Rozdział dwunasty. Rodzice zaniedbujący przygotowanie dzieci do życia (1)

Ktoś obliczył, że pięciofuntowy kawałek rudy żelaznej jest wart w kopalni około dziesięciu centów. Gdy doda się do niego węgla, i ta sama sztabka przemieni się w stal, cena wzrasta do siedemdziesięciu centów. Skoro pięć funtów stali zostanie przetopione na parę końskich podków, wartość skacze do trzech dolarów i pięćdziesięciu centów. Zróbcie z tej stali igły, a wartość wzrośnie do ponad sześćdziesięciu dolarów, a jeżeli wykona się z niej sprężynki do zegarków, cena wzniesie się do setek dolarów.

Macie tutaj uderzający przykład tego, co może sprawić wykwalifikowana obróbka nieożywionego, surowego materiału, i jak faktyczna wartość przedmiotu może wzrosnąć dzięki kształtowaniu, polerowaniu, wyostrzaniu i urabianiu. Jest to prawdziwe także w wypadku dzieci. Zmiany dokonywane dzięki wykwalifikowanej pracy nad tymi drogocennymi skarbami człowieczeństwa są zadziwiające i wręcz niesamowite.

Weźcie niemowlę i zostawcie je w puszczy, by żywiły je i wychowywały dzikie zwierzęta, a jego uczynki i instynkty staną się tak prymitywne, jak to tylko możliwe. Powierzcie to samo dziecko czułym, kochającym, bogobojnym, inteligentnym rodzicom, a normalną koleją rzeczy zmieni się ono w prawego, kochającego, bogobojnego, inteligentnego mężczyznę czy kobietę.

Wychowanie dziecka jest najważniejszym ze wszystkich związanych z nauczaniem zadań na świecie. Cokolwiek się włoży w dziecko, trwa. Wrażenia odciśnięte w dzieciństwie utrzymują się do końca życia i dlatego też na rodzicach spoczywa ogromny obowiązek zapewnienia dzieciom jak najlepszego wychowania. Każde życie jest historią wznoszenia się lub upadku człowieka, wedle tego, czy otrzymał wychowanie, czy też go zabrakło.

Dogłębne przemyślenie tej sprawy powinno wprawić w popłoch tych młodych ludzi o rozproszonych umysłach, którzy śpieszą do ołtarza, nie posiadając żadnej z cnót i cech niezbędnych do poważnego zadania wychowania dzieci. Mówię tu o dziewczynie, która świadomie wchodzi w związek z alkoholikiem lub z mężczyzną grubiańskim, niekulturalnym, leniwym, ignorantem lub samolubem. Mówię o chłopcu, który poślubia dziewczynę niedbałą, lekkomyślną, samolubną, modnisię, zepsutą, despotyczną, niekompetentną lub beznadziejną w gotowaniu. Mówię to, ponieważ dziecko jest dziedzicem wszystkiego, co obecne w życiu obu rodzin. Dziecko każdej pary jest mieszanką cech genealogicznej linii przodków i kryją się w nim specyficzne cechy, zdolności, dziwactwa i talenty. Podczas gdy dziedzictwo stanowi jedynie pewną skłonność, atmosfera wczesnych lat, następnie nawyki, po czym najważniejsze ze wszystkiego – wola, decydują, co się z ową skłonnością stanie.

To, jacy są rodzice, stanowi o dziedzictwie dziecka. Jego budowa fizyczna; jego zdrowie, siły życiowe i cechy; jego zdolności umysłowe, gusta, skłonności i fobie; jego nawyk bycia miłym lub niemiłym, rozważnym lub bezmyślnym, schludnym lub niechlujnym, szczodrym lub skąpym, szczęśliwym czy ponurakiem – wszystko to będzie pochodzić w dużej mierze od rodziców. Relacja dziecka z Bogiem, upodobanie do modlitwy, pobożność, także będą wywodzić się od rodziców. Jednym słowem to, co reprezentują rodzice, w dużej mierze determinuje, jakie będzie dziecko. Mówiliśmy wcześniej o wielkich grzechach synów Dawida – Absaloma i Amnona. Nie ma wątpliwości, że żądza, jakiej ulegali, rozpalała krew ich ojca na długo przed tym, zanim pojawiła się w ich życiu. Dawid własną ręką zapisał w swym życiu, przez lekkomyślność, rozdział pełen szpetnych postępków, które poprzedzały jawnie spełniane uczynki synów.

