Rozdział dziewiąty. Dzieci Maryi

Z Bożą łaską i pomocą Najświętszej Panny Jan odbył dobrą spowiedź. Potem, tak jak obiecał, zrobił wszystko, co leżało w jego mocy, by szerzyć kult Cudownego Medalika wśród pozostałych mężczyzn w Enghien. Jego działania były tak skuteczne, że w końcu nie było ani jednej osoby, która nie nosiła na szyi medalika.

Widząc to wiele osób sądziło, że to właśnie siostrze Katarzynie ukazała się Nasza Pani.

– Któż inny mógłby to być? – pytali się jedni drugich. – Tylko ktoś, kto ujrzał Najświętszą Pannę mógł przekonać do noszenia Jej medalika tak upartego starego grzesznika jak Jan, a potem sprawić, żeby jego przyjaciele uczynili to samo!

Gdy jednak mijały kolejne tygodnie i siostra Katarzyna – wciąż zajęta swoimi zwykłymi obowiązkami kuchennymi – kwitowała te przypuszczenia śmiechem, zaczęto mieć wątpliwości. To prawda, że siostra Katarzyna była bogobojna. A także miła i pełna współczucia. Ale przecież to samo można było powiedzieć o innych siostrach. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, gdy ogłoszono, że siostra Katarzyna ma porzucić pracę w kuchni i przejąć obowiązki w pralni i składzie na bieliznę. Gdyby była siostrą, której ukazała się Nasza Pani, na pewno powierzono by o wiele poważniejszą pracę.

– Ktoś inny musiał widzieć Najświętszą Pannę – stwierdzono. – Prawdopodobnie siostra Klara.

– Słusznie. Albo siostra Marta.

– Albo siostra Paulina.

Ojciec Aladel naturalnie nie brał udziału w tych dyskusjach. Czyż nie przyrzekł siostrze Katarzynie uszanować jej prośby o zachowanie tajemnicy? Poza tym ponieważ większość z ich rozmów dotyczących objawień odbyła się podczas spowiedzi, nie mógł nikomu zdradzać szczegółów. Mimo to ojciec Aladel nigdy nie zapomniał o siostrze Katarzynie i z niecierpliwością oczekiwał na każdą sposobność odwiedzenia jej w Enghien. Może Najświętsza Panna znów przyszła do siostry Katarzyny? Może miała specjalną wiadomość dla niego?

Jesienią 1836 roku – mniej więcej sześć lat po objawieniach w domu macierzystym – siostra Katarzyna rzeczywiście otrzymała wiadomość z nieba dla swego spowiednika.

– Ojcze, nie widziałam Najświętszej Panny, ale usłyszałam Jej głos, gdy modliłam się w kaplicy – oznajmiła mu podekscytowana. – Ma dla ciebie kolejne zadanie. Serce księdza zabiło mocniej.

– Co to za zadanie, siostro?

– Ojcze, Najświętsza Panna chce, abyś założył stowarzyszenie dla młodych dziewcząt – stowarzyszenie duchowe o nazwie „Dzieci Maryi”.

Chociaż już dawno minęły te czasy, gdy ojciec Aladel miał wątpliwości co do źródła pochodzenia takich poleceń, przemknęło mu przez myśl, że przecież istniało już kilka stowarzyszeń dla dziewcząt i kobiet ku czci Najświętszej Panny. Po cóż więc miało powstać kolejne?

– Siostro, jak mam się zabrać do tego zadania? – zapytał z przejęciem.

Siostra Katarzyna od razu wyłożyła mu wszystkie szczegóły. W nowej formacji mają znaleźć się młode dziewczęta ze szkół i sierocińców, którymi opiekują się Siostry Miłosierdzia. Wymagania jakie trzeba spełnić, by należeć do wspólnoty są bardzo proste. Dziewczęta muszą nosić medalik Naszej Pani w dzień i w nocy. Mają regularnie spotykać się, by odmawiać Różaniec, Litanię Loretańską, modlitwę św. Bernarda i inne modlitwy na cześć Najświętszej Panny. Będą odbywać się procesje i różne inne ceremonie, szczególnie w maju.

– Innymi słowy, twoim zadaniem, ojcze, jest nauczyć te młode osoby wielkiej i ufnej miłości do Najświętszej Panny – wyjaśniła siostra Katarzyna. – W ten sposób będą dorastały myśląc o Niej jako o swej najlepszej przyjaciółce.

Ojciec Aladel pokornie obiecał zrobić wszystko, co w jego mocy. Jeszcze tego samego roku – dokładnie 8 grudnia 1836 roku – przyjął pierwsze członkinie do tego nowego stowarzyszenia. Uczynił to z sercem przepełnionym wdzięcznością, gdyż zaczynał już rozumieć dlaczego Najświętsza Panna poprosiła go o stworzenie takiej formacji.

