Rozdział dziesiąty. Pius X a kapłaństwo

Któregoś dnia, podczas rozmowy z Piusem, jego przyjaciel z oburzeniem zareagował na epitety, jakimi obrzucił głowę Kościoła pewien autor modernistyczny. Papież odpowiedział z typowym dla siebie w takich wypadkach uśmiechem.

– Przecież przyznał, że mimo wszystko, jestem dobrym kapłanem. A to największy komplement, jaki kiedykolwiek otrzymałem.

„To człowiek, który pod przykrywką pokory, ukrywa ogromną ambicję” – napisał inny przeciwnik Piusa. I w pewnym sensie rzeczywiście, Pius X był człowiekiem ambitnym, a ambicja ta zaczęła się w nim kształtować w momencie, w którym uklęknął przed ołtarzem katedry w Castelfranco by przyjąć święcenia kapłańskie wraz ze wszystkim, co to za sobą pociągało. Nauka, modlitwa, praca, wyrzeczenia oraz olbrzymie poświęcenie; dalej: miłosierdzie, ubóstwo i lojalne posłuszeństwo – wszystko to było częścią jego ambicji – ambicji, by zostać dobrym i żarliwym kapłanem, by pójść w ślady jego Pana i Mistrza. Ambicji, która prowadziła go przez życie. To jej poświęcił wszystko, i w pewnym sensie można przyznać, że to właśnie ta ambicja, którą tak wspaniale realizował w całym swoim pobożnym życiu, umieściła go wbrew własnej woli na Tronie Piotrowym.

Szlachetne i wartościowe kapłaństwo miało być według pierwszej encykliki Piusa jednym ze sposobów odrodzenia wszystkiego w Chrystusie, „miało uleczyć wszystkie rany zadane światu”.

– Kapłan reprezentuje Chrystusa na ziemi – powiedział któregoś razu studentom Kolegium Francuskiego rzymskiej uczelni – musi więc myśleć tak jak Chrystus i mówić tak jak Chrystus. Musi być wrażliwy tak samo jak był Chrystus, tak samo czysty i pobożny jak jego Pan. Musi błyszczeć niczym gwiazda.

Pius przyznawał, że to zadanie nie było łatwe, wymagało ogromnych przygotowań: nauki, wyrzeczeń i modlitwy. Stal duchowej broni musi być dobrze hartowana, bo walka będzie długa i trudna.

– Pobożny ksiądz kształtuje pobożnych ludzi – rzekł innym razem. – A ksiądz, który nie cechuje się pobożnością, jest nie tylko bezużyteczny, ale wręcz szkodliwy dla świata.

Pius X wymagał zarówno pielęgnowania cnót, jak i pielęgnowania umysłu. On, który przez całe swoje życie skracał godziny snu, zagłębiając się w kolejnych lekturach, robił to, by doskonalić swoje kapłaństwo, by móc radzić sobie z czyhającym dookoła niebezpieczeństwem, by jak najlepiej uzbroić się do walki z błędami. Przeciwnicy bez przerwy utrzymywali, że jest niewykształconym ignorantem, a on gotów był się do tego przyznać, ale w rzeczywistości trudno mu było ukrywać rozmiar swojej wiedzy i erudycji. Ci, którzy mieli z nim lub jego dziełami bezpośredni kontakt byli pod wrażeniem jego głębokich przemyśleń, oczytania, znajomości literatury i antyku, oraz zrozumienia filozofii i teologii. Jak na człowieka, który nigdy nie podróżował, zaskakująco dobrze znał się na ludziach i sprawach dotyczących świata, co potwierdzało wielu rozmawiających z nim polityków. Płynnie czytał po francusku, choć obawiał się rozmawiać w tym języku. Świetnie rachował. Nikt nie mógł się z nim równać pod względem taktu i szlachetności w kontaktach z ludźmi.