W świetle problemu dziedziczenia, stwierdziłem już, że jeśli młodzi, spotykający się ze sobą ludzie, byliby choć w połowie tak pilni w badaniu przeszłości swych ukochanych, jak spółki ubezpieczeniowe przed wydaniem polisy, zawierano by mniej trudnych małżeństw.

Wydaje się, że wielki apostoł Paweł był świadomy kwestii dziedziczenia, ponieważ pisząc do Tymoteusza faktycznie wyznaje: „W nocy i we dnie pragnę cię zobaczyć… by napełniła mnie radość na wspomnienie bezobłudnej wiary, jaka jest w tobie; ona to zamieszkała pierwej w twej babce Lois i w twej matce Eunice, a pewien jestem, że mieszka i w tobie” (2 Tm 1, 4–5).

Jeśli się głębiej zastanowić, stwierdzenie Wiktora Hugo, mówiące że „jeśli chce się uzdrowić człowieka, trzeba zacząć od jego dziadka i babki”, mogłoby być czymś więcej niż dowcipnym powiedzeniem. To wręcz przerażające, jeśli się pomyśli, że mężczyźni i kobiety, którzy opuścili ten świat pół wieku – lub całe stulecie – temu, są z nami wciąż ściśle związani. Jest jednak prawdą, że wnukowie tych ludzi wypełniają dziś senat, parlament, pałace, stoją za ambonami, zajmują poważne stanowiska, zapełniają więzienia, przytułki, piwnice i rynsztoki naszych czasów.

Dobre lub złe wpływy mogą pominąć jedno czy dwa pokolenia, po to tylko, by pojawić się w trzeciej lub czwartej generacji, jak o tym mówi Pismo Święte. Dobry czy zły wpływ rodziców może przeskoczyć pokolenie, by ujawnić się później, tak jak posługa duszpasterska Tymoteusza miała swój wzór w jego babce Lois. Może to wyjaśnić, w jaki sposób zły ojciec lub sroga matka są w stanie wydać na świat syna lub córkę, która poświęci się religii – dzieci, które będą chwałą Kościoła i ludzkości. Spytacie, jak się to może stać? Pozwólcie mi rzucić okiem na drzewo genealogiczne dawnej rodziny, kronikę chrzcielną lub rodzinną pokolenia żyjącego wcześniej, a jestem pewien, że będę umiał znaleźć świątobliwego dziadka lub babcię, którzy mieli dość wiary, by przepoić nią cały wiek.

Uczeni przez wieki borykali się z problemem, co wywiera większy wpływ – dziedziczenie czy wychowanie, ja zaś nie jestem w stanie udzielić na to zadowalającej odpowiedzi. Mogę tylko rzec, że według mojej przemyślanej opinii, wychowanie oddziałuje silniej, a jeżeli zaczęło się wystarczająco wcześnie, może całkiem przezwyciężyć dziedzictwo (chociaż zdarza się to rzadko). Niedobre dziedzictwo jest czymś złym, lecz złe wychowanie – czymś jeszcze gorszym.

By być dobrym, trzeba mieć charakter i umiejętności. Z pewnością są to podstawowe wymogi wobec trenera mistrza baseballa lub drużyny piłkarskiej. Knute Rockne był tego wybitnym przykładem. Znał się na piłce, i co jeszcze ważniejsze, wiedział jak wydobyć to, co najlepsze ze swych graczy. Przywołuję na myśl, jak w sytuacji, kiedy drużyna Notre Dame przegrywała z West Point, Rockne podczas przerwy spokojnie udał się do szatni i powiedział swym zawodnikom, że jeden z najlepszych graczy, George Gipp, na łożu śmierci poprosił go, by zdopingował swych chłopców do wygrania meczu dla niego. Wyczucie czasu dorównywało u Rockne’a znajomości psychologii, gdyż dokładnie wiedział, czego – i kiedy – potrzebował jego zespół, by zerwać się do akcji. W meczu tym odnieśli zwycięstwo dla starego Gippera!

W grze życia, szczególnie życia małżeńskiego, charakter i umiejętności to bezwarunkowo najbardziej podstawowe wymogi.

