Rozdział dziesiąty. O naturze widzenia uszczęśliwiającego, cz. 4

Nadto istnieje w Bogu jako w pierwszej przyczynie wszelkiego istnienia inne jeszcze źródło kontemplacji prawdy. Jest to mianowicie poznawanie w Bogu skutków jego wszechmocy w działalności na zewnątrz.

Wiemy, że człowiek posiada w swej naturze nieprzeparty pęd do poznania wszystkiego, z czym w jakikolwiek sposób się styka; nie tylko żywo obchodzi go kwestia postanowień Boskiej Opatrzności wiodącej go przez wiry życia z ziemi do nieba, ale pragnie zrozumieć wiele innych tajemnic, czy to z dziedziny nadprzyrodzonej, czy też naturalnej, na które patrząc mało lub wcale nie może ich pojąć. Stąd w człowieku nad mnóstwem jego pragnień dominuje właściwie chęć wytłumaczenia napotykanych niejasności. „Całe życie ludzkie pełne jest ciągłych «dlaczego». Nie tylko młodzieniec, który «wykrywa» tajemnicą przesłoniętą przyszłość, nie tylko wiek dojrzały, który «pracuje» dla przyszłości, nawet dziecko, które żyjąc wyłącznie chwilą, pochłonięte jest całkowicie w teraźniejszości, nawet starzec, który oddycha przeszłością, wszyscy są trawieni gorączką ciągłych pytań, problemów, które wywabiają jaźń naszą na niezmierne, nieograniczone przestrzenie prawdy.

Nawet wśród ludzi, którzy się nigdy nie uczyli czytać i pisać, filozof napotyka nieraz myśl, która zdumiewa. Chociaż nie mogą oni sformułować jasno odpowiedzi na mnóstwo wyłaniających się kwestii, chociaż metoda ich badań bywa czasem dziecinnie nieporadna i fantastycznie naiwna, to jednak pytania na dnie ich dusz drzemią, raz po raz ducha ich trącają i wnoszą w niego niepokój, właściwy samemu tylko człowiekowi, dają uczuć mu szczególny głód, głód prawdy” (1).

Otóż zrodzone na gruncie tej ziemskiej ciasnoty zainteresowania różnorodnością kwestii znajdują wyjaśnienie wszelkich trudności dopiero w akcie bezpośredniej kontemplacji Boga. Ta jednak kontemplacja świata stworzonego nie dokonuje się drogą bezpośredniego poznawania rzeczy samych w sobie, ale za pomocą oglądania ich w Słowie Boskim jako wzorcowej przyczynie wszelkich bytów. Przez nie bowiem „wszystko się stało, co się stało” (2). Boski Logos, Przedwieczne Słowo Boże „jest jasnością wiecznej światłości i obrazem bez zmazy Boskiego majestatu, i wyobrażeniem dobroci Jego” (3). W Nim jak gdyby w zwierciadle błogosławieni oglądają intuicyjnie skutki Boskiej wszechmocy, całe bogactwo idei świata.

Żeby dokładniej określić szczegóły poznawania rzeczy stworzonych w Bogu, teologowie upatrują w każdym spośród błogosławionych potrójny jego związek ze światem łaski i natury, a mianowicie: jego udział w życiu nadprzyrodzonym, przynależność do świata naturalnego i jego osobiste stanowisko w hierarchii społecznej (4).

Pod takim dopiero kątem patrzenia na kwestię kontemplacji świata stworzonego w akcie widzenia uszczęśliwiającego można dojść do odpowiednich wniosków. Dziedzina bowiem, czy środowisko, w którym żyje i obraca się człowiek, budzi w nim pewne zainteresowania, każdy pragnie poznać wszystkie szczegóły otaczającej go rzeczywistości; i jeżeli w niebie każdy ma znaleźć pełnię szczęścia, jeśli ma tam zdobyć zaspokojenie wszystkich nurtujących go pragnień, to w konsekwencji umysł błogosławionych powinien doskonale poznać te prawdy, które w stanie zjednoczenia duszy z ciałem były dla niego tajemniczą zagadką.

