Rozdział dwunasty. Sekret Króla

Święci nie wywyższają się z powodu swoich wielkich darów. Don Bosko, mówiąc o swoich wizjach, nazywał je „snami”. Ci, którzy czytali o jego życiu, pamiętają, jak pewnego razu „śnił” o Patagonii i przesłał relację z tego, co widział we śnie, do Towarzystwa Geograficznego w Lyonie – bez żadnych objaśnień. Towarzystwo nagrodziło go srebrnym medalem!

Tak jak ksiądz Bosko miał swoje „sny”, Dominik miał „rozproszenia”.

– Kiedy się modlę – mówił, niemal tonem skargi – przychodzi rozproszenie. Wtedy gubię wątek myśli, a godziny upływają jak minuty.

Ksiądz Bosko podjął raz próbę wypytania go o źródło i naturę owych „rozproszeń”. Przez jakiś czas chłopiec mówił bardzo szczerze, ale gdy pytania stały się zbyt szczegółowe, poczuł zakłopotanie. Kiedy ksiądz drążył dalej, chłopiec był tak poruszony, że się rozpłakał. Po tej rozmowie don Bosko nigdy więcej nie próbował sondować głębi „rozproszeń” Dominika. Chłopiec przeżył lata w Oratorium w pokornej prostocie, bo ksiądz Bosko szczególnie się starał, by uchronić go od kłopotliwych sytuacji, i pomagał utrzymywać „rozproszenia” w tajemnicy.

Któregoś ranka, na przykład, Dominik nie pojawił się na śniadaniu. Tego dnia był również nieobecny na lekcjach i opuścił obiad. Nikt nie miał pojęcia, dokąd poszedł.

Gdy don Bosko dowiedział się o tym po obiedzie, zastanowił się przez chwilę. Nic nie powiedział, tylko skierował się od razu do pobliskiego kościoła świętego Franciszka. Gdy już tam się znalazł, poszedł za ołtarz. To, co zobaczył, głęboko go poruszyło. Dominik stał za ołtarzem, opierając jedną stopę na drugiej. Prawą ręką trzymał się pulpitu na mszał, a drugą miał złożoną na piersi. Był całkowicie zatopiony w kontemplacji.

Ksiądz Bosko patrzył na niego przez chwilę, nim odważył się odezwać.

– Dominiku – powiedział łagodnie.

Nie było odpowiedzi.

– Dominiku – powtórzył nieco głośniej.

W końcu wziął chłopca za ramię i lekko potrząsnął.

Dominik zdawał się wychodzić z transu. Przez chwilę wodził dokoła nieobecnym wzrokiem. Potem zauważył księdza.

– O – powiedział – czy Msza już się skończyła?

– Dominiku – powiedział cicho don Bosko – dochodzi druga.

„Rozproszenie” trwało siedem godzin!

Dominik wyglądał na zmieszanego, upokorzonego i zupełnie zagubionego. Don Bosko również z trudem panował nad wzburzonymi emocjami, ale ukrył swoje uczucia, by nie wprawiać Dominika w jeszcze większe zakłopotanie.

– Chodź coś zjeść, synku – powiedział. – A gdyby ktoś cię pytał, co się stało, powiedz, że robiłeś coś na moje polecenie.

Innym razem ksiądz właśnie zamierzał wyjść z zakrystii po odprawionej Mszy Świętej, gdy usłyszał głos Dominika. Wszedł na chór i znów zastał swojego ucznia w ekstazie. Tym razem jednak Dominik mówił i, na ile don Bosko mógł to ocenić, otrzymywał odpowiedzi na swoje pytania.

– Tak, mój Boże – mówił Dominik. – Już to powiedziałem i jeszcze powtórzę! Kocham Cię i będę Cię kochał aż do śmierci. Jeśli wiesz, że mógłbym kiedykolwiek popełnić grzech, proszę, ześlij na mnie śmierć, zanim to nastąpi. Tak, mój Boże! „Raczej umrę niż zgrzeszę!”

To nie były wszystkie wizje, jakie miał Dominik, jak twierdzi don Bosko, i być może nie te były najważniejsze. Miał raz widzenie, stojąc obok kolegi; wpadł w ekstazę na oczach księdza Bosko, kiedy ten mówił grupie chłopców o cnocie czystości i nagrodzie, jaka czeka za nią w niebie. „Te ekstazy spadały na niego – pisał don Bosko – w różnym czasie i miejscach: w sali lekcyjnej, w drodze do szkoły i z powrotem, nawet w czasie samej lekcji.”

***

Najsłynniejsze z wszystkich „rozproszeń” Dominika przeniosło go poza granice rodzinnego kraju i jest nazywane „Widzeniem Anglii”.

Dominik z pewnością nie miał dużej wiedzy o tym, co działo się w świecie. Musiał jednak słyszeć o odrodzeniu się wiary w Anglii, jeśli nie z lektury, to słuchając księdza Bosko, który interesował się wszystkimi sprawami ważnymi dla Kościoła. W tamtym czasie właśnie w Anglii rozgrywało się coś, co w jego oczach było ważniejsze niż pojawienie się brytyjskiej floty na Morzu Śródziemnym, nowe bogactwa kolonialne i nowa idea zwana demokracją.

John Henry Newman, sławny uczony, rozpoczął długie i bolesne poszukiwanie prawdy, które w roku 1845 doprowadziło go do Kościoła katolickiego. Wiele innych wybitnych osobistości z Uniwersytetu Oksfordzkiego miało tam podążyć razem z nim. To był powód odrodzenia wiary w „Wianie Maryi”, jak nazywano Anglię przed epoką króla Henryka VIII.

