Rozdział dziesiąty. O kąkolu heretyckim

Streszczenie: Czwarty znak kąkolu heretyckiego: podobieństwo do pszenicy. Heretycy naprawiają Kościół jak przykurzony obraz. Piąty znak, iż kąkol nie plewa. Heretycy mają innego Boga, a nie są z nami na jednym korzeniu. O plewidle, godzi się? Godzi i pomocny jest. Szkody, które przynoszą herezje. W książkach przeciw konfederacji. Kto heretyków karać zakazuje, jakim jest. Heretyckie naigrywanie się z Polaków. Bez Boga chce być ten, kto wszystkie herezje dopuszcza. Kto nie boi się, karania słownego, kary nie ma. Pan Jezus nie zakazał plewidła, ale tylko niewczesnego. Gniew o cześć Boską to wielka cnota. Jakiego Pan Jezus plewidła zakazał.

***

Jak kąkol z początku, póki jest w liściu, niczym nie różni się od pszenicy i rzadkim jest gospodarz, który by poznał go w trawie, do czasu gdy podrośnie i wypuszcza swoje źdźbła i kłosy, i ziarna, wówczas każdy może go poznać. Oni z początku, właśnie jak my kaznodzieje katoliccy dziś czynimy, tak kazali, iż wiele jest złych obyczajów i braków porządku w Kościele, które potrzeba by naprawić, wielkie niedbalstwa duchownych, szkodliwe zbytki i przykłady. Jak więc święty Bernard albo któryś inny doktor katolicki pisze i mówi, iż nasi pasterze śpią, nie czuwają, nie strzegą owiec, patrzą na swoje pożytki, bawią się rozkoszami. I mniemaliśmy, aby to mówili dobrym sercem, chcąc to naprawić w Kościele przez sobór i inne słuszne, zwyczajne środki naprawy porządku i obyczajów. Lecz gdy niczym kąkol podrośli, zaczęli sami wszystko naprawiać. A jak? Tak jak obraz zakurzony prochem. Nie omiatając prochu, zaczęli ucinać po palcu, aż przyszło do ręki całej, aż i oczy mu wyłupiają i głowę ścinają. Bracia, czy tak proch ocierają i taka to reformacja? Wyrzucić sakramenty, ołtarz, kapłanów, odmieniać artykuły wiary i na koniec zbluźnić w Bóstwo Chrystusowe i Trójcę Świętą? Dopiero poznaliśmy, co to kąkol, którego nie mogliśmy poznać w trawie. Jak mówi apostoł: „Już im nie będzie łatwo, bo głupstwo ich wszystkim się już oznajmiło” (2 Tm 3). Jeszcze byśmy ich znać nie mieli z takich szkód i braku chwały Bożej i wzruszenia wszystkich artykułów naszej wiary i zwojowania wielkiego imienia i sławy chrześcijańskiej? Od rozumu byśmy odpadli.

Na koniec poznaliśmy, że to nie plewy, które rosną z tego samego korzenia co pszenica, czyli źli katolicy, co przecież siedzą na gruncie i korzeniu wiary; ale kąkol pochodzi z innego daleko różnego rodzaju, który nie ma nic wspólnego z pszenicą. Co pierwej mówiliśmy: źli katolicy wierzą z nami w jednego Boga katolickiego, chrześcijańskiego i w jednego Chrystusa, a mają z nami wspólne Credo. Gdy chodzi o tych reformatorów – to teraz po odkryciu ich myśli i postępków, gdy wyrzucili wszystkie sakramenty, gdy naruszyli wszystkie artykuły wiary fałszywymi wykładami, gdy zbluźnili Bogu chrześcijańskiemu, gdy zwojowali kościoły gorzej niźli muzułmanie, spustoszyli klasztory, w których mieszkała czystość Chrystusowa i Jego ustawiczna służba, gdy wylali tak wiele krwi katolickiej we Francji, Anglii i gdzie indziej, gdy męczenników mordowali: musimy mówić, iż są to ludzie innego Boga, nie naszego chrześcijańskiego, mają innego Chrystusa; są dziećmi innego ojca, który ich wysiał, jak mówi Pan Jezus.

Co też dawno już o nich Tertulian napisał: „iż u nich jest inny Chrystus niż u katolików, i inny Bóg” (1). I sam Zbawiciel o nich przestrzegał, iż innego Chrystusa i nawet wielu innych Chrystusów, jak poganie wielu bogów głosić będą (Mt 24). I teraz to samo o sobie mówią: luteranie o kalwinach, iż inny jest Bóg kalwiński, a inny luterański (2); i głosząc wielu bogów, nie mają z nami wspólnego Boga, bo u nas jest jeden. Czy jeszcze mielibyśmy nie znać tego kąkolu, tak haniebnego czarnego gatunku, który z innego korzenia, od innego ojca pochodzi, a z nami nie ma nic wspólnego?