I tak jest istotnie. Charakter potrójnego stanowiska w świecie darzy błogosławionych intuicyjną wiedzą ze wszystkich trzech dziedzin.

Jako członkowie mistycznego ciała Chrystusa, zajmujący swe miejsce w nadprzyrodzonej społeczności Kościoła, poznają błogosławieni w niebie naturę Kościoła i tajemnicze działanie w nim łaski. Środki, którymi dysponuje Kościół w prowadzeniu wiernych do celu, jak: sakramenty, dogmaty i inne prawdy nadprzyrodzone – to wszystko wobec subtelnych zdolności uwielbionego umysłu staje w wyraźnym świetle. Będąc następnie w posiadaniu celu, widzą błogosławieni jak na dłoni całą płaszczyznę swego życia, z radością patrzą na przebyte trudy i znoje, podobnie jak pielgrzym u kresu drogi miło spogląda poza siebie na niewygody podróży. O ile łzy przedtem spływały z ich oczu i perliły się po policzkach, a smutek i zgryzoty zachmurzały oblicza, o tyle teraz wesele napełnia całą ich istotę. Błogosławią te wszystkie krzyże, które ręka niebieskiego Ojca z miłością wkładała na ich barki; jak przedtem były one przyczyną wielu łez, tak obecnie są źródłem radości i szczęścia. „Smucić się będziecie, ale smutek wasz w radość się zamieni” (5). Wspaniała wizja przeszłości przedstawia w powabnych barwach obrazy z życia błogosławionych na ziemi, a dusze ich wyśpiewują teraz rzewną melodią słowa psalmisty: „Doświadczyłeś nas, Boże, wypławiłeś nas ogniem, jak pławią srebro, zawiodłeś nas w sidło, nakładłeś utrapień na grzbiety nasze… Przeszliśmy przez ogień i wodę, ale przywiodłeś nas do ochłody” (6).

Z dziedziny wiedzy naturalnej błogosławieni, jako dzieci tej ziemi wychowani wśród otaczających ich zewsząd mnóstwa tajemnic przyrody, poznają doskonale wszelkie zagadnienia, będące przedmiotem kosmologii i innych gałęzi naturalnych umiejętności, co zapewne w dużej mierze przyczynia się do odczuwania szczęścia. Ileż to, pomyślmy, umysłów o potężnym przygotowaniu naukowym bada wnętrze natury! Liczne rodzaje aparatów, pomagających umysłowi w szlachetnym trudzie, zostało zaprzągniętych do tego olbrzymiego warsztatu pracy; już tysiące lat poci się człowiek w kopalni prawdy, uzbrojony w odpowiednie narzędzia i pomoce naukowe, a dna nie dosięgnął, jeszcze nie wyeksploatował jej zapasów i z pewnością do tego celu nigdy nie dojdzie.

Rzymski poeta Wergiliusz powiada, że „szczęśliwy jest ten, co mógł poznać przyczyny rzeczy” (7). Tak, szczęśliwi będziemy naprawdę, ale wtedy dopiero, kiedy wystartujemy bezpiecznie na brzegu szczęśliwej wieczności i w pierwszej przyczynie poznamy intuicyjnie cały świat stworzony z wewnętrznym jego układem i prawami. Poznamy wówczas doskonale budowę całego wszechświata, wszystkie rodzaje i gatunki istnień naturalnych i w ogóle całą metafizykę bytu. Ziemia, na której żyjemy, i przestworza, zapełnione niebieskimi ciałami, otworzą przed naszym umysłem świat swoich tajemnic; poznamy również i najbliższych naszych współuczestników szczęścia – hierarchię anielskich duchów. Słowem, wszystko, co nas może interesować i przyczynić się do szczęścia, Bóg odkryje przed nami. „Z niezwykłą doskonałością – mówi św. Bernard – poznamy wtedy wszystko, co istnieje na niebie i na ziemi, czerpiąc poznanie wszystkich rzeczy z samego źródła mądrości” (8).

