Rozdział dziesiąty. Maryja pociechą w cierpieniu

Pomiędzy wszystkimi przyrodzonymi darami, łaskami i błogosławieństwami, którymi dobroć, potęga i miłosierdzie Pana Boga naszego tak hojnie nas tu na ziemi pielgrzymujących obsypały, zaiste największym, najzacniejszym, najczulszym darem, łaską i błogosławieństwem jest dobra matka. Serce dobrej matki to tajemnica miłości; serce matki to niewyczerpany skarb współczucia w radości, pociechy w smutku. Jak bluszcz leśny lgnie do smukłej topoli, a od niej oderwany usycha i więdnie, tak serce dziecka lgnie do serca matki, na nim spoczywa, żyć i umierać pragnie – bo serce matki to cały świat dla serca dziecka! Tę prawdę wyznają wszyscy, którym dostała się w udziale dobra matka; tę prawdę łzami potwierdzają wszyscy, którym śmierć wydarła taką matkę. Ale, o bracia, najlepsza, najczulsza, najtroskliwsza matka na ziemi czy może być porównana z tą naszą Matką, którą mamy w niebie? Czym są wszystkie serca najtkliwsze w porównaniu z sercem Maryi? Czym jest wszelka miłość, choćby najszlachetniejsza, w porównaniu z miłością Maryi? Maryja – oto gwiazda, która nigdy nie zachodzi i nigdy nie blednie; Maryja – oto kotwica, która pośród wzburzonych odmętów naszą łódkę ratuje od pewnej zagłady! Oko Jej spoczywa nad nami; Ona czuwa we dnie i w nocy nad swymi dziećmi; Ona wstawia się za nami; Ona błaga za nami; jednym słowem – Ona nas kocha! Maryja, Pani nieba i ziemi! Maryja, Królowa aniołów, archaniołów i wszystkich duchów niebieskich! Maryja, Matka Zbawiciela! Maryja, Matka Boga, kocha nas!

Jak wdzięczni powinniśmy być świętemu Kościołowi, który przez ustanowienie tylu świąt na cześć Maryi dał nam możność częściej mówić o Niej i słyszeć o Niej mówiących! Taki dzień i dziś szczęśliwie zajaśniał – poświęćmy więc tych kilka chwilek, aby się pobudzić wzajemnie do większej ku tej Matce najdobrotliwszej ufności. Prośmy Maryję o pomoc! Zdrowaś Maryjo…

Dość rzucić okiem wokół siebie, dość wejść w tajniki własnego serca, aby poznać całą nędzę, ubóstwo i słabość ludzką, aby poznać, co to człowiek! Któż policzy te łzy boleści, które tak hojnie płyną, które nawet radością rozpromienione oczy potajemnie ronią! Kto policzy te westchnienia, które rodzą się w sercu i w sercu milkną, o których świat nic nie wie, a które jednak nie są ani mniej bolesne ani mniej rozdzierające! Życie człowieka to obraz boleści, która codziennie przybiera inne kształty i formy. Pierwszy znak życia ludzkiego to głos bólu: witamy świat łzami. Dziecię nie wie, nie zna, nie czuje swego własnego bytu, ale czuje już boleść, i od tej pierwszej chwili życia aż do grobu towarzyszą mu łza i boleść; z nimi ożyło, z nimi umiera. Nasze życie to tak jak życie owego biednego kwiatka polnego, który, z rana skropiony łzami rosy, zaledwie je z siebie otrzęsie, zaledwie rozwinie się w promieniu słońca, a już wieczorem zwija swoje liście i znowu dźwiga w kielichu swoim krople rosy. I co dziwnego, że my, biedni ludzie, czując w sobie popęd do szczęścia, a tyle razy złudzeni boleśnie i oszukani, szukamy pocieszenia, szukamy ulgi, szukamy współczucia! Ale, o bracia, to całe nasze nieszczęście, że my tej ulgi, tego pocieszenia, tego współczucia szukamy tam, gdzie go znaleźć nie można. Dziecko przestraszone lub cierpiące nie namyśla się, nie wybiera, tylko biegnie, biegnie prędko w objęcia swojej matki; nie wie ono jeszcze, co to matka, ale wie, co to miłość, wie, że prawdziwe pocieszenie dać może jedynie prawdziwa miłość, bo to uczucie, to poznanie, już sama przyroda wlała w nasze serce. Czy już zapomnieliśmy, że jesteśmy dziećmi Maryi? Czy już zapomnieliśmy, że Maryja naszą Matką? Ach! Cierpimy, to pewne; chcemy być pocieszeni, to pewne; ale pociechy nie znajdujemy. Dlaczego? Bo szukamy pociechy tam, gdzie jej nie ma – bo nie dążymy po nią tam, gdzie jedynie przebywa. Szukamy pociechy u ludzi, którzy nam jej dać nie mogą, którzy sami jej szukają, którzy sami jej nie znają – zamiast szukać jej u tej Matki pocieszenia, która może, która chce, która pragnie nas pocieszyć. Ona jedna wie, co to miłość, bo kto więcej kochał, niż Maryja. „Jestem Matką pięknej miłości” (Ekle 24, 24). Ona jedna najlepiej wie, co to boleść. Ach! Bo kto bardziej bolał od Maryi! Patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza (Lm 1, 12).

