany strumieniem wiary, przejęty uczuciem prawdy, cnoty i moralności. Ta wiara nauczyła nas, że jak nosimy w sobie dwojakie życie, życie czasu i wieczności, tak też mamy dwojaką ojczyznę; ojczyznę tutejszą, ojczyznę tamtejszą. W piersiach narodu biją dwie potęgi: potęga ducha, potęga ciała – które jeśli węzeł wiary, cnoty, uczciwości połączy, będzie pokój, błogość, jedność, swoboda i zbawienie; lecz jeśli ten związek zostanie stargany, nastąpi anarchia, zamieszki, rozdwojenie i zguba! Związek narodu z Kościołem, jest to związek narodu z Bogiem, jest kamieniem węgielnym siły moralnej, która wszystko uszlachetnia i uświęca, która rozwija w sercu ten nadziemny, szlachetny, zbawienny patriotyzm, nie przemijającego chwilowego szału i przelotnej egzaltacji, które zostawiają po sobie tylko echo głośno brzmiących słów, ale patriotyzm wytrwałości, poświęcenia, miłości, dojrzałości w pomyśle i tęgości w działaniu, który dusi tego piekielnego węża sobkostwa, niezgody, próżności, rozwijając siłę żywotną, siłę niezłamaną, która chociaż na jakiś czas wydaje się odrętwiałą, gdy wybije godzina oznaczona od Boga, jak olbrzym z grobu powstaje, wyciąga wolne ku niebu ramiona, jak orzeł wzbija się pod obłoki, pije rosę Boskich natchnień; ta siła, to ten mądry, przezorny, roztropny budowniczy, co bierze się do wielkiego dzieła, do odbudowania tego gmachu narodowego życia, opartego na wierze i cnocie! Takim był zawsze naród polski, takim i w tych ostatnich czasach się okazał.

Lecz jak matka, która wykocha, wypiastuje, wychowa swoje dziecko, ma prawo żądać od niego miłości, przywiązania i wdzięczności – tak też Kościół, pod którego błogosławieństwem wzrosła Polska, ma prawo od niej domagać się wdzięczności i przywiązania. Co uczyniła Polska dla Kościoła? Co uczynił Kościół dla Polski? Na te dwa pytania jak zadowalającą możemy dać odpowiedź.

W szczegóły wchodzić czas nie dozwala. Kościół był zawsze dobrą matką dla Polski! Kochał ją jak źrenicę swego oka, kochał ją jak ulubione dziecko swoje od chwili, gdy pierwszy Polak przyjął chrzest święty, gdy pierwsza Polka ugięła swoje kolana przed znakiem zbawienia.

Rzućmy wstecz okiem, utopmy ducha w tej mogile krwawych i łzawych, ale pięknych nad wszelki wyraz pamiątek, a łatwo się przekonamy, że Opatrzność Boska cudownie czuwała nad Polską. Z tych to błogosławieństw przeszłości utworzył się klejnot nadziei na przyszłość, co przez czas długi spoczywał na dnie trumny, a dzisiaj zaczyna wypuszczać pierwsze promyki. Polska rola jest Boską rolą! On ją sam obrobił, uprawił swoją wszechmocną prawicą, oblał ją krwią męczeńską, pokropił ją łzami świętymi i rzucił na nią pełną dłonią swoje błogosławieństwa, i to ziarno strzeliło kłosem – kłosem pełnym, obfitym miłości, szczerości, gościnności i wszystkich innych cnót katolickich, społecznych i obywatelskich! Ale niestety, powstały burze i wszystko zniszczyły. I cała Polska stała się jako ziemia po gradobiciu, pokryta szczątkami drogich pamiątek, na których widok serce ściskało się żalem, oko topiło we łzach; ale to nasionko, rzucone ręką Boską, nie zginęło. Drzemało spokojnie w sercach, a dziś na nowo żyć zaczyna, i ten nowy byt rozwinął się nie wśród anarchii, zaburzenia, krwi i łez rozpaczy, ale wśród łez radości, wesela wszystkich; nie siłą oręża, ale siłą ducha, przy błogosławieństwie Boskim i ludzkim. Wyuczony głębokim rozmysłem i długiem cierpieniem, poznał naród swoje powołanie, i wskrzeszony do nowego życia, zostawił w grobowych prochach dawne błędy i występki, które były pierwszą przyczyną jego upadku; poznał, że nie grzechy, ale cnoty narodowe narodowość stanowią; zagasił pochodnię niedowiarstwa, ciemnoty i występku, zapalił pochodnię cnoty i postępu! Oby ten kraj odtąd został rozsadnikiem wszystkich cnót, przyświecając błogą prawdziwej mądrości światłością! Oby wszyscy, zapominając o nikczemnych, drobiazgowych interesach, mieli powszechne dobro zawsze za cel wszystkich swoich dążeń, prac i usiłowań! Oby, jak pod czarodziejską różdżką, w każdym zakątku tej ziemi, wykwitało szczęście, pod strzechą ubogiego i w pałacu bogatego! Szanujmy Boga, szanujmy godność człowieka, szanujmy własność, sławę, prawa każdego bez żadnej różnicy. Obmyjmy serca z tych brudów nienawiści, podejrzliwości, zawziętości, w tym czystym zdroju miłości bratniej i jedności, bo tylko tam, gdzie jedność i miłość, jest prawdziwe szczęście. Ale miłości bratniej tam nie będzie, gdzie nie ma miłości Boskiej (J 5, 2); porządek i jedność długo trwać nie może tam, gdzie nie ma uszanowania praw Boskich i ludzkich; bo duszą wolności jest porządek. Dobrze znali i rozumieli tę prawdę ojcowie i matki wasze!

