Rozdział dwunasty. Boskie ustanowienie Kościoła, cz. 4

Główne argumenty na rzecz prawdziwości tekstów ewangelicznych dotyczących hierarchii duchownej

Ścisła i trwała zgodność pomiędzy fragmentami Ewangelii dotyczącymi hierarchii duchownej a wydarzeniami z początków chrześcijaństwa, które stanowią do nich żywy i praktyczny komentarz, sama w sobie stanowi argument, który nie przestaje wywierać wrażenia na rozsądnym umyśle. Niemniej, skoro prawdziwość fragmentów Ewangelii dotyczących hierarchii jest przez adwersarzy Kościoła negowana, to trzeba się przy tej kwestii zatrzymać nieco dłużej i dostarczyć – o ile to możliwe – nowych dowodów na rzecz wspomnianej prawdziwości. W tym celu rozpatrzymy najpierw hipotezę o istnieniu interpolacji w tekście Ewangelii i wykażemy jej nieprawdopodobieństwo. Udowodnimy następnie, że wydarzenia z początków chrześcijaństwa nie dadzą się wyjaśnić bez odwołania do nauczania Ewangelii, którego są żywą ilustracją.

 Nieprawdopodobieństwo hipotezy o istnieniu interpolacji

Znamy sposób, w jaki liberalni krytycy wyjaśniają obecność w Ewangelii fragmentów, odnoszących się do Kościoła. Nie kwestionują oni bynajmniej zwyczaju ich literalnego odczytywania, jak również wyraźnie hierarchicznego sensu, jaki nadaje im katolicka interpretacja, lecz tego rodzaju fragmentom odmawiają jakichkolwiek oznak historyczności oraz wartości źródłowej dotyczącej początków chrześcijaństwa. Twierdzą bowiem, że wspomniane fragmenty są owocem opracowania legendarnych przekazów i późniejszej pracy redakcyjnej. W związku z tym nie przedstawiają prawdziwych słów i myśli Jezusa Chrystusa, lecz tylko to, co przypisały Jezusowi chrześcijańskie wierzenia w pół wieku po śmierci Zbawiciela.

Liczne i ważkie powody przemawiają przeciwko tej hipotezie o istnieniu interpolacji w tekście Ewangelii i czynią ją zgoła nieprawdopodobną.

Po pierwsze, jest rzeczą oczywistą, że nasi adwersarze, odmawiając wspomnianym fragmentom Ewangelii historycznej wartości, nie są bynajmniej posłuszni wymogom historycznej krytyki tekstu, lecz jakiemuś metodycznemu a priori, dyktowanemu przez ich protestanckie i racjonalistyczne uprzedzenia. „Z Jezusowego nauczania nie można usunąć zalążka charakterystycznych dla katolicyzmu prawd i instytucji inaczej, jak poprzez stwierdzenie, iż znaczna liczba fragmentów Ewangelii jest nieautentyczna i poprzez przypisanie tym fragmentom pochodzenia z chrześcijańskiej tradycji. Ta eliminacja, rozważana nawet z czysto krytycznego punktu widzenia, jest jednak w większości przypadków dość arbitralna” (1).

Po drugie, zauważmy, że fragmenty te są ściśle powiązane z całością ewangelicznej historii. Nie przypominają one bynajmniej owych narzutowych głazów, jakie przynosi ze sobą lodowiec; podobne są raczej do wielkich kamieni wchodzących w skład fundamentu, których nie można poruszyć bez równoczesnego zachwiania całą budowlą.