„Aby Chrystus mógł istnieć w ludziach – napisał Pius X w swojej pierwszej encyklice – musi najpierw zaistnieć w kapłanie”. I taki właśnie cel przyświecał mu, gdy przystępował do realizacji zadania, jakie przed nim stało. Pierwsze sześć lat pontyfikatu upłynęło mu głównie na pracy dotyczącej kapłaństwa oraz instytucji kapłańskich. We wszystkich seminariach duchownych we Włoszech wprowadził jednolite zasady nauki, dyscypliny i edukacji duchownej. Od czasu do czasu, seminaria miały być wizytowane przez papieskich wysłanników, którym zależało na doskonaleniu posługi kapłańskiej. Zamknięto małe diecezjalne seminaria, które nie były w stanie zastosować się do ustanowionych zasad. Zachęcano biskupów, by kontynuowali to dzieło wszelkimi dostępnymi sposobami. Szczególną uwagę należało poświęcić naborowi kandydatów na księży, a po zapewnieniu im gruntownego wykształcenia w seminarium, należało mądrze pokierować ich pierwszymi krokami w służbie kapłańskiej, ochronić młodych księży przed błędami i zachęcić do dalszego – nie przeszkadzającego im w pracy – dokształcania się. Na szczególną pochwałę zasłużył sobie doskonały sposób nauczania i gruntowna wiedza przekazywana studentom Akademii Świętego Tomasza w Rzymie oraz Instytutu Katolickiego w Paryżu. Ustanowiono szczegółowe zasady egzaminu, jakim mieli być poddawani klerycy przed wyświęceniem. Podczas czteroletniego kursu teologicznego, studenci seminarium mieli zajmować się zgłębianiem Pisma Świętego, a dla najzdolniejszych przewidziano bardziej zaawansowane studia. Świeżo wyświęconym kapłanom oraz klerykom oczekującym na święcenia, Pius X zalecał nieustanną, żarliwą modlitwę, codzienne rozważania nad wieczną prawdą, uważną lekturę właściwych książek, a zwłaszcza Biblii, oraz dokładny rachunek sumienia. Ksiądz miał być przykładem dla wszystkich, wyróżniając się prawością życia, szacunkiem i posłuszeństwem wobec prawowicie wybranych władz oraz cierpliwym miłosierdziem w stosunku do każdego człowieka. Pozyskiwanie dusz ludzkich dla Boga nie może odbywać się za pomocą zaciekłej żarliwości, ale przez strofowanie, zachęcanie, upominanie, a wszystko to powinno być czynione z ogromną cierpliwością. Miłosierdzie i dobroć kapłana muszą wykazywać cierpliwość wobec wszystkich, nawet wobec otwartych wrogów.

– Taka postawa łatwiej i prędzej poruszy serca niż słowa i rozprawy naukowe, choćby nawet były bardzo wzniosłe – mówił Pius X.

„Odrodzenie kapłaństwa – napisał papież tuż przed obchodami rocznicy uzyskania święceń kapłańskich w roku 1908 – to najlepszy i najmilszy dar, jaki kapłani mogą mi ofiarować.”

On sam, natomiast, z okazji pięćdziesiątej rocznicy otrzymania święceń podarował kapłanom wspaniałą adhortację apostolską mówiącą o podniesieniu świętości życia kapłańskiego, opublikowaną 4 sierpnia 1908 roku. Każde słowo tego dokumentu pochodziło od samego papieża i ucieleśniało mądrość i doświadczenie jego całego, poświęconego służbie Bogu życia. Dokument ten przedstawiał księżom z całego świata model „człowieka Bożego” – idealny obraz zwykłego kapłana. Papież żarliwie i elokwentnie apelował do księży, by wykazali, że godni są swojego wielkiego powołania, że naprawdę stanowią „sól ziemi i światło świata”. W dalszej części adhortacji, przedstawia natomiast w sposób przejrzysty i bardzo praktyczny środki, za pomocą których kapłani mogą ten szczytny cel osiągnąć. Służba kapłańska musi nie tylko polegać na słowach, ale i na czynach. Kapłan powinien pamiętać, że jest nie tylko sługą, ale i przyjacielem Chrystusa i że Jezus wybrał go, by zbierał dalsze owoce jego nauk. A ponieważ przyjaźń opiera się na jedności umysłów i takiej samej woli, podstawowym obowiązkiem księdza jest studiowanie umysłu i woli Pana, tak by mógł dostosować do nich całe swoje życie. Pius X szczególny nacisk kładł na konieczność pielęgnowania w sobie cnót „biernych” – tych, które kształtują charakter człowieka, a także tych bardziej „aktywnych”, wywołanych kontaktem z drugim człowiekiem. Adhortacja, napisana dla księży przez kapłana, który uosabiał wszystkie cechy idealnego kapłaństwa i wypowiadał się z Tronu Papieskiego, stanowi doskonały wzorzec dla każdego duchownego, który pragnie żyć w świętości.

