Rozdział jedenasty. Hobby, kolekcjonerstwo, przyjaźnie, ponuractwo

Hobby

Słowo „hobby” brzmi raczej śmiesznie, ponieważ jest dziwnie zbudowane. Ale oznacza jedno z najbardziej sensownych zajęć. Św. Filip Nereusz, który doskonale rozumiał młodość, i wiedział, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną, powiedział nawet, że jedną z największych potrzeb człowieka jest poznanie sztuki tracenia czasu. Musimy w życiu tracić bardzo dużo czasu, ponieważ skiśniemy, jeśli będziemy próbować trzymać umysł w nieustannym napięciu swojego fachu czy profesji. Umysł, poza wszelką uwagą, potrzebuje relaksu, który osiągamy najlepiej dzięki hobby. Wyrywa nas ono z powszedniej rutyny, nieosłabiając jednocześnie, lecz rozwijając inteligencję.

Z pewnością bezczynność jest największym przekleństwem mężczyzny, bo otwiera pole działania diabelskiej robocie. Nasze przysłowia wspierają tę prawdę, a doświadczenie poświadcza ich słuszność. Oczyszczony i wolny od spraw zawodowych umysł będzie błąkał się wokół cyklu stworzenia, szukając jakiegoś przedmiotu, do którego mógłby się przyczepić, gdyż umysł, nie mniej niż natura, „brzydzi się pustką”. W takich chwilach bezczynności, wolnego czasu, umysł zwraca się ku złemu, ponieważ pozwala sobie tylko na dryfowanie, uczepiając się tego, co najłatwiej mu złapać. Pozostawiony sam sobie umysł nagle może łatwo uświadomić sobie obecność zbioru nieprzyjemnych myśli, których w zdrowszym i bardziej ożywionym nastroju nigdy by nie tolerował, ale które w chwili odprężenia, pod koniec dnia pracy stopniowo wchłania.

Dlatego świetną strategią jest zawsze mieć coś gotowego, czym można go zająć. Wybrane hobby będzie prawdopodobnie bardzo dalekie od powszedniego życia i wykonywanego zawodu. Może się wiązać ze sztuką, historią, archeologią, mechaniką, stolarstwem, ogrodnictwem, grami, muzyką, nauką o przyrodzie, gwiazdami, pracą wśród ludzi mniej szczęśliwych ode mnie; w każdym razie, cokolwiek to jest, będę mógł stale i natychmiast zwracać się do tego, jako ciekawego przedmiotu zainteresowań mojego umysłu, by znaleźć od razu temat, na którym mogę się skupić i zająć. Dlatego to hobby już podświadomie formuje się w moim umyśle. Co to jest? Co stanowi obecnie główny obiekt moich zainteresowań?

Kolekcjonerstwo

Kolekcjonerstwo jest główną formą, w jakiej przejawia się hobby w okresie szkolnym, gdyż jest to naturalna naukowa podstawa wiedzy w ogóle. W filozofii mamy dwa sposoby prowadzenia dyskusji. Mogę przedstawić ogólną zasadę, którą większość ludzi zaakceptuje, a potem zacząć stosować ją do konkretnego przypadku. Mogę zatem sformułować stwierdzenie, że wszyscy ludzie są śmiertelni, i kontynuować argumentację, że dlatego i ja pewnego dnia muszę umrzeć. Albo mogę zebrać jakąś liczbę przykładów konkretnych wydarzeń lub, analizując je, odkryć zasadę ogólną. Tak, badając zwierzęta, ptaki i owady w ich środowisku naturalnym, odkrywam, że zwykle kolor ich sierści czy piór itd. odpowiada tłu środowiska i jest ewidentnie „kolorem ochronnym”, chroni je przed zauważeniem czy to podczas atakowania, czy bycia atakowanym.

Toteż system kolekcjonowania jest drugą formą dyskusji, bo zbierając liście lub kwiaty, motyle, znaczki, herby, pieczątki pocztowe, odznaki wojskowe, nazwy silników pociągów itd., stopniowo zdobywam o nich wiedzę i staję się zdolny do inteligentnego rozmawiania na ich temat oraz formowania sobie pewnych reguł na podstawie własnych obserwacji. To wszystko jest tylko początkiem zainteresowania, które będzie rosło lub przynajmniej zaprowadzi mnie ku czemuś innemu, co okaże się wielkim hobby mojego życia.

Następnie, jest jedna idealistyczna reguła, której należy przestrzegać w tym wszystkim – nigdy nie należy kupować egzemplarzy do swej kolekcji, a jeśli tak, to nie hurtowo. Radość kolekcjonowania tkwi głównie w samym zbieraniu, polowaniu, dążeniu, szukaniu. Zakupienie kolekcji znaczków jest nieciekawym sposobem na to; chociaż kupienie raz na jakiś czas znaczka albo zbioru znaczków nie zepsuje w żaden sposób przyjemności kolekcjonerstwa. Muszę śledzić i obserwować moje zwierzęta, ptaki, motyle, ćmy, a nie kupować je hurtowo; obserwować moje pociągi, a nie iść do zajezdni, by ujrzeć ich całe mnóstwo; iść śladem herbu czy porcelany, czy czegokolwiek, czym się zajmuję. Innymi słowy, jest to zabawa, będąca realną jej formą, prawdziwą korzyścią, jaką można z niej czerpać, a nie tylko samym posiadaniem. Posiadanie rzeczy może być dla bogatych prostacką przyjemnością; zebrać je oznacza w każdym razie przygodę, stałość i prawdziwą wiedzę.

