Rozdział dziewiąty. Kopciuszek

Dawno, dawno temu, w tych szczęśliwych czasach, kiedy każde dziecko miało za matkę chrzestną dobrą wróżkę, a każda dobra wróżka miała czarodziejską różdżkę, była sobie mała dziewczynka o imieniu Ella. Dopóki żyła jej mama, Ella była bardzo szczęśliwym dzieckiem, ale kiedy matka umarła wszystko się zmieniło. Niedługo potem ojciec Elli ponownie się ożenił, a jego nowa żona nie lubiła małych dziewczynek i dbała tylko o swoje dwie zadufane w sobie, brzydkie córki.

Te dwie córki były tak leniwe i samolubne, że zmuszały swoją biedną przyrodnią siostrę, aby wykonywała całą pracę w domu. To ona zmywała naczynia i gotowała obiad, zamiatała podłogę w pokojach, ścieliła łóżka, a kiedy wszystko już zrobiła, musiała czekać na swoje dwie zarozumiałe siostry, pomagać im zdejmować ich piękne suknie i szczotkować im włosy zanim poszły spać. W końcu, kiedy wszystko już było zrobione, była już tak zmęczona, że miała tylko tyle siły, żeby zawlec się pod kuchenne palenisko i położyć wśród węgielków.

– Jak zwykle siedzisz wśród węgielków! – wołała jej macocha. – Powinnaś się nazywać Kopciuszek, a nie Ella.

I wkrótce nikt już nie nazywał jej inaczej niż Kopciuszek.

Tak się zdarzyło, że mniej więcej w tym samym czasie książę, którego ojciec był królem w tym kraju, kończył dwadzieścia jeden lat i aby uczcić jego urodziny, planowano urządzić wspaniały bal w pałacu królewskim. Rozesłano zaproszenia po całym kraju i ku uciesze przyrodnich sióstr Kopciuszka one także otrzymały opatrzone królewską pieczęcią zaproszenie. Tak oszalały z radości, że nie mogły się powstrzymać, by nie wywołać Kopciuszka z kuchni i nie podzielić się dobrymi wieściami.

– Przypuszczam, że mnie nie zaproszono? – zapytał smutno Kopciuszek.

– Dobre sobie! – zawołała starsza z sióstr. – Kto zapraszałaby takiego kocmołucha na królewski bal?

– Wracaj do pracy – powiedziała druga siostra, pogardliwie odrzucając głowę. – Ja ci dam bal!

Tak więc Kopciuszek ze smutkiem wrócił do swoich zajęć. Zamiatając i odkurzając, cały czas marzył o cudownym balu i pięknych sukniach, a nocą zasnął płacząc, że nie może pójść.

Ach, jakie było zamieszanie, gdy nadszedł wieczór, kiedy miał odbyć się bal. Biednemu Kopciuszkowi przydałby się z tuzin par rąk, aby wyrobić się ze wszystkim, co kazano jej zrobić.

– Chodź tu i wyszczotkuj mi włosy – krzyczała starsza siostra.

– Prędzej, zasznuruj mi buciki – wołała druga.

– I przynieś mój wachlarz.

– I moje rękawiczki.

Gdy w końcu wszystkie były ubrane, wsiadły do powozu i odjechały na bal nakazując Kopciuszkowi, by zajął się domem i nie kładł się spać, lecz zaczekał na nie, by je wpuścić po powrocie. Biedny Kopciuszek! Tego było już naprawdę za dużo! Dziewczyna usiadła w kuchni przy palenisku i łkała, jakby jej miało pęknąć z żalu serduszko. Tak bardzo chciała pójść na bal i tak bardzo była zmęczona! Nie miała nawet siły robić na drutach, siedziała tylko patrząc smutno w ogień i nie zwracając uwagi na to, że czarny kot zrobił z kłębka wełny jedną wielką plątaninę.

– Dlaczego tak płaczesz, moja droga? – zapytał zza jej pleców przenikliwy głos, a Kopciuszek drgnął z zaskoczenia.