James Abram Garfield, mówiąc o charakterze, napisał: „jest on skutkiem dwóch wielkich sił: początkowej siły, którą Stwórca dał człowiekowi, kiedy powołał go do istnienia, oraz siły wszystkich zewnętrznych wpływów i kultury, która urabia i modyfikuje rozwój życia”; Disraeli zaś rzekł, że „charakter jest zbiorem cech”.

Samuel Smiles, chirurg i pisarz, napisał książkę zatytułowaną The Art of Living (Sztuka życia), zamieszczając w niej te słowa na temat charakteru:

„Jest to najszlachetniejsza własność człowieka, tworząca wartość samą w sobie, stan ogólnie pojętej dobrej woli, dodaje godności każdemu stanowi i uwzniośla każdą pozycję w społeczeństwie. Daje większą moc niż bogactwo, i zdobywa wszelką cześć bez zazdrości towarzyszącej sławie. Niesie w sobie wpływ, który zawsze przemawia; gdyż jest skutkiem dumnego honoru, prawości i stałości – zalet, które być może bardziej niż inne rządzą ogólnie pojętym zaufaniem i szacunkiem ludzkim.

Charakter jest ludzką naturą w jej najlepszym kształcie. Jest to moralny porządek wcielony w indywidualną osobę. Jest to prawdą nawet w czasie wojny – Napoleon mówił, że to, co moralne ma się do tego, co fizyczne, tak jak dziesięć do jednego. Siła, przemysł i cywilizacja narodów – wszystko to zależy od indywidualnego charakteru; spoczywają też na nim same fundamenty bezpieczeństwa cywilnego. Prawa i instytucje są jedynie jego wykwitem. W sprawiedliwej równowadze natury, narody i grupy etniczne otrzymują tyle, na ile sobie zasłużyły, i nic ponadto.

Chociaż jakiś człowiek ma stosunkowo mało kultury, skromne zdolności i tylko niewielkie bogactwa, jednak jeśli jego charakter będzie najwyższej próby, człowiek ten zawsze będzie rządził wpływem, czy to w warsztacie, banku, na rynku, czy w domu albo senacie”.

Najlepszy rodzic to osoba z charakterem, dlatego też powinno się dołożyć starań w wyborze małżonka, by wybrać osobę o mocnym, szlachetnym charakterze. Dzieci z takiego związku będą miały lepszy wzorzec do naśladowania. Historia jest pełna przykładów charakterów, które powstały z naśladowania innych, przykładów dzieci kształtujących się na modłę bogobojnych rodziców, w ich stylu i duchu, oraz na wzór szlachetnych, świętych mężczyzn i kobiet, którzy żyli w przeszłych wiekach.

Uczony Tukidydes opowiada, że jako chłopiec wybuchnął płaczem, słuchając, jak Herodot czyta swą historię. Odcisnęło to na jego umyśle takie wrażenie, że zadecydowało o ukierunkowaniu jego geniuszu. Elokwencja Kalistratusa sprawiła pewnego razu, że Demostenes zapłonął takim zapałem, iż zbudziła się w nim ambicja zostania mówcą. Tak jak osoby o wybitnym charakterze inspirują do naśladownictwa, tak też często rodzice o marnym, słabym, rozdartym, złym charakterze pobudzaj ą dziecko do rozwijania podobnych cech. Uwypukla się to, jak już powiedzieliśmy, w życiowej historii lorda Byrona. Był on specyficznym wytworem specyficznej rodziny. Mając za sobą pokolenia o gorącej, wzburzonej krwi, nigdy nieopanowanej i nieposkromionej przez tych, którzy ją mieli, wszedł w świat z temperamentem i skłonnościami, które prawie uniemożliwiały mu normalne życie. Ojciec Byrona był człowiekiem podłym, zaś gwałtowny temperament i inne dziwactwa matki sprawiały, że ludzie uważali ją za osobę całkowicie obłąkaną; i tak oto charakter syna został w naturalny sposób spaczony, skrzywiony i stał się odrażający. Nathaniel Hawthorne i jego siostry zostali niemalże doprowadzeni do rozpaczy przez swą matkę, która po stracie męża w wieku zaledwie dwudziestu ośmiu lat stała się odludkiem. Przez czterdzieści lat pozostawała w domu niczym pustelnica, a jej dzieci nie miały żadnej sposobności, by poznać, co oznaczają kontakty towarzyskie; ich szczególne cechy i dziwactwa były w negatywny sposób wzmacniane. Julia Hawthorne mówi nam, że wzrastali, postrzegając siebie jako pozostających poza całym zwykłym światem. „Najlepiej świadczy o zdrowiu i dobrym stanie umysłów tych trojga dzieci – pisze dalej Julia – że samotność zniekształciła ich osąd świata – postrzeganie związków pomiędzy rzeczami – w tak niewielkim stopniu, jak to się stało.”