Jeżeli jest tu na ziemi jakaś niezbadana tajemnica, to zaiste człowiek dla siebie samego. To tak się wydaje, jakbyśmy w sobie mieli dwa serca: jedno ludzkie, drugie chrześcijańskie – jedno serce dla ziemi, drugie dla nieba – jednym uciekamy od wszystkich uciech, ponęt i złudzeń światowych, a drugim lgniemy do nich z całą zapalczywością naszej zepsutej natury. Kto w zmysłowych dobrach szuka swego szczęścia, prędzej lub później pozna, jak okropnie się zawiódł; kto w zmysłowych uciechach szuka swego pocieszenia, często znajduje w nich rozpacz. Żelazo, które zadało ranę sercu, rany tej wyleczyć nie może. Czy bryła ziemi, dlatego, że nazywa się złotem lub srebrem, uspokoi zbolałe serce? Czy kamień twardszego hartu, dlatego, że nazywa się diamentem, osuszy nasze łzy? Ach, bracia! Jedno wzniesienie serca do Tej, która jest naszą Matką – jedno westchnienie naszej znękanej duszy do Tej, która jest naszą Pocieszycielką – jedna łza żalu i boleści, u stóp krzyża, wylana u stóp Matki Bolesnej, ukoją wzruszone nasze biedne serce? Cały nasz rozum, tak wymowny i dowcipny, jest w nieszczęściu, jak sucha gąbka, z której nie wyciśniemy ani kropelki pociechy. Jedno „Zdrowaś Maryjo”, jedno wezwanie tego imienia przyniesie nam większą ulgę, niż najrozumniejsze rozprawy o stałości i o znaczeniu cierpienia.

Mówią, że u ludzi, u przyjaciół, znaleźć można dostateczną pociechę. Prawda! Wielka prawda! Wierny, szczery przyjaciel jest to największy skarb, jest to droga perła; ale jak ciężko ją znaleźć! Na zwykłą zaś przyjaźń światową jak mało można liczyć! Owi tak zwani przyjaciele i przyjaciółki nie nas, ale siebie w nas kochają; gotowi zawsze z wesołym się weselić, ale smucić się ze smutnym, to wydaje im się nazbyt uciążliwym. Ach! Smutne doświadczenie nauczyło niejednego, gdy się opierał na tej słabej trzcinie przyjaźni ludzkiej, co warta owa przyjaźń! O, jakże krwawo się zawiódł! Jedni kochali jego złoto, drudzy kochali jego piękność i urodę, inni kochali jego dowcip i rozum, wielu płaszczyło się przed jego honorami i tytułami; ale gdy to złoto znikło, gdy słabość albo wiek poorał zmarszczkami te nadobne rysy, gdy smutek zaciemnił ten dowcip i rozum, gdy potwarz i prześladowanie zniweczyły tę sławę, wtedy ostygły wokół niego serca, a obojętność ścięła je lodem; oniemiały te usta, tak wymowne na wyrazy wiecznej przyjaźni – ledwie kilka słówek pociechy rzucą jeszcze, jak echo dawnych uczuć; ale i to ucichnie – jedna zmiana losu zetrze wszystkie pamiątki w sercu!

Kto jednak swoje serce przelał w serce Maryi, kto w szczęściu lgnął do Niej, ten pozna w nieszczęściu, co to Maryja, ten pozna w smutku, co to Matka pocieszenia. Smutek, który podziela z nami Maryja, o bracia, większą słodyczą napełni nasze serca, niż wszelkie wesele, które ludzie z nami podzielają.