– Wszystkie inne stowarzyszenia we Francji utworzone ku czci Naszej Pani składaj ą się z osób, którym nie brakuje dóbr tego świata – zauważył. – Niewiele zrobiono, by zgromadzić taką grupę spośród biedaków. Teraz jednak… och, jak cudownie, że istnieją Dzieci Maryi.

Siostra Katarzyna zgodziła się z nim.

– To prawda, ojcze. Istnieje większa szansa, że gdy nasze dziewczęta pójdą pracować do sklepów czy fabryk będą prowadzić dobre życie, gdyż zostały poświęcone Najświętszej Pannie i nauczyły się zwracać do Niej ze swymi nieszczęściami i zmartwieniami.

***

Ojciec Aladel wykorzystywał wszystkie możliwości, aby zwrócić uwagę publiczną na Dzieci Maryi. Ponieważ rozmawiał z siostrą Katarzyną głównie w konfesjonale (regularnie przybywał do Enghien z Paryża, by spełnić potrzeby duchowe siostry), nikt nie podejrzewał, że miała ona jakikolwiek udział w powstaniu nowego ruchu. Jednak cała sprawa była bardzo bliska jej sercu.

– Ojcze, dlaczego chłopcy nie mogliby być członkami Dzieci Maryi tak samo jak dziewczęta? – zapytała pewnego dnia. – Wspominałam o tym w wielu modlitwach i jestem pewna, że tego właśnie chce Najświętsza Panna.

Ksiądz zawahał się.

– Chłopcy?

– Tak. Siostry Miłosierdzia nauczałyby małych chłopców, a tych starszych – zgromadzenie, do którego należysz, czyli Księża Misjonarze.

Ojciec Aladel zamyślił się na moment. Od ponad trzystu lat Ojcowie Jezuici tworzyli spośród swych uczniów stowarzyszenie, którego głównym celem było oddawanie czci Matce Bożej. Wspólnota ta została ustanowiona przez papieża Grzegorza XIII w 1534 roku i nazwała się Prima Prymaria. Jakże wspaniale byłoby, gdyby powstała teraz podobna formacja dla młodych chłopców, którzy pozostają pod opieką Sióstr Miłosierdzia lub są uczniami Księży Misjonarzy! A jeśli mógłby być praktykowany kult Cudownego Medalika…

– Masz rację, siostro – zawyrokował w końcu. – Nie ma powodu, by zabraniać chłopcom w różnym wieku przynależności do Dzieci Maryi. Poza tym dlaczego zarówno chłopcy jak i dziewczęta nie mieliby otrzymać specjalnego błogosławieństwa od Ojca Świętego z możliwością uzyskania wielu odpustów w dni poświęcone Naszej Pani?

Ale co zrobić, żeby to urzeczywistnić? Miesiącami ojciec Aladel myślał i modlił się w tej sprawie. Jego przyjaciel, a zarazem członek tego samego zgromadzenia, czynił to samo. W końcu zdecydowano, że jeden z nich powinien udać się do Rzymu i przedstawić całą sprawę Ojcu Świętemu. Na pewno Dzieci Maryi mogą połączyć się w jakiś sposób z Prima Prymaria. Stowarzyszeniu temu, założonemu trzysta lat temu przez Ojców Jezuitów, nadano liczne odpusty.

Zanim jednak powzięto ostateczne plany wydarzyła się rzecz zdumiewająca. Na początku 1842 roku do Paryża dotarła wieść o niezwykłym nawróceniu młodego, bogatego Żyda, Alfonsa Ratisbonne’a, które miało miejsce w Rzymie. Ponieważ wydarzenie to miało niewątpliwy związek z Cudownym Medalikiem, podniecenie wśród dwóch rodzin zakonnych św. Wincentego a Paulo sięgnęło zenitu.

– Młodzieniec widział Naszą Panią! – opowiadały sobie z przejęciem Siostry Miłosierdzia. – Gdy mu się objawiła wyglądała dokładnie tak jak na medaliku!

Księża Misjonarze byli równie podekscytowani.

– Ukazała mu się Nasza Pani, chociaż w Nią nie wierzył i za nic miał medalik – mówili.

Siostra Katarzyna była zachwycona. Ktoś inny również widział Najświętszą Pannę! Jak cudownie! Byłoby wspaniale, gdyby mogła zamienić kilka słów z tym młodym człowiekiem! Tylko jak nikomu nieznana zakonnica mogłaby prosić o taki zaszczyt nie zdradzając swego największego sekretu?

W końcu siostra Katarzyna zadowoliła się wysłuchaniem szczegółów historii nawrócenia Alfonsa Ratisbonne’a z ust ojca Aladela. Dowiedziała się, że ów młodzieniec pochodził ze Strasburga i wkrótce miał się ożenić. Podróżując do Ziemi Świętej przez Włochy celowo omijał Rzym. Wciąż miał pretensję do swego brata Teodora, że się nawrócił na prawdziwą wiarę, szczególnie, że później otrzymał również święcenia kapłańskie. Przez lata pielęgnował w sobie głębokie uprzedzenia wobec wszystkiego, co miało związek z chrześcijaństwem. Nawet widok kościoła katolickiego napawał go uczuciem najwyższej odrazy. Jednak w ostatniej chwili zmienił zdanie i pojechał do Rzymu, gdzie przypadkiem poznał hrabiego Teodora de Bussière, żarliwego konwertytę.

