Rozdział dziewiąty. O naturze widzenia uszczęśliwiającego, cz. 3

O przedmiocie widzenia uszczęśliwiającego

Obok cnoty wiedza stanowi bez wątpienia największą wartość. Ona uszczęśliwia człowieka podobnie jak i cnota. Dla niej ludzie poświęcają majątek, swoje siły, a nawet zdrowie. Autor natchniony wkłada w usta Salomona taki pochwalny kantyk na cześć mądrości jako wiedzy teoretycznej i praktycznej: „Przełożyłem ją nad królestwa i stolice, i bogactwa za nic miałem w porównaniu z nią, i nie przyrównałem do niej drogiego kamienia, gdyż wszystko złoto, do niej przyrównywane, jest odrobiną piasku, a za błoto będzie poczytane srebro obok niej. Nad zdrowie i piękno umiłowałem ją i postanowiłem mieć ją zamiast światłości, gdyż światło jej nigdy nie zgaśnie. A przyszły mi razem z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa przez ręce jej. I radowałem się z wszystkiego, bo przede mną szła ta mądrość, a nie wiedziałem, iż ona jest matką tego wszystkiego. Nauczyłem się jej bez obłudy i użyczam jej bez zazdrości, a nie ukrywam jej bogactwa. Nieprzebranym bowiem jest skarbem dla ludzi” (1).

Chlubi się człowiek z postępu, jakiego ciągle dokonuje jego umysł w dziedzinie różnych umiejętności. Najrozmaitsze systemy naukowe wskazują na ustawiczny rozwój ludzkiej myśli, która zdaje się nie znać wytchnienia w pracy nad rozbudową gmachu wiedzy; w miarę ciągłego doskonalenia się duchowych sił pojawiają się teorie, z których każda w swoim zakresie i na swój sposób pragnie dorzucić choćby małą iskierkę światła do rozjaśnienia zawiłych tajemnic olbrzymiej dziedziny przyrody. Śledząc z wielkim zaciekawieniem ewolucję twórczych wysiłków człowieka na przestrzeni wieków, odnosimy wrażenie, że umysł ludzki jak gdyby się zakonspirował w tym celu, by wydrzeć z łona natury wszystkie jej tajemnice; stąd od tego momentu, kiedy Stwórca „utworzył człowieka z mułu ziemi i tchnął w oblicze jego dech żywota: i stał się człowiek duszą żyjącą” (2), rozpoczął się gorączkowy pochód myśli ludzkiej w niezmordowanym posuwaniu się naprzód. Wre praca bez przerwy na wszystkich odcinkach życia naukowego, nad rozszerzaniem myślowego horyzontu. Ale, niestety, mimo tych bardzo kosztownych trudów i zawodów głód prawdy nie przestaje i nigdy nie przestanie tutaj na ziemi dręczyć człowieka. Najwybitniejsi nawet koryfeusze nauki muszą wyznać, że to, co dotychczas poznali, jest tylko małą okruszyną wiedzy wobec jeszcze nie poznanych tajemnic wszechbytu.

Nie zawsze jednak umysł ludzki będzie musiał z trudem pokonywać przeszkody w wykrywaniu arkanów bytu; nie zawsze tajemnicza zasłona będzie wzbraniała człowiekowi wstępu do panteonu wszelkiej wiedzy i prawdy. Przyjdzie czas, kiedy ta zasłona opadnie, i umysł w prawdzie niestworzonej pozna jasno prawdę stworzoną; nadejdzie chwila, gdy duch ludzki bezpośrednio zjednoczy się ze swoim Stwórcą i w Nim będzie kontemplował cały świat stworzony. Ustanie wówczas wszystko, co krępuje rozwój sił umysłowych; sposób dyskursywnego poznawania rzeczy przejdzie w stan doskonałej intuicji, a umysł przyzwyczajony z konieczności do tworzenia pojęć przez zwracanie się do rzeczy materialnych (per conversionem ad phantasmata) poznawał będzie wszystko bezpośrednio w Bogu jako w pierwszej przyczynie wszechrzeczy. Tam, w niebie, pod wpływem promieniowania światła chwały dojrzeje nasze poznanie, rozchylą się przed nami wnętrza tajemnic; to, co tutaj tylko słabo zdołamy poznać lub jedynie poznajemy przez wiarę, tam poznamy jasno i doskonale. „Tu wierzycie – tam będziecie oglądali” (3) – mówi św. Augustyn.