Pytam was wszystkich, was wszystkich, którzy u Maryi szukaliście wspomożenia i pociechy, pytam, czy odeszliście kiedyś bez pociechy od Niej? Gdzie rzewniej roniliście wasze łzy, jeżeli nie w domu Syna tej najlepszej Matki? Gdzie uspokoiło się wasze wzburzone serce, jeżeli nie przed ołtarzem Maryi, przed której obrazem klęcząc, otworzyliście całe wasze serce i ofiarowaliście tej Matce wszelkie utrapienia oraz boleści waszego życia?! Och! Te łzy boleści u stóp Maryi przemieniają się w łzy miłości; westchnienie rozpaczy jest westchnieniem tęsknoty, nadziei i ufności.

Może być istotnie, że najlepszy, najczulszy, najwierniejszy przyjaciel nie opuści nas w nieszczęściu, podzielać będzie wszelkie nasze troski i zechce przyjąć na siebie wszelkie nasze boleści. Ale co nam to pomoże? Co pomogą nam jego chęci, szczególnie w tych nieszczęściach, które krwawo ranią serce, a które tylko ten rozumie, co sam ich doświadczył? Gdzie znajdzie człowiek słowo, aby zagoił ranę serca matki, której śmierć wydarła dziecko? Co do niej powie osoba współczująca? Oto, że tak być musiało, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, że na to człowiek się rodzi, aby umierał – i tym podobne formułki pocieszenia. Jak to wszystko nędzne i słabe! Jakże te wszystkie pociechy ludzkie rozjątrzają raczej, nie zaś goją rany! O, biedna matko! Straciłaś całą twoją nadzieję, straciłaś to dziecko, które urodziłaś w takich boleściach! Oto nie żyje już ta istota całej twojej miłości, tylu starań, tylu trosk, tylu bezsennych nocy; wszystkie twoje uczucia, wszystkie twoje myśli, każde uderzenie twego serca w tej miłości się łączyło, jednało i żyło, a oto jedna chwilka – i wszystko skończone! Ale tak być musiało! Trzeba mieć moc duszy! Tego i inne matki doznają!… Takie tłumaczenie czy ma być pocieszeniem? Ach, nie, nie! – Inna jest twoja pociecha! Oto Matka, stojąca pod krzyżem swego Syna! Oto Jej Serce, przeszyte siedmioma mieczami! Jedno spojrzenie na obraz tej Matki bolesnej – to wymowniejsza pociecha, niż najwymowniejsze ludzkie rozumy! Nie masz rany tak bolesnej, na którą by miłość Maryi ku nam nie miała balsamu! O, gdybyśmy tylko to Serce Maryi umieli dobrze miłować!

Święty Franciszek Salezy nazywa Maryję „Królową Miłości”. – „Miłość – mówi święty Bernard – tak zraniła serce Maryi, że nie ma cząsteczki tego serca, która nie pałałaby miłością”. – Taką była miłość Maryi, dopóki żyła Ona na ziemi; taką jest miłość Maryi w niebie. Tam, pośród tryumfu i swojej chwały, Maryja nie zapomina o nas. Jak mogłaby matka zapomnieć o dzieciach swoich!? A za swoją miłość czego Maryja od nas żąda? Wytrwania w dobrym, jeżeli postępujemy drogą przykazań Boskich – nawrócenia, jeżeli z tej drogi zboczyliśmy. Do Niej więc, do Niej wszyscy uciekajmy się! Ona jest Matką miłosierdzia! A nad kim bardziej okaże miłosierdzie, jeżeli nie nad tymi, którzy potrzebują tego miłosierdzia!? Ach, bracia! Kto z nas tego nie potrzebuje? Ona jest Matką pocieszenia! A kto bardziej potrzebuje pociechy, jeżeli nie cierpiący!? Wszyscy, wszyscy, którzy potrzebujecie pociechy, wszyscy ubodzy, prześladowani, wdowy i sieroty, wszyscy sprawiedliwi i grzesznicy, do Niej ciśnijcie się, Jej pragnijcie, w Niej szukajcie schronienia! Oby to Serce Maryi przyciągnęło nasze serca, jak magnes przyciąga żelazo! Obyśmy, złączeni z Sercem Maryi na ziemi, wiecznie z tym Sercem złączeni mogli żyć w niebie! Amen.

Ks. Karol Antoniewicz SI

Powyższy tekst jest fragmentem książki Ks. Karola Antoniewicza SI Rekolekcje z Matką Bożą.