Rozdział dwudziesty. Święta i nabożeństwa, cz. 3

Msza święta

„W Wielki Piątek jesteśmy szczególnie wzruszeni, bo w tym dniu obchodzimy pamiątkę śmierci Zbawiciela. Wielki Piątek jest co dzień, bo co dzień na ołtarzach wznosi się krzyż kalwaryjski” (Bossuet) (1).

Msza święta jest identycznie tą samą ofiarą, co ofiara krzyżowa. Ten sam kapłan: Jezus Chrystus. Ta sama ofiara: Jezus Chrystus i te same, co na Kalwarii zamierzenia Chrystusa: całkowita ofiara Bogu dla chwały Ojca i za zbawienie świata. Istnieje tylko różnica czysto zewnętrzna.

Czy wierzę w tę rzeczywistą identyczność? Czy w nią wierzę prawdziwie?

Gdy ostatni raz byłem na Mszy świętej, jak jej słuchałem? Może jak to roztargnione dziecko, które nic nie rozumie i pożąda tylko zewnętrznych wrażeń? Może jak ten elegancki pan, z brodą opartą o laskę, który patrzy na koniec swoich butów i zrezygnowany czeka, aż skończy się ta przydługa i w gruncie rzeczy nudna uroczystość? Czy to nie jest bolesne?

Pan Jezus wznawia przede mną swoją całopalną ofiarę, dla mnie i przede mną wznawia usposobienie i intencje, które Go do krzyża przygwoździły; a ja patrzę na to obojętny, senny i tępy! „O jak twarde serca mają chrześcijanie!” – woła Bossuet. U mnie nie serce jest zatwardziałe; to wiara moja jest słaba i oddalona; zmysł wiary jest martwy i nieczynny.

Przy każdej Mszy świętej będę wzbudzać w sobie usposobienie duszy i uczucia, które miałbym, gdybym stał u stóp krzyża.

Czystość przez Eucharystię

„Chrystus pod postacią chleba i wina łączy swoje życie z naszym życiem fizycznym. Czy zaczynasz pojmować, czym powinna być czystość chrześcijańska? Chrystus jest złączony z ciałem człowieka. Chrystus żyje w nas tak, jak żyje w nas coś z naszej matki” (o. Henusse).

Czystość przez Eucharystię.

Już Chrzest zobowiązuje mnie do czystości. Ale jak zachować tę delikatną cnotę wśród trudności, pokus, brudu i błota dróg tej ziemi? Jest jeden sposób: łączyć czyste ciało Chrystusa z naszym grzesznym ciałem: komunikować.

Często ludzie patrząc na wymagania prawa Bożego, nie patrzą na pomoc, jaką Bóg nam daje, aby tym wymaganiom sprostać. Ja nie będę nigdy oddzielał obowiązku od pomocy.

„Bądź czysty” – mówi mi Pan. Jak ja to zrobię, Boski Mistrzu? Jestem tak słaby! Wiem o tym, synu mój! I nie ukrywam tego przed tobą: beze mnie nic nie możesz. Ale czy pozostawiłem cię samego? Jak to? Daję ci moje Ciało i moją Krew tak często, jak tylko pragniesz; każdego ranka jeśli chcesz, abym ci codziennie pomagał w dźwiganiu codziennego twego brzemienia. Skarżysz się na twoją codzienną drogę, a zapominasz o codziennym chlebie. Nie oddzielaj jednego od drugiego. Możesz wszystko w tym, który pragnie tylko cię wzmocnić. Połącz twoją słabość z Jego siłą. „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?” (Łk 24, 32) – mówili uczniowie z Emaus. Proś mnie, abym ci towarzyszył. Tabernakulum nie jest daleko. Razem potrafimy zapewnić ci zwycięstwo.

Każdego dnia

Każdego dnia Bóg jest znieważany, zapominany, nienawidzony, obrzucany bluźnierstwami.

Każdego dnia święty Kościół jest atakowany; krzywdzące prawa godzą w jego niepodległość, godność, w cześć lub życie jego członków.

Każdego dnia Jezus Chrystus z miłości ku nam odnawia swoją ofiarę krzyżową w Mszy świętej na naszych ołtarzach. A Jego nieprzyjaciele chcą Go ponownie ukrzyżować, przeklinając Jego Ewangelię. „Jest oczywiste – mówił biskup Gay – że gdyby Pan Jezus wrócił na świat, byłby tu znowu ukrzyżowany i jeszcze prędzej, niż za pierwszym razem”.

Każdego dnia Chrystus Pan z cichego więzienia tabernakulum podaje mi tę hostię, w której jest ukryty; każdego dnia z tej ciszy ołtarza woła do mnie: „Powiedz, czy nie dość dla ciebie zrobiłem? Czy cię, jedynie dla żartu, ukochałem?”.