Po raz kolejny Pius X wyrażał swoje zalecenie – tak, jak to czynił już tyle razy wcześniej – by głosić proste prawdy ewangeliczne, zamiast kazań pełnych kwiecistej retoryki. Po raz kolejny – ale tym już razem jako głowa Kościoła na ziemi – obstawał przy konieczności udzielania prostych i jasnych nauk religijnych zarówno dorosłym, jak i dzieciom, podkreślając ponownie przekonanie, że utrata wiary jest przede wszystkim spowodowana niedostateczną wiedzą na temat nauk Chrystusa.

„W tym oto czasie bolesnych napięć i trudności – pisał Pius w 1905 roku w swojej encyklice na ten temat – tajemniczym zrządzeniem Boskiej Opatrzności, w swojej maluczkości zostaliśmy podniesieni do rangi naczelnego pasterza całej trzody Chrystusowej… Słychać często skargę… że w dzisiejszych czasach tak wielu chrześcijan żyje w całkowitej niewiedzy o sprawach, które niezbędne są do ich wiecznego zbawienia… Nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o prosty lud i niższe klasy społeczne… ale tych, którzy mimo talentu, kultury osobistej i znacznej wiedzy o świecie, w kwestii religii zachowują się całkowicie nierozważnie i niemądrze… Nie poświęcają zbyt wielu myśli Stwórcy i Panu tego świata, ani mądrościom płynącym z wiary chrześcijańskiej… Nie rozumieją, że grzech jest zły i plugawy… Wielu z nich… popada nieustannie w grzech, a to dlatego, że nie znają tajemnic wiary, które ci, co zaliczają się do grona wybranych, muszą znać, i w które muszą wierzyć.

Błądząca wola ludzka potrzebuje przewodnika, który wskaże jej drogę… tym przewodnikiem jest umysł. Jednak jeśli umysłu nie oświeca właściwe światło… będzie to jak gdyby wędrówka dwóch ślepców prowadzących siebie nawzajem – obaj upadną… Tylko dzięki naukom Jezusa Chrystusa zrozumiemy prawdziwą i cudowną godność człowieka… I czy to nie nauczanie Chrystusa wywołuje w dumnym człowieku tę pokorę umysłu, która stanowi źródło wszelkiej chwały? To od Niego właśnie uczymy się pragnień ducha, dzięki czemu możemy uniknąć pragnień ciała. Uczymy się sprawiedliwości, dzięki której możemy oddać każdemu, to co jest mu należne. Poznajemy hart ducha, który pozwala nam wytrzymać wiele w imię Boga oraz wiecznego szczęścia, pozwalając znosić wszelkie cierpienie. Uczymy się powściągliwości, dzięki której dla królestwa Bożego będziemy w stanie pokochać biedę, a nawet czerpać chwałę z niesionego Krzyża, pogardzając jego hańbą… Ponieważ tak okropne zło rodzi się z ignorancji… istnieje ogromna potrzeba pogłębiania nauk religijnych. Nikt bowiem nie może się łudzić, że wypełni obowiązki prawdziwego chrześcijanina, jeśli nie będzie wiedział, na czym one polegają. Pytanie tylko, kto powinien niszczyć ignorancję umysłów ludzkich i przekazywać wiernym niezbędną wiedzę?”

Odpowiedź jest prosta – ten obowiązek spada na barki kapłana. Pius X wyraźnie daje to do zrozumienia. „Nic nie jest bliższe i droższe sercu Jezusa, który tak powiedział o sobie ustami Izajasza: «posłał mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę»”.

Po przedstawieniu obowiązków pasterzy, do których należy nakarmienie powierzonej im trzódki, papież objaśnia, na czym polega misja katechety i jego siła czynienia dobra. Cytuje słowa świętego Grzegorza Wielkiego dotyczące uczniów Chrystusa. „Z najwyższą starannością starali się nauczać rzeczy łatwych i zrozumiałych, zamiast wzniosłych i trudnych”, i kończy swoją wypowiedź słowami świętego Piotra: „Jaką każdy otrzymał łaskę, taką niech usługuje jeden drugiemu jak dobrzy szafarze różnorodnej łaski Bożej”.