Odchylmy zasłonę przeszłości, a z tych odwiecznych grobów wznoszą się wielkie cienie bohaterów, których Polska dała niebu i ziemi. Patrz – oto ten Czarnecki, pogromca Szwedów, trzyma w potężnej dłoni koronkę Bogurodzicy, którą odmawiał przed każdą walną bitwą. Oto ten męczennik pól cecorskich, na jego piersiach ta złota obrączka z napisem: „Ja niewolnik Maryi”. Oto ten Jan zbawca całego chrześcijaństwa leży krzyżem w krakowskich kościołach przed wyprawą wiedeńską – i tylu, tylu innych, których imion tylko czas nie dozwala wyliczyć. Nie wstydzili się oni być dziećmi Kościoła i chylić zwycięskim laurem uwieńczone czoło przed Krzyżem zbawienia!

Bóg wszystkim narodom dał dwojakie powołanie: jedno ogólne, powszechne, drugie osobowe, narodowe. Bóg rzekł do Polski: Ty bądź obrończynią mojego Kościoła, przedmurzem chrześcijaństwa; tobie pod opiekę oddaję moje ludy katolickie! O, jak święte i wielkie powołanie! O, jak święcie Polska je wypełniła! Odprawmy tylko pielgrzymkę po naszym kraju, a wszędzie obijają się o nasze uszy te tęskne i smutne piosenki, echo boleści z przeszłych wieków, pamiątki z czasów pogańskich. Patrz – gęste prochów wznoszą się tumany, ciągną, jak chmura szarańczy, hordy tatarskie, tętnią pogańskie kopyta po podolskich niwach, płoną ogniem wioski i miasta, okropne „Allach” jak huragan szumi w powietrzu; drżyj, biedna Polsko, ostatnia twoja wybiła godzina! Nie – Polska nigdy nie zadrżała, gdzie szło o szlachetne dzieło i wielkie poświęcenie! To słowo znajdziemy w jej słowniku, ale nie znajdziemy w jej sercu. Ale w kim twoja nadzieja? W Bogu i Bogurodzicy na niebie, w mieczu przy boku! Gdzie twoje mury i twierdze warowne? Oto te przyłbice i pancerze rozpięte na wolnej piersi! Gdzie twoje hufce i wojsko? Patrz na kraj cały, w każdym dziecku, co bronią może władać, znajdziesz żołnierza! Idzie ten wieśniak spokojnie za pługiem i słyszy bojową wrzawę – i rzuca wszystko i przypasuje zardzewiałą szablę i spieszy na krwawy taniec. Oto ten szlachcic, otoczony wnukami i prawnukami, ujrzał złowrogą łunę – wzniósł oko łzawe w niebo, pożegnał rodzinę i ruszył w pole bitwy. Oto ten młodzieniec klęka przed tymi, co mu dali życie i wkłada ojciec na niego dziedziczną zbroję i wkłada matka na niego ze łzami i błogosławieństwem obraz Bogurodzicy Częstochowskiej – dosiadł konia i więcej nie powrócił. Gdy do św. Jadwigi, która z polskiej królowej została ubogą mniszką klasztoru trzebnickiego, doszła wieść o krwawej śmierci Henryka, jej syna, w bitwie z Tatarami, ona łzami zalana wznosi ręce i oczy w niebo, mówiąc (to są jej własne słowa): „Dzięki Ci składam, o Boże, że dałeś mi takiego syna, który mi się w życiu nigdy nie naprzykrzył, a teraz za wiarę i ojczyznę złożył swoje życie. Tobie polecam jego duszę i mam nadzieję, iż przyjmiesz ją do siebie”.

