Rozdział dziesiąty. Odpowiedź na modlitwy

Wśród świętych są dwie postaci wielkich grzeszników – święta Maria Magdalena i święty Augustyn, którzy w momencie nawrócenia zerwali całkowicie z przeszłością i nigdy więcej do niej nie wrócili.

„Ty zerwałeś krępujące mnie pęta – woła święty Augustyn. – Tobie składam ofiarę i cześć. Zaszczyty, bogactwo, przyjemności i inne rzeczy, których kiedyś pragnąłem, teraz nie przedstawiają żadnej wartości. Powiedziałeś, pozbądź się ich i zamiast na nich, polegaj na Mnie. I ja śpiewam Tobie, Panie Boże, który jesteś mą nagrodą, mym bogactwem i moim zbawieniem”.

Przerwa wakacyjna kończyła się. Augustyn postanowił porzucić stanowisko nauczyciela i w odosobnieniu przygotować się do chrztu. Werekundus, jeden z nielicznych wiernych mu towarzyszy, miał dom w Kasycjakum, który oddał do dyspozycji Augustynowi na czas jego pobytu w Italii. Pod dachem domu zgromadziło się grono bliskich Augustynowi osób – jego młodszy brat Nawigiusz, wierny Alipiusz, który miał przyjąć chrzest razem ze swym przyjacielem, Licencjusz i Trygecjusz, uczniowie Augustyna i kilku innych. Była i Monika, matkująca im wszystkim, której słoneczna obecność ożywiała dom. Nadeszła jesień, połowa września. Okolica tonęła w zieleni, złocie i czerwieni liści na tle fioletu Apeninów widocznych w oddali. To tutaj, w odosobnieniu tak bliskim jego sercu, po raz pierwszy przeczytał psalmy. Był porażony ich pięknem; każde słowo prowadziło go wprost do Boga. Monika czytała wraz z nim, a Augustyn opowiada, że często prosił ją o wyjaśnienia, „jako że ona stąpała pewnie po ścieżce, którą ja dopiero dostrzegłem”.

Poza psalmami były też i inne nauki, i święty Augustyn opowiada o niektórych interesujących dyskusjach prowadzonych na trawie lub w salach łaźni, z których korzystali, gdy pogoda nie pozwalała spędzać czasu na zewnątrz.

Pewnego poranka, gdy Augustyn wraz z uczniami rozmawiał o cudownej harmonii i ładzie istniejącym w naturze, drzwi się otworzyły i do środka zajrzała Monika.

– Jak przebiega rozmowa? – zapytała, gdyż wiedziała, co było przedmiotem ich dyskusji. Augustyn poprosił, by do nich dołączyła, jednak Monika uśmiechnęła się.

– Nigdy nie słyszałam o kobietach filozofach – odpowiedziała.

– A to błąd – odparł Augustyn. – W starożytności były kobiety zajmujące się filozofią, a poza tym wiesz, droga matko, jak bliska mi jest twoja filozofia. Filozofia to nic innego jak umiłowanie mądrości. Teraz kochasz mądrość bardziej niż mnie i ja wiem, co to oznacza. To tak wysoki stopień mądrości, który nie pozwala obawiać się przeciwności losu czy nawet śmierci. Wszyscy są zdania, że to największa mądrość. Dlatego też to ja usiądę u twych stóp jak uczeń.

Monika uśmiechnęła się i powiedziała synowi, że nigdy w dotychczasowym życiu nie powiedział tylu kłamstw. Mimo jej protestów nie pozwolono jej odejść i włączono ją do grona filozofów. „Dyskusje – opowiada święty Augustyn – wiele zawdzięczały jej obecności.”

15 listopada był dniem urodzin Augustyna. Po popołudniowym posiłku zaprosił przyjaciół do łaźni, aby i ich dusze znalazły dla siebie pokarm.

– Myślę, że wszyscy się zgadzacie, powiedział, że jesteśmy połączeniem duszy i ciała. Wszyscy zgodzili się z tym stwierdzeniem, poza Nawigiuszem, który skłonny był do dyskusji i przyznał, że nie wie.

– Czy chcesz powiedzieć – spytał Augustyn – że nic nie wiesz, czy też, że wśród kilku rzeczy, których nie wiesz, jest właśnie ta kwestia?

Pytanie zbiło nieco z tropu Nawigiusza, jednak pozostali natarli na niego i w końcu przekonali go, by przyznał, że jest pewien, iż on również, tak jak wszyscy, posiadał duszę i ciało. Zgodzono się, że jedzenie stanowi strawę dla ciała.