Spytajmy już, czy się godzi wyplewić ten kąkol i uczynić wolny wzrost pszenicy, aby nie zarażało jej to złe nasienie, zwłaszcza, gdy to może być, a pszenica by szkody nie miała? Nie wiem, kto mógłby mówić inaczej, otóż nie tylko się godzi, ale trzeba, aby wykorzeniać to zło. Jeśli herezje są dobre, to dajmy im pokój, ale jeśli złe i nikt mający rozum nie może ich chwalić, jak ich nie wypleniać? Co się dobrego na roli urodzi, gdy gospodarz nie nakaże wybierać zielska i chwastów? Czy nie oszalał, iż sobie życzy takiej utraty, a pożytku nie, iż pracuje, a traci nadzieję na chleb?

Jaką szkodę czynią herezje w Kościele Bożym, jakie straty przywodzą duszom, to było wykazane w innym miejscu, tu mija się to z celem. Okazało się już w naszych czasach, iż z nimi chrześcijaństwo ginie, iż przez nich powraca wiele fałszywych Chrystusów i wielu bożków, a pogaństwo się ożywia, powstaje wielka zelżywość sławie chrześcijańskiej krzyża świętego u muzułmanów, pogan i żydów, ginie wielka liczba dusz, przez nich fałszuje się moneta słowa Bożego, mnożą się niezgody i rozruchy między chrześcijanami, iż rzeczpospolita i królestwa przez nich mieszają się i upadają, domy prywatne i małżeństwa nie mają pokoju, miłość w różności wiary upada i wspólne a sąsiedzkie życie obraca się w gorycz. Jak nie usuwać takiego zła? Kto życzy tego Panu Bogu i Jego sławie, i ludzkiemu zbawieniu, i sobie, i swemu domowi? Wszystkie prawa Boskie i ludzkie potępiają herezje, rozum sam wykazuje, iż od szkody i zarazy każdy ucieka. Stary Zakon żadnego grzechu tak srogo nie karze, jak fałszywych proroków (Pwt 13, 17. 18). Chrystus, Syn Boży, wilkami ich zwąc (Mt 7), którzy owce zabijają, jak ich karać nie kazał? Czyż dopuszcza, aby ich wpuszczać między owce i otwierać im wrota do owczarni? Kto kiedy dozwolił złodziejom i otworzył im drzwi, aby kradli, jak chcieli? Także mężobójcom i fałszerzom, aby zabijali i zdradzali? Czyż nasze dusze nie są droższe i nie większa w nich szkoda? Kto kiedy kazał kłaść jad na stół, u którego siedzą proste dzieci, nieznające zagrożenia? Gdy im więcej zakazujesz, to tym do zakazanego są gorętsze i prędsze.

Ci, co otwierają wrota do tego królestwa wszystkim herezjom i dają im prawne obrony, i nie każą ich karać, pokazują wielką nieprzyjaźń chwale Bożej, duszom ludzkim i ojczyźnie swojej i sobie samym. Jak miłuje Boga ten, który widzi bluźnierstwa wobec jego nakazów, a gdy może, nie broni albo jeśli nie może, że nie ukaże swej woli do obrony, aby jego Bóg był uczczony na świecie, a wyznanie Jego chwały kwitło, a bał się każdy bluźnić wobec Jego straszliwego imienia? Nawet poganin Nabuchodonozor czynił to chętnie i na to królewskie swoje dekrety po całym państwie wydał (Dn 3). Jakże wilcze serce ma ten, który wpuszcza wilki do owiec dla rozlania krwi i otwiera im wrota i broni ich, aby nie byli wygnani i oddzieleni od owiec? Czyż się taki nie kocha w zgubie ludzkiej i we krwi jako tyran nad tyranami? Bo przecież maczał ręce w nie cielesnej krwi, ale w duchowej i wiecznej (mając samego diabła za hetmana i wodza), który karmi się takim połowem i taka lwia jest jego własna natura. Jakbyś sam zabił, gdy ułatwiasz drogę nieprzyjacielowi i otwierasz drzwi, a ów wróg ma jad nieugaszony. Jak miłuje swoją ojczyznę i rzeczpospolitą ten, który wydziera jej duszę z ciała? O jakiej duszy jest mowa? Chodzi o zgodę i jedność, o wspólną miłość! Bo tam gniazdo wszystkiej niezgody, gdzie o wiarę wojują kopią. Jak widzimy, iż w ten sposób Niemcy i państwa niemieckie wspólną zgodę i posłuszeństwo ku cesarzowi stracili. Oto herezjami ginie Francja, Anglia niemalże utonęła, zniszczała Flandria, zmarniały Dania i Szwecja, Grecy i królestwo wschodnie wpadli w pogańskie ręce. O naszej Polsce już wszystkie narody chrześcijańskie przed kilkunastu laty zwątpiły, gdyby tylko niedola dalej trwała. Na szczęście uczciwe polskie serca dały miejsce rozumowi, upór, gdy im prawdę okazano, odpędzając.

