Rozdział dziewiąty. Syllabus w XX wieku, cz. 2

Błędy nowoczesne a papiestwo

Papiestwo ani na chwilę nie przestało przeciwstawiać się nowoczesnym błędom, od chwili kiedy te na światło dzienne wyszły, to jest od chwili, kiedy prasa, szkolnictwo państwowe, władze publiczne spopularyzowały, wyniosły i do prawodawstwa swego je wprowadziły. Mało tego: przed rewolucją, która miała zapewnić ich tryumf, papieże godzili w ich zarodki, bądź przez potępienie mniemanej reformy protestanckiej, bądź przez potępienie przewrotnych doktryn, zrodzonych w kryjówkach sekretnych stowarzyszeń, propagowanych w ciągu XVIII wieku przez filozofów. Błędy nowoczesne przemogły w opinii publicznej, co przyznać należy i gdyby nie spotkały niezłomnej przeszkody ze strony Kościoła rzymskiego, tego stróża prawdy, sprawiedliwości i moralności, byłyby wszystko zajęły i ciemności ogarnęłyby świat. Grunt tych błędów, to bunt ducha i moralność niezależna. Z tych zatrutych źródeł wyszły fałszywe wolności sumienia, prasy, wyznań, które są różnymi formami emancypacji człowieka.

Człowiek, zapamiętały w swej pysze, ogłosił wszechwładztwo swego rozumu, ogłosił następnie, że wola jego, będąc wszechwładna, nie ma się skłaniać przed żadną wyższą powagą. Z tego wynika, że człowiek zdeptał prawa Boże i kościelne. Taki jest prawdziwy sens zasad z 1789 roku. Ogłoszenie praw człowieka nie było niczym innym jak tylko zaprzeczeniem praw Bożych i zastąpieniem myśli i woli Bożej przez rozum ludzki i ludzkie mniemania. Powiedziano, że wolności z rewolucji poczęte, należą do nowoczesnego prawa publicznego. Wychodzi na to, że jad śmiertelny wszczepiony w żyły społeczeństwa, wszedł w jego organizm i życie. W rzeczy samej wolności nowoczesne wszędzie są podnoszone. Wielu chrześcijan, oświadczających swą uległość względem nauk Kościoła, twierdzi o prawowitości i potrzebie społecznej zasad z roku 1789, które uświęciły te mniemane wolności.

A przecież ich Rzym nigdy nie uznał, nigdy Kościół, za pośrednictwem swego nieomylnego rzecznika nie wspomniał o nich inaczej aniżeli po to, aby je potępić: w tych zaś sprawach, gdzie wiara i moralność wchodzą w grę, Kościół posiada władzę do wypowiedzenia światu jego omyłki, że się zapuszcza na manowce ku przepaściom. Bezbożnicy podnosili nieraz wolności nowoczesne. Według nich do roku 1789 świat niszczał w niewolnictwie. Gdy przyszła rewolucja, wyzwoliła człowieka z pęt pod którymi drżał i pozostawał jak w jarzmie. Rewolucja była oczekiwanym Mesjaszem. Zręczne działania otoczyły popularnością ogłoszenie praw człowieka i zasad stąd wynikających, jak wszechwładztwo człowieka i udział wszystkich obywateli, z przyrodzenia jakoby równych, i we wszechwładztwie równych, w stanowieniu praw. Wszechwładztwo narodu czyli ogółu społecznego (collectivite), pociągało za sobą wolność bezwzględną wszystkich obywateli: wolność myślenia, mówienia, propagowania swoich zdań, bez innego hamulca aniżeli ten, który sobie lud prawem sam nałoży, prawem nie baczącym ani na Boga, ani na Kościół, ani na porządek nadprzyrodzony, ani na prawo przyrodzone. Prawo cywilne nie ma innego celu jak tylko wszystkim i każdemu zapewnić możność wykonywania w najszerszym stopniu wolności rewolucyjnej.