Dziewczyna myślała, że jest w domu zupełnie sama, ale przy oknie, przez które zaglądał do środka księżyc, stała mała staruszka. Była ubrana w czerwoną pelerynę i dziwaczny, szpiczasty kapelusz, a w ręce trzymała czarodziejska różdżkę.

– Dlaczego tak płaczesz, moja droga? – powtórzyła staruszka. I uśmiechnęła się tak serdecznie, że biedny Kopciuszek poczuł, że nieznajoma ma przyjazne zamiary.

– Płaczę, ponieważ nie mogę iść na bal – odpowiedział Kopciuszek wstając, by się ukłonić przybyłej. – Mogę spytać kim jesteś?

– Nie poznajesz mnie, moje dziecko? – zapytała staruszka. – Jestem twoją dobrą wróżką, twoją matką chrzestną, i przybyłam spełnić twoje życzenie.

– Och, kochana dobra wróżko! – zawołał Kopciuszek z oczami jaśniejącymi radością. – Czy to znaczy, że mogę pójść na bal? Ale jak mogłabym pokazać się tam w tej starej, zniszczonej sukience?

– Sukienką się nie martw – odpowiedziała dobra wróżka. – Zrób dokładnie to, co mówię, a resztę pozostaw mnie. Najpierw pójdź do ogrodu i przynieś mi największą dynię, jaką znajdziesz.

Kopciuszek pomknął do ogrodu tak szybko, jak mógł, i wrócił ze wspaniałą, żółtą dynią, którą postawił tuż przed progiem.

– Teraz sprawdź czy w pułapkę złapały się jakieś myszy, a jeśli tak, to przynieś je tutaj – powiedziała dobra wróżka.

Kopciuszek pobiegł do spiżarni i przyniósł pułapkę, w której było sześć myszy.

– A teraz przynieś pułapkę na szczury – rozkazała dobra wróżka.

Kopciuszek przyniósł z piwnicy pułapkę, w którą złapał się stary, tłusty szczur.

– Świetnie – rzekła dobra wróżka, kiwając głową. – Jest jeszcze jedna rzecz, której potrzebuję. Idź na najcieplejszą stronę muru otaczającego ogród i przynieś mi dwie zielone jaszczurki, które tam siedzą.

– Oto i one, dobra wróżko – powiedział Kopciuszek, stawiając jaszczurki obok dyni, pułapki na myszy i pułapki na szczury.

Wówczas dobra wróżka machnęła raz swoją czarodziejską różdżką nad dyni ą, która w okamgnieniu przemieniła się w złotą karocę! Kolejne machnięcie różdżką i myszy zamieniły się w sześć bułanych kucyków, szczur – w starego, grubego woźnicę, a dwie jaszczurki – w lokajów w eleganckiej, zielonej liberii. Kopciuszek klasnął w dłonie z radości, ale dobra wróżka jeszcze nie skończyła. Ponownie machnęła różdżką i stara, zniszczona sukienka Kopciuszka zamieniła się w przepiękną suknię z białego, połyskującego muślinu – wyglądała jakby była utkana z promieni księżycowych i ozdobiona srebrnymi gwiazdami.

– Dobra wróżko, dobra wróżko! – zawołał Kopciuszek. – Nie wiem jak mam ci dziękować!

– Nie musisz mi dziękować – rzekła dobra wróżka. – Ale pamiętaj, żebyś postąpiła dokładnie tak, jak ci mówię. Musisz wyjść z balu przed północą, bo kiedy zegar wybije dwunastą w nocy czar przestanie działać. Karoca znów stanie się dynią, kucyki zamienią się w myszy, woźnica – w szczura, lokaje – w jaszczurki, a twoja piękna suknia zniknie i będziesz miała na sobie stare łachmany.

– Zrobię tak, jak mówisz – powiedział poważnie Kopciuszek. – Ale dobra wróżko, jak mam tańczyć w tych starych butach? – I wskazał na swoje znoszone łapcie, które wystawały spod pięknej sukni.