Jeśli rozważymy najpierw każdy z tych fragmentów osobno, biorąc pod uwagę właściwą im odrębność, to zauważymy, że dostosowują się one ściśle bądź to do otaczającej je opowieści, bądź to do rozmów, których stanowią integralny element. Na przykład „Tu es Petrus” jest logicznym następstwem wyznania Piotra, jakiego dokonał on w Cezarei. Najwyższa godność, jaką otrzymuje Piotr jest wynagrodzeniem za jego apostolską wiarę. Piotr powiedział: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”, a Jezus mówi z kolei: „Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję mój Kościół”. Piotr został nazwany „Skałą” z uwagi na swą wiarę, która objawiła się w sposób dobitny i niewzruszony. Objawienie na temat synostwa Bożego Jezusa Chrystusa, jakie za sprawą Boga Ojca stało się udziałem wyłącznie Piotra, stanowi jego osobisty przywilej i tym samym wyznacza go na zwierzchnika nowego Kościoła. Pomiędzy wyznaniem uczynionym przez Piotra, a udzieloną mu władzą istnieje wyraźna współzależność. Stwierdzenie, że wersety dotyczące prymatu św. Piotra są nieautentyczne w praktyce oznacza zerwanie wątku opowiadania i zbyt szybką zmianę tematu.

„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 16–20). Powyższe przesłanie sformułowane na zakończenie Ewangelii według św. Mateusza powinno być rozpatrywane – wedle powszechnej opinii egzegetów – jako zasadniczy cel, jaki przyświecał jej autorowi przy pisaniu. „Cały zamysł autora zyskuje swoje potwierdzenie na ostatnich stronach Ewangelii. Naród żydowski wykluczył się poniekąd publicznie z królestwa Bożego… To inne narody, a więc poganie otrzymają Ewangelię, będą uczniami i utworzą mesjańską wspólnotę, czyli Kościół… Odrzucenie Izraela zostało potwierdzone. Odtąd jego miejsce zajmą poganie. Oto, jak przedstawia się – naszym zdaniem – całościowy zamysł Ewangelii. Autor nie chce przekonywać Żydów, ani nawet dowodzić judeochrześcijanom, że Jezus jest Mesjaszem. On ma zamiar wykazać, że Jezus objawił się swojemu ludowi jako Mesjasz, dostarczając mu niepodważalnych dowodów swego Boskiego posłannictwa. Dlatego też niedowiarstwo Izraela nie może zostać usprawiedliwione” (2).

Zakończenie Ewangelii według św. Mateusza, biorąc pod uwagę ogólny zamysł autora, jest ściśle powiązane ze wszystkim co je poprzedza i tworzy homogeniczną strukturę z całością pierwszej Ewangelii. Trudno kwestionować jego historyczną wartość nie rzucając przy tym podejrzenia na ogół wydarzeń opowiedzianych przez tę Ewangelię.

Po drugie: fragmenty, o których mówimy, pozostają w doskonałej zgodności z całością Jezusowego nauczania. „Gdyby były to odosobnione słowa, to można by je podejrzewać o to, że są późniejszym dodatkiem. Ale jak można nazwać je obcymi wobec myśli Mistrza, skoro są one jedynie ukoronowaniem tak wielu świadectw zawartych w przypowieściach, w owych – jakże malowniczych i żywych – fragmentach Ewangelii, które na świadectwo dla wszystkich krytyków najlepiej zachowały pierwotne odbicie Jezusowego słowa? Te liczne synoptyczne świadectwa – wzajemnie się określające, uzupełniające, wyjaśniające i wspierające – tworzą zwartą całość” (3).

Utrzymywanie, że królestwo niebieskie ma charakter wyłącznie wewnętrzny i duchowy oraz ograniczanie istoty chrześcijaństwa do wiary w Boga Ojca – jak czynią to A. von Harnack i L. A. Sabatier – jest fałszowaniem Ewangelii. Duża liczba przypowieści, w których Jezus opisuje „królestwo Boże”, przedstawia nam to królestwo jako rzeczywistość zbiorową i społeczną. „Sam symbolizm tych przypowieści dotyczy ludzi jako pewnej zbiorowości, jako pewnej widzialnej społeczności” (4).

