Rozdział dziewiąty. Małe legendy o Madonnie

W odległych, wiejskich rejonach Włoch, gdzie ludzie trudzą się w znoju przez całe życie i niewiele znajdują pociechy w swej biedzie, często opowiadają sobie historie o Naszym Panu i Madonnie. Te historie zawsze przynoszą pociechę i radość ich znużonym sercom, ponieważ ludzie uwielbiają słuchać o tym, że Nasz Pan był niegdyś równie biedny jak oni i że Jego dobra Matka wiedziała dobrze, co to znaczy trudzić się i opiekować Dzieciątkiem. Kiedy słyszą, że Król Niebios był kiedyś taki jak oni, znój wydaje im się lżejszy i czują się bardziej zadowoleni ze swego losu. A czasami, gdy dzieci narzekają, że mają do jedzenia tylko kaszę z łubinu, po której czują się tak samo głodne jak wcześniej, matka opowiada im taką starą legendę:

Wszyscy wiemy, że Gesu Bambino urodził się w ubogiej stajence i że nie miał żadnych sług, choć był Królem Niebios. Ale nie zapominajmy, że miał coś lepszego niż sługi, miał kochającą Matkę, która służyła mu najlepiej. Madonna musiała być bardzo odważna i dzielna, gdyż już wkrótce pojawiło się niebezpieczeństwo. Zły król tej krainy wysłał bowiem żołnierzy, by zabili Dzieciątko, a zbrojni ruszyli do Betlejem, gdzie się ukrywała Madonna. Na te wieści Matka Boska owinęła Bambino w szal i uciekła potajemnie nocą, żeby ocalić Je przed gniewem króla Heroda.

Wcześnie rano, kiedy blade światło poranka zaczęło rozjaśniać wzgórza, a drzewa oliwne mieniły się srebrem w porannej mgle, biedna Madonna usiadła przy drodze, żeby odpocząć. Była bardzo zmęczona, ponieważ szła przez całą noc. Strach sprawiał, że Jej serce było ciężkie, choć cenny ciężar, który niosła, był w istocie leciutki.

Uciekała z całych sił, ale i teraz, kiedy odpoczywała, słyszała za sobą kroki pogoni. Wkrótce zobaczyła grupę żołnierzy, idących krętą białą drogą. Nie było sensu się chować, bo już na pewno ją dostrzegli, nie było też sensu uciekać, gdyż z łatwością, by Ją dogonili. Biedna Madonna nic nie mogła zrobić, więc tylko siedziała i cichutko modliła się do Boga o pomoc. Potem ostrożnie ułożyła Bambino na swych kolanach i przykryła Je fartuszkiem, związując jego rogi, żeby nie było widać, co w nim trzyma.

– Śpij, śpij Maleńki – wyszeptała. – Twoja Matka dopilnuje, by nie stała Ci się krzywda. Tylko zaśnij teraz.

Wówczas nadeszli żołnierze, zgrzani i źli po bezskutecznych poszukiwaniach. Przemówili do Niej bardzo niegrzecznie.

– Widziałaś żeby przechodziła tędy kobieta z dzieckiem? – spytali. – Mów prawdę albo pożałujesz.

– Nikogo nie widziałam – odparła Madonna unosząc piękne oczy na złe twarze żołnierzy.

– Co tam chowasz w fartuchu? – zapytał któryś.

– Wielkiego Króla – odparła, a powiedziała to w taki sposób, że żołnierze zrozumieli, że trzyma tam wielkiego królika. Wówczas jeden ze zbrojnych szarpnął Jej fartuch i oto ze środka wysunęło się długie królicze ucho.

Na ten widok żołnierze doszli do wniosku, że to naprawdę jakaś biedna wieśniaczka, która nic nie wie, więc odwrócili się i ruszyli gniewnie dalej.