Rozliczne były formy wykonywania tej wolności, różnie się też rozwijała. Wolność wyznań i prasy, jako wróg prawdziwej wolności sumienia, stanowiły „zdobycz z roku 1789”. Ci nawet, którzy nie mieli zamiaru zrywać z Chrystusem Panem i z Jego Kościołem, ulegali wpływom śpiewki rewolucyjnej. Roili sobie, że potrafią ocalić zasadę wszechwładzy Bożej, przy jednoczesnym przyjęciu nowoczesnych wolności. Nie spostrzegli, że wolności te są błędami, logicznie wynikłymi z buntu człowieka, zabierającego miejsce Boga i wynoszącego się na władcę bezwzględnego. Nie zrozumieli, że ogłaszanie wszechwładztwa człowieczego równało się zaprzeczeniu Boskiego wszechwładztwa i że wszelka wyższa władza startą została przez to samo, że ogłoszono wolę obywateli za najwyższą i że mniemane wolności głoszono, uprawniono i wynoszono, co jest tylko zastosowaniem zasadniczego wyniesienia człowieka do poziomu bóstwa.

A więc bunt myśli i uniezależnienie się moralności objawiły się w praktyce pod postacią nowoczesnych wolności, określenia dwuznacznego, przewrotnie kryjącego obłudę i bezbożność. Te owoce buntu nie mogły z kolei nie zrodzić, prócz rozdźwięku, zepsucia i zniszczenia. Te owoce pochodzące ze złego drzewa, te nasiona śmierci miały przynieść zarazę społeczeństwom, które je przyjęły i w szaleństwie swoim rozwinąć zamierzyły. Olśnieni zbytkiem i bogactwami materialnymi, jakie przysporzyła cywilizacja współczesna, zbyt łatwo zapominamy o głębokim zepsuciu, o upadku religijnym tych krajów, którym jad ten zaszczepiono, i zapominamy o liczbie i ogromie zbrodni, które dzień w dzień wzywają sprawiedliwości niebios. Tymczasem sceptyczne i rozkoszami upojone społeczeństwo tańczy nad wulkanem rewolucyjnym.

Otóż wolności nowoczesne, gdzie tylko zostały przyjęte, w tej właśnie mierze w jakiej przemagać zdołają, sprowadzają za sobą głębokie znikczemnienie jednostek, rodzin, narodów i przygotowują panowanie siły brutalnej, niesprawiedliwości. Ostatnim ich skutkiem jest nierząd, anarchia, spiski z dynamitem. Papiestwo będąc na straży zasad, nie przestało głosu swego podnosić, kłamstwa potępiać i ujawniać przewrotność ukrytą pod maską wolności. Papiestwo odmówiło przyznania mniemanych praw człowieka, ogłoszonych światu przez rewolucję. Wobec społeczeństwa naszych czasów, wynoszącego człowieka do rzędu bóstwa, utrzymało to prawo Chrystusa i wszechwładztwo Boże. Tym sposobem wstrzymywało narody na drodze zguby, opóźniało zaś upadek tych, które się w swoim zaślepieniu upierały. I ostatecznie nie przemogły ciemności przeciw światłu błyszczącemu na szczycie świętych wyżyn Bożych.

Syllabus a papiestwo

Papieże w ciągu XIX wieku w licznych przemówieniach, encyklikach i innych listach apostolskich piętnowali zasady rujnujące porządek religijny i społeczny. Utrzymali w swej mocy prawa Boże przeciw prawom człowieka, zrodzonym z rewolucji pod hasłem postępu. Zabronili oddawać cezarowi, księciu lub narodowi, tego co się należy wyłącznie Bogu. Pius IX zebrał następnie pod nazwą Syllabusa te różne błędy, pochodzące od jednego pnia: z niezależności człowieka.

„Pius IX – powiada Leon XIII – ilekroć nadarzyła się sposobność, potępiał fałszywe opinie, najbardziej mające wzięcie i kazał z nich uczynić zbiór, aby w takim potopie błędów katolikom nie zabrakło pewnej przewodni”.