Takimi były polskie matki, takimi byli polscy synowie. Ich mogiły poświęciła wiara. Kościół kładł na nie znak krzyża zbawienia, a całe chrześcijaństwo dawało napis: „Tu leżą kości naszych wybawców”. Gdy do Ojca Świętego, Sykstusa V, przyszli posłowie prosząc o relikwie świętych dla polskiego kraju, rzekł do nich: Wszak cała Polska jest jedną relikwią, bo nie ma tam kawałka ziemi, co by nie był skropiony krwią męczeńską. Ale ta krew waszych ojców, ale te łzy waszych matek stały się waszą chwałą, bo są waszym dziedzictwem. Naśladujcie tylko ich cnoty, a oni w was, a wy w nich będziecie żyć wiecznie!

Prawda, był czas, gdy Polska odstąpiła od Boga, ale to odstępstwo nie było grzechem narodowym, bo nie wylęgło się w sercu narodu. Szał okropny, co przeleciał całą Europę, wdarł się i w polskie granice, i ten naród, co nie zadrżał przed potęgą półksiężyca, upojony jadem bezbożnej nauki, złożył broń i odstąpił od swego Boga i Bóg od niego odstąpił! Ale nie – nie odstąpił (Iz 49, 14–15), tylko uchylił się na chwilkę! Czuwał nad nim, jak matka czuwała nad swoim dzieckiem, aż przyszła ta błoga, tak pożądana godzina, aż przyszedł ten dzień 19 marca, co obchodziliśmy w takiej radości. Oby to, co przy błogosławieństwie nieba i ziemi tak świetnie i szlachetnie się rozpoczęło, i nadal coraz świetniej i zbawienniej mogło się rozwijać! O bracia, pamiętajcie tylko na tę przysięgę, którą złożyliście Bogu i narodowi: „Jedność, miłość, zgoda i porządek!”. Biada temu, kto ośmieli się pogwałcić tę przysięgę; biada temu, kto krwią lub łzami zatrze sławę nabytą w tym pamiętnym dniu; biada temu, kto nasienie niezgody będzie zasiewać w sercach bratnich! Ściągnie nieszczęście na cały kraj, a przekleństwo na swoją głowę!

A wy, którzy rozumem i cnotą przyświecacie całemu narodowi, pamiętajcie, jak wielki obowiązek, jak wielka odpowiedzialność przed Bogiem i ludźmi ciąży na was. Wy jesteście nauczycielami, przewodnikami tego młodego, wokół was wzrastającego pokolenia; niechaj nasza młodzież nie potrzebuje jeździć za granicę, aby szukać cnoty i rozumu; wy im dostarczcie do tego wzorów. Tylko grzech i podłość niechaj na zawsze ustąpią z granic tego kraju!

A ty, młodzieży polska, poznaj twoje powołanie! Cała przyszłość drzemie w twoich piersiach; o pamiętaj, abyś nie sprzeniewierzyła się Bogu i narodowi i nie zawiodła tych nadziei, które niebo i ziemia pokłada w tobie. Jeśli kochasz Boga, jeśli kochasz swój kraj, jeśli kochasz twoich braci, przyłóż się szczerze do wykształcenia twego serca i rozumu. Okuj w kajdany tę jędzę niezgody i rozdwojenia; odepchnij od siebie tę ohydną rozpustę, która plami i wycieńcza duszę i ciało twoje; złóż do grobu tego zgniłego trupa próżniactwa i lenistwa, który pożera twój drogi czas. Niechaj odtąd nikt nie będzie w całym kraju, kto by próżnował; nikt, kto by nie kochał; niechaj nie będzie jedna wdowa bez opieki – jedna sierota bez matki!

O wy polskie żony, córki i matki! Jak wielkie pole otwiera się dla was do działania. Nie porzucajcie, nie wychodźcie tylko z zakresu działalności wyznaczonego wam przez Boga; jeśli tylko wypełnicie wasze obowiązki, będą wam towarzyszyć tysiączne błogosławieństwa aż do grobu i poza grób. Naśladujcie cnoty waszych matek, aby, jak niegdyś, tak i dziś czystość polskiej dziewicy, wierność polskiej żony, miłość polskiej matki słynną była wobec nieba i ziemi. Może to wy waszymi modlitwami i dobrymi uczynkami wyprosiłyście to błogosławieństwo Boskie na nasz kraj, wypłacając ostatki długu za grzechy, który ciążył na tej ziemi! Módlcie się, módlcie się, a szczególniej proście o to Boga i Bogurodzicę, aby to hasło pierwszych chrześcijan stało się naszym hasłem „Jedno serce i jedna dusza”! (Dz 4, 32). Amen (1).

Ks. Karol Antoniewicz SI

(1) Kazanie wygłoszone we Lwowie, w kościele ojców jezuitów, w uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny z okazji nadania krajowi konstytucji roku 1848.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Ks. Karola Antoniewicza SI Rekolekcje z Matką Bożą.