Ci, co stanęli u kresu swego nadprzyrodzonego przeznaczenia i są w niebie, cieszą się już kontemplacją życia wiecznego. Poznają oni intuicyjnie, przede wszystkim Boga jedynego w istocie i naturze, a troistego w osobach (optimum speculabile). Orzekł bowiem uroczyście Kościół na Soborze Florenckim: „Dusze tych, którzy po przyjęciu chrztu nie zaciągnęli żadnej w ogóle zmazy grzechowej, jak również te dusze, które po zaciągnięciu plamy grzechowej, czy to pozostając jeszcze w swych ciałach, czy też z tychże ciał uwolnione, oczyściły się, natychmiast dostają się do nieba i oglądają jasno samego Boga troistego i jednego tak, jak jest” (4).

Sobór mówi tutaj ogólnie tylko o intuicyjnym poznawaniu Boga przez błogosławionych i nie wchodzi w inne szczegóły; łatwo jednak będzie wyprowadzić dalsze wnioski. Jak bowiem znając przyczynę, nie trudno jest poznać skutki, podobnie ma się rzecz i w tym wypadku. Umysł błogosławionych, poznając w sposób doskonały istotę Bożą, poznaje również i te tajemnice, które mieszczą się w Bogu. „Wszystko bowiem – mówi Doktor Anielski – znajduje się w Bogu tak, jak skutki mieszczą się wirtualnie w swojej przyczynie” (5). A więc te prawdy o charakterze wiecznej niezmienności, o których istnieniu zapewnia nas wiara, poznają wprost ci, co już stanęli u kresu nadprzyrodzonego przeznaczenia. Poznają mianowicie już nie „niejasno przez zwierciadło”, ale widzeniem intuicyjnym zbiór wszystkich atrybutów Stwórcy, oglądają umysłem Boską triadę Osób Trójcy Świętej i zachodzące w Niej relacje. Takie tajemnice, wobec których gubi się najbystrzejszy nawet rozum genialnych teologów, są przedmiotem jasnej i bezpośredniej kontemplacji tych dusz, które cieszą się posiadaniem Boga przez całe wieki. I chociaż ich umysł zdaje się ginąć w zawrotnej nieskończoności prawd i faktów, których kontemplacją wciąż żyją, to jednak nie przedstawiają one dla nich czegoś tak mało poznawalnego, jak to odczuwa nasz umysł w życiu doczesnym; tam nie ma ciemnych punktów jako materiału do wątpliwości, bo sama prawda, jak kryształ czysta i jasna, objawia się bezpośrednio umysłowi. Jest to bardzo pocieszający szczegół dla wszystkich wierzących, a zwłaszcza dla tych, którzy z powołania lub osobistego zamiłowania oddają się badaniom tajemnic wiary, bo chociaż odczuwają tu własną niemoc w zupełnym zrozumieniu wewnętrznej ich istoty, to mimo to mają nadzieję, że poza grobem poznają interesujący przedmiot ich upodobań i większego z pewnością zadowolenia będą doznawali z tego, aniżeli inni, co mało albo w ogóle nie mieli z tymi kwestiami styczności i nimi się nie interesowali. „Rozradujecie się weselem niewymownym i chwalebnym, oglądając kres wiary waszej – zbawienie dusz” – mówi św. Piotr (6).

Nieskończona dobroć Boża w inne nadto szczegóły wtajemnicza uwielbiony umysł stworzenia. Bóg mianowicie odsłania błogosławionym swoje wolne zamiary względem nich i bliskich im osób. Poznają więc błogosławieni niezmienne dekrety i wyroki Boskie, jak również te plany i zamiary, dzięki którym Bóg prowadził ich poprzez pustynię doczesnego życia do ostatecznego celu. Poznają oni również w jasnym świetle Boskich wyroków i przeznaczeń pełny sens historii ludzkiej; widzą, jak Bóg – nieskończenie mądry Rządca świata – nieznanymi obecnie dla nas drogami wiedzie narody ku wyznaczonym przez siebie celom i nawet z największych kataklizmów dziejowych potrafi i umie wyprowadzić dobro.