Madonna pochyliła głowę nad śpiącym Dzieciątkiem i podziękowała Bogu za cud, a potem znów wzięła Naszego Pana w ramiona i ruszyła w drogę. Ale nie zaszła daleko. Wkrótce znów usłyszała kroki żołnierzy, więc szybko wbiegła w pole łubinu. Nasiona były już gotowe do zbioru, a wysokie łodygi osłoniły Ją przed wzrokiem zbrojnych. Szła ostrożnie, wstrzymując oddech i tuląc w ramionach swój Skarb. Ale łubin to tylko bezmyślna roślina i zamiast stać spokojnie, kiedy mijała go Madonna, szeleścił tak głośno i tak głośno potrząsał nasionami, że tylko cudem żołnierze nic nie usłyszeli.

Matka Boska zatrzymała się, drżąc ze strachu i nasłuchując, ale kroki żołnierzy oddalały się od Niej. Zrozumiała, że pogoń minęła ją, a niebezpieczeństwo znikło przynajmniej na jakiś czas. Wówczas zwróciła się do pola łubinu, kręcąc z dezaprobatą głową nad jego hałaśliwością.

– Nie możesz stać cicho kiedy Gesu Bambino grozi niebezpieczeństwo? – spytała. – Za karę od tej pory nigdy już nie zaspokoisz ludzkiego głodu.

I właśnie dlatego po zjedzeniu łubinu zawsze dalej chce się nam jeść.

Madonna ruszyła w dalszą drogę, a kiedy słońce stało wysoko na niebie, a Ona osłabła od upału, znów usłyszała za sobą odgłosy pogoni. Przechodziła właśnie przez pole, na którym wieśniacy siali zboże, a widząc Jej zmęczenie ci dobrzy ludzie podeszli bliżej i zapytali czy mogą Jej jakoś pomóc.

– Muszę was prosić o wielką przysługę – odparła. – Wkrótce zjawią się tu żołnierze, a jeśli spytają czy widzieliście kobietę z dzieckiem, błagam, odpowiedzcie tylko, że przechodziła tędy kiedy sialiście ziarno.

Wieśniacy ze zdumieniem wysłuchali Jej prośby, ale obiecali ją spełnić. A gdy Madonna przeszła przez pole, wysiane w bruzdach ziarna zaczęły kiełkować, zielone pędy wystrzeliły w górę, a kłosy pszenicy dojrzały na oczach zdumionych wieśniaków. Kiedy przybyli żołnierze, byli w samym środku żniw.

– Czy widzieliście, żeby przechodziła tędy kobieta z dzieckiem? – zawołali żołnierze.

Wieśniacy zaprzestali pracy, popatrzyli na zbrojnych i odpowiedzieli tak, jak prosiła Madonna.

– Przechodziła tędy kobieta z dzieckiem, kiedy sialiśmy to zboże.

– W czym nam to może pomóc? – zdenerwowali się żołnierze. – Zachowajcie swoje głupie żarty dla tych, którzy mają na nie ochotę!

– To wcale nie żart – odparł jeden z wieśniaków. – Mówimy świętą prawdę.

– Ci ludzie są za głupi, żeby nas oszukać – stwierdzili zbrojni. – Nie ma sensu iść dalej w tę stronę. Musimy zacząć szukać w innym kierunku.

I tak Madonnie udało się uciec wraz z Bambino, ponieważ dobry Bóg zna wiele sposobów na chronienie swych dzieci.

Biedna Madonna! Jej życie do samego końca było smutne i pełne trosk i nawet teraz na Jej twarzy widać ślady łez. Kiedy stała łkając pod Krzyżem, przemykające nisko nad Jej głową jaskółki zapragnęły Ją pocieszyć, bo nawet ptaki czuły smutek na ten straszny widok. Podlatywały więc coraz bliżej, krążąc wkoło, aż wreszcie, kiedy mijały Madonnę, trącały Jej pierś swymi miękkimi skrzydłami. A łzy płynące po twarzy dobrej Matki padały na piersi małych ptaków, zaś tam, gdzie padły, piórka z czarnych stawały się śnieżnobiałe. Od tamtej pory jaskółki noszą na piersiach biały znak na pamiątkę pociechy, jaką pragnęły przynieść Madonnie.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman Marziale, herszt zbójców oraz inne fascynujące opowieści.