Wrogowie prawdy bądź za pomocą spisku milczenia, bądź przez jednomyślny potok obelg, bądź przez przekręcenie sensu słów papieskich, usiłowali udaremnić potępiające wyroki, ferowane przeciw nowoczesnym wolnościom. Zresztą przez niezliczone pisma gadzinowe naszych czasów, zawzięcie utrzymywali błędy swoje w środowiskach, gdzie się przyjęły, a gwałtem narzucali tam gdzie do tej pory im się opierano. Znaleźli się chrześcijanie, którzy bez istotnej przewrotności nawet, tłumnie zginali się pod jarzmo opinii „tej królowej dnia, ślepej, a despotycznej” (1) i przyjmowali niemal bezwiednie następstwa zasad, przeciw którym sumienie ich byłoby się zbuntowało.

Wyjąwszy małą liczbę wiernych oświeconych, a posłusznych, protesty papieży były głosem wołającego na puszczy. Należało tedy uprzystępnić każdemu słowa odpowiedzi, ze sprawiedliwością i moralnością. Należało światu chrześcijańskiemu dać usłyszeć hasła wojenne przeciw duchowi buntu: „Quis, ut Deus? – Kto jest jak Bóg?” i udaremnić działanie ducha ciemności. Wtedy to Pius IX ułożył Syllabus.

Syllabus od razu przyjęty został okrzykiem wściekłości: trafił widocznie w cel. Wnet wróg się zastanowił. Przy swym doświadczeniu i chytrości zrozumiał, że najpewniejszą taktyką będzie zdyskredytować Syllabus przed katolikami i zbić jego powagę. Plan przyjęty przez przywódców antychrześcijańskiego ustroju był następujący: Piusa IX przedstawić jako fanatycznego papieża, niezłomnie przeciwnego rozumowi i filozofii, papieża upierającego się w walce niemal sam i pojedynczo przeciw postępowi i zasadom nowoczesnego społeczeństwa. Zarazem napomykano, że Syllabus jest dziełem koterii klerykalnej, narzuconym Piusowi IX, daremnie usiłującemu zeń uczynić niejako kartę konstytucyjną społeczeństwa chrześcijańskiego.

Niczego nie zaniedbano, aby Piusa IX narazić, aby jego powagę i popularność zmniejszyć. Wszystkie sprężyny poruszono w celu unieważnienia Syllabusa. Nie ma nic bardziej nielogicznego, nic jednak zręczniejszego nad usiłowanie izolowania Piusa IX od innych papieży, a Syllabusa od innych wyroków wydanych odnośnie do błędów nowoczesnych przez poprzedników tego papieża i przez samego Piusa IX. Udawano nieznajomość aktów apostolskich, które począwszy od Piusa VI, skierowane były przeciw zasadom rewolucji. Usiłowano je pogrzebać razem z encykliką Mirari vos Grzegorza XVI w wiecznym zapomnieniu. Posunięto się do odłączenia Syllabusa od encykliki Quanta cura, która zadawała ciosy stanowcze błędom nowoczesnego społeczeństwa. Skoro należycie odosobniono Syllabus, wszystkie baterie nań zwrócono.

Starannie przy tym zamilczano, że chociażby Syllabus został unicestwiony, to jednak błędy nowoczesne niemniej bezpowrotnie były potępione w aktach apostolskich, z których Syllabus z rozkazu Piusa IX ułożony został, i to potępione kilkakrotnie w różnych okolicznościach przez poprzedników tego papieża. Gdyby przypuścić nawet zaginięcie Syllabusa, to te potępienia rozliczne nie utraciłyby nic na wartości i mocy. Faktycznie Syllabus stał się znakiem przeciwieństwa (2).