Skutki życia są różne, ale najbardziej trwałym z nich jest charakter. Często jest to jedyna rzecz, jaka pozostaje człowiekowi, gdy przypadnie nań czas próby. Czasami zły los porywa wszystko, co człowiek zyskał, a klęska pozbawia go przyjaciół. Jest wtedy sam i pozostaje mu tylko charakter, jak kolumna stojąca niczym samotny wartownik pośród ruin wielkiego miasta, która przetrwała upadek wszystkiego wokół. Charakter jest mocny, lecz kruchy. Jest wrażliwy. Wpływają na niego różne rzeczy. Przelotna opinia, beztrosko rzucona, może go zepsuć lub zniekształcić na zawsze. Zwykłe słowo czasami wniknie w niego, i pozostawi wrażenie, którego nie wymażą przyszłe lata. Chwilowe zdarzenie, spojrzenie pełne wyrzutu, miłe słowo, pamięć o dobru, przykład pobożności, mogą wyryć rysy, które przetrwają kruszący się granit. Konflikty młodzieńczych pasji i zainteresowań mogą odcisnąć się na charakterze jako trwałe zniekształcenie.

Charakter człowieka jest sumą wszelkich jego skłonności, gustów, celów i przyzwyczajeń duszy, słowem, wszystkim tym, co pomaga ustanowić jego moralną tożsamość. Wiedza o tym, jacy są rodzice człowieka, może pomóc w określeniu, jak został uformowany jego szczególny charakter, zwłaszcza jeśli dane jest wam poznać ciche, niewidzialne wpływy, które wniknęły w niego poprzez ich życie. Charakter rodziców jest ogromnie ważny z powodu wpływu, jaki wywiera. Życie rodziców stoi przed dziećmi – indywidualnie i zbiorowo – jak obraz przed okiem artysty, który ma go studiować. Charakter rodziców nakazuje dobro lub aprobuje zło. Kieruje do nieba lub wskazuje drogę do piekła. Działa zawsze, bezgłośnie, lecz skutecznie. Napomina, inspiruje, dodaje otuchy, prowadzi – lub, z drugiej strony, wprowadza w błąd i deprawuje.

Powodzenie rodzica nie zależy tak bardzo od znalezienia właściwego małżonka, ile od bycia właściwym małżonkiem. Dziecko ma większą szansę wyrośnięcia na wspaniałego, szlachetnego dorosłego, jeśli oboje rodzice mają niezłomne charaktery. Co zaś nazwalibyście niezłomnym charakterem? Oto parę jego składników: „Dobre zasady moralne, inteligencja, schludność, wysportowanie, uczciwość, niezawodność, poczucie humoru, szacunek dla innych, życzliwość, hojność, dojrzałość emocjonalna, dobre maniery, skromność, pracowitość, czułość, umiejętność podejmowania decyzji, stabilność, sumienność, wyrównany temperament, uprzejmość”.

I w końcu najważniejsza ze wszystkiego jest głęboka i niewzruszona wiara w Boga oraz praktyki religijne. Celem istnienia i prób jest formowanie charakteru, który będzie służył Bogu i wysławiał Go.

