Rozdział dziesiąty. Przeorysza

Następowały szybko fundacje w Toledo, Salamance, Albie, zaś Pastrana, ku wielkiej radości Teresy, doczekała się dwóch klasztorów, żeńskiego i męskiego. Założycielka szykowała się do chwilowego, dobrze zasłużonego wypoczynku wśród swych córek w Salamance, gdy dowiedziała się, że prowincjał reguły złagodzonej usiłował ingerować w sprawy jej klasztoru w Medinie. Zdarzyło się to nie pierwszy raz, więc przypomniała mu listem – uprzejmie i stanowczo – że wszystkie domy reformowane znajdują się pod wyłączną jurysdykcją generała zakonu. W odpowiedzi prowincjał unieważnił wybór przeoryszy w Medinie i na jej miejsce mianował zakonnicę reguły złagodzonej z klasztoru Wcielenia.

Teresie, która chciała śpieszyć na pomoc swym córkom, nakazany został natychmiastowy powrót do Avili, razem z odwołaną przełożoną, pod groźbą surowej nagany. Chociaż domy reformowane nie podlegały prowincjałowi, Teresa była zdania, że ona sama podlega, ponieważ wstąpiła do klasztoru o regule złagodzonej i tam złożyła śluby. Dlatego posłuchała, chociaż ciężko jej było zostawiać siostry w Medinie pod rządami całkowicie nieodpowiedniej zwierzchniczki.

W tym czasie z inicjatywy papieża Piusa V i króla Filipa II odbywała się druga wizytacja klasztorów karmelitańskich. Do Hiszpanii zostali skierowani dwaj pobożni i mądrzy dominikanie. Ojciec Hernandez, mianowany wizytatorem w Kastylii, w pierwszej kolejności udał się do bosych braci w Pastranie. Urzeczony żarliwością i ascezą, jakie u nich znalazł, wizytował potem klasztor żeński. Pobożność sióstr wywołała u niego wielką chęć poznania osoby, która zaplanowała i przeprowadziła reformę. Dowiedział się, że Teresa jest w Avili i tam ją odwiedził. Usłyszał wtedy, co zaszło w Medinie, a że narzuconej przeoryszy serdecznie zbrzydła już funkcja, postanowił uzdrowić sytuację. Udał się prosto do Mediny, mocą uprawnień nadanych mu przez Stolicę Apostolską zarządził nowe wybory, w których za jego sugestią na przełożoną powołano Teresę.

Dwa miesiące zabrało Teresie naprawienie szkód powstałych w tej wspólnocie. Spokój i porządek zostały dość szybko przywrócone, smutek ustąpił miejsca radości. Samą Teresę czekał inny i cięższy krzyż, niespodziewana, wszechogarniająca przykrość: otrzymała nakaz powrotu do Avili i objęcia zwierzchnictwa w klasztorze Wcielenia. Tak zarządził ojciec Hernandez, wizytator mający władzę nad całym zakonem.

Zadanie miał z pewnością niełatwe: spowodować, by karmelitanki złagodzonej reguły przynajmniej praktykowały to, co owa reguła nakazuje. Można wyobrazić sobie jakie wrażenie świeżo po bytności w klasztorze reformowanym wywarły na nim bałagan i rozprzężenie panujące u zakonnic z Wcielenia. Od odejścia Teresy niewiele tam się poprawiło i należało dokonać poważnych zmian na każdym kroku. W jaki sposób uzdrowić sytuację? Kto znajdzie dość energii, cierpliwości i taktu, by wprowadzić potrzebne rygory i skłonić te biedne dusze do sumiennego przestrzegania chociaż złagodzonych przepisów? Tylko jedna osoba wydawała się spełniać wymagane warunki: Teresa.

Jeśli nominacja była trudna do przyjęcia dla Teresy, to okazała się szokiem dla klasztoru. Siostry postanowiły, że będą opierać się wszelkimi sposobami. Ona będzie starała się narzucać regułę pierwotną – przekonywały ze złością jedna drugą. Nie życzyły sobie zmian, były zupełnie zadowolone ze status quo; prędzej umrą niż zaakceptują taką przełożoną.

Teresie ciężar wydawał nie do uniesienia. Jakże zostawić nowo powstałe klasztory? Czy te obowiązki nie pochłoną całego jej czasu i sił. Jak zdoła te uprzedzone do niej mniszki skłonić do wierności regule i do zarzucenia zwyczajów, których trzymają się tak mocno? U stóp Jezusa wylewała swoje obawy i smutki; i tym razem, jak zwykle, znalazła potrzebną pomoc.

– Odwagi – powiedział Boski Mistrz. – Zrozum, że Ja tak chcę; nie będzie to tak trudne, jak myślisz, a twoje klasztory nie ucierpią. Nie opieraj się, bo Moja moc jest wielka.