Antychrześcijańska sekta skierowała przeciw niemu wszystkie swe ciosy. Zdawałoby się, że gdyby się jej udało go obalić zrzuciłaby tym samym zaporę przedzielającą Kościół od doczesności, ducha chrześcijańskiego od społeczeństwa świeckiego, wszechwładztwo Boże od wszechwładzy ludzkiej. Odtąd rozum zapanowałby niepodzielnie nad światem, zmógł dogmaty, a tryumf rewolucji byłby zapewniony… A przecież w tym co się odnosi do nowoczesnych błędów i wolności, nic Syllabus do nauki Kościoła nie dodał. Bądź co bądź taki jest stan umysłów w nowoczesnym społeczeństwie, że niepodobna nie przywiązywać do Syllabusa wyjątkowego znaczenia. Skoro istotnie Syllabus jest znakiem przeciwieństwa, celem, do którego mierzy piekło, należy rękawicę podnieść. Zamiast wstydzić się Syllabusa, należy go bez zastrzeżeń przyjąć i udzielić mu przynależne miejsce w studiach naszych, w naszym szacunku i uczynkach.

Syllabus a liberalizm katolicki

Czy nie jest szaleństwem, powie kto, iść przeciw opinii publicznej i potępiać zdanie następujące, na którym stoi nowoczesne prawo, a mianowicie że: „Wolność sumienia i wyznań jest prawem właściwym każdego człowieka, które ma być przez prawo sławione i zapewnione w każdym państwie dobrze urządzonym, i że obywatele mają prawo do zupełnej swobody wyrażania głośno i publicznie swych opinii jakiekolwiek by one były, słowem, drukiem lub inaczej, bez możności ograniczenia ze strony władzy duchownej lub cywilnej”.

Czy za naszych czasów można przeciw temu zdaniu występować? Praktykujcie waszą religię ile wam się podoba, ale przyznajcie państwu nowoczesnemu i sumieniu obywatelskiemu prawa w ten sposób postawione. Bez trudności przyznać należy, że sprawa nowoczesnych wolności: wolności sumienia, prasy i wyznań, jest niejako osią Syllabusa. Pomiędzy zdaniami wyliczonymi w Syllabusie, zachodzi węzeł i powinowactwo. Myśl, która je natchnęła wszystkie i zebrała niejako w jeden pęk, to pojęcie o niezależności rozumu. A zatem rozum jednostki, uwolnionej od zasad wiary, rozum państwa, czyli rozum społeczeństwa nowoczesnego, rozum narodu lub też grupy, wyzwolony od wyższego prawa, od wszelkiego dogmatu i wszelkiej moralności objawionej: to pierwiastek, z którego wypływają wszystkie zdania Syllabusa. Liberalni katolicy nie posuwają się aż do zaprzeczenia zasady wszechwładztwa Bożego ani do głoszenia niezależności rozumu, ale przyjmują i sławią bardzo głośno, jako zdobycze, w imię postępu, wolności nowoczesne, wynikające przecież z tych podstawowych błędów, nieodrodnych synów buntu i niezależnej myśli.

Powróćmy do zdania dopiero co przytoczonego: Wolność sumienia i wyznań jest prawem właściwym każdemu człowiekowi, które ma być przez prawodawstwo sławione i zapewnione w każdym państwie dobrze urządzonym: obywatele mają bowiem prawo do zupełnej swobody wyrażania głośno i publicznie jakichkolwiek opinii słowem, drukiem lub inaczej, bez możności ograniczenia ze strony władzy duchownej lub cywilnej. Począwszy od pierwszej propozycji, potępionej w Syllabusie, aż do ostatniej, nie ma jednej, której by silniej domagał się postęp, liberalizm i cywilizacja nowoczesna. Z tego wynika, że gdyby katolicy wszyscy przyjęli tę propozycję ze wszystkimi jej skutkami, nie jeden spośród umiarkowanych wolnościowców pogodziłby się z Syllabusem. Zresztą ustępstwo to pociągnęłoby za sobą inne i siłą rzeczy prawa Kościoła w sprawie nauczania uległyby zmniejszeniu lub zniesieniu na korzyść państwa. Z wolna zgodzono by się z cywilizacją i postępem czasu. Lecz uporczywe odrzucanie sławetnej wolności sumienia i prasy, tych zdobyczy wielkiej rewolucji, znaczy tyle co iść przeciw prądowi wieku, daremnie zużywać siłę i uwieczniać walkę, w której ostatecznie ulec wypadnie.