– Hrabia był oddanym propagatorem Cudownego Medalika – wyjaśniał ojciec Aladel. – Po wielu perswazjach udało mu się nakłonić młodego Alfonsa, by nosił medalik na szyi. Co więcej, dzięki jego namowom młodzieniec nie tylko przełożył na później swą podróż do Jerozolimy, ale postanowił zwiedzić razem z nim różne kościoły w Rzymie. Hrabia przekonał go również, by własnoręcznie przepisał modlitwę św. Bernarda i odmawiał ją rano i wieczorem.

Oczy siostry Katarzyny zajaśniały blaskiem.

– Już samo to, że się na to wszystko zgodził było cudem! – stwierdziła przypominając sobie jak musiała się namęczyć, by nawrócić starego Jana. – W dodatku, ojcze, ten młodzieniec był Żydem, nawet nieochrzczonym…

Ksiądz kiwnął głową.

– Był tak samo uprzedzony do wiary chrześcijańskiej, siostro, jak Saul z Tarsu (1). Kilka razy był nawet bliski zerwania przyjaźni z hrabią, ponieważ ten zawsze chciał rozmawiać z nim na temat religii. Jednak 20 stycznia, w dzień św. Fabiana i św. Sebastiana…

– Co się wtedy stało?

– Zgodził się odwiedzić ze swym nowym przyjacielem jeszcze jeden kościół – był to kościół św. Andrzeja delle Fratte. Później miał wyruszyć do Ziemi Świętej.

Z bijącym sercem siostra Katarzyna wysłuchała dalszej części historii. Niespokojny i zniecierpliwiony Alfons Ratisbonne zgodził się jednak poczekać w kościele na hrabiego de Bussière, który chciał w tym czasie wstąpić do przyległego klasztoru, żeby zasięgnąć informacji na temat zaplanowanego na następny dzień pogrzebu markiza de la Ferronays (jednego z jego najlepszych przyjaciół). Przechadzając się po świątyni i obserwując przygotowania do pogrzebu, Alfons zatrzymał się w końcu przed boczną kaplicą poświęconą św. Michałowi Archaniołowi. Nagle ukazała mu się Nasza Pani. Stała na ołtarzu – wysoka, jaśniejąca, pełna majestatu i słodyczy – a z Jej rozpostartych dłoni spływały promienie. Była tak olśniewająco piękna, że oszołomiony młody Żyd nie był w stanie patrzeć na Nią wprost. Próbował trzy razy, jednak już po pierwszym spojrzeniu nie mógł unieść oczu wyżej niż Jej dłonie, które wysyłały nieziemskie światło.

Przez moment siostra Katarzyna nie mogła wydobyć z siebie głosu. Po chwili pochyliła się do przodu. Była przejęta.

– Co… co Nasza Pani powiedziała temu młodemu człowiekowi, ojcze? – zapytała szeptem.

Ksiądz potrząsnął głową.

– Nic.

– Nic!

– Nic mu nie powiedziała. Spojrzała tylko na niego dając znak, żeby uklęknął i sprawiła, że w jednej chwili uświadomił sobie jak wygląda jego dusza. A potem zniknęła.

– A hrabia?

– Nie było go tylko przez kilka minut, a kiedy wrócił do kościoła nie mógł nigdzie znaleźć swego przyjaciela. Pomyślał, że znużyło go czekanie i miał już wyjść poszukać na zewnątrz, gdy nagle go ujrzał. Alfons klęczał w kaplicy św. Michała ściskając Cudowny Medalik na szyi, po jego twarzy spływały łzy.

– Czy nie był ogromnie zaskoczony, ojcze?

– Zaskoczony? Siostro, on był oniemiały! Zwłaszcza, że Alfons nie chciał mu powiedzieć co zaszło i tylko błagał, żeby zaprowadził go do księdza.

– Co też hrabia naturalnie uczynił?

– Tak. Zaprowadził go do bardzo pobożnego jezuity. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Po tym jak ukazała mu się Nasza Pani, która wyglądała tak samo jak na medaliku, Alfons Ratisbonne niczego nie pragnął tylko przyjąć chrzest i spędzić resztę swego życia głosząc o Niej ludziom. Szczególnie pragnął mówić o łaskach, które Nasza Pani może wyjednać dla tych, którzy poproszą Ją o pomoc.

Siostra Katarzyna była bezgranicznie szczęśliwa. Cóż za wspaniała historia! Na pewno wzrośnie teraz kult Cudownego Medalika – nie tylko we Francji i Włoszech, ale w każdym miejscu na świecie!

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

(1) Św. Paweł Apostoł.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Cudowny Medalik.