Z nieba ulatuje myśl błogosławionych i na inne przestrzenie życia ludzkiego, zstępuje na ziemskie niziny jako na teren doczesnych trudów, zagląda i pod strzechę rodzinnego domu. Wszyscy przecież błogosławieni, zanim dostali się do nieba, żyli na ziemi i pozostawali w pewnym stosunku do zbiorowego życia ludzkiej społeczności, czy to wywiązując się z różnych zadań na powierzonych sobie stanowiskach, czy też zajmując w społeczeństwie skromne miejsce jako osoby prywatne ograniczające rolę swojej pielgrzymki po ziemi do małego ogniska rodzinnego. Tak pierwszy jak i drugi charakter zajęć miał pewien zakres zainteresowań, właściwych obowiązkom swego stanu, warunki zawodu i powołania w tej lub innej formie zajmowały uwagę wieloma rodzajami różnych spraw. Odżywa to teraz wszystko z powrotem, bo dusza przechowując w swej świadomości ziemskie przeżycia, pragnie wyraźnie odtworzyć sobie obraz środowiska swojego bytowania na ziemi. Każdy więc spośród mieszkańców nieba poznaje jasno placówki i warsztat swej pracy na ziemi; a więc ci, którzy piastowali godności i byli postawieni na odpowiednich stanowiskach, widzą wszystkie szczegóły, związane z ich pracą; członkowie rodzin oglądają swych domowników, poznają doskonale sposób i warunki ich życia, wszystkie radości, jak również utrapienia i kłopoty. „Sprawiedliwi w niebie uważnie śledzą wędrówkę pielgrzymią każdego z nas, wiedzą o naszych czynach, patrzą na upadki nasze i nawrócenie. Pomiędzy błogosławionymi a bojownikami nie ma nieprzebytej zapory. Jeżeli jednak sprawiedliwi gonią wzrokiem bezimiennego człowieka, to znaczy każdego grzesznika, bez względu na to kim jest, o ileż bardziej interesują się swymi znajomymi; tym więcej przeto powinni by znać, widzieć i śledzić dusze krewnych i przyjaciół, które dzielą ich szczęście” (9).

Nie mają w świetle tej prawdy poważnego uzasadnienia często rozpaczliwe żale przy pożegnaniu odchodzących z tego świata ukochanych osób, gdyż oprócz pewności spotkania się z nimi kiedyś w niebie, istnieje i teraz duchowa łączność. Chociaż odeszli od nas w zaświaty, to jednak nie przestają się nami interesować, znają warunki naszego życia lepiej, aniżeli wówczas, gdy z nami przebywali tutaj na ziemi. „Śmierć jest filtrem, który oczyszcza istotę ludzką, uwalniając ją z balastu ciała; rozjaśnia ona w zaświatach blask wyzwolonej duszy, przemienia, udoskonala jej miłość. Ci, których utraciliśmy, widzą nas lepiej, sądzą nas sprawiedliwiej, widzą naszą żałobę i dowody naszego ku nim przywiązania oraz to, jak ich opłakujemy i goręcej kochają nas teraz niż niegdyś na ziemi, całą mocą swej udoskonalonej miłości. Obecni są przy nas, stoją koło nas; chociaż ich cielesna powłoka spoczywa gdzieś pod kamienną płytą cmentarza, dusza ich niby lampa przyćmiona pozostaje z nami, miłość ich nas otacza, a wzrok ich przenika nas” (10).

Wielkie doprawdy zadowolenie i pociechę przynosi rozważanie przedmiotu widzenia uszczęśliwiającego. I jeśli sobie uprzytomnimy, że to olbrzymie morze prawdy, w którym wcześniej czy później zanurzy się i nasz umysł, będzie zalewało naszą istotę strumieniami wiecznej radości, wówczas odczuwamy mimo woli samorzutne wyrywanie się ducha z owej pustyni wygnania ku nieprzemijającym wartościom dóbr, czekających nas poza grobem.

„Na co mi, Panie, ta suknia z ciała,
Co mi swobodną duszę skowała?
Skowała w pancerz, ciśnie i gniecie
I zatrzymuje na ziemskim świecie.
Ja jestem duchem… duchem, nic więcej…
Po co mam chodzić w szacie zwierzęcej?
Moje radości, moje katusze
Na dzwonku serca wydzwaniać muszę,
A nieśmiertelnych myśli osnowa
Musi się ścieśniać bełkotem słowa.