– Czy dusza również nie potrzebuje pokarmu? – spytał Augustyn. – I czym jest ten pokarm? Czy nie jest nim wiedza?

Monika zgodziła się z nim, jednak Trygecjusz był odmiennego zdania.

– Ale ty sam jesteś dowodem na prawdziwość tego twierdzenia. Czy nie powiedziałeś w trakcie posiłku, że nie wiesz, co jesz, gdyż się zamyśliłeś. Tymczasem twoje zęby nie przestały pracować. Czy twoja dusza nie przyjmowała pokarmu w tym samym czasie?

W tym momencie Augustyn przypomniał im o swoich urodzinach i powiedział, że skoro zapewnił im strawę dla ciała, nadszedł czas by nakarmić i dusze.

– Czy są głodne? – zapytał. W odpowiedzi usłyszał zgodny chór głosów.

– Czy człowiek może być szczęśliwy – spytał – jeśli nie ma tego, czego pragnie, i czy jest szczęśliwy, gdy to zdobędzie?

Monika jako pierwsza odpowiedziała na pytanie.

– Jeśli pragnie czegoś dobrego i dostanie to – odpowiedziała – będzie szczęśliwy. Jednak, gdy pragnie zła, nie będzie szczęśliwy, nawet gdy jego marzenie się spełni.

– Mądre słowa, matko! – wykrzyknął Augustyn. – Wzniosłaś się na szczyty filozofii tym jednym stwierdzeniem.

Ktoś inny dodał jeszcze, że jeśli człowiek ma wiele potrzeb, nie może być szczęśliwy. W końcu wszyscy się zgodzili, że tylko ten, kto posiadł Boga jest w pełni szczęśliwy. Dyskusja toczyła się już długi czas i Augustyn, stwierdziwszy, że dusza, podobnie jak ciało, może odczuwać nadmiar pokarmu, zaproponował, by dokończyć rozmowę następnego dnia.

I wtedy też rozmowa potoczyła się dalej.

– Jeśli tylko ten, kto posiada Boga, może odczuwać szczęście, kim jest ten, który go posiada? – zapytał Augustyn i zaprosił wszystkich do wyrażenia zdania.

– Ten, czyje życie wypełnia dobro – padła jedna odpowiedź.

– Ten, kto wypełnia wolę Boga – odpowiedział ktoś inny.

– Ten, kto ma czyste serce – zabrała głos trzecia osoba.

Nawigiusz nic nie powiedział, ale zgodził się z ostatnią wypowiedzią. Monika przyznała rację wszystkim.

Święty Augustyn kontynuował:

– Czy wolą Boga jest, by wszyscy Go szukali?

– Oczywiście – odpowiedziano mu zgodnie.

– Czy ten, kto szuka Boga może czynić w życiu zło?

– Oczywiście, że nie – odparli.

– Czy człowiek, którego serce nie jest czyste, może szukać Boga?

– Nie – stwierdzili.

– A zatem – ciągnął Augustyn – co w końcu mamy? Człowieka, który czyni w życiu dobro, wypełnia wolę Boga, ma czyste serce i poszukuje Boga. Ale jeszcze Go nie posiada. Dlatego też nie możemy powiedzieć, że ci, którzy czynią dobro, wypełniają wolę Boga i mają czyste serca, posiadają Boga.

Zdając sobie sprawę, w jaką złapał ich pułapkę, wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ale Monika, twierdząc, że wolno przychodzi jej rozumienie takich wywodów, poprosiła o ponowne przytoczenie argumentów. Potem na chwilę zagłębiła się w myślach.

– Nikt nie może posiąść Boga nie szukając Go – odpowiedziała.

– To prawda – przyznał Augustyn – ale gdy poszukuje, nie może Go jeszcze posiadać.

– Wydaje mi się, że nie ma człowieka, który by nie posiadał Boga – powiedziała. – Ci, którzy czynią dobro w życiu, mają w Nim przyjaciela, zaś ci, którzy czynią zło, zmieniają siebie w Jego wrogów. Zmieńmy zatem twierdzenie: ten, kto ma w Bogu przyjaciela, jest szczęśliwy.

Wszyscy zgodzili się z wyjątkiem Nawigiusza.

– Nie – powiedział – i to z następującego powodu. Jeśli szczęśliwym jest ten, kto ma Boga za przyjaciela (a Bóg jest przyjacielem tych, którzy Go poszukują, a ci, którzy Go poszukują nie posiadają Go – z czym wszyscy się zgodzili), więc jest oczywiste, że ci, którzy szukają Boga, nie mają tego, czego pragną. A wszyscy wczoraj powiedzieliśmy, że człowiek nie może być w życiu szczęśliwy, jeśli nie ma tego, czego pragnie.