Tyle jeśli idzie o charakter u rodziców. Powiemy później o rodzicielskim obowiązku ukształtowania dobrego charakteru u dzieci, teraz jednak przejdźmy do drugiego wymogu właściwego dla dobrego wychowawcy – a mianowicie, umiejętności. Z pewnością nikt nie może zaprzeczyć, że jeśli chodzi o zdumiewające osiągnięcia drużyny Notre Dame w czasie, gdy była pod wodzą Knute’a Rockne (i nawet jeszcze teraz), większość zasług trzeba przypisać wspaniałym umiejętnościom tego trenera. Spytajcie samych siebie, czy kiedykolwiek można by uzyskać takie wyniki, gdyby Rockne był całkowicie niekompetentny i gdyby zupełnie nie znał się na grze? Wiem, jaką dacie odpowiedź. Dlaczego więc, w imię wszystkiego, co święte i dobre, mężczyźni i kobiety spieszą do małżeństwa, nie zwracając najmniejszej uwagi na doniosłość przygotowania się do dzieła wychowywania dzieci?

Dziś rano zadzwoniła do mnie pewna wspaniała matka. Wkrótce zaczęła mówić o tym, jak ważne jest przygotowanie do małżeństwa. W pewnym momencie, mówiąc o swym osiemnastoletnim synu, niemalże się rozpłakała.

„Mogłabym wypłakać oczy, kiedy pomyślę o tym, na co go narażałam – powiedziała – przymuszając go, by każdego ranka pił sok pomarańczowy. Od razu go wypluwał, i powtarzało się to przez lata, zanim wreszcie odkryłam, że jest uczulony na owoce cytrusowe!”

Inteligentna kobieta przyznała się szczerze do czegoś, co dotyczyło tylko jednego elementu wychowania dziecka. Ukazała, jak bezmyślność i brak umiejętności mogą przysporzyć niepotrzebnych problemów. Kiedy ktoś przebiegnie myślą cały szereg błędów popełnianych przez rodziców przy wychowaniu dzieci, musi przyznać, że tylko dzięki Bożej łasce więcej tych biednych, niewinnych ofiar nieumiejętnych rodziców nie ląduje w zakładach dla psychicznie chorych, więzieniach czy na cmentarzach!

Jestem wprost oszołomiony, kiedy jakaś matka przychodzi do mnie w związku z krnąbrnym chłopcem czy dokonującą kradzieży córką. Powiedzcie takiemu rodzicowi, że tego typu działania są objawami i że powinien wziąć dobrą książkę o psychologii dziecięcej i nauczyć się, jak sobie radzić z takimi problemami, a nieodmiennie usłyszycie: „Nie mam czasu na takie bzdury. Wszystko, co chcę wiedzieć, to jak teraz poradzić sobie z Johnem albo powstrzymać Mary od kradzieży”.

Rodzica takiego można by przyrównać do osoby, która pragnie namalować arcydzieło godne wielkich, światowych muzeów, ale nie chce poświęcić czasu na zbadanie podstaw perspektywy, światłocienia i mieszania kolorów. Babcia Moses (1) jest słynna dzięki swym prymitywnym obrazom, lecz sława ta bierze się stąd, że jest ona tak niezwykła. Niektórzy rodzice dają sobie radę, nie poświęcając choćby jednej myśli temu, jak właściwie wychować dzieci, lecz, uwierzcie mi, są oni osobami niezwykłymi! Większość z nich nie żyje na tyle długo, by zobaczyć skutki swych błędów. Jeżeli tak się dzieje, ich stosunek do wnuków jest zwykle inny niż wobec synów i córek.

Nieumiejętny rodzic będzie krzyczał na dziecko i beształ je w nierozsądnych wybuchach gniewu, lecz ono pozostanie obojętne i nieporuszone. Wie tak dobrze, jak wy, że syreny wyją tylko wtedy, gdy jest mgła, a rodzice krzyczą, gdy są pogrążeni w emocjonalnej mgle. Przemówcie do małego kotka ze spokojem, a przybiegnie do was. Krzyczcie i tupcie na niego, a schowa się pod telewizorem, dopóki echo waszego głosu nie ucichnie w pokoju.

Nieumiejętny rodzic powie do dziecka, chcącego loda, zanim skończyło surówkę: „Nikt nie tknie loda, zanim nie skończysz surówki”.

Mądra matka powie: „Oczywiście, na pewno dostaniesz loda – kiedy skończysz surówkę”.

Te dwa podejścia różnią się – jedno opiera się na złej psychologii, drugie na dobrej.