Każdego dnia gaśnie tysiące istnień… Jedna godzina! Cóż to znaczy? Sześćdziesiąt krótkich minut! A jedna minuta? To kilkadziesiąt sekund! A jednak, jedna minuta to mniej więcej sto śmierci i sto narodzin; sto okrzyków witających życie i sto ostatnich westchnień. Jedna godzina to sześć tysięcy trupów i sześć tysięcy kołysek. A dla ilu z tej liczby ofiara Chrystusowa będzie bezowocna… „Chrystus będzie w konaniu aż do końca świata”.

Każdego dnia może tysiące dusz popada w grzech ciężki, naraża się na piekło, kto wie, może się do niego dostaje.

A ja myślę o czym? Myślę o tym jak się rozerwać, jak zabawić, może jak Boga obrazić. To, co mnie zajmuje i pochłania, to wszystko jest tylko marność, dym, nicość…

Biedne naprawdę to serce, które przechodzi bez drgnienia koło takiej miłości, koło tylu cierpień i niebezpieczeństw, koło tylu nienawiści, i które czepia się tego, co nawet nie warte spojrzenia.

Biedna ta głowa, którą byle drobnostka potrafi zaprzątnąć, a tak wielkie rzeczy nie mogą pochłonąć.

Przejmę się w końcu niepojętą powagą ludzkiego życia.

Korzyść z nauk rekolekcyjnych

„Boję się myśleć. To zburzyłoby i naruszyłoby ustalony porządek mojego życia” – mówił pewien młody człowiek. A na jednego, który miał odwagę się do tego przyznać, ilu jest tego samego zdania, choć tego głośno nie mówią?

Myślenie może zmienić życie; to jest prawdą. Pozostaję tym, kim jestem, jedynie dlatego, że nie dość jasno widzę jakie jest moje życie.

Już od dawna postanowiłem, że będę odtąd codziennie rozmyślał. Najmniej dziesięć minut, najwięcej dwadzieścia. Czy nie powiedział pewien psycholog: „Człowiek, który by codziennie przez pół godziny myślał o swoich interesach, zostałby wkrótce zasypany deszczem złota”. Nadprzyrodzone bogactwa warte są chyba tego samego wysiłku.

A zatem, co znaczy dziesięć lub dwadzieścia minut codziennie? Kilka dni chciałbym poświęcić na modlitwę u stóp Bożych. Są domy przygotowane do prowadzenia takich rekolekcji. Jeden raz w roku będę się w nich zamykał.

Szczególną moją uwagę zwróciły następujące słowa Alberta de Mun: „Nikt – jeśli sam tego nie doświadczył – nie wie, ile są warte te trzy dni wyrwane z hałasu, gwaru, niepokoju i trosk tej ziemi a poświęcone rozmyślaniu i lojalnemu obrachunkowi z samym sobą. Śmiem twierdzić, że nie ma zdrowszego, lepszego, silniejszego przygotowania tak do życia prywatnego, jak i do życia publicznego, tak do obowiązków rodzinnych, jak i do obowiązków społecznych, że nie ma nic lepszego i pożyteczniejszego tak dla mężów stanu, jak i dla zwykłych śmiertelników”.

Zakończenie

Nie mieliśmy zamiaru dać skończonego dzieła. Chcieliśmy tylko na tematy, które powinny być bliskie młodzieży, podać kilka uwag i refleksji – w miarę możliwości sugestywnych – i przez to chcieliśmy u tej młodzieży wywołać i rozwinąć modlitwę osobistą.

Naszym największym pragnieniem jest nauczyć młodzież tej modlitwy tak skutecznie, aby nasza pomoc stała się zupełnie niepotrzebna.

Jeśli te strony mogą być w jakiejkolwiek mierze użyteczne, zasługę trzeba przypisać młodym. Autor oddaje im tylko to, czego od nich się nauczył. Obcując z nimi wiele lat, dużo z tego skorzystał. Młodsi i starsi, uczniowie i studenci, z którymi żyje lub żył, nauczyli go tylu rzeczy, że prosta sprawiedliwość wymaga, aby oddał im trochę tych wiadomości od nich nabytych, wiadomości o ich zaletach, potrzebach, aspiracjach, o ich trudnościach i marzeniach.

Wiedząc zresztą jak mało skuteczne są ludzkie słowa, choćby najtrafniejsze, jeśli ich Pan nie dotknie i nie prześwietli – będzie się autor modlił codziennie za tych wszystkich, którzy przerzucając te strony, będą w nich szukać pomocy do coraz ściślejszego łączenia się z Bogiem przez prawdziwie głęboką modlitwę.

Ks. Raoul Plus SI

(1) Jacques-Benigne Bossuet (1627–1704) – francuski duchowny katolicki, biskup, teolog, wychowawca i nadworny kaznodzieja Ludwika XIV, był jednym z pierwszych teologów, którzy użyli argumentów religijnych dla uzasadnienia monarchii absolutnej – ponieważ władza pochodzi od Boga, król obdarzony jest boskością i każdy katolik powinien mu się podporządkować.

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Raoula Plus SI Młodzieńcom ku rozwadze.