Obecnie nie możemy całkowicie zrozumieć i pojąć zawiłego, a zarazem tragicznego problemu zła fizycznego i moralnego. Cały świat bowiem jest areną, na której ciągle rozgrywają się bolesne tragedie życiowe, a ludzkość od początku swoich dziejów dźwiga na sobie nieznośny ciężar potwornych skutków pierworodnej winy. Cierpienie w różnorodnej postaci jest nieodłącznym towarzyszem każdego śmiertelnika, jak słusznie mówi średniowieczny mistyk Tomasz a Kempis: „Układaj i urządzaj sobie wszystko według swej woli i upodobania, a nie znajdziesz innego rozwiązania tylko to, że zawsze trzeba cierpieć: albo dobrowolnie, albo z musu. Tak więc krzyż spotkasz zawsze… Błądzisz, jeśli szukasz czegoś innego, niż cierpienia i utrapienia; ponieważ całe to życie śmiertelne obfituje w nędze i jest znaczone wokół krzyżami” (7). Człowiek bardzo często buntuje się przeciwko cierpieniu, nie mogąc zrozumieć jego sensu. Z niejednego serca wezbranego bólem wyrywają się słowa żałosnej skargi, a niejedne usta powtarzają za Alfredem de Mussetem pesymistyczne pytania:

„O Ty, którego nikt poznać nie zdołał –
Ani się może bez kłamstwa zapierać –
Powiedz, Ty, coś mię do życia powołał
I który jutro każesz mi umierać,

Powiedz, dlaczego, o najwyższy Panie,
Na świecie, który wszechmoc Twoja stwarza
Taki jest ogrom zła, że patrząc na nie
Rozum się wzdryga i cnota przeraża?

Gdy stworzeń Twoich całe krocie kroci
Bóstwu Twojemu pieją hymn wesela
I o miłości, potędze, dobroci
Świadczą swojego Ojca – Stworzyciela –

Czemu ohyda na świecie się szerzy
I Twej światłości blaski święte brudzi,
Tak, że aż stygnąć musi szept pacierzy
Na zbladłych wargach nieszczęśliwych ludzi?

Czemu żywioły sprzeczne się szamocą?
Skąd zamęt w Twoim niebiańskim wszechstworze?
Po co jest zbrodnia, i zaraza po co?
I po co śmierć jest, sprawiedliwy Boże?” (8)

Czego teraz człowiek nie może poznać i sobie wytłumaczyć, to pozna w samym Bogu po zjednoczeniu się z Nim w niebie. Wówczas przekonamy się, że „pochód świata i ludzkości – przez zwyciężanie fałszu do prawdy, przez kosztowanie zła do dobra – jest to właściwa droga, którą człowiek obrał, ale którą Bóg po Bożemu przeobraził. Więcej i dłużej ludzkość w tej drodze się natrudzi, więcej może odpadków postrada, aniżeli w pochodzie pierwotnie od Boga wskazanym. Ale taki pochód jest nieporównanie świetniejszy; Boga i doskonałości Jego wszechstronniej objawia i wielbi, a ludzi nierównie cudowniej udoskonali i ubłogosławi” (9).

„Miłość Boska – mówi ks. Franciszek Sawicki (10) – objawia się już tu na ziemi, lecz wolno nam wierzyć, iż kiedyś objawi się miłość w nieskończenie większej mierze, i że nawet ten, kto zasnął z wyrazem największej na ustach goryczy, zbudzi się z uśmiechem szczęścia, gdy otwierając się znów oczy ujrzą morze światła, a w tej światłości samą odwieczną miłość, obejmującą go już na wieki. Wówczas dopiero zrozumie on drogi Opatrzności Boskiej na ziemi. I spełni się to, co wyrzekł Pan do ucznia: «Co ja czynię, ty teraz nie wiesz, ale dowiesz się później»” (11).

Następnie błogosławieni poznają również plany Boskie dotyczące osób im drogich. Musimy pamiętać o tym, że miłość względem drugich nie przestaje w niebie bić żywym tętnem, ale jeszcze bardziej się uszlachetnia, otrzymuje przymioty bezwzględnie czystego uczucia, o ile się tak można wyrazić. I jak chcemy poznać plany Boskie względem nas, tak samo pragniemy wiedzieć o Bożych zamiarach w stosunku do osób, z którymi nas łączą węzły krwi lub zażyłej przyjaźni. Dlatego Stwórca, ażeby dorzucić jeszcze i ten promyk radości do zupełnego szczęścia, ujawnia duszom cel ich pragnień, odsłania im postanowienia swej woli dotyczące osób przez nie ukochanych.