W formie przykładu możemy przywołać trzy przypowieści dotyczące kwestii wymieszania w życiu doczesnym ludzi dobrych i złych, a więc przypowieści o chwaście (Mt 13, 24–30; 36, 43), o sieci (Mt 13, 47–50) oraz o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt 25, 1–13). Do tego możemy dodać przypowieści, w których królestwo zostało przyrównane do wielkiej uczty, będącej społecznym symbolem zewnętrznej jedności (Mt 22, 2–14; Łk 14, 16–24), a na koniec wskazać przypowieść o winnicy, w której pracuje się razem (Mt 20, 1–16; 21, 33–45).

Królestwo niebieskie nie ma też charakteru wyłącznie eschatologicznego ani całkowicie obcego warunkom teraźniejszego życia. Eschatologiczne fragmenty Ewangelii, które miałyby jakoby – wedle Alfreda Loisy’ego – wykluczać z zamysłu Chrystusa samą ideę Kościoła, mogą być interpretowane w takim sensie, który nie kłóci się wcale z całą serią fragmentów, których wymowa nie ma wymiaru eschatologicznego (5).

Jezus Chrystus przedstawia „królestwo Boże” jako rzeczywistość już zapoczątkowaną przez głoszenie Ewangelii (Mt 11, 12–15; 12, 28; Łk 16, 16; 17, 20–21); jako królestwo, które musi wzrastać (Mk 4, 30–32; Mt 13, 31–33; Łk 13, 18–20); jako królestwo, które musi stać się udziałem pogan (Mk 12, 1–12; Mt 21, 33–46; 22, 2–10; Łk 14, 16–24; 20, 9–19); jako królestwo, które dopuszcza wymieszanie ludzi dobrych i złych (Mt 13, 24–30. 36–43. 47–50; 25, 1–13), podział na biednych i bogatych (Mk 14, 7; Mt 26, 11) oraz zasługę i przewinę ze względu na jakość uczynków (Mk 9, 33–37; Mt 16, 24–27; 25, 3–46; Łk 9, 23–26). „Otóż to wszystko odnosi się z pewnością do warunków teraźniejszego życia i nie może być stosowane do warunków życia przyszłego” (6).

Zatem społeczna organizacja „królestwa niebieskiego” była przez Jezusa Chrystusa przewidziana i zamierzona, a wniosek taki nie wypływa z argumentów sformułowanych a priori, lecz z nauczania Zbawiciela zawartego w przypowieściach.

Pamiętajmy jednak, że władza jest zasadniczym elementem każdej społeczności. Jeżeli Chrystus pragnął połączyć swych wiernych w ramach widzialnej wspólnoty, to w Jego zamyśle jako założyciela religii musiała z konieczności pojawić się hierarchia duchowna.

Czy z tych ścisłych więzi istniejących pomiędzy społecznością i władzą możemy wydedukować a priori przymioty bądź przywileje, jakie ta władza musi posiadać? Absolutnie nie, ponieważ „w kwestiach dotyczących faktów, jedynym rozstrzygającym dowodem – o ile nie jedynym prawomocnym dowodem w ogóle – jest dowód faktograficzny” (7).

Niewykluczone, że zachowanie prawdy religijnej można by było osiągnąć inaczej – zważywszy na Bożą wszechmoc – niż za sprawą nieomylnego magisterium oraz prymatu św. Piotra i jego następców. Poczyniwszy to zastrzeżenie, trzeba jednak stwierdzić, że istnieją bardzo ważne powody praktyczne na rzecz istnienia przywilejów Kościoła w sferze rządzenia i nauczania. Te praktyczne powody zostały potwierdzone i objaśnione przez doświadczenie dwudziestu wieków, które pokazuje, że zniesienie bądź ograniczenie tych przywilejów jest szkodliwe dla społecznej jedności oraz integralności objawionego depozytu. Jeżeli przywileje Kościoła nie są ścisłymi wymogami wypływającymi ze społecznej formy religii Jezusa Chrystusa, to przynajmniej są do niej wspaniale dostosowane.

