Rozdział dwunasty. Kogut przy żłóbku

W pobliżu stajenki, w której narodził się Pan Jezus, znajdował się kurnik. W nocy kogutowi przyśniło się słońce. Pomyślał, że już zaczyna się dzień i zapiał z całych sił:

– Kukurykuuu!

Zbudzony własnym głosem, rozejrzał się wokół i stwierdził, że to jeszcze ciemna noc.

„Co mi się stało? – pomyślał. – Dotychczas nigdy jeszcze się nie pomyliłem. Na moje pianie zawsze wschodziło słońce. A nawóz pod moimi stopami nabierał koloru złota, gdy, w blasku wyłaniającego się na wschodzie słońca, mój głos wznosił się ku niebu. Ludzie zaś wyruszali do pracy. Dlaczego dziś wszystko jest inaczej?”

Zmartwiony kogut chciał znów ukryć swą głowę w piórach skrzydła i spać dalej. Wtem wpadł mu w oczy promień jasnego światła.

– A jednak się nie pomyliłem! – zawołał kogut. – Słońce zawsze posłusznie wschodzi na moje pianie i zaczyna się dzień!

Z dumnie podniesioną głową udał się do leżącej naprzeciw stajni, z której wychodziło to światło. Drzwi były otwarte. Przekroczył próg. Stanął, wpiął się pazurami w ściółkę, wzniósł do góry pióra ogona i zapiał:

– Kukurykuuu!

Zapiał zaś tak głośno, że aż obejrzał się wół i osioł. Kogut był jednak tak oślepiony światłem bijącym ze żłóbka, że nie zauważył tych zwierząt. Nie zwracając na nic uwagi kroczył dumnie przed siebie, wprost do żłóbka, w którym spoczywało Dzieciątko.

Zaniepokoił się tym pies, który przyszedł razem z pasterzami i leżał w pobliżu żłóbka. Podniósł się na nogi i warknął:

– Gdzie się tak pchasz Piejaku i czego tu chcesz?!

Dzieciątko skinęło jednak na swego czujnego strażnika, by się uspokoił i położył. Pies usłuchał. Ale gdy z gardła koguta, który stanął tuż przy żłóbku, wydobyło się drugie, jeszcze głośniejsze „kukurykuuu!” pies zapytał:

– Dlaczego ten Piejak ma tak przeraźliwy głos, a tak mało rozumu?

– Dlatego, aby się nikt nie przesłyszał, żeby jego głos doszedł do uszu każdego – odpowiedziało Dzieciątko. – Kiedyś wydarzy się tak, że ci, którzy będą Mnie otaczać, rozproszą się jak plewy pędzone podmuchem wiatru. Żołdacy zwiążą Mnie powrozami. Wówczas to pośrodku nocy zapieje kogut i jeden z moich uczniów, który Mnie się zaprze, zrozumie swój grzech i gorzko zapłacze.

Słysząc to pies spuścił wzrok i spokojnie wysłuchał trzeciego piania koguta.

Pszczoły u Dzieciątka

Niedaleko stajenki betlejemskiej stała drewniana stodoła. Przy niej znajdowało się kilka uli z pszczołami. Zarówno stajenka, jak i stodoła należały do tego samego gospodarza. Ponieważ w grudniu było zimno, a najczęściej i ciemno, pszczoły spały spokojnie w ulach.

Gdy narodziło się Dzieciątko Jezus, promienie światła idące ze stajenki przedostały się przez jakieś szpary do uli i zbudziły pszczoły, które wyszły na zewnątrz. Zauważyły jednak, że jest noc i zimny śnieg pokrywa ziemię. Niektóre zamierzały wracać do ciepłego ula. Inne jednak powiedziały: – Pójdźmy do stajenki i zobaczmy, co to za światło.

Poleciały całą chmarą i przez jakiś otwór przedostały się do stajenki. Krążąc wokół żłóbka ujrzały Dzieciątko, od którego biło to dziwne światło. Przyleciała z nimi również ich królowa. Na jej rozkaz wróciły do uli, by przynieść miodu dla małego Jezusa.

Te pszczoły nie miały jeszcze żądeł.

Gdy Jezus skosztował słodkiego miodu, zwróciła się doń królowa.

– Jeśli ktoś zabiera nam miód, może nam go zabraknąć zimą. Dlatego mamy prośbę. Wiemy, że nie ma żadnej rzeczy, której Ty nie mógłbyś uczynić.

Gdy Dzieciątko skinieniem głowy wyraziło swą gotowość, królowa mówiła dalej:

– Proszę Cię o żądła dla pszczół-robotnic, by miały się czym bronić.

Maryja, Matka Jezusa, przestraszyła się na dźwięk tych słów i powiedziała:

– Przecież motyle i kwiaty żyją spokojnie, choć nie mają broni.

– Wskutek tego – odparła królowa – kwiaty rozdeptują ludzie, motyle zaś chwytają. Natomiast osy i szerszenie mają się czym bronić.

– Was chroni ręka człowieka – dodała Maryja.

– Człowiek?! – zaszumiała gwałtownie pszczela królowa. – On obrabowuje nas z plastrów, gdy tylko napełnimy je miodem. Przeciw niemu, przeciw człowiekowi przede wszystkim potrzebujemy broni!

– Wy też bierzecie z kwiatów słodki nektar, a one się nie bronią – tłumaczyła Maryja. – Dlaczego chciałybyście być podobne do os i szerszeni?

– Chcemy, by nas się bano – uparcie obstawała przy swoim królowa.

Maryja spojrzała na Dzieciątko i dała taką odpowiedź:

– Żądła otrzymacie. Ale tym, które będą ich używać, zostaną one wyrwane i stracą przy tym życie. Czy nie lepiej więc byłoby dla was zrezygnować z żądeł?

Królowa odpowiedziała z dumą:

– Każda pszczoła ceni nad życie słodki miód, owoc swej pracy.

Wówczas Dzieciątko dało pszczołom to, o co prosiły.

Hans Baumann

Powyższy tekst jest fragmentem książki Czar Bożego Narodzenia.