Czego ktoś życzy sobie i swojej religii, gdy dopuszcza inne jej przeciwne, przez które jedna religia musi ginąć? Luteranin ginie od kalwina, kalwin od anabaptysty, bo na wieki się nie zgodzą. A jeśli jeden nie pokona drugiego, wtedy przecież wieczny niepokój, ustawiczne podejrzenia będą, a uprzejmości nigdy; bojaźni, aby jeden drugiego nie oszukał zawsze pełno, i wszystkie przyczyny muszą rosnąć do zerwania. Czego sobie taki życzy? Stanie się sam swoim nieprzyjacielem. Przeto heretycy sami śmieją się z takiej polskiej wolności i brzydzą się nią jako nigdy niesłyszaną. Tak napisał jeden najprzedniejszy kalwiński minister: „Dozwalać sumieniom wolności i dopuścić tego, aby każdy ginął, jeśli chce, jest to diabelska nauka; i jest to diabelska wolność, która napełniła dziś polską i siedmiogrodzką ziemię wielością zaraźliwych nauk, których nie ścierpiała by żadna religia pod słońcem” (3). Patrz, jak się ten minister śmieje z Polaków, jak przypisuje im głupotę, iż takiego pod słońcem ludu nie znajduje, który by wszystkim kacerstwom dawał wolność. Patrz, jak prawo takie, które wszystkim błędom otwiera wrota, a każdemu jak kto chce wierzyć dopuszcza, zwie diabelską nauką. Jak się zatem Polacy nas nie wstydzą, a i wreszcie na sławę narodu się swego nie oglądają? Nie ma na świecie takiego prawa, ani nie było, ani nie będzie podobnego do końca świata, ani u pogan, muzułmanów i żydów. A na koniec nie mogą tacy być, chyba że ateusze, to jest ci, co mówią, że Boga nie ma, i żadnego nie chwalą. Bo kto dopuści i swemu i cudzemu Bogu bluźnić, ten sam żadnego Boga nie ma, którego by kochał i miłował. Przecież by bronił tego jednego swego Boga i jego Kościoła, a nieprzyjaciołom jego nie pozwalał by na nic, ani nie dawał by im prawa do bluźnienia swemu Bogu.

Mówią, iż każemy ich karać słowem Bożym, upominaniem i wyklinaniem. A jeśli oni nie dbają o to i śmieją się z tego, to żadna kara ich nie sięga. Śmiech z siebie czyni, kto każe czeladnika słowami, na które ten nic nie dba, i na cudzołożnika albo złodzieja, którego ma w swoim domu, takie karanie a nie inne ustanawia, aby inaczej nie był karany; ujrzę, jaki będziesz mieć swój dom, a jak ci do innego karania będzie tęskno i szukać go musisz.

Mówią, iż Pan Jezus nie kazał wyrywać kąkolu, ale czekać na żniwa. Nie zganił wielki gospodarz, Pan Jezus, swojej dobrej czeladki, którzy ofiarowali Mu swoje chęci do wyplewienia zła, z miłości ku Jego pożytkom, z żałości ku Jego szkodzie, z gniewu ku Jego nieprzyjaciołom. I owszem to im rozkazuje, gdy posyła ich do pracy w swojej winnicy, która jest najważniejsza: wybierać kamienie i wyrywać złe ziele. To wysiał diabeł, to nasienie i jego rodzaj; wyrzućcie – mówi przez apostoła – zło spośród was, aby się inni nie psuli (1 Kor 5). Trochę kwasu całą miarę zaraża (por. 1 Kor 5, 6; Gal 5, 9); i złe rozmowy psują dobre obyczaje, tak bardzo są jadowite i heretyckie. Zelus Boży, to jest żarliwość i gniew o krzywdę Bożą i o zelżywość i szkodę czci Jego świętych, wielce się w Piśmie Świętym zaleca, u Mojżesza, Phineasa (Księga Ezdrasza), Eliasza, Ezechiasza, Matatiasza i innych (4). Miłości jednej odrobiny nie ma ku Bogu, kto się nie gniewa o krzywdę Boską. Miłości ku bliźniemu nie ma, kto się nie użali nad zgubą jego duszy. Na grzech się nie gniewa i owszem przyjaźń czartowi okazuje, kto grzechu, gdy może być, nie wymiata ani nie karze, ponieważ jest to nasienie diabelskie. To by tak było, jakby cudzołożnikom i mężobójcom, złodziejom i rozbójnikom, którzy też mogą się zwać kąkolem, Pan Jezus dał wolność w tej Ewangelii, a karać ich urzędowo nie kazał. Zakazał gospodarz Pan Jezus plewienia przed stosownym czasem, takiego, które jest ze szkodą dla Niego i dla Jego drogiej pszenicy; i dlatego podał przyczynę: „aby wyrywając kąkol, pszenica się nie wykorzeniała”. Ale gdy jest czas, a bez szkody może się odbyć, kto ma pomyśleć, aby kto mądry miał tego zakazywać? Chyba by ten, co rozumu nie ma, albo kocha się w szkodzie i zelżywości Bożej i w utracie zbawienia ludzkiego i swego. To by było szatańskie a nie ludzkie serce.