Nie przeciągamy tutaj argumentacyjnej struny na potrzeby naszej tezy. Nie mówimy, że w przypowieściach mamy do czynienia z wyraźnym pojęciem Kościoła. Wszelako wspomniane pojęcie jest tam obecne w postaci zalążkowej, a mówiąc to mamy na myśli społeczny aspekt królestwa.

Niewielka liczba i lakoniczność ewangelicznych fragmentów dotyczących Kościoła jest również wartościową oznaką ich historyczności. Mówi się nam, że fragmenty te są wynikiem późniejszej redakcji. Mieli jej dokonać przedstawiciele pierwszych generacji chrześcijan z początków II wieku, którzy jakoby usiłowali wykazać powiązanie hierarchicznej organizacji ówczesnego Kościoła z rzeczywistą wolą jej ustanowienia przez Jezusa Chrystusa.

Przyjmijmy to za dobrą monetę. Dlaczego więc ten zamiar nie jest bardziej widoczny? Gdyby tego rodzaju interpolacje miały wprowadzać w błąd, to przecież mogłyby zostać zręcznie wprowadzone do zasadniczego wątku Ewangelii. Gdyby fragmenty Ewangelii dotyczące hierarchii duchownej miały na celu to, co im przypisują protestanccy i liberalni krytycy, to mogłyby wszak zostać umieszczone w większej liczbie, w bardziej dobitnej i rozwiniętej formie, i w sposób, który by je lepiej uwydatniał. Albowiem, jak głosi maksyma, kto pragnie celu, pragnie również środków doń prowadzących. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: liczba tych fragmentów jest maksymalnie ograniczona, są one rozproszone po całej Ewangelii, a ich zawartość treściowa ma bardzo skondensowaną postać. Czyż nie jest to nowa rękojmia ich historycznej wierności?

Podajmy jeden przykład. Według liberalnych krytyków wyrażenie „Tu es Petrus” miałoby być najstarszym świadectwem roszczeń Kościoła Rzymskiego do hegemonii nad pozostałymi Kościołami. „Czyż nie jest to przypadek wypowiedzi świadczącej o tym – odpowiada ks. Batiffol – że ktoś, kto nazbyt pragnie czegoś dowieść, nie dowodzi w istocie niczego? Panowie Holtzmann i Loisy sytuują powstanie Ewangelii według św. Mateusza w okolicy roku 100. Czy w tym samym czasie znajdą oni jakieś wyrażenie, choćby tylko podobne do tego, co określają mianem rzymskiej hegemonii? Nie stanowiłoby to zarzutu pod adresem nas, teologów, którzy wierzymy w rzymski prymat z Bożego ustanowienia, niemniej byłby to bardzo poważny zarzut względem krytyków, którzy weń nie wierzą i którym mamy prawo powiedzieć: – Epoka Flawiuszów to o wiele za wcześnie na stan rzeczy, który – wedle waszego przypuszczenia – miał zdeterminować sformułowanie owego logion. Bardziej konsekwentni są krytycy głoszący, iż do Ewangelii według św. Mateusza ów logion został wstawiony pod koniec II wieku – na przykład w czasach papieża Wiktora – o ile nie później. Dalej, przyjmując założenie Holtzmanna i Loisy’ego, że Ewangelia według św. Mateusza jest współczesną «pracą nad budową Kościoła», możemy zadać pytanie: – Dlaczego ta budowa w tak niewielkim stopniu zaznaczyła się w ostatecznej redakcji tej Ewangelii? Skoro pochodzi jakoby z czasów Klemensa Rzymskiego i Ignacego Antiocheńskiego, to dlaczego nie znajdujemy w niej żadnego echa nauczania tych dwóch przywódców? – Dlaczego w Ewangelii według św. Mateusza poza wypowiedzią Zbawiciela skierowaną do Piotra nie ma innych przykładów przenikania kościelnego ducha i rzymskiej tendencji?” (8).

 Geneza Kościoła hierarchicznego według liberalnych protestantów. Zasada ewolucji. Czy zasada ta nie kłóci się z psychologią i historią?

Liberalni krytycy i racjonaliści nie tylko przypisują fragmenty Ewangelii dotyczące hierarchii kościelnej pracy redakcyjnej pierwszych pokoleń chrześcijan, ale sądzą również, że odsłonili przed oczami swoich czytelników pierwszy okres chrześcijaństwa – trwający od stu dwudziestu do stu pięćdziesięciu lat – kiedy żadna hierarchiczna organizacja miała jeszcze nie istnieć. Według nich chrześcijaństwo wyznawane przez pierwsze pokolenia chrześcijan było chrześcijaństwem duchowym i wolnym. Jedyną regułą wiary i postępowania chrześcijańskiej gminy w Jerozolimie miało być indywidualne natchnienie oraz działanie Ducha Świętego w duszy każdego wiernego. Gmina nie miała potrzeby stosowania żadnej dyscypliny. „Indywidualne dary (charyzmaty) udzielone przez Ducha rozmaitym członkom wspólnoty odpowiadały na wszystkie potrzeby. To działający w każdym wierzącym Duch określał powołania i przydzielał wszystkim – stosownie do ich zdolności bądź gorliwości – urzędy i funkcje, które wydawały się mieć charakter tymczasowy” (9).

Założone przez apostołów Kościoły miały przypominać jerozolimski Kościół-Matkę, a jedyną więzią łączącą wszystkich należących doń członków była wspólnota tej samej wiary, tej samej nadziei i tego samego chrześcijańskiego życia. Była to rzeczywista jedność, niemniej jedność całkowicie duchowa i wewnętrzna.

W późniejszym okresie, wskutek wzrastającej liczby wiernych, osłabnięcia pierwotnej gorliwości, a przede wszystkim w konsekwencji pojawienia się herezji – zwłaszcza gnostycyzmu (10) i montanizmu (11) – ta wewnętrzna jedność uzewnętrzniła się i przybrała postać hierarchii. Przekształcenie religii ducha w religię autorytetu jest więc konsekwencją zaistniałych okoliczności historycznych. Czynnik wolności, to znaczy Duch Święty działający bezpośrednio w duszach wiernych, zniknął niepostrzeżenie, ustępując pola czynnikowi hierarchicznemu (12).

To historyczna i zarazem psychologiczna prawda, że z im większą gorliwością mamy do czynienia, tym mniejszą odczuwamy potrzebę istnienia władzy. Toteż chętnie zgadzamy się z liberalnymi krytykami, że w czasach apostolskich, kiedy wiara była żywa, głęboka i płomienna, i kiedy towarzyszyło jej cudowne wylanie darów Ducha Świętego, sprawowanie władzy było mniej widoczne dla oka, jako że nie było wówczas tak niezbędne, jak w czasie, kiedy osłabła pierwotna gorliwość. Jedyny błąd protestanckiego wyjaśnienia zasadza się na jego ekskluzywizmie i całkowitym zanegowaniu istnienia w chrześcijaństwie doby apostolskiej jakiegokolwiek pierwiastka władzy i hierarchii.

Przeciwko tej teorii świadczą bowiem wszystkie fakty z początków chrześcijaństwa, o których wspomnieliśmy powyżej. Fakty te dowodzą, że Kolegium Apostolskie wykonywało swą władzę kierowania, nauczania i sądzenia. A więc historia świadczy o tym, że w czasie powszechnej posługi apostołów, istniał już hierarchiczny Kościół.

Co więcej, biorąc pod uwagę sam ekskluzywizm tej teorii, widzimy, że kłam zadają jej psychologia i historia. Indywidualne natchnienie, pozostawione samemu sobie, zawsze prowadzi tylko do doktrynalnej i dyscyplinarnej anarchii. Kładziemy pewien nacisk na tę prawdę i dowodzimy, że jedność, porządek i autorytet nie mogą być skutkiem ewolucji „religii ducha”. Albowiem pomiędzy przywołaną zasadą i konsekwencjami, jakie zamierza się z niej wyprowadzić, istnieje teoretyczna i praktyczna sprzeczność. Kiedy indywidualne natchnienie nie jest kontrolowane i kierowane przez zewnętrzny autorytet, prowadzi zwykle do religijnego iluminizmu. Nie mamy zamiaru mówić tutaj o niebezpieczeństwach, jakie z moralnego punktu widzenia pociąga za sobą iluminizm, ani o rozprzężeniu, którego jest źródłem; nie chcemy też rozwodzić się nad jego dziecinnymi głupstwami ani nad ekstrawagancjami, do jakich prowadzi. Najłagodniejsza rzecz, jaką można o nim powiedzieć, to stwierdzenie, iż może on rodzić tylko kompletne urojenia. Przypisuje się tutaj działanie Ducha Świętego czemuś, co jest tylko skutkiem wyobraźni i uczucia, a wiadomo, że prawami, które kierują działaniem tych władz człowieka są niestałość i zmienność. Nie ulega wątpliwości, że przy tego rodzaju kryterium jakakolwiek doktrynalna jedność staje się niemożliwa. Ponadto, kiedy uważamy, że jesteśmy bezpośrednio kierowani przez Ducha Świętego, głosimy tym samym, że zależymy wyłącznie od Niego i odrzucamy wszelki autorytet (13).

Zresztą, w rzeczywistości sprawy zawsze toczyły się w taki właśnie sposób. Historia stale ukazywała nam jasno fakt, że indywidualne natchnienie nie jest w stanie wytworzyć dogmatycznej i dyscyplinarnej jedności. Aby to stwierdzić, nie musieliśmy czekać do pojawienia się protestantyzmu. Widzieliśmy, że św. Paweł był zmuszony interweniować w Koryncie w celu uporządkowania sprawy charyzmatów i zapobieżenia rozprzężeniu, do jakiego mogły one doprowadzić.

Na przestrzeni stuleci wszystkie sekty, które odrzuciły wszelki zewnętrzny autorytet, by poddać się bezpośredniemu i wyłącznemu kierownictwu Ducha Świętego, okazały się niezdolne do zachowania jedności. Czyż sam protestantyzm – biorąc pod uwagę jego doktrynalne rozdrobnienie i rosnącą nieprzerwanie liczbę schizm powstających w jego łonie – nie jest najdobitniejszą i ostateczną refutacją wymyślonej przezeń teorii, która miała na celu wyjaśnienie genezy Kościoła hierarchicznego?

Ernest Renan pisał: „Nieskrępowane proroctwo, charyzmaty, glosolalia, indywidualne natchnienie – to nawet więcej, niż potrzeba było, aby sprowadzić wszystko do rozmiarów efemerycznej grupki wyznawców, jak to oglądamy w wielkim stopniu w Anglii i Ameryce. Wprawdzie indywidualne natchnienie jest twórcze, ale natychmiast niszczy to, co zdołało stworzyć. Po okresie wolności potrzebne są zasady. Dzieło Jezusa można uważać za uratowane począwszy od dnia, kiedy uznano, że Kościół ma bezpośrednią władzę, władzę reprezentującą Jezusa Chrystusa. Odtąd Kościół panuje nad jednostką i w razie potrzeby usuwa ją ze swego łona. W krótkim czasie Kościół, będący dotąd organizmem chwiejnym i zmiennym, zyskuje swoje ucieleśnienie w osobach tak zwanych «starszych». Władza Kościoła staje się władzą duchowieństwa, które rozdziela wszystkie łaski i jest pośrednikiem pomiędzy Bogiem i wiernymi. Natchnienie przechodzi z jednostki na wspólnotę. Tak oto na gruncie chrześcijaństwa Kościół stał się wszystkim. I krok następny: wszystkim w Kościele staje się biskup” (14).

Początkowe zdania cytatu z Renana potwierdzają to, co powiedzieliśmy na temat niezdolności indywidualnego natchnienia do zbudowania czegokolwiek, co byłoby trwałe pod względem dogmatycznym i dyscyplinarnym. Natomiast jego końcowe fragmenty zawierają obszerny zarzut, na który musimy odpowiedzieć, ponieważ podnoszą go także liberalni krytycy.

Mówią nam: – Przyznajemy, że indywidualne natchnienie rodzi anarchię, ale to właśnie dla zapobieżenia temu niebezpieczeństwu stopniowo wytworzyła się władza duchowna. „Potrzeba tworzy organ” – jak głosi prawo ewolucji. „Nieuporządkowanym charyzmatom Renan przeciwstawia istnienie w każdej wspólnocie «starszych» bądź prezbiterów. Ale gdyby «starsi» nie zawdzięczali swej funkcji pewnemu wyższemu przywilejowi, to skąd wywodziłaby się ich władza, jaką sprawowali nad samymi charyzmatami? Z charyzmatycznej anarchii nie wyłoniłby się porządek, gdyby przed wylaniem charyzmatów nie istniała już pewna władza. A władzą tą może być tylko władza apostolska, będąca przedłużeniem władzy Mistrza” (15).

Aby dopełnić tę krytykę liberalnej teorii na temat początków hierarchii duchownej musimy wykazać, że sprawowanie władzy w takiej formie, w jakiej ukazują nam to wydarzenia z początków chrześcijaństwa, nie daje się wyjaśnić presją zaistniałych okoliczności, a jedynie oficjalnym powierzeniem tej władzy apostołom przez Jezusa Chrystusa.

O. Ambroży de Poulpiquet OP

(1) L. Venard, art. cit. [w:] „Revue du Clergé français”, t. LXI, s. 25.

(2) V. Rose OP, Évangile selon Matthieu, Paryż 1908, wstęp, s. XVIII–XIX.

(3) E. Hugueny OP, Critique et Catholique, Paryż 1910, t. I, rozdz. 4, s. 94–96.

(4) Por. Y. de la Brière SI, art. cit., col. 1228; E. Vacandard, Études de critique et d’histoire religieuse, Paryż 1910, cz. I, L’institution formelle de l’Église par le Christ.

(5) Por. Y. de la Brière SI, art. cit., col. 1233–1235; A. Lemonnyer OP, art. Fin du monde [w:] Dictionnaire apologétique de la Foi catholique, col. 1761, fasc. VI, col. 1911n.

(6) Y. de la Brière SI, art. cit., col. 1232.

(7) P. F. Jalaguier, De l’Église, Paryż 1899, s. 236.

(8) Ks. P. Batiffol, op. cit., Excursus A, s. 106.

(9) L. A. Sabatier, op. cit., ks. I, rozdz. II, s. 59–60.

(10) Gnostycyzm – ogólna nazwa synkretycznych systemów religijno- filozoficznych, rozpowszechnionych w II i III wieku po Chrystusie na wschodzie Cesarstwa Rzymskiego.

(11) Montanizm – nazwa ruchu religijnego o zabarwieniu ekstatycznym, powstałego w II wieku po Chrystusie, którego zwolennicy skupili się wokół Montanusa z Frygii i utworzyli sektę, cechującą się charyzmatycznym profetyzmem i rygoryzmem moralnym.

(12) Por. L. A. Sabatier, op. et loc. cit.; A. von Harnack, op. cit., wykład XI: La religion chrétienne dans son évolution vers le catholicisme; Ch. Guignebert, Manuel d’Histoire ancienne du christianisme. Les origines, rozdz. XIII, Paryż 1906.

(13) Por. H. Pinard SI, art. Expérience religieuse [w:] Dictionnaire apologétique de la Foi catholique, fasc. VI, col. 1846n.

(14) E. Renan, Marc-Aurèle, Paryż 1882, s. 407.

(15) Ks. P. Batiffol, op. cit., Excursus B, s. 180.

Powyższy tekst jest fragmentem książki o. Ambrożego de Poulpiqueta Tylko Kościół. Apologetyka.