Rozdział drugi. Przygotowanie

Katarzyna mogła teraz poświęcić się życiu, do jakiego wzywał ją Bóg. Mała, oświetlona tylko przez jedno okienko piwnica w domu ojca stała się odtąd jej miejscem zamieszkania. Kilka starych desek było jej łóżkiem w nocy i ławką za dnia. Na ścianie wisiał krzyż i obrazek Matki Bożej, przed którym Katarzyna zawsze paliła lampkę. Poza tym pomieszczenie było puste, ale to właśnie tam Katarzyna odnalazła samotność i ciszę, której potrzebowało jej serce.

Przez trzy lata, oprócz wyjść do pobliskiego kościoła świętego Dominika na Mszę świętą, prawie nie opuszczała swojej piwnicy. Była dla niej bramą do Nieba – to tam rozpoczęło się jej życie w modlitwie i bliskości Boga, którego zawsze tak bardzo pragnęła.

Coraz częściej poddawała się pokucie, dowiedziała się bowiem, że modlitwa, aby być owocną, musi iść w parze z umartwieniem. Ćwiczyła się w jedzeniu coraz mniejszych porcji, aż wreszcie mogła prawie całkowicie obyć się bez posiłków. Skracała również godziny przeznaczone na nocny spoczynek. Wokół talii zawiązywała sobie żelazny łańcuch, który sprawiał jej ból przy każdym nawet najmniejszym ruchu i nosiła go codziennie, dopóki nie spowodował krwawiących ran. O takich praktykach ciężko jest nam nawet czytać i bardzo ciężko zrozumieć, dopóki nie poznamy motywów, które zarówno świętą Katarzynę, jak i innych świętych, nakłaniały do takiej surowości względem siebie.

Katarzyna powiedziała:

– Nie powinnaś moja duszo, która działasz jako posłaniec, podróżować inną drogą niż ta Głowa. Niestosownym jest jednak, gdy kończyny są tylko nieco niżej niż ukoronowana cierniem Głowa.

Ta Głowa w koronie cierniowej skłaniała się do niej nieustannie z krzyża, a widok ran, które Chrystus znosił dla niej, wywoływał w niej chęć ofiarowania „krwi za krew”.

Nie możemy zapominać, że mocno powiązana z gorliwą miłością do Boga była jej miłość do bliźnich – tych dusz, które tak bardzo chciała zwrócić do Niego. Wszędzie wokół siebie widziała mężczyzn i kobiety oddających się grzechowi i mających w pogardzie swego Stwórcę. Był to kolejny powód do czynienia pokuty. Wiemy z jej własnych słów, że dla zbawienia innych, gotowa była znosić męki piekielne.

– Jestem gotowa złożyć moje ciało w ofierze Tobie – powiedziała kiedyś do Naszego Pana – i dzielić z Tobą dźwiganie grzechów całego świata, abyś mógł przemieniać życie ludzi na takie, jakie podoba się Tobie.

To od Naszego Pana nauczyła się rozumieć wartość cierpienia. Modliła się, aby mogła być na tyle silna, aby walczyć ze złem i opierać się pokusom.

– Córko, obejmij Krzyż – powiedział do niej Bóg – i przez wzgląd na mnie patrz na wszystkie słodkie rzeczy jak na gorzkie, a na wszystkie gorzkie jak na słodkie, a wtedy na pewno zawsze będziesz silna.

Kiedy Katarzyna miała około siedemnastu lat przybrała habit Zakonu Pokutniczego Świętego Dominika – tercjarek dominikańskich, czyli „Opończanek,” jak były nazywane w Sienie. Otrzymała białą szatę – znak czystości i czarną opończę pokory, w których przedstawiana jest na obrazach malarzy sieneńskich w bocznej kaplicy kościoła św. Dominika, która była jej ulubionym miejscem modlitwy.

Tam właśnie pewnego dnia przyszedł do niej żebrak prosząc o jałmużnę. Ponieważ Katarzyna nie miała pieniędzy, ofiarowała mu srebrny krzyżyk od swojego różańca. Następnego dnia, gdy znów była w kaplicy ukazał się jej Pan Jezus. Uśmiechał się, a w ręce trzymał mały krzyż błyszczący klejnotami.

– Córko, czy poznajesz ten krzyż? – zapytał. – Wczoraj z wielką miłością i wyrozumiałością dałaś mi go, a ja w Dniu Sądu pokażę go w obecności ludzi i aniołów.

W tej właśnie kaplicy Nasz Pan znów ukazał się Katarzynie. W wizji tej otworzył jej klatkę piersiową i włożył tam własne Serce, mówiąc:

– Moja najdroższa córko, jeśli przyjdzie dzień, że zabiorę ci twoje serce, to teraz daję ci moje, dzięki któremu będziesz żyła wiecznie.

W kaplicy wciąż pokazywany jest filar, o który Katarzyna opierała się w trakcie swoich uniesień i przy którym otrzymała cudowną Komunię z rąk samego Pana.

„Opończanki” nie były zakonnicami w ścisłym tego słowa znaczeniu. Wiodły dobre i święte życie we własnych domach, pracując pośród biednych i opiekując się chorymi. W większości były to kobiety starsze i wdowy, więc sprzeciwiały się przyjęciu Katarzyny ze względu na jej młody wiek. Jednak kiedy ją zobaczyły i porozmawiały z nią, były tak urzeczone jej mądrością i skromnością, że pozwoliły wstąpić w ich szeregi.

Katarzyna poczuła wtedy, że Bóg spełnił wszystkie pragnienia jej serca i poddała się życiu w modlitwie i ciągłej łączności z Chrystusem w małej celi, gdzie w pełni czuła Jego obecność. Przez swoją czystość i świętość bardzo przybliżyła się do Nieba, a zasłona oddzielająca świat ponadnaturalny od zmysłowego stