Rozdział dwunasty. Ostatnia prośba siostry Katarzyny

Zaraz po powrocie do Enghien siostra Katarzyna poszła poszukać matki przełożonej, by zapytać ją czy jutro o godzinie dziesiątej mogą się spotkać w rozmównicy.

– Będę chyba musiała ci coś powiedzieć, matko. Wcześniej jednak zapytam o to Naszą Panią podczas medytacji.

Przełożona przyjrzała się uważnie starej zakonnicy. Jakże dziwne były jej słowa!

– A może mogłabyś mi to powiedzieć teraz? – zaproponowała uprzejmie. – Mam chwilkę czasu.

Ale siostra Katarzyna potrząsnęła głową.

– Och, nie, matko! Muszę się upewnić co do tego, co chciałabym powiedzieć. Tak długo utrzymywałam to w tajemnicy! Nie wiem czy w ogóle powinnam mówić cokolwiek.

Matka przełożona uśmiechnęła się z wyrozumiałością.

– Dobrze więc, siostro. Jeśli będziesz chciała rozmawiać ze mną znajdziesz mnie jutro o dziesiątej w rozmównicy.

Siostra Katarzyna odeszła czując wielką ulgę. A gdy podczas medytacji następnego ranka usłyszała głos Naszej Pani, która pozwoliła jej wyznać wszystko matce przełożonej, była jak nowo narodzona. Jak dobrze było wiedzieć, że już niedługo nie będzie musiała sama dźwigać odpowiedzialności za wykonanie figurki!

Jej oczy błyszczały dziecięcym zapałem, gdy znalazła się w rozmównicy na długo przed wyznaczoną godziną.

– Nasza Pani pozwoliła mi wszystko ci wyznać, matko! – zawołała radośnie, gdy dokładnie o dziesiątej do pokoju weszła przełożona. – Nie muszę już niczego ukrywać. Ach, co za ulga!

Potem, ku zdumieniu przełożonej, zaczęła opowiadać swoją historię. Powiedziała, że niemal od pierwszego dnia pobytu w domu macierzystym otrzymała wiele łask: trzy razy widziała w kaplicy serce św. Wincentego a Paulo unoszące się w powietrzu nad srebrną skrzynką zawierającą jego relikwie; niezliczoną ilość razy ukazał jej się na Mszy Świętej Nasz Pan; nocą 18 lipca 1830 roku przez dwie godziny widziała i rozmawiała z Najświętszą Panną, podczas gdy 27 listopada, a potem w grudniu tego samego roku miała niezwykłe wizje Naszej Pani od Cudownego Medalika.

Oszołomiona przełożona słuchała w milczeniu.

– A więc to ty jesteś tą siostrą od Cudownego Medalika? – zawołała na koniec.

Siostra Katarzyna zawahała się, a potem spuściła oczy.

– Tak, matko – powiedziała cicho. – A teraz Nasza Pani ma dla mnie kolejne polecenie. I dla ciebie również.

Przełożona nie przestawała patrzeć na siostrę Katarzynę w nabożnym zdumieniu, gdy ta kontynuowała swą historię. Od objawień w kaplicy domu macierzystego siostra Katarzyna nie ujrzała już nigdy Naszej Pani, ale setki razy słyszała Jej głos podczas modlitwy. A teraz niebiańska istota chciała, by wykonano figurkę, która przedstawiałaby Ją taką jak wtedy, gdy trzymała w swych dłoniach świat, złotą kulę, na szczycie której znajdował się mały krzyżyk.

– Czy podejmiesz się tego przedsięwzięcia, matko? Dopilnujesz, żeby figurka została wykonana jak najszybciej i umieszczona na ołtarzu w miejscu, w którym ukazywała się Nasza Pani? To bardzo ważne! To właśnie ta sprawa tak bardzo mnie martwiła!

Powoli matka przełożona zaczęła odzyskiwać właściwą sobie zdolność do praktycznego myślenia.

