Rozdział dziewiąty. Wiara bez uczynków i uczynki bez wiary

W pierwszych latach chrześcijaństwa, już w Rzymie, miał miejsce poważny spór dotyczący wiary i uczynków. Niektórzy mówili, że sama wiara wystarcza. Inni twierdzili, że potrzebne są uczynki.

Jeśli w jakiś ładny dzień bylibyśmy w Twoim ogrodzie i zadałabyś swoim dzieciom podobne pytanie, mówiąc: „dzieci, jak myślicie, które z dwóch jest ważniejsze, jabłoń czy jabłka?”, młodsze z pewnością odpowiedziałyby „jabłka!”. Ale starsze, rozumiejąc, że bez jabłoni nie byłoby jabłek w ogrodzie, powiedziałyby nam „jabłoń!”. Rzeczywiście jest niemożliwe, żeby mieć jabłka bez jabłoni, a jabłoń bez jabłek jest bezużyteczna.

Robiąc takie porównanie musimy powiedzieć, że wiara jest niezbędnym drzewem, rodzącym owoce zbawienia, i że wszystkie owoce, jakie można by zebrać bez wiary, nie byłyby owocami zbawienia.

Św. Grzegorz Wielki podsumował to wszystko tym krótkim zdaniem: „Nec fides sine operibus, nec opera adiuvant sine fide”. Co znaczy, że „wiara bez uczynków czy uczynki bez wiary są bezużyteczne”.

Wiara jest dla chrześcijanina korzeniem zbawienia i wszystkich dzieł prowadzących do zbawienia. Święta nadzieja i Boża miłość przychodzą i nadają owocowi czy uczynkowi swego aromatu, swego smaku, swej zasługi. Lecz bez wiary nie ma ani zasługi, ani słodyczy, ani aromatu, ani smaku, ani czynu pożytecznego dla zbawienia. Matko, pamiętaj dobrze o tej pierwszej regule. A oto następna, która bez wątpienia z niej pochodzi: „Miarą wiary jest miara zasługi czynu”. Wiem dobrze, że ostatnie słowo chrześcijańskiej zasługi należy do miłości, ale miłość jest córką wiary, może wzrastać tylko przy matce, tak że ostatecznie w chrześcijaninie wszystkie rzeczy trzeba mierzyć w oparciu o wiarę. Nasz błogosławiony Pan miał to na myśli mówiąc: „twoja wiara cię ocaliła!”.

Powiedziawszy to, spójrzmy na ten świat i spróbujmy zobaczyć, jaki jest stan wiary i jaki jest stan córki wiary, uczynków. Po pierwsze, czy nie zauważyłaś, Matko, że nasz wiek jest wiekiem czynów? Nigdy nikt nie widział, żeby wzbierały z taką obfitością.

Ale czy nasz wiek jest w tym samym stopniu wiekiem wiary? Niestety, musimy przyznać, że wiara jest dzisiaj rzadkością.

Widzimy jak drzewa naszych czasów obfitują w owoce. Sam widok takiego drzewa dodawałby otuchy. Czyny kwitną w górę i w dół, ale generalnie zawsze rosną, choć jednocześnie musimy przyznać, że wiara się umniejsza. Czy to nie sprzeczność?

Ta sprzeczność, Matko, nie jest pozorem. Czyny zbawienne, jak powiedzieliśmy, rodzą się z wiary, ale czyny, które tylko wyglądają jak czyny zbawienia rodzą się z zasad sprzecznych z wiarą.

Zapytasz może co z tego wynika? – Dwie rzeczy, Matko. Albo czyny zrodzone w oparciu o zasady sprzeczne z wiarą zbawią coś innego niż dusze, w którym to przypadku rezultat będzie przeciwny Bogu, albo czyny nie spełnią swej roli. Zrodzone na zasadzie rozbieżnej z wiarą, wytwory geniuszu czy wyobraźni, czyny niekarmione ożywczym sokiem wiary – dzieła zrodzone z inteligencji człowieka czy jego pieniędzy (albo kredytu) – nie zbawią duszy i są przed Bogiem bezowocnymi drzewami. Czas dzierży w dłoni siekierę, by je powalić i niechybnie do tego dojdzie.

Kościół, będąc dziełem Boga, trwa i przetrwa, ponieważ zachowuje i zachowa wiarę. Dzieła dzieci Boga i Kościoła trwają i ostoją się tylko na miarę naszej wiary.

Jeśli wszystkie uczynki skrzętnie spełniane dziś wokół nas cechowałaby taka gorliwość w ożywianiu drzewa (którym jest wiara), jak w produkowaniu owoców, z pewnością oglądalibyśmy cuda. Ale niestety brakuje wiary, a nie brakuje ludzi, którzy chcieliby zbierać owoce wiary, zanim ją posieją.

Pobożność bez wiary

Wiara u chrześcijanina jest wyjątkową podstawą zbawiennych uczynków. Jest także podstawą pobożności, a nawet nabożeństw, kiedy pobożność i nabożeństwa są rzeczywiście zbawienne. Widzieliśmy, że wiele uczynków może brać swój początek z czegoś innego niż wiara i dlatego być bezużytecznymi dla zbawienia. To samo trzeba powiedzieć o pobożności i nabożeństwach. Mogą się zrodzić, rozwijać się i wzrastać, nawet ogromnie, poza wiarą, lecz wtedy są zupełnie bezwartościowe dla wiecznego zbawienia człowieka.

Z pewnością spodoba Ci się cytat na ten temat z The Dominican Year (Rok dominikański). Oto co napisał w nim o. Vincent Maumus:

„Praktykowanie pobożności bez znajomości Boga jest wielką przeszkodą w rozwoju dusz. Są one oświecane powoli, najpierw dlatego, że sami mamy niewiele światła, a potem dlatego, że wiedzę, której się nie docenia, łatwo posądzić o bezużyteczność. Dusze są mało oświecane. Z kolei w nieskończoność obciąża się je niezliczonymi praktykami. Są zaangażowane we wszelkiego rodzaju konfraternie. Sprawiają wrażenie ostatniego wysiłku pobożności katolickiej, aktywnej promocji pewnych nabożeństw, które grożą zadławieniem wszechstronnego ducha chrześcijańskiego, jeśli taki kierunek nie zostanie wstrzymany.

Jakie dziś mamy książki pobożne? Pomijając niewiele wyjątków, są to tylko powierzchowne traktaty przemawiające jedynie do wyobraźni i prowadzące jedynie do zewnętrznych praktyk takiego czy innego modnego nabożeństwa. Minęło już kilka lat odkąd wspaniały biskup ubolewał nad szerokim rozprzestrzenianiem się tego rodzaju książek, już jako kardynał Bossuet, mówiąc: «Już więcej nie rozumiem wydawców»”.

Odmówmy razem Credo:

„Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen”.

Dom Emmanuel Marie André

Powyższy tekst jest fragmentem książki Dom Emmanuela Marie André Jak od kołyski uczyć o wierze.