Znosić heretyków i ścierpieć ich, gdy się bez wojny i rozruchów domowych i wszystkiego królestwa karać nie mogą, to każdy rozum musi przypuścić. Bo by wiele dobrych poginęło, bo by szkodę wielką niewinni podjęli. Uchowaj Boże od tego! To się o innych grzechach mówi: kto by wszystkich lichwiarzy zaraz wykorzenić chciał, uczyniłby szkodę tym, którzy pożyczek potrzebują. Na dzień sądny, na owo ostatnie żniwo, wszystko się i zaraz ukarze, ale tu na ziemi i najpilniejsze urzędy nie mogą zaraz i wszystkiego złego wykorzenić. Ale złe ganić i wolności im bronić, a roztropnie je karać, to powinien urząd każdy (5).

Ks. Piotr Skarga SI (6)

(1) Tertulian, De baptismo, cap. 14.

(2) Castalio de Calvinistis.

(3) Teodor de Bèze, Epist. theolog. 1.

(4) Lb 25; 3 Krl 19; 4 Krl 10; Ps 68; 1 Mach 3.

(5) Tekst za: Ks. Piotr Skarga SI, Kazania na niedziele i święta całego roku, t. I, Kraków 1938, s. 144–149 (fragment kazania na V niedzielę po Trzech Królach). Wykorzystano też wydanie: Kazania na niedziele i święta całego roku ks. Piotra Skargi SI, pierwsza część: Od pierwszej niedzieli adwentu do wtorku świątecznego, wydanie drugie niezmienione, Lwów 1898, s. 124–129.

(6) Ks. Piotr Skarga SI (1536–1612). Książę kaznodziejów polskich – urodzony w Grójcu, studia odbywa na Uniwersytecie Jagiellońskim, w roku 1564 wyświęcony we Lwowie, zostaje kaznodzieją katedralnym. W roku 1569 wstępuje w R zymie do Towarzystwa Jezusowego, wraca do kraju w 1571 roku, pracuje w szeregu miast – m.in. w P ułtusku, Lwowie, Jarosławiu, Wilnie (w latach 1579–1584 rektor Akademii Wileńskiej), Połocku, Rydze, Dorpacie. W roku 1579 wydaje Żywoty świętych. Od roku 1584 przebywa w Krakowie, w roku 1587 zostaje kaznodzieją królewskim (od roku 1596 w Warszawie), przemawia na osiemnastu sejmach. W roku 1595 wydaje Kazania na niedziele i święta, w roku 1597 – Kazania sejmowe, a w roku 1600 – Kazania o siedmiu sakramentach. Pochowany w Krakowie w kościele Św. Piotra i P awła. Wielki duchem kaznodzieja, asceta i pokutnik, umysł głęboki, serce gorące, charakter mocny, narzędzie Pańskie do napominania wodzów narodu w czasach decydujących o jego przyszłości (kaznodzieja narodowy). Pełny talent kaznodziejski: wymowny treścią jędrną i obfitą, wykład jasny, wyrazisty, wyobraźnia bujna, żywa – stąd plastyka mowy. W przekonywaniu zwarty, nieustępujący; niezrównany, najwymowniejszy w napieraniu na uczucia i wolę („psychotyrannos”); nadzwyczaj śmiały, nieustraszony w gromieniu, proroczy. Cała jego wymowa dostojna, wzniosła, z pism Bożych czerpiąca światła i siłę; stylistycznie żywa, dźwięczna i płynna (ks. Zygmunt Pilch, Szkoła kaznodziejstwa, Kielce 1937, s. 34–35).

Powyższy tekst jest fragmentem książki Protestantyzm potępiony przez papieży.