Rozdział dziesiąty. Promienie

Przez resztę dnia siostra Katarzyna nie mogła myśleć o niczym innym niż o cudzie, który wydarzył się 20 stycznia w odległym kościele św. Andrzeja delle Fratte. Historia ta była tak niesamowita i zagadkowa, że momentami przypominała nawrócenie św. Pawła! Zadziwiający był również nowy wątek tej historii. W Paryżu krążyły pogłoski, że Alfons Ratisbonne nie chciał być zwykłym katolikiem. Pragnął zostać księdzem. Przekonany, że taka jest wola Boga zerwał zaręczyny i zamierzał wstąpić do seminarium. Być może któregoś dnia przyłączy się do swego brata, księdza Teodora, i podejmie się pracy na rzecz nawrócenia wszystkich Żydów.

Rozmyślając nad tym nieoczekiwanym zwrotem w życiu młodego Żyda, siostrę Katarzynę szczególnie nurtował jeden aspekt niedawnego objawienia się Naszej Pani.

Na początku Alfons Ratisbonne spojrzał na Jej całą postać. Ale tylko przez chwilę. Poraziła go Jej piękność i jasność. Potem nie zdołał już unieść wzroku powyżej Jej rąk. Ujrzał, tak samo jak siostra Katarzyna dwanaście lat temu, promienie spływające z Jej rąk. I tak samo jak ona zrozumiał, że było to coś więcej niż tajemnicze, niebiańskie światło. Były to łaski i błogosławieństwa, bezcenne dary, które można otrzymać jeśli się tylko o nie poprosi!

– Gdyby tylko ludzie na całej ziemi mogli to wszystko zrozumieć! – powiedziała do siebie siostra Katarzyna tęsknie. – Jakże chętnie klękaliby przed obrazem lub figurką Naszej Pani i prosili Ją o te wszystkie dobre rzeczy, które tak pragnie im dawać!

Wkrótce pojawiły się kolejne szczegóły dotyczące nawrócenia Ratisbonne’a w tym osobista relacja młodzieńca z tego wydarzenia. Siostra Katarzyna przeczytała i rozważyła wszystko, zwłaszcza fragment dotyczący światła spływającego z rąk Naszej Pani.

– Żadne słowa nie mogą oddać tego, co czułem – opowiadał dwudziestoośmioletni konwertyta – jak wielkie miłosierdzie i szczodrość wyrażały te dłonie. Wysyłały nie tylko promienie światła. Niepodobna opisać słowami tych niezwykłych darów, które spływają z rąk Naszej Matki! Miłosierdzie, czułość i całe bogactwo niebios spływa na tych, którzy są pod ochroną Maryi.

Ojciec Aladel był tak samo przejęty wzmianką o dłoniach Naszej Pani stanowiących źródło wszelkiej łaski dla cierpiącej ludności jak siostra Katarzyna. Nieustannie podkreślał to w swych kazaniach, aż w końcu ludzie zaczynali widzieć obraz na cudownym medaliku w nowym świetle. Niebiańskie promienie spływające na ziemię w blasku chwały nie były jedynie fantazją artysty, który zaprojektował medalik. Miały rzeczywiste i bardzo ważne znaczenie.

– Proście! Proście! I jeszcze raz proście! – zachęcał ksiądz swoich wiernych, zarówno młodych, jak i starych. – Nie ma rzeczy, której Najświętsza Panna nie może dla was uzyskać, jeśli będziecie mieli zaufanie i wiarę. – A po namyśle dodawał: – Ale nie zapominajcie o najważniejszej łasce – proście, abyście kochali Boga tak samo jak Ona, gdy żyła na ziemi.

Ponieważ ojciec Aladel nieczęsto nauczał w Enghien, siostra Katarzyna nie miała okazji słyszeć wielu z jego kazań. Ale dobrze wiedziała jak wiele wysiłków wkładał w propagowanie miłości Naszej Pani i jej serce przepełniała radość. Gdyby tylko więcej księży przemawiało z podobnym zaangażowaniem! Gdyby tylko ludzie na całym świecie potrafi li zrozumieć ten przekaz o dłoniach Naszej Pani!