– Ajaj, zapomniałam o butach – powiedziała dobra wróżka i wyjęła z kieszeni przepiękne, szklane pantofelki, które tak idealnie pasowały do stóp Kopciuszka, jakby były zrobione specjalnie dla niego.

– A teraz prędko na bal i nie zapomnij, co ci mówiłam – rzekła dobra wróżka.

Tak więc Kopciuszek wsiadł do złotej karocy, woźnica strzelił batem, lokaje wskoczyli na tył karocy, a sześć bułanych kucyków ruszyło z kopyta i pomknęło szybko jak wiatr.

W pałacu zaczynały się tańce i wszystkie piękne damy właśnie zastanawiały się, która z nich zostanie poproszona o otwarcie balu i zatańczenie z księciem pierwszego tańca, gdy na salę balową weszła piękna nieznajoma. Książę wstrzymał oddech z zachwytu, bowiem jeszcze nigdy nie widział nikogo choćby w części tak pięknego jak ona. Wszystkie oczy zwróciły się ku nieznajomej, a siostry Kopciuszka zaczęły szeptać między sobą:

– Co za cudowna suknia! Ona musi być księżniczką!

Oczywiście nawet nie przyszło im do głowy, że to mogłaby być ich przybrana siostra, którą zostawiły samą w domu przy palenisku w kuchni.

Przez całą noc książę tańczył tylko z piękną nieznajomą, czas mijał tak szybko, a Kopciuszek był tak szczęśliwy, że zapomniał spoglądać na zegar. Kiedy książę prowadził Kopciuszka na balkon i zapytał jak ma na imię, zegar zaczął właśnie wybijać północ.

W jednej chwili Kopciuszek przypomniał sobie o ostrzeżeniu dobrej wróżki, wybiegł w popłochu i pomknął schodami w dół tak szybko, jak tylko mógł. Jednak w pośpiechu dziewczyna potknęła się i jeden ze szklanych pantofelków spadł jej ze stopy. Nie miała jednak czasu, by się po niego schylić, bo książę był tuż za nią, więc biegła dalej bez bucika. Gdy dotarła do wielkich drzwi, zegar właśnie skończył wybijać północ i kiedy książę zapytał straże, czy ktoś przechodził przez bramę, odpowiedzieli:

– Tylko jakaś biedna dziewczyna w łachmanach, wasza wysokość.

Książę niepocieszony wrócił do pałacu, bo wszystko, co mu zostało po pięknej nieznajomej, to mały, lśniący, szklany pantofelek, który podniósł z ziemi.

Dobra wróżka powiedziała prawdę – wraz z ostatnim uderzeniem zegara czar prysł. Złota karoca, bułane kucyki, woźnica i lokaje zniknęli, na dziedzińcu została jedynie dynia; myszy, szczur i jaszczurki rozbiegły się. Piękna suknia Kopciuszka też zniknęła i kiedy dziewczyna biegła do domu, znów miała na sobie łachmany. Jedyną rzeczą jaka jej pozostała był szklany pantofelek, który po powrocie do domu dobrze schowała. Potem usiadła przy palenisku i czekała na powrót macochy i swoich dwóch zarozumiałych sióstr.

– Jak zwykle siedzisz wśród węgielków – zawołały od progu. – Chodź tu szybko i pomóż nam przygotować się do snu.

– Opowiedzcie mi, proszę, o balu – powiedział pokornie Kopciuszek.

– A po co miałabyś słuchać opowieści o balach? – zapytała z rozdrażnieniem starsza siostra. Była w bardzo złym humorze, ponieważ książę ani razu nie poprosił jej do tańca.

– Czy było tam dużo pięknych dam? – zapytał Kopciuszek.

– Żadna nie była tak piękna jak my – odpowiedziała druga siostra – no, może z wyjątkiem tej nieznajomej księżniczki, która całą noc tańczyła z księciem.