Ruch Oksfordzki, bo pod taką nazwą jest znany, zapoczątkowali anglikanie, by dać mocne, historyczne podstawy swemu Kościołowi. Zakończył się rozczarowaniem jego przywódców, z Newmanem na czele. On i wielu jego kolegów musiało przyznać, że prawdziwy Kościół na pewno istnieje, a jeśli tak, musi być nim Kościół katolicki, którego głową jest następca świętego Piotra.

Zarówno Dominik jak i don Bosko bardzo się interesowali nawróceniem Anglii. Ksiądz Bosko modlił się za Anglię i przekonywał innych, by robili to samo. Oto zapiski młodego kleryka z Oratorium, nazwiskiem Bonetti: „Przyjąłem dziś rano Komunię Świętą za Anglię, zgodnie z życzeniem księdza Bosko”. Dominik również ofiarowywał Komunię Świętą za Anglię. Chciał nawet zostać księdzem, by móc, jak wielki ojciec Dominik Barberi ze zgromadzenia pasjonistów, pojechać tam i pracować na rzecz wiernych.

– Tyle dusz – mówił – czeka w Anglii na naszą pomoc. Gdybym był dość silny i święty, pojechałbym tam natychmiast, by przez kazania i dobry przykład starać się odzyskać każdego Anglika dla Boga!

Kardynał Cagliero twierdził, że widzenie Anglii z pewnością było dla Dominika nagrodą za jego nieustające modlitwy o nawrócenie tego kraju.

Któregoś ranka roku 1856 Dominik po przyjęciu Komunii Świętej popadł w jedno ze swoich „rozproszeń”, czyli widzeń przyszłości. Wspomniał potem księdzu Bosko, że gdyby miał okazję zobaczyć się z Ojcem Świętym, miałby mu do powiedzenia coś, co by go pocieszyło.

– Co byś powiedział Ojcu Świętemu? – spytał don Bosko.

– Powiedziałbym mu – odparł Dominik – że pośród trosk, jakie go czekają, nie może przestać myśleć o Anglii. Bóg przygotowuje wielki triumf dla Kościoła w tym kraju.

Słowa Dominika zawierają dwie przepowiednie. Jedna dotyczy kłopotów, jakie czekały Piusa IX, a o których dowiemy się później. Co do drugiego proroctwa, dotyczącego przyszłości Kościoła w Anglii, Dominik mówił dalej:

– Zdawało mi się, że widzę wielką równinę pełną ludzi, nad którymi wisiały gęste szare chmury. Ludzie chodzili dużymi grupami, ale jakby nie wiedzieli, dokąd idą. Głos w pobliżu oznajmił: „To jest Anglia”. Chciałem zadać kilka pytań osobie, która to powiedziała, kiedy zobaczyłem Ojca Świętego, papieża Piusa IX. Majestatycznie ubrany, trzymał wysoko jasną pochodnię i zbliżał się do tłumu. Gdy pochodnia dotknęła chmur, znikły, a ludzie stali w jasnym świetle, jakby właśnie było południe.

W następnym roku ksiądz Bosko pojechał do Rzymu, by uzyskać zatwierdzenie swojego zgromadzenia religijnego – salezjanów. Jego świątobliwość tak go lubił, że z łatwością uzyskał zgodę na prywatną audiencję. Opowiedział papieżowi o widzeniu Dominika.

– To – oznajmił papież Pius IX – utwierdza mnie w zamiarze, by pracować jeszcze bardziej energicznie nad powrotem Anglii do owczarni. A działam w tym kierunku bardzo intensywnie! To, co mi powiedziałeś, jest przynajmniej dobrą radą pobożnej duszy… On musi mieć wielki dar.

Ten, kto odwiedza dzisiaj Anglię, widzi, że tamtejsi salezjanie zawsze pamiętają o związkach Dominika z ich krajem. Na dziedzińcu ich szkoły w Oksfordzie stoi pomnik Dominika z białego marmuru. Spogląda na wieś Littlemore, gdzie w latach 1852–1854, w niskim budynku z szarego kamienia, Newman rozważał powrót do Rzymu.

Mówiąc o nadnaturalnych zjawiskach po śmierci Dominika, don Bosko powiedział jego siostrom, że często szukał rady ich brata nawet w poważnych sprawach, a korzystając z niej, nigdy nie popełnił błędu. Powiedział paru chłopcom w Oratorium, że zebrał znacznie więcej podobnych faktów dotyczących Dominika, ale na razie „zadowolił się spisaniem ich i zostawił do opublikowania innym, kiedy będą służyły Bożej chwale”. Niestety, zapiski te, jak wiele innych księdza Bosko, zaginęły. Kardynał Cagliero poświadcza jednak że istniały.

– Wiem – powiedział – że don Bosko pozostawił zapiski pewnych nadzwyczajnych wydarzeń związanych z chłopcem, lecz nie można ich teraz odnaleźć.

Szybkie wzniesienie się Dominika do świętości zaskoczyło tych spośród jego otoczenia, którzy potrafili to ocenić. Dla innych Dominik wciąż pozostawał miłym kolegą i dobrym przyjacielem. Zapytano później dwóch szkolnych kolegów Dominika, Ballesio i Piano, o jego nadzwyczajne dary. Ballesio odrzekł, że nic o nich nie wiedział; Piano, który stale towarzyszył Dominikowi w drodze do szkoły i z powrotem, powiedział: „Nigdy nie dostrzegłem niczego nadzwyczajnego w życiu Dominika”.

Albo ci chłopcy byli mało spostrzegawczy, albo Dominik bardzo się starał zachować sekret Króla dla siebie.

cdn.

Peter Lappin

Powyższy tekst jest fragmentem książki Petera Lappina Dominik Savio. Nastoletni święty.