– Dziewiętnasty wiek niewątpliwie należy do Maryi – pomyślała. – Jak nigdy wcześniej Bóg pragnie, by ludzie przychodzili do Niego za pośrednictwem swej Matki.

Era Maryi! Z biegiem lat siostra Katarzyna zyskiwała coraz większą pewność, że nadeszła era Maryi. Wciąż działy się rzeczy, które były tego potwierdzeniem! Na przykład 19 września 1846 roku w pobliżu mało znanej francuskiej wioski La Salette Najświętsza Panna ukazała się po raz kolejny – tym razem dwojgu wiejskim dzieciom, którymi byli czternastoletnia Melania Mathieu i jedenastoletni Maksymin Girard. W swym przesłaniu przestrzegała ludzi, by zawrócili ze ścieżki grzechu i czynili pokutę, w przeciwnym razie wielkie cierpienie spadnie na świat. W szczególności ludzie muszą święcić niedzielę i powstrzymywać się od przeklinania. Kolejnym przykładem było kanoniczne ustanowienie stowarzyszenia Dzieci Maryi w 1847 roku przez papieża Piusa IX, który nadał mu wszystkie przywileje posiadane przez Prima Prymaria.

Były też inne dowody. W 1850 roku Ojciec Święty rozszerzył członkowstwo w stowarzyszeniu Dzieci Maryi na młodych chłopców, którymi opiekowały się Siostry Miłosierdzia, oraz starszych chłopców, których nauczali Księża Misjonarze. Następnie, w roku 1854 doktryna o Niepokalanym Poczęciu została uroczyście ogłoszona jako dogmat wiary, a w 1858 roku miały miejsce kolejne objawienia Najświętszej Panny – tym razem wobec Bernadetty Soubirous – młodej dziewczyny mieszkającej w Lourdes, francuskim miasteczku niedaleko granicy z Hiszpanią.

– To jest era Maryi – przyznała radośnie siostra Katarzyna.

Jednak nawet gdy się radowała, serce mówiło jej, że to dopiero początek misji Naszej Pani we współczesnych czasach. To prawda, że w dziewiętnastym wieku w szczególny sposób ujawniła się Jej moc czynienia dobra. Ale przez następne sto lat obecność Naszej Pani z pewnością będzie jeszcze bardziej wyrazista, gdyż to Ona sprawiła, że wiele milionów ludzi jeszcze bardziej poznało i pokochało Jej Syna.

– Dwudziesty wiek! – pomyślała siostra Katarzyna. – Będzie to czas, kiedy Błogosławiona Matka naprawdę przemówi do ludzi – w swych świątyniach, w swych objawieniach, a także poprzez Cudowny Medalik!

„Ulice spłyną krwią”

Gdy siostra Katarzyna zjawiła w Enghien, kazano jej najpierw pracować w kuchni. Potem wykonywała obowiązki w składzie na bieliznę i w pralni. W końcu powierzono jej zadanie opieki nad pięćdziesięcioma starcami, którzy nie mieli innego domu prócz tego, który prowadziły Siostry Miłosierdzia.

Siostra Katarzyna uwielbiała swoje nowe zajęcie. Jak rzadko kto potrafiła zajmować się ludźmi. Jej serce przepełniało się radością za każdym razem, gdy mogła sprawić, żeby jakiś staruszek poczuł się lepiej, albo przekonać go, że chociaż jest biedny, chory i słaby wciąż może służyć innym ofiarując za nich swoje cierpienie. W pewnym sensie odrzuciła wszystko – miłość, dzieci, własny dom – aby pracować pośród najbiedniejszych dzieci Boga. Została jednak hojnie nagrodzona, nawet za życia. Jak wspaniale jest czuć się kochaną i potrzebną dla pięćdziesięciu istot, z który każda poprzez chrzest reprezentuje samego Chrystusa!

– Panie, dziękuję Ci za to, że mnie tu przywiodłeś! – modliła się często. – Proszę Cię, pomóż mi pracować dla Ciebie tak dobrze jak to tylko możliwe!