Dałeś mi mowę, cóż ona znaczy?
Czyż choć cień myśli mej wytłumaczy?
Dałeś mi zmysły, cóż ich powaby?
Każdy ułomny, każdy z nich słaby,
Każdy kłamliwy w swojej osnowie,
Żaden mi ścisłej prawdy nie powie.
W uchu i w oku, w smaku i woni
Tylko się samo złudzenie chroni,
Tylko przeszkoda duszy człowieczej,
By doskonalej pojęła rzeczy” (11).

Św. Jan od Krzyża, mistyczny Doktor Karmelu, w ten sposób opiewa swe przeżycia i reminiscencje tych błogich chwil, kiedy w śmiertelnym ciele kosztował przedsmaku szczęścia niebieskiego:

„Kto wejdzie w te głębiny,
Tego siły ustają –
Poprzednie myśli, czyny
Niczym mu się być zdają.
Tak wzniosłą czerpie mądrość
W owym zamarłym stanie
Wyższym nad wszelkie poznanie.

Kto wzniósł się w te poziomy,
Mniej ma rozumu mocy,
Bo jest to blask zaćmiony,
Co światłem lśni wśród nocy.
Kto poznał te tajniki,
Zamarł w niewiedzy stanie
Wyższym nad wszelkie poznanie.

Tej dziwnej wiedzy tchnienia
Taką potęgę mają,
Że mędrców dowodzenia
Nigdy jej nie zrównają.
Bo ich mądrość się gubi
W owym niewiedzy stanie
Wyższym nad wszelkie poznanie.

Jeżeli wiedzieć chcecie,
Gdzie źródło tej mądrości:
W tajemnym wizyj świecie,
W wzniosłej, Boskiej istności,
Sprawia to dobroć Jego,
Że w tym niewiedzy stanie
Jest najwyższe poznanie” (12).

Te zachwyty bezustanne, płynące z kontemplacji Prawdy nieskończonej, mają wypełniać i nasze życie w chwale. Obecnie jesteśmy ściśnieni więzami świata materialnego, łudzimy się bardzo często zmiennymi wrażeniami uczucia i fantazji. „Ciało bowiem, podległe skażeniu, obciąża duszę, a ziemskie mieszkanie tłumi umysł wiele myślący. I z trudnością się domyślamy rzeczy, które są na ziemi, i co mamy przed oczyma, z trudem znajdujemy; a co jest w niebie, kto zbada?” (13). Duch nasz, podobnie jak ptaszyna ze związanymi skrzydłami lub zamknięta w klatce, nie może zaznać pełnej swobody w działaniu. Ale gdy strząśnie z siebie śmiertelną powłokę ciała, kiedy tylko wiecznotrwałą więzią intuicji zjednoczy się z Bogiem, natychmiast odczuje prawdziwą wolność. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (14).

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Ks. P. Siwek SI, W pogoni za nieskończonością, s. 25–26.

(2) J 1, 3.

(3) Mdr 7, 26.

(4) Por. E. Hugon OP, Tract. dogmat., cz. I, tract. I, q. 4, a. 8.

(5) J 16, 20.

(6) Ps 65, 10–12.

(7) „Felix, qui potuit rerum cognoscere causas”, Georg. II, 490.

(8) Serm. de tripl. gen. bon., n 7.

(9) Ks. Ludwik Rouzic, Miłość mocniejsza niż śmierć, tłum. J. Suchodolska, Poznań 1933, s. 7–8.

(10) Chollet, Nos morts I. 1, 7, 2, przyt. u L. Rouzica, dz. przyt., s. 35.

(11) L. Kondratowicz (Wł. Syrokomla), Cupio dissolvi.

(12) Św. Jan od Krzyża, Dzieła, t. IV, Wszedłem w nieznane, tłum. o. Bernard od Matki Bożej OCD, Kraków 1939, s. 281–282.

(13) Mdr 9, 15–16.

(14) J 8, 32.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Niebo i piekło. Eschatologia, t. 2.