Pius X od dawna znajdował wielkie upodobanie w odmawianiu oficjum. Podobno w dzieciństwie często obserwował kardynała Monico z brewiarzem w dłoni i zastanawiał się, jakież to wspaniałe historie musiały być w tej książce, że tak pochłaniały kardynała. A kiedy parę lat później sam otworzył brewiarz po raz pierwszy, spełniły się dziecięce marzenia. Brewiarz jest bowiem zapisem historii Kościoła i jego świętych, a cały Psałterz okrywa ją chwałą. To skarbom tej wspaniałej księgi zawdzięcza Pius to, że przez całe życie rozpoczynał każdy dzień porannym rozważaniem, dopóki nie poznał jej tak dobrze, jak można poznać duszę przyjaciela. Kochając ją tak, jak kocha się prawdziwego przyjaciela i widząc skazy pośród całego jej piękna, pozwolił by i ona uczestniczyła w „odradzaniu wszystkiego w Chrystusie”. Przez ponad czterysta lat próbowano bezskutecznie podzielić słowa Psałterza na siedem dni tygodnia. Pius powołał specjalną komisję, która miała zająć się tym problemem, sam podał jedynie ogólne wytyczne, na których miała się oprzeć reforma. Kilka lat później ukazał się nowy brewiarz. Zmiany, jakie w nim dokonano, pozwalały na odmawianie całego Psałterza w ciągu tygodnia, skrócenie czasu trwania nabożeństw odprawianych w niedzielę oraz w dni powszednie oraz uproszczenie złożonego kalendarza kościelnego.

„Chyba nie ma nikogo – pisał Pius X – kto nie byłby poruszony licznymi fragmentami psalmów, w których tak dobitnie głoszony jest majestat Boga, Jego wszechmogąca siła, niewysłowiona sprawiedliwość, Jego dobroć i łaskawość… Nie ma chyba nikogo, kogo nie inspirowałyby… te hymny dziękczynne za łaski otrzymane od Boga, te pokorne i ufne modlitwy o potrzebne łaski, to wołanie skruszonej duszy ludzkiej, żałującej szczerze za popełnione grzechy. W kimże nie wzniecają one miłości do tak wspaniale przedstawionego Chrystusa Odkupiciela, którego głos usłyszał święty Augustyn we wszystkich psalmach – jak chwali i opłakuje, raduje się nadzieją i pragnie spełnienia? Nie bez przyczyny w przeszłości postanowiono na mocy dekretów papieskich, kanonicznych i wydanych przez rady kościelne oraz praw klasztornych, by obie grupy kapłanów śpiewały i odmawiały cały Psałterz na przestrzeni tygodnia”. Papież powiedział, że dotarło do niego wiele próśb o przywrócenie tego dawnego zwyczaju i wykonano sporo pracy w tym zakresie, co stanowiło zaledwie preludium dalszych zmian dotyczących brewiarza i mszału.

Kolejnym przedsięwzięciem, które znacznie uprościło zarządzanie Kościołem, była reforma Kurii rzymskiej. Papież Sykstus V powołał liczne kongregacje, które miały zajmować się analizą problemów zgłaszanych papieżowi oraz rozwiązywać wszelkie sprawy natury prawnej, które mogły się pojawić. Ponieważ takimi zagadnieniami mogły zajmować się wyłącznie osoby o dużym doświadczeniu i wnikliwości osądów, powołano szereg specjalistycznych komisji, z których każda miała objąć jedną dziedzinę. Konieczne było teraz zaadaptowanie organizacji zrzeszającej tyle kongregacji do wymogów obecnych czasów. Pius X, obdarzony niezwykle praktycznym zmysłem, co cechowało wszystkie jego przedsięwzięcia, całkowicie przekształcił Kurię, ustalając liczbę kongregacji na trzynaście i precyzując zakres działalności każdej z nich. Konstytucja Sapienti Consilio, która ustanowiła zasady funkcjonowania kongregacji, jednocześnie wprowadziła szereg innych istotnych reform w obrębie trybunałów i urzędów Kurii.