Czas mijał spokojnie, aż do 25 kwietnia 1865 roku. Gdy miała pięćdziesiąt dziewięć lat, nastąpiło przykre zdarzenie, którego siostra Katarzyna od dawna się obawiała. Zachorował a potem zmarł ojciec Aladel, jej zaufany przyjaciel i spowiednik! Nie miała teraz nikogo, z kim mogłaby swobodnie rozmawiać o objawieniach Naszej Pani i propagowaniu Cudownego Medalika. Bo czyż Nasza Pani nie poleciła jej jakieś trzydzieści pięć lat temu, by wszystkie te sprawy omawiała tylko ze swym opiekunem duchowym?

– Może Najświętsza Panna powie mi teraz bym zwierzała się jakiemuś innemu księdzu – pomyślała z nadzieją. – Albo jednej z sióstr.

Siostra Katarzyna czekała i modliła się, ale nie otrzymała żadnej wiadomości z nieba. Nasza Pani nie przemówiła nawet pięć lat później, gdy Francja uwikłała się w dramat wojny francusko-pruskiej.

Serce siostry Katarzyny krwawiło. Rok 1870 obfitował w straszliwe wydarzenia, cierpienie i rozlew krwi. Kolejny rok, 1871, nie przyniósł żadnej poprawy sytuacji. Grupka nikczemników podjęła próbę obalenia rządu i wyeliminowania religii. Po raz kolejny Paryż został oblężony, a ulice miasta usiane były zabitymi i rannymi. Z zimną krwią mordowano księży i zakonnice, profanowano kościoły i zamykano kolejne wspólnoty religijne.

Gdy wokół niej rozgrywały się sceny budzące grozę siostra Katarzyna często przypominała sobie te ponure słowa wypowiedziane przez Naszą Panią podczas Jej pierwszego objawienia w tę odległą noc 18 lipca 1830 roku:

– Moje dziecko, czasy są złe. Nieszczęścia spadną na Francję… różne katastrofy wstrząsną światem… ofiarami będą członkowie wspólnot religijnych… Arcybiskup umrze… Krzyż będzie pogardzany i deptany; bok Naszego Pana zostanie na nowo przebity; ulice spłyną krwią; cały świat pogrąży się w cierpieniu…

Wypowiedziała oczywiście także inne bardziej pocieszające słowa:

– Przychodź do stóp ołtarza. Tam łaski spłyną na ciebie i wszystkich tych, którzy o nie proszą, niezależnie od ich pozycji społecznej czy zajmowanego stanowiska. Nadejdzie moment, w którym niebezpieczeństwo będzie ogromne. Papież będzie myślał, że wszystko jest stracone, ale nie opuszczę was wtedy. Nie traćcie wiary. Poczujecie, że jestem z wami, a Bóg i św. Wincenty ochronią obie wspólnoty. Ufajcie i nie zniechęcajcie się…

Naturalnie przełożeni Sióstr Miłosierdzia drżeli z niepokoju. Czy wspólnota powinna ratować się ucieczką? Czy też powinna pozostać, by zapewnić bezpieczeństwo sierotom i starym ludziom będących pod Jej opieką?

Postanowiono w końcu, że siostry powinny zostać i przemienić swe klasztory w szpitale dla rannych po obu stronach (tak samo jak podczas wojny francusko-pruskiej). Nawet bezbożnicy stojący za rewolucją nie mogli się temu sprzeciwiać.

Przez kilka tygodni siostry w Enghien modliły się i czekały, podczas gdy wokół wybuchały pociski a ich dom stanowił schronienie dla wszystkich potrzebujących. Czy siły chrześcijańskie zdołają pokonać buntowników czy też zwycięży rewolucja? A jeśli tak, to czy pozwolą im pozostać w swym domu, czy wtrącą do więzienia skazując na śmierć z rąk tłumu?

Pomimo nieustannego zagrożenia siostra Katarzyna nie traciła ducha.

– Najświętsza Panna zaopiekuje się nami – mówiła członkom swej wspólnoty. – Czyż nie nosimy medalika i nie przekonujemy do tego innych?

Niespodziewanie zapadł wyrok, którego wszyscy się obawiali. Buntownicy domagali się, by siostry natychmiast opuściły Enghien. Ich klasztor zostanie zamieniony w fortecę. Za tydzień, dwa Bóg zostanie wypędzony z Paryża – pysznili się ci sami bezlitośni ludzie, którzy przejęli rząd. A potem z całej Francji.

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Cudowny Medalik.