Monika nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, choć była pewna, że taka odpowiedź istnieje.

– Poddaję się – powiedziała. – Logika jest przeciwko mnie.

– A zatem – kontynuował Augustyn, doszliśmy do wniosku, że ten, kto odnalazł Boga, ma Go za swego przyjaciela i jest szczęśliwy; zaś ten, kto nadal szuka Boga, też ma w Bogu przyjaciela, ale nie jest jeszcze szczęśliwy. Ten natomiast, kto odsunął się od Boga popełniwszy grzech, nie ma w Bogu przyjaciela i nie jest szczęśliwy.

To stwierdzenie zadowoliło wszystkich.

Przystąpiono więc do rozważań drugiej strony zagadnienia.

– Co składa się na brak szczęścia? – zapytał Augustyn.

Zdaniem Moniki ubóstwo i brak szczęścia były ze sobą związane.

– Bowiem ten, kto nie ma tego, czego chce – powiedziała – jest zarówno biedny, jak i nieszczęśliwy.

Następnie Augustyn założył, że istnieje człowiek, który posiadł już wszystko na tym świecie. Czy nadal pragnąłby czegoś? I czy na pewno byłby szczęśliwy?

Licencjusz zasugerował, że pozostałby w nim strach przed utratą tego, co już posiada.

– Ten strach – odpowiedział mu Augustyn – sprawiłby, że byłby nieszczęśliwy, ale nie zwiększyłby jego potrzeb. Mielibyśmy zatem człowieka, który jest nieszczęśliwy, ale nie ubogi.

Z tym stwierdzeniem zgodzili się wszyscy poza Moniką, według której brak szczęścia pozostawał w bezpośrednim związku z istnieniem potrzeb.

– Ta przykładowa postać, mimo iż zamożna, nadal obawia się utraty majątku. To pokazuje, że brak mu mądrości. Czy możemy powiedzieć, że człowiek, który pragnie pieniędzy, ma nadmierne potrzeby i nie powiedzieć tego samego, gdy pragnie mądrości?

Reakcją na te słowa stał się okrzyk podziwu. Był to ten sam argument, którego zamierzał użyć Augustyn.

– Nie można byłoby tego ująć w świętsze i prawdziwsze słowa – powiedział Licencjusz. – Bo, czy może być coś gorszego niż brak mądrości? A mądry człowiek nie może być ubogi, choćby nie wiadomo czego mu brakowało.

Następnie Augustyn przystąpił do definiowania pojęcia mądrości.

– Mądrość, która nas uszczęśliwia – powiedział – to mądrość obecna w Bogu, a mądrość Boża, to postać Syna Bożego. Życie doskonałe jest jedyną formą życia szczęśliwego – ciągnął – a do niego zaprowadzi nas niezachwiana wiara, radosna nadzieja i nieustająca miłość, jeśli tylko podążymy w odpowiednim kierunku.

I tak zakończyła się dyskusja, która zadowoliła wszystkich uczestników.

– Och – wykrzyknął Trygecjusz – jak ja bym chciał, żebyś zapraszał nas na taką ucztę każdego dnia!

– Umiarkowanie we wszystkim – odpowiedział mu Augustyn. – Jeśli sprawiło ci to przyjemność, tylko Bogu musisz podziękować.

I tak mijały szczęśliwe, beztroskie dni na poszukiwaniu odwiecznej mądrości.

„Zbyt późno zacząłem Cię kochać, Ty, który jesteś Pięknem tak odwiecznym jak i nowym!” – wołał Augustyn. „Popatrz tylko, nosiłem Cię w sobie, gdy byłem daleko stąd i tam Cię poszukiwałem. Poznałem Twój smak i odczuwam głód. Dotknąłeś mnie i ja płonę”.

Na początku Wielkiego Postu (roku 387) Augustyn i Alipiusz powrócili do Mediolanu, aby wziąć udział w zajęciach przygotowujących do chrztu prowadzonych przez świętego Ambrożego.

W nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną wszelkie przewinienia z przeszłości zostały na zawsze zmyte przez oczyszczające wody. Podczas Mszy świętej o świcie tego błogosławionego poranka Augustyn klęczał przy ołtarzu, czekając na przyjęcie Pana Boga. Monika klęczała obok niego. Jej łzy i modlitwy pomogły. Matka i syn znów stanowili jedność, tak w sercu, jak i w duszy.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Monika. Ideał matki chrześcijanki.