– Ależ siostro! – protestowała. – Czy teraz, po tych wszystkich latach, figurka, która ukazuje Naszą Panią w zupełnie innej postawie niż na medaliku, nie zachwieje w ludziach wiary w Jej objawienia?

Siostra Katarzyna uśmiechnęła się.

– Och, nie, matko!

– Ale niektórzy powiedzą, że trzeba zmienić medalik!

– Nie, medalik ma pozostać taki jak jest.

– Bez kuli ziemskiej w dłoniach Naszej Pani?

– Bez kuli ziemskiej.

Siostra Katarzyna zaczęła wszystko spokojnie wyjaśniać. Wizerunek Najświętszej Panny na medaliku, na którym z Jej rozpostartych dłoni rozchodzą się promienie, miał pomóc ludziom zrozumieć, że według Boskiego planu wszystkie łaski i błogosławieństwa rozdawane są za Jej pośrednictwem. Z kolei figurka ma ukazać Ją w innym świetle – jako Tę, która nieustannie wstawia się za całym światem i błaga Boga o łaskę dla każdego grzesznika na ziemi.

– Czy nie rozumiesz tego, matko! Nasza Pani wie, że jesteśmy tylko dziećmi i nasze strudzone umysły często błądzą. Postarała się więc, abyśmy poprzez medalik i figurkę postrzegali Ją w różny sposób. To wszystko.

Potem siostra Katarzyna zaczęła opisywać jak należy wykonać figurkę. Powinna ukazywać Naszą Panią w średnim wieku, uśmiechającą się i matczyną, ale nie nazbyt radosną. Jej szata i welon mają być białe i połyskujące złotem – tak jak niebo przed świtem – a Jej stopy mają deptać zielonego węża z żółtymi plamkami.

– To jest diabeł, matko. Och, to on próbował mnie powstrzymać przed zrealizowaniem tego polecenia Naszej Pani! Nie może znieść myśli, że tysiące ludzi będzie przychodziło pomodlić się przed tą figurką… że będą mogli myśleć o Najświętszej Pani w jeszcze inny sposób…

Siostra Katarzyna szczegółowo opisywała figurkę. Nagle westchnęła ze szczęścia. – To wszystko, matko. Nic więcej nie mogę już dodać.

Przełożona nie wiedziała co powiedzieć. Pomyśleć, że ta drobna zakonnica stojąca teraz przed nią była siostrą od Cudownego Medalika! Że przez czterdzieści sześć lat nie ogłosiła publicznie, że spotkały Ją te wszystkie cudowne zdarzenia, ale krzątała się wokół swoich obowiązków w kuchni, w pralni, w magazynie na bieliznę, przy drobiu i doglądając starych ludzi, jak gdyby nic niezwykłego się nie stało! Po chwili zdumienie przełożonej było jeszcze większe. Dzwony zaczęły bić na Anioł Pański!

– Siostro, mówiłaś do mnie przez dwie równe godziny! – zawołała. – I przez ten cały czas obie stałyśmy! Dlaczego nie spytałaś czy możesz usiąść?

Siostra Katarzyna uśmiechnęła się. Czas! Czymże jest czas, gdy rozmawia się o Najświętszej Pannie?

– W porządku, matko – pospieszyła zapewnić przełożoną. – Nie martw się. Jestem tak samo zdziwiona jak ty, że te dwie godziny tak szybko nam minęły.

Matka przełożona – choć zdumiona, a nawet wstrząśnięta wyznaniem siostry Katarzyny – nie zwlekając ani chwili zamówiła usługi sławnego rzeźbiarza. Po wielu długotrwałych namysłach i dyskusjach figurka w końcu została wykonana.

– Siostro, czy właśnie taka powinna być? – pytała z niepokojem przełożona. – Czy widzisz podobieństwo do Najświętszej Panny?

Siostra Katarzyna zawahała się. Bez wątpienia figurka była piękna. Miękka szata Naszej Pani była biała i połyskująca złotem tak jak niebo tuż przed świtem. Jej oczy wzniesione do nieba, gdy ofiarowywała świat Bogu, przepełnione były łagodnością i miłością. Ale jeśli chodzi o to czy była podobna do Naszej Pani…

– Nie, matko. W ogóle nie jest do Niej podobna – powiedziała cicho.

Na twarzy przełożonej odbiło się rozczarowanie.

– Ależ siostro! Artysta twierdzi, że to najwspanialsza figurka, jaką kiedykolwiek wykonał! Będzie bardzo zawiedziony, gdy się dowie, że tobie się ona nie podoba!

Siostra Katarzyna uśmiechnęła się, a jej serce zalała fala współczucia. Biedny artysta! Z pewnością to nie jego wina, że figurka nie przypomina Naszej Pani. Żadne ludzkie oko nie jest w stanie uchwycić Jej piękna, żadna ręka nie może go opisać.

– Matko, powiedz mu proszę, że dobrze się spisał – powiedziała pospiesznie. – Figurka jest bardzo piękna.

– Ale powiedziałaś…

– Wiem. Artysta zrobił co mógł. Jestem pewna, że Nasza Pani jest zadowolona. Nie wątpię również, że obdarzy wieloma łaskami każdego, kto będzie się modlił przed figurką. Czyż właśnie nie dlatego chciała, by ją wykonano?

Matka przełożona kiwnęła powoli głową.

– Tak, siostro. Sądzę, że masz rację.

Ale nawet gdy to mówiła zastanawiała się nad jedną rzeczą. Wszyscy, którzy widzieli dzieło artysty uznali, że ta nowa figurka była niezwykła. Mogłaby wzbudzić podziw i cześć nawet w najtwardszych sercach. A jednak według siostry Katarzyny daleko było jej do piękna rzeczywistej postaci Naszej Pani…

„Jakże cudna musi być Nasza Pani!” – pomyślała. „Jak niewiarygodnie piękna! I jak łatwo może zjednać sobie miłość!”

Tego samego zdania byli również ci, którzy przybyli zobaczyć figurkę. Oczywiście Siostry Miłosierdzia z nowym szacunkiem spoglądały na siostrę, dzięki której powstał zarówno medalik jak i figurka, i robiły wszystko, co było możliwe, by złagodzić jej różne dolegliwości spowodowane starością.

– Pomyśleć, że to ona była tą, która ujrzała Naszą Panią! – mówiły między sobą zdumione. – A my nigdy nawet nie podejrzewałyśmy tego, ponieważ zawsze wydawała się taka… zwyczajna!

Dużo o tym rozmawiano. To prawda, że siostra Katarzyna jest niepozorna. W ciągu całego swego czterdziestosześcioletniego życia zakonnego nigdy w najmniejszy sposób nie zwróciła na siebie uwagi. Cicho i skrupulatnie wykonywała swoją pracę i była zadowolona, że jest tym, kim sam Bóg chce by była – posłuszną Jego woli nikomu nieznaną osobą.

Wkrótce wiele osób nawet spoza klasztoru próbowało naśladować siostrę Katarzynę. Jej pokorne życie niespodziewanie objawiło im prawdę, która poruszyła ich serca: świętość nie tyle polega na długich modlitwach i wielkich wyrzeczeniach, ile na całkowitym oddaniu się w ręce Boga i poddaniu Jego woli. Nie ma znaczenia, że jedynym zadaniem, jakie powierzy prawdopodobnie wielu z nich, będzie założenie rodziny, znoszenie cierpień czy zarabianie na swe utrzymanie. Wszyscy zdali sobie sprawę, że drogą do świętości jest całkowite oddanie się Bogu, tak jak uczyniła to siostra Katarzyna, i pełne miłości ufne czekanie aż objawi się Jego wola.

– Gdyby tylko każdy mógł to zrozumieć! – mówiono. – Nawet dzieci!

– Nawet dzieci? – wykrzyknęła siostra Katarzyna i uśmiechnęła się. – Ależ to właśnie dzieci mogą nas nauczyć jak oddawać się Bogu!

I chociaż była chora i słaba, a przez większość dnia przykuta do łóżka, zaczęła wyjaśniać siostrom, które do niej przyszły, co miała na myśli.

Wiele lat temu ojciec Aladel założył stowarzyszenie Dzieci Maryi. Na początku należały do niego tylko dziewczynki, ale później przyjmowano również chłopców. Wszystkich tych młodych ludzi uczono wielkiego kultu Naszej Pani. Polecono im nosić na szyi Cudowny Medalik i zachęcano, by myśleli o Najświętszej Pannie jako o swojej najlepszej przyjaciółce. Przekonywano ich, by modlili się do niej „o łaski, o które ludzie zapominają prosić” – zwłaszcza o to, by mogli kochać Boga tak samo jak Ona, gdy była w ich wieku. Ale po co? Jaki jest prawdziwy powód kultu Naszej Pani? Kultu Cudownego Medalika?

– Czyż nie po to, abyśmy nauczyli się całkowitego oddania Bogu, tak jak oddała mu się Nasza Pani, i mogli w ten sposób rozpocząć naszą drogę do świętości? – powiedziała z przejęciem. – Och, siostry! W mym życiu zrozumiałam, że to właśnie dzieci najlepiej wiedzą jak to zrobić!

Słysząc to niektórzy bardzo się zdziwili.

– Dzieci? – powtarzali z zaciekawieniem. – Ależ siostro Katarzyno! Dlaczego to właśnie im łatwiej przychodzi być świętymi niż komukolwiek innemu?

– Ponieważ większość z nich nie nauczyła się jeszcze być samolubnym – odpowiedziała spokojnie siostra Katarzyna. – Nie są tacy jak większość starszych ludzi, którzy boją się Boga albo tego, co może od nich wymagać. Są szczęśliwe, że mogą być narzędziem w rękach Boga, jeśli tylko ktoś im pokaże jak mogą Mu służyć. Problem w tym, że…

– Tak, siostro?

– Niewiele dzieci ma taką okazję. Dorastają nie wiedząc, że mogą oddać się Bogu. Nie zdają sobie również sprawy, że w osiągnięciu świętości może pomóc im Nasza Pani, szczególnie, jeśli będą nosiły Jej medalik.

Chociaż była wyczerpana i mówiła prawie szeptem, siostra Katarzyna przedstawiła zgromadzonym wokół niej siostrom swą wielką prośbę. Czy po jej śmierci (miała umrzeć 31 grudnia tego samego roku – 1876) zechcą uczynić wszystko, co będzie w ich mocy, by szerzyć kult Cudownego Medalika wśród znajomych dziewczynek i chłopców? Czy opowiedzą im o tym, jak Nasza Pani, największa ze wszystkich świętych, w bardzo młodym wieku oddała siebie Bogu, by uczynił z Nią wedle swej woli, i teraz chce im pomóc, by czyniąc to samo mogły być naprawdę szczęśliwe, gdy dorosną?

– Oczywiście, siostro. Czy coś jeszcze?

Siostra Katarzyna uśmiechnęła się.

– Powiedzcie dzieciom, by wyjaśniły to wszystko swym rodzinom – wyszeptała. – Niech rozdadzą medaliki tak wielu starszym osobom, jak tylko zdołają. To… to będzie miało bardzo duże znaczenie!

Ze łzami w oczach siostry spoglądały po sobie w milczeniu. Co za wzruszające przesłanie! Ma w sobie większą siłę niż niejedno kazanie!

– Zrobimy wszystko, co jest w naszej mocy, by pomóc dzieciom szerzyć kult Cudownego Medalika – obiecały. – I jeśli jest coś jeszcze, co chciałabyś…

Siostra Katarzyna z westchnieniem zamknęła oczy.

– Nie – wyszeptała uradowana. – To wszystko.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Cudowny Medalik.