– Czy myślicie, że kiedykolwiek pójdę na bal? – zapytał Kopciuszek czesząc włosy swoich sióstr.

– A co ty byś robiła na balu! – zakrzyknęły chórem. – Zmiataj do łóżka. Chyba śnisz myśląc o takich rzeczach.

Tymczasem książę nie mógł myśleć o niczym innym, jak tylko o pięknej damie, której imienia nawet nie znał. Następnego dnia rozesłał po całym królestwie heroldów z ogłoszeniem, które brzmiało: „Do wszystkich mieszkańców królestwa: ostatniej nocy w pałacu został znaleziony szklany pantofelek i ta, na której stopę będzie on pasował, zostanie żoną księcia”.

Szklany pantofelek umieszczono na purpurowej poduszce z aksamitu i noszono go od domu do domu, aby wszystkie damy mogły go przymierzyć. Kiedy herold przybył do domu, w którym mieszkał Kopciuszek, zarozumiałe siostry były tak podekscytowane, że trzęsły im się ręce.

– Najpierw ja przymierzę – powiedziała starsza.

– Moja stopa jest mniejsza niż twoja – odpowiedziała druga i zaczęły się nawzajem popychać.

Starsza chwyciła jednak pierwsza pantofelek i zaczęła go przymierzać. Wciskała w niego stopę tak mocno, że jej twarz zrobiła się czerwona z wysiłku, ale nie udało się wepchnąć stopy nawet do połowy.

Potem druga siostra wzięła pantofelek, udało jej się wprawdzie wcisnąć weń palce, ale pięta już nie weszła.

– Głupi pantofelek! Nie wierzę, że zrobiono go z myślą o noszeniu – zawołała kopiąc go i wybuchając płaczem.

W tym czasie Kopciuszek podkradł się cichutko do pokoju, a kiedy herold podniósł pantofelek, Kopciuszek zapytał cicho:

– Czy ja także mogę przymierzyć szklany pantofelek?

– Jak śmiesz tu przychodzić! – krzyknęła starsza z sióstr.

– No rzeczywiście, jeszcze ty powinnaś spróbować! – zawołała druga. – Marsz z powrotem do kuchni między węgielki.

Ale herold ukłonił się nisko Kopciuszkowi i podał jej pantofelek na aksamitnej poduszce.

– Z rozkazu księcia wszystkie kobiety, co do jednej, powinny przymierzyć ten pantofelek – powiedział.

Wtedy Kopciuszek usiadł i włożył stopę w pantofelek z taką łatwością, jakby był on zrobiony specjalnie dla niego. A kiedy wszyscy patrzyli na nią ze zdumieniem, dziewczyna wyjęła z kieszeni drugi, identyczny pantofelek.

– Z całą pewnością pasuje – powiedział herold.

– Natychmiast go zdejmij! – zawołały siostry.

Ale zanim zdążyły wyrwać bucik, nagle przed Kopciuszkiem zjawiła się dobra wróżka. Machnęła swoją czarodziejską różdżką, stare łachmany zniknęły, i oto stała przed nimi piękna dama z balu, w sukni utkanej z promieni księżyca i ozdobionej srebrnymi gwiazdami.

Książę nie musiał już pytać czy szklany pantofelek pasował na jej stopę – od razu rozpoznał w niej piękną nieznajomą i jeszcze tego samego dnia zabrzmiały dzwony weselne.

Dwie zarozumiałe siostry bardzo żałowały, że były tak niedobre dla Kopciuszka, ale ten zapomniał ile mu cierpień przysporzyły i był dla nich tak miły, jakby były jego prawdziwymi siostrami.

Kopciuszek i książę pobrali się i żyli długo i szczęśliwie. Kopciuszek chodził odtąd na wszystkie bale i zawsze miał na nogach szklane pantofelki, które nigdy się nie zestarzały i ciągle były tak błyszczące i piękne, jak owej pierwszej nocy, kiedy to dobra wróżka wyciągnęła je ze swojej czarodziejskiej kieszeni.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman Najpiękniejsze bajki.