W tym miejscu prosimy czytelnika o skupienie całej uwagi. Zdanie przez nas przytoczone nie jest w tej formie potępione przez Syllabus. Wyjęte jest z encykliki Quanta cura, w której papież tę propozycję potępia na mocy swej nieomylności. Wyrażenia Głowy Kościoła nie pozostawiają miejsca na wątpliwości i nie mogą być więcej stanowcze. Propozycja ta jest bowiem logicznym następstwem innych błędów, nazwanych potwornymi przez Głowę Kościoła. Należy ona do tych, które wymieniwszy, papież tak opisuje:

„Na mocy władzy Naszej apostolskiej, ganimy, odrzucamy i potępiamy, chcemy i rozkazujemy, aby wszystkie dzieci Kościoła katolickiego uważały za zganione, odrzucone i potępione wszystkie i każdą z występnych opinii i nauk wskazanych szczegółowo w niniejszym liście”.

Co do propozycji, o której traktujemy, Pius IX oświadcza szczególnie, że jest „błędna i dla Kościoła katolickiego oraz zbawienia dusz fatalna”. Przypomina, że Grzegorz XVI w encyklice Mirari vos nazwał tę opinię szaleństwem. Dodaje, że podobne opinie są „zuchwałe i że to jest wolność zatracenia”.

Encyklika Quanta cura łączy w sobie wszystkie warunki dokumentu ex cathedra: żaden z teologów nie zaprzecza temu. Zresztą jasne jest, że papież, mówiąc tak uroczyście i w imieniu swej władzy apostolskiej, rozumie że feruje orzeczenie odnośne do wiary, w materii z zakresu jego nieomylności. Jasne jest także, że Namiestnik Chrystusowy na mocy władzy nadanej z Nieba, wzywa pod sąd swój nowoczesne wolności, z których według wyrażenia Deklaracji praw człowieka, najdroższymi są: wolność sumienia i swobodne udzielanie myśli i opinii, to znaczy, wolność słowa, pisania, drukowania swobodnego, czyli wolność druku.

Na mocy swej władzy apostolskiej, Pius IX potępia nowoczesne wolności i nakazuje wiernym, pod grzechem ciężkim razem z nim takowe potępiać. Nie pozostawało jak za świętym Augustynem rzec: „Roma locuta est, causa finita est – Rzym przemówił, sprawa skończona”. Liberalizm katolicki jednak inaczej sobie pomyślał: udawał, że nic nie wie… Usiłował podkopać powagę Syllabusa i urządził wokół encykliki spisek milczenia. Jednakże zważyć należy, że chociażby Syllabusowi brakło powagi, pomimo to nowoczesne wolności nie mniej byłyby nieodwołalnie potępione. Otóż dla uratowania ich właśnie liberalny katolicyzm zwalcza Syllabus. Pomiędzy wszystkimi błędami, jakie Syllabus potępia, najwięcej na sercu leżą im nowoczesne wolności.

Zdania LXXVII , LXXVIII , LXXIX tak brzmią:

LXXVII . W czasach naszych już nie uchodzi, by religię katolicką uważano za jedyne wyznanie państwa, z wyłączeniem wszystkich innych (przemówienie Nemo vestrum z 26 lipca 1855 roku).

LXXVIII . Stąd chwalebnie w niektórych krajach katolickich prawem zastrzeżono, aby ludziom tam przybywającym wolno było sprawować publicznie nabożeństwa swego wyznania, jakiekolwiek by to wyznanie było (przemówienie Acerbissimum z 29 września 1852 roku).

LXXIX. Błędem jest bowiem jakoby wolność wyznań, jak również zupełna wszystkim udzielona władza objawiania głośno i publicznie dowolnych zdań i poglądów, miały wieść do łatwiejszego zepsucia obyczajów i umysłów u ludów i do rozpowszechnienia zarazy indyferentyzmu (przemówienie Nunquam fore z 15 grudnia 1856 roku).