Z początkiem października dotarła do klasztoru Wcielenia, w towarzystwie ojca de Salazara i jeszcze innego duchownego. Stojąc w obecności całej wspólnoty i prowincjała nie mogła nie przypomnieć sobie innego momentu, gdy tak stała, nie jak teraz, na zaszczytnym miejscu, lecz jako oskarżona przed sędziami. Ale wówczas cierpiała mniej.

Gdy został odczytany akt elekcyjny czyniący Teresę przeoryszą, wybuchła awantura. Krzyki i jęki oburzenia zagłuszyły głos prowincjała. Kilka zakonnic trzymających stronę Teresy usiłowało zaintonować Te Deum i przebić się przez tłum, by zawieść ją na chór, lecz były bez szans. Ojciec Anioł groził buntowniczkom karami kościelnymi; nikt nie słuchał i wrzawa trwała. Teresie udało się wreszcie przecisnąć przez rozwścieczoną ciżbę do kaplicy, i zaczęła modlić się jak najżarliwiej o pomoc z nieba. Potem, wróciwszy do sali kapitulnej, gdzie prowincjał wciąż usiłował wymusić ciszę i subordynację, podchodziła po kolei do zakonnic, każdej z osobna mówiąc grzecznie i głośno, że to nic dziwnego, iż niełaskawie przyjmują przeoryszę tak niegodną urzędu.

Jakkolwiek została ostatecznie zainstalowana, opór nie ustał. Karmelitanki uzgodniły, że podczas pierwszej kapituły oświadczą otwarcie, iż nigdy jej nie zaakceptują. Lecz gdy one przygotowywały się do rozgrywki, to Teresa również. Kiedy przyszły na miejsce obrad, na siedzeniu przeoryszy znajdowała się wielka figura Maryi z kluczami w dłoni, zaś Teresa siedziała na niskim stołeczku u jej stóp. Przesłanie było zrozumiałe: Matka Boska to przeorysza w klasztorze Wcielenia, Teresa to jej pokorna służebnica. Serca zakonnic zmiękły nieco, i miękły nadal w miarę jak Teresa przemawiała:

– Jeśli ofiara mojego życia czy moja krew wam pomoże, uczynię tę ofiarę. Czemu patrzycie na mnie jak na obcą? Jestem córką tego domu i waszą siostrą. Nie musicie bać się moich rządów. Chociaż żyłam wśród karmelitanek pierwotnej reguły, wiem, dzięki Bogu, jak zarządzać tymi, które nie są zreformowane. Moim życzeniem jest, byśmy służyły Bogu z łagodnością, czyniąc to, co nasza reguła wymaga, a wymaga niewiele; czyniąc ze względu na Tego, który kocha nas miłością wielką. Pan jest miłosierny i choć jesteśmy bardzo słabe, pomoże nam.

Zakonnice wzruszyły się i przyrzekły posłuszeństwo, prosząc by zmieniła wszystko, co sprzeciwia się regule. Po pierwsze należało uczynić je szczęśliwymi w klasztornym życiu, i w tym celu Teresa wysiliła cały swój umysł, wykorzystała w pełni swoją delikatność i znajomość ludzkiej natury. Udało się ponad oczekiwania. Częstotliwość wizyt w rozmównicy stopniowo zmalała; regularnie śpiewano oficjum. Radosna rekreacja, lektury duchowe, modlitwa i praca zajęły miejsce poprzedniej nudy i roztargnienia. Niezadowolenie i zmęczenie ustąpiło przed radością i zapałem.

Nie stało się to w jeden dzień, lecz stopniowo, zakonnice coraz bardziej uczyły się cenić i kochać tę matkę, którą Bóg im zesłał. Teresa potrafiła czytać w każdym sercu, potrafiła pomóc i okazać zrozumienie, współczucie we wszelkich trudnościach. Sama pełna odwagi, miała talent dodawania odwagi innym. Gdy dzięki jej staraniom ojciec Jan od Krzyża został mianowany spowiednikiem w klasztorze, mogła szczerze powiedzieć, że jej córki z Wcielenia śmiało rywalizują z reformowanymi pod względem gorliwości i oddania w służeniu Bogu. Dokonane dzieło i trud miały wkrótce otrzymać pieczęć Bożej aprobaty.

W dzień świętego Sebastiana wszystkie siostry zebrały się w oratorium, tam gdzie odbywało się pierwsze zebranie kapituły. Właśnie zaczęły śpiew Salve Regina gdy Teresa spojrzawszy do góry nagle zobaczyła, że z siedzenia przeoryszy znikła figura, a zamiast niej stoi Matka Boska we własnej osobie, otoczona aniołami unoszącymi się kołem ponad stallami. Widzenie trwało do końca antyfony, gdy siostry, zaintrygowane promieniejącą twarzą Teresy, spytały co się dzieje i usłyszały relację z jej własnych ust.

Do dziś miejsce przeoryszy w stallach klasztoru Wcielenia pozostaje puste na cześć Matki Boskiej. Mniszki siedzą na podnóżkach poniżej swych ławek, które też są puste, udekorowane kwiatami, na pamiątkę widzenia.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Teresa z Avili. Odnowicielka Karmelu.