Nabycie Palazzo Mariscotti, przypisanego Kardynałowi Wikariuszowi Rzymu, pozwolił Piusowi na przeprowadzenie od dawna zamierzonego planu zreformowania własnej diecezji, której organizacja nie odpowiadała bieżącym potrzebom. Ponieważ dzięki temu posunięciu wyeliminowano problem braku przestrzeni, stanowiący do tej pory główną trudność organizacyjną, od razu przystąpiono do wprowadzania niezbędnych zmian. Także przy wielu innych sprawach, potrzeby ówczesnych czasów wymagały uproszczenia i modyfikacji metod od dawna już przestarzałych. W ciągu kolejnych jedenastu lat, papież przeprowadził reformę i kodyfikację prawa kanonicznego, przedsięwzięcie, które zakończył dopiero jego następca, papież Benedykt XV.

Papież ze szczerym zainteresowaniem obserwował rozwój katolicyzmu w Anglii. „Jeśli miałby istnieć jakiś Kościół na całym chrześcijańskim świecie, który zasługiwałby na szczególną troskę i zapobiegliwość ze strony Stolicy Apostolskiej – pisał Pius X w styczniu 1912 roku, z okazji założenia dwóch nowych prowincji kościelnych, w Birmingham i w Liverpoolu – byłby nim z pewnością kościół angielski – który założony wśród ludności brytyjskiej przez świętego Eleuteriusza (1), a potem z jeszcze większym powodzeniem rozwijany przez kapłanów Grzegorza Wielkiego, zdobył szczególne uznanie w związku z liczbą świętych i męczenników, którzy odważnie oddali swoje życie za Chrystusa”.

– Z ogromną radością witam was, moje drogie dzieci – powiedział Pius X na audiencji udzielonej czterystu pielgrzymom angielskim, przedstawionym przez arcybiskupa Westminsteru, kardynała Bourne’a – zacni potomkowie waszych katolickich przodków, którzy przez dziesięć wieków wsławiali się wiernością Kościołowi i Stolicy Apostolskiej, a których czysta wiara i wielka pobożność zrodziła wielu świętych. I chociaż ślepy gniew nikczemnego króla doprowadził wasz kraj do schizmy, nadal żyje w was wiara. Bo czyż nie jesteście potomkami tych dzielnych chrześcijan… którzy oddali swe życie za prawdę i uzyskali dla Wielkiej Brytanii tytuł Wyspy Świętych?

Beatyfikacja Joanny d’Arc w kwietniu 1909 roku była kolejnym wyrazem miłości papieża, żywionej do kraju, który tak wiele uczynił dla Boga. Obecność w Rzymie czterdziestu tysięcy wiernych z Francji świadczyła o sile tego uczucia. Kiedy papież niesiony wśród tłumów w lektyce sedia gestatoria wychylił się i podniósł róg flagi francuskiej, którą opuszczono na jego przejście, i pocałował ją z namaszczeniem, entuzjazm wiernych sięgnął zenitu. Pamięć o pochodzeniu flagi nadal była żywa wśród ludzi. Jednak ten jeden pocałunek już na zawsze nadał jej cechy świętości.

Monsignore Blanc, misjonarz braci marystów w Oceanii, tak napisał do swoich kapłanów po audiencji u Piusa X: „Moją całkowitą uwagę przyciągnął wyraz twarzy oraz wzrok papieża. Nie potrafię powiedzieć, jak wyglądało pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy, ani co Ojciec Święty miał na sobie. Widziałem tylko te oczy i nigdy nie zapomnę światła, które w nich ujrzałem. Nakazał mi usiąść obok siebie i opowiadałem mu o naszych ludziach, o tubylcach, kraju który kochałem. Kiedy wydaje się nam, że życie misjonarza jest czasem tak trudne, przypomnijmy sobie słowa papieża: «Misje stanowią dla mnie źródło największej pociechy». Wykazywał ogromne zainteresowanie wszystkim, co miałem mu do powiedzenia o naszej pracy, zaangażowaniu i pobożności. Bardzo się ucieszył gdy opowiedziałem mu o naszych szkołach. «Proszę im przekazać, żeby poświęcali się jak najlepiej potrafią wykonywanej tam służbie, bez oglądania się na koszty – powiedział. – To najważniejsze ze wszystkiego ». Ze wzruszającą uprzejmością i serdecznością przekazał swoje błogosławieństwo dla was, dla naszych wiernych, dla wszystkich, w imieniu których o nie prosiłem”.