Niepodobna temu, kto przyjmuje potępienie wygłoszone w encyklice Quanta cura, przyjąć równocześnie w dobrej wierze zdania powyższe potępione w Syllabusie. Nie sposób tu występować z odróżnianiem tezy i hipotezy. Pius IX w tej samej encyklice odrzuca tę subtelność, która nie ma innej podstawy oprócz dowolnego mniemania: „Fałszywe te i przewrotne opinie – powiada – (ta, o której mówimy należy do tej liczby), zasługują na tym większe znienawidzenie, że celem ich głośnym jest spętanie i zniszczenie tej władzy zbawiennej, którą Kościół katolicki, na mocy ustanowienia i rozkazu swego Boskiego Założyciela, powinien swobodnie wykonywać aż do skończenia wieków, nie tylko względem poszczególnych jednostek, ale i ludów i panujących nad nimi. Ich celem jest także przerwanie wzajemnego sojuszu i zgody kapłaństwa z władzą, która zawsze była tak pożyteczna i zbawienna dla religii i społeczeństwa”.

Jeśli Kościół ma obowiązek, według słów papieża, wykonywać do końca wieków władzę otrzymaną od Chrystusa Pana, bądź względem jednostek, bądź względem ludów i ich zwierzchników, ma zatem do tego prawo. Jeśli Kościół ma do tego prawo, przeciwne prawo nie może istnieć w nowoczesnym społeczeństwie, a więc mniemane „prawo do zupełnej swobody wyrażania publicznie swych jakichkolwiek opinii za pomocą słowa, druku lub inaczej, bez możności ograniczenia ze strony władzy duchownej lub cywilnej”. Mniemane bowiem to prawo, jak papież potwierdza, ogłoszone zostało „głównie w celu spętania i zniszczenia władzy zbawczej Kościoła”. Prawnie nie można odróżniać współczesnego społeczeństwa od społeczeństwa czasów minionych. Prawa Boże są nieprzemijające, a Kościół, który ich strzeże, nigdy w żadnym oficjalnym dokumencie nie uznał rozróżnienia między tezą a hipotezą. Jeśli to jest w tym wypadku odrzucone, nie może również bez wyraźnej sprzeczności być przyjęte w tym, co się tyczy Syllabusa (3).

Nowoczesne wolności, drogie sercu całej szkoły wolnościowej, są więc potępione przez władzę nieomylną, nawet przy wyłączeniu Syllabusa, a tymczasem właśnie z powodu głównie tych nowoczesnych wolności Syllabus stał się znakiem przeciwieństwa! Syllabus odrzucają zwolennicy liberalnego katolicyzmu, ale uznają go i biorą w obronę prawdziwi synowie Kościoła rzymsko-katolickiego, jako, że go tak nazwiemy, kartę konstytucyjną praw Bożych, utrzymaną wytrwale wobec społeczeństwa nowoczesnego, które jako niewolniczy owoc pychy, przywilej ten z pogardą odrzuca.

Streszczenie poprzednich rozdziałów: Syllabus a zbawienie

Zgubna teoria, rozszerzana powszechnie przez stowarzyszenia sekretne, przez prasę, szkolnictwo państwowe i parlamenty rewolucyjne, przemogła w opinii publicznej. Począwszy od rewolucji, która ją wraz z zasadami 1789 roku uświęciła, teorię tę potępili na mocy swego pasterskiego urzędu wszyscy papieże. Syllabus te potępienia streścił. Przeciw niniejszym prawom człowieka, to jest przeciw buntowi i zapomnieniu praw Bożych, Syllabus utrzymuje wraz z prawem i wszechwładztwem Bożym, wszystkie zasady porządku. Dźwiga podwaliny społeczeństwa. Lecz bezprawie, na podobieństwo strasznej powodzi spowodowanej przez rewolucję, huczy i grozi. Od północy do południa Europy, od Rosji do Hiszpanii, policzyć się nie dadzą zbrodnie przeciw wszelkiej władzy, od Boga postanowionej, a z otwierającego się wulkanu wybuchają bomby.