Z tego jednak, co powiedzieliśmy o poznawalności pewnych tajemnic Bożej ekonomii, dotyczących kolei życia ludzkiego, nie można wnosić, jakoby wszystkie myśli umysłu Stwórcy i postanowienia Jego woli były dostępne dla błogosławionych. Kard. Tomasz de Vio Cajetanus w komentarzu do pierwszej części Sumy teologicznej św. Tomasza mówi, że Bóg „w nieskończony sposób nieskończenie jest nieskończony w nieskończonych doskonałościach – infinitis modis infinities infinitas in perfectionibus infinitis”. Dlatego:

„Tak wzniosłe są poziomy
Tej nadziemskiej mądrości,
Że żaden zmysł stworzony
Nie pojmie jej w całości” (12).

Nieskończona istota Boża tyle mieści w sobie tajemnic, że umysł stworzony przedstawia wobec Niej jak gdyby obraz gąbki rzuconej na fale bezbrzeżnego oceanu. Przesiąka ona wprawdzie wodą, ale tylko tyle jej wchłania w siebie, ile jej potrafi w sobie pomieścić; nie może natomiast wchłonąć w siebie olbrzymich toni oceanu, gdyż nie ma żadnego stosunku między jej pojemnością a bezgranicznym zapasem wód oceanicznych. Podobnie i umysł stworzony ma przed sobą nieskończoną Prawdę, ale jest bezsilny wobec jej całkowitego wyczerpania, zbiornik jego poznawczych zdolności jest za mały i za ciasny, by mógł pomieścić w sobie bezmiar Bożych myśli i przyswoić je sobie. Naucza Doktor Anielski, że „umysł stworzony oglądając Boską istotę, nie widzi w Niej wszystkiego, co Bóg czyni lub może czynić. Jasną bowiem jest rzeczą, że tak ogląda się pewne rzeczy w Bogu, jak one są w Nim. Wszystkie zaś inne rzeczy są w Bogu tak, jak skutki mieszczą się wirtualnie w swojej przyczynie. Tak więc ogląda się wszystkie rzeczy w Bogu, jak skutki w swej przyczynie. Jest jednak rzeczą jasną, że im doskonalej ogląda się jakąś przyczynę, tym więcej można w niej widzieć skutków. Kto bowiem posiada bystry umysł, ten natychmiast po przedłożeniu mu zasady wskazującej otrzymuje z niej poznanie wielu wniosków; to zaś nie stosuje się do tego, kto ma umysł bardziej tępy; takiemu trzeba wyłożyć poszczególne rzeczy. Ten więc umysł może w przyczynie poznawać wszystkie skutki przyczyny i wszystkie cechy skutków, który całkowicie poznaje przyczynę. Żaden zaś umysł stworzony całkowicie nie może poznać Boga. Żaden więc stworzony umysł, oglądając Boga, nie może poznać wszystkiego, co Bóg czyni lub może czynić; to bowiem byłoby wyczerpującym poznaniem Jego mocy. Z tych jednak rzeczy, które Bóg czyni lub może czynić, o tyle więcej jakiś umysł poznaje, im doskonalej ogląda Boga” (13).

W takim oto świetle skromnych wiadomości przedstawia się zasadniczy przedmiot uszczęśliwiającego widzenia Boga.

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Mdr 7, 8–10.

(2) Rdz 2, 7.

(3) De civit. Dei, l. 20, c. 21.

(4) Denz. 693.

(5) S. th. I, q. 12, a. 8 c.

(6) 1 P 1, 8–9.

(7) O naśladowaniu Chrystusa, ks. 2, r. 12, tłum. ks. Wł. Lohn SI.

(8) Alfred de Musset, Espoir en Dieu, przekł. polski przyt. u ks. M. Morawskiego SI, Wieczory nad Lemanem, Kraków 1927, s. 70.

(9) Ks. M. Morawski SI, Wieczory nad Lemanem, s. 94.

(10) Filozofia miłości, Poznań 1937, s. 126.

(11) J 13, 7.

(12) Św. Jan od Krzyża, Dzieła, t. IV, Wszedłem w nieznane, tłum. o. Bernard od Matki Bożej OCD, Kraków 1939, s. 281.

(13) S. th. I, q. 12, a. 8 c.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Niebo i piekło. Eschatologia, t. 2.