– Nie sposób przejść obok papieża i go nie polubić – powiedział inny ksiądz. – Trudno jest oprzeć się jego uprzejmości i dobroci.

Ojciec Crawley-Boevey, ksiądz z Ameryki Południowej, żarliwie oddany Najświętszemu Sercu Jezusowemu, przybył do Rzymu, by uzyskać błogosławieństwo papieża dla swojej misji. Historia jego życia była niezwykle zaskakująca. W młodości zachorował poważnie na serce, wysłano go więc do Paryża na konsultację medyczną. Amerykańscy lekarze dawali mu zaledwie kilka miesięcy życia, a specjalista we Francji potwierdził ich diagnozę. Ojciec Crawley poczuł wielkie oddanie Najświętszemu Sercu oraz świętej Małgorzacie Alacoque. Natychmiast udał się do Paray-le-Monial (2) by prosić za jej wstawiennictwem o łaskę świętej śmierci. Ledwie zdążył uklęknąć w kaplicy, gdy poczuł, jak jego ciałem wstrząsają dreszcze, od stóp do głów. Został wyleczony. Tej nocy, gdy klęczał pogrążony w modlitwie przed Przenajświętszym Sakramentem, otrzymał znak od Boga, że ma iść i zdobywać świat, od rodziny do rodziny, dla Najświętszego Serca. Od tego momentu jego misją stało się głoszenie miłości, bo czymże jest oddanie Najświętszemu Sercu, jeśli nie miłością do Chrystusowej miłości? Pierwszym owocem jego apostolskiej działalności było nawrócenie własnego ojca, który był protestantem.

Klęcząc u stóp papieża, ojciec Crawley opowiedział mu historię swojego życia, prosząc o pozwolenie na rozpoczęcie pracy, do której został powołany. Pius wysłuchał go z wielkim zainteresowaniem. – Nie, mój synu, nie daję ci mojego pozwolenia.

Ojciec Crawley spojrzał na papieża z konsternacją. W oczach Piusa widać było blask, a w kącikach jego ust czaił się uśmiech.

– Ależ, Ojcze Święty… – powiedział błagalnie.

– Nie – odparł papież. – Nie daję ci mojego pozwolenia. Nie daję – powtórzył. – Ja ci nakazuję. Słyszysz? Jestem papieżem i taki jest mój rozkaz. To wspaniałe zadanie, poświęć mu całe swoje życie.

„Miał wielkie serce, największe jakie może mieć człowiek” – powtarzano niejednokrotnie o Piusie X. Nie potępiał nawet zdrady. Kiedyś po śmierci pewnej osoby dowiedział się, że zawiodła jego zaufanie.

– On nie żyje – powiedział cicho – niech spoczywa w pokoju.

Smutny uśmiech był jego reakcją na pełne oburzenia oskarżenie o zdradę innej osoby. Oskarżenie to nie było bynajmniej bezpodstawne.

– Zdrajca to ciężkie słowo – powiedział. – Powiedzmy, że jest to człowiek o wielu skórach, tak, jak cebula…

I jeszcze jeden obraz wzięty prosto z życia. Oto młody ksiądz, dręczony wątpliwościami, klęczy u stóp papieża, a jego ciałem wstrząsa szloch. Biała postać nachyla się ze współczuciem nad klęczącym. Silne i łagodne dłonie Ojca Świętego przyciskają głowę księdza do serca.

– Wiara, wiara, wiara – powtarza głos papieża. – Wiara, mój synu, w niej szukaj schronienia.

cdn.

Frances Alice Forbes

(1) Współcześni historycy zgadzają się co do tego, że historia misji, jaką papież, święty Eleuteriusz, wysłał do Wielkiej Brytanii pod koniec drugiego wieku naszej ery opiera się na nieporozumieniu. Chrześcijaństwo zostało wprowadzone w wielkiej Brytanii w czasie panowania rzymskiego, jednakże dokładne okoliczności tego wydarzenia nie są znane.

(2) Klasztor sióstr wizytek, do którego wstąpiła święta Małgorzata.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Pius X. Dobry pasterz.