Rodzice, którzy zdają sobie sprawę, że istnieje dobry i zły sposób, by wydobyć z dzieci, ile się da, mają na podorędziu takie właśnie proste mechanizmy. Wiedza o nich nie spłynęła na nich wraz ze ślubnym błogosławieństwem. Trzeba się ich było nauczyć. Książka ta nie dostarczy wam wiedzy o wszystkich takich mechanizmach. Wspominamy tylko o paru, by sprowokować was do wybrania się do księgarni lub biblioteki i czytania jednej książki za drugą, aż przyswoicie sobie na tyle wiedzy, że da wam to przynajmniej podstawowe, niezbędne umiejętności konieczne przy zdrowym wychowywaniu dzieci i kierowaniu nimi. Bóg karmi ptaki, lecz nie wkłada im jedzenia w dzioby. Bóg zsyła wam dzieci, ale oczekuje, że nauczycie się, jak najlepiej je ukształtować.

Wy, rodzice, którzy czytacie te słowa, musicie zaakceptować oczywisty fakt, że świat zmienił się od czasu, gdy byliście dziećmi. Sposoby, z jakich korzystali wasi rodzice, wychowując was i ucząc, mogą nie pasować do współczesnego życia i standardów. Może i były wtedy w modzie wysokie buty na guziczki, ale spróbujcie dzisiaj zmusić dziecko, by ubrało parę takich butów, a będziecie zmuszeni wezwać antykryzysowy oddział policji. Czasy się zmieniają, a wraz z nimi zmienia się podejście do tych samych problemów. Zamykanie oczu na ten fakt to być może jedna z najważniejszych przyczyn konfliktu pomiędzy wami a dziećmi. Waszym rodzicom brakowało takiej ilości materiałów poświęconych psychologii dziecięcej i wychowaniu, jaka zalewa dziś sklepy i biblioteki, nie mieli też pod ręką doradców i ośrodków z wyspecjalizowaną pomocą i radą, jakie istnieją dzisiaj. Obecnie rodzicielska ignorancja w dziedzinie technik i metod wychowania dziecka jest czymś niewybaczalnym i karygodnym.

Skoro już mowa o dziedziczeniu i jego wpływie na dziecko, trzeba tu stwierdzić, że poprzez odpowiednie wychowanie można z dziecka uczynić kogoś więcej niż jego matka czy ojciec, czy oboje razem wzięci, i to musi być celem wszystkich rodziców. Jak już często powtarzaliśmy, celem małżeństwa jest zrodzenie i edukacja dzieci. Poprzez słowo „zrodzenie” rozumie się nie tylko biologiczny proces życia płodowego, w którym dziecko się kształtuje, lecz także obdarzenie miłością, uczuciem, opieką, jedzeniem, ubraniem i schronieniem, wraz z ochroną przed wszelkimi czynnikami, które zakłócają wzrost i rozwój. Innymi słowy, trzeba zapewnić środowisko, które jest dla dziecka fizycznie, duchowo, emocjonalnie i umysłowo tym, czym wilgotność, nasłonecznienie, powietrze, żyzna ziemia i opieka są dla róży, wraz z szeroko pojętym czynnikiem ludzkim, którego każde dziecko wymaga dla swego dobrego samopoczucia i rozwoju.

Zaś co do edukacji dzieci, obowiązek rodziców jest niezwykle doniosły, ponieważ to, czego dzieci są uczone w domu i w szkole, może pomóc lub zaszkodzić im samym i dzieciom ich dzieci na całe pokolenia. Spytano kiedyś dawnego filozofa pogańskiego, czego koniecznie powinni się nauczyć chłopcy i dziewczynki.

„Tych rzeczy – odparł – które będą musieli wiedzieć, kiedy staną się mężczyznami i kobietami.”

W odpowiedzi tej kryje się mądra filozofia. Słowa mędrca zawierają prawdziwą zasadę edukacji. Zupełne zaniedbanie intelektualnego, moralnego i religijnego przygotowania jednego pokolenia, nawet wśród najbardziej kulturalnych ludzi, pchnie je niechybnie i bez nadziei w barbarzyństwo i pogaństwo.

cdn.

Ks. Charles Hugo Doyle

(1) Anna Mary Moses (1860–1961), Grandma Moses, znana amerykańska artystka ludowa, która osiągnęła sukces w podeszłym wieku.

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Charlesa Hugo Doyle’a Grzechy rodziców w wychowywaniu dzieci.