Przyjaźnie

Są radością życia, jego solą, jego ostoją, a ich koniec jest jedynym prawdziwym smutkiem w życiu. Jednak jeśli śmierć jest sposobem ich zakończenia, to nie jest to prawdziwy smutek, gdyż śmierć nie jest prawdziwym rozdzielcą przyjaciół, bowiem śmierć jest jedynym środkiem, za pomocą którego przyjaźń między człowiekiem i Bogiem albo między człowiekiem i człowiekiem dochodzi do pełni i staje się nieodwołalna.

Mówiąc o przyjaźni, powinniśmy przywołać jej piękny autorytet – Naszego Pana, którego samo życie stanowi najwspanialszą regułę przyjaźni. Miał On przyjaciół, swoich szczególnych przyjaciół, wybranych spośród sobie współczesnych i zgromadzonych przy Nim. Wśród nich zaś miał grono wyjątkowych przyjaciół, a spośród wszystkich jedynego, „ucznia, którego miłował”. Taką radosną ścieżką sporego towarzystwa szło wielu świętych. Rzadko który z tego niezliczonego zastępu – odkąd zostało ogłoszone Boże orzeczenie, że nie jest dobrze, by człowiek był sam (1) – nie miał przyjaciela.

Lata chłopięce to szczególny okres w przyjaźni, ponieważ wtedy właśnie jesteśmy najbardziej zdolni dzielić się wzajemnie swoimi nadziejami, ambicjami, stratami, zyskami, upadkami, sukcesami. Prawdą jest, co zauważył Kipling, że „rezerwa chłopaka jest dziesięć razy większa niż rezerwa dziewczyny”; ale przyjaźń jest właśnie przełamaniem tej rezerwy przez jedną czy dwie odkryte dusze, które będą niosły nasze smutki i będą pomagały nieść nasze cierpienia. Moc przyjaźni dla dobra czy zła jest oparta na tej zażyłości, tym odciążeniu wszystkich naszych tajemnic, tej wymianie wszystkich naszych zamiarów i przekonań.

Ale przyjaźń, która będąc lojalną, może być tak świętą, można także łatwo sprofanować i to nie łatwiej niż w wieku chłopięcym. Właśnie dlatego, że chłopcy są tak wspaniałomyślni, tak impulsywni, tak czuli, mogą być także porywczy i sentymentalni, a sentymentalność u chłopców jest rzeczą bardzo niebezpieczną, otwierającą bramy przemożnej powodzi. Czułość dużego chłopaka wobec młodszego może się ustrzec sentymentu, zła tylko dzięki ogromnemu poczuciu humoru i przystępowaniu do sakramentów. Nawet w mojej czułości wobec rówieśników muszę zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa bycia sentymentalnym w miłości, bycia skrytym, bycia porywczym i niezdrowym, z niebezpieczeństwa pobudzających mocy, które w swoim czasie znajdą dla siebie odpowiedni obiekt. Czy jestem na tyle mądry, by śmiać się z własnych szaleństw, by być otwartym, czystym i szanować dusze i ciała tych, których kocham?

Ponuractwo

Dziwne, że czasem mogę tak spochmurnieć. Normalnie mogę znieść wiele drwin, mogę patrzeć, jak wolą innych ode mnie, mogę bez zazdrości patrzeć, jak moi przyjaciele angażują się w inne przyjaźnie i nie wyciągać z tego wniosku, że zostałem porzucony. Lecz nagle dzieje się coś takiego, że od razu się denerwuję i dąsam. Jest to jeden z wielkich grzechów lat chłopięcych, jedno z głupstw mających źródła we wrażliwości chłopca oraz z tego doskonale prawdziwego i lojalnego uczucia wobec innych, i z tej prawdziwej nienawiści wszelkiej niesprawiedliwości, które strzegą i chronią wiek chłopięcy.

W szkole łatwo pilnować i poprawiać ponuractwo dzięki kolegom, którzy albo zaczną ze mnie drwić, kiedy zobaczą moje dąsy, dopóki nie znajdę jedynej drogi ucieczki, którą jest udawanie, że udawałem – i tak wydostanę się z sytuacji bez wyjścia, albo też zaczną mnie pozostawiać samego i wtedy poczuję prawdziwy horror szkolnego życia. Nikt nie może długo wytrzymać z ponurakiem, a dąsy prędzej czy później kończą się zerwaniem wszystkich przyjaźni i znajomości. Nikomu długo nie będzie zależało na koledze, którego napady melancholii i dąsów uprzykrzą przebywanie w jego obecności. Może na początku koledzy będą go znosić, ale on sam stopniowo spostrzeże, jak coraz bardziej skupia się na sobie, jest coraz bardziej samotny i z coraz większym zgorzknieniem patrzy na życie i ludzi.

Jest jeszcze gorzej, kiedy chłopiec dąsa się w domu. Dorasta i wskutek tego naturalnego procesu jest nadzwyczajnie wrażliwy. Myśli, że jego rodzice nie traktują go z należnym mu szacunkiem. Ganią go, a on mruczy pod nosem do siebie, przypuszczając (co rzeczywiście może być prawdą), że jest niezrozumiany. Potem złoszczą się na jego gburowatość, jak to określają, widząc, że każdy wysiłek, który mógłby sprawić mu przyjemność, każda rozrywka, którą mu ofiarują, zdają się tylko pogłębiać jego przygnębienie. Wtedy zostawiają go w spokoju, a on nabiera przekonania, że nikomu na nim nie zależy. To może być najgorszy stan ze wszystkich.

Zatem ponuractwo jest cechą, z którą muszę walczyć, a moją najlepszą bronią w tej walce jest modlitwa i śmiech.

O. Bede Jarrett OP

(1) Por. Rdz 2, 18.

Powyższy tekst jest fragmentem książki o. Bede Jarretta OP Szlachetny rycerz.