Podczas gdy wojska regularne rozsypywać się zaczynają, międzynarodówka robotnicza liczy i zbiera niezliczone zastępy. Pod zasłoną nowoczesnych wolności teoria anarchistyczna, siejąca wszędzie bunt już pokryła Francję gruzami. Zagraża całej społeczności chrześcijańskiej. Nie ma innego zbawienia poza powrotem do zasad chrześcijańskich, do praw Bożych, głoszonych i utrzymanych wobec rewolucji przez Kościół i Syllabus. Dlatego na początku XX wieku katolicy na cześć Pana Boga, na zbawienie dusz i społeczności chrześcijańskiej, powinni uroczyście głosić przystąpienie swoje do Syllabusa. In hoc signo vinces! Pod tym znakiem zwyciężysz! Lecz jakże, powiecie nam, zjednać Syllabusowi tę masę uczciwych skądinąd ludzi, którzy go nawet nie znają? Nie mówimy żeby wyraźne wyznanie Syllabusa miało być wymagane od wszystkich, których się werbuje do odbudowy społecznej.

Powiadamy: 1) Że nigdy poza Syllabusem społeczeństwo nie odnajdzie swej równowagi, ale że jego odrzucenie przedłuży szamotanie się społeczeństwa na bezdrożach pomiędzy anarchią a cezaryzmem i odwrotnie, cezaryzmem a anarchią, wśród błota i krwi. 2) Powiadamy, że ci którzy stanowić będą czoło i duszę ruchu odbudowy chrześcijańskiej, powinni całkowicie przystąpić do Syllabusa i nigdy nie wchodzić w ugodę z przeciwnikami. 3) Że będą mogli przybrać sobie do pomocy ludzi prawych, którzy jakkolwiek nie przepatrzyli specjalnie Syllabusa, znać będą przynajmniej katechizm, a wierząc we wszechwładzę Bożą, będą w stanie walkę tę dobrze podjąć w teorii i praktyce. Tacy byli chłopi z Wandei, uzbrojeni w Credo, w Serce Jezusowe i Różaniec… Wystawiali się odważnie na śmierć w obronie ołtarzy i wiary! 4) Utrzymujemy, że nieodzowny jest w seminariach i wyższych klasach szkół chrześcijańskich specjalny wykład o Syllabusie.

W czasach arianizmu księża i wierni potrzebowali zabezpieczenia przed podstępem i zwodzeniem fałszywych pasterzy, zatruwających trzodę Chrystusową. Tak rzecz zrozumieli Doktorzy Kościoła. Głosili też i zwalczali niebezpieczeństwo do ostatniego tchu swego życia. Dałby Bóg, aby pasterze w większej liczbie za nimi poszli! Nie musiałaby historia Kościoła tylu zdrad zapisać! „Czuwajcie i módlcie się”, powiedział Chrystus Pan. „Strzeżcie się fałszywych proroków.” W V wieku pasterze Kościoła dla uniknięcia wszelkiej ugody z heretykami i zapewnienia wiary swych ludów, uważali za nieodzowne swoje wyraźne przystąpienie do nauki Soboru Chalcedońskiego. Dzisiaj wybiła godzina stosowna, aby w niwecz obrócić matnię liberalizmu, i wyraźnie przystąpić do Syllabusa, tego prawdziwego znaku przeciwieństwa pomiędzy światłem a ciemnościami.

Henryk Hello

(1) Wyrażenie Mencacciego.

(2) Jak Chrystus Pan; por. Łk 2, 34.

(3) O tolerancji wolności nowoczesnych w pewnych wypadkach i pod pewnymi warunkami, zob. encyklika Leona XIII Libertas i artykuł H. Hello, O wolnościach nowoczesnych w oświetleniu encyklik.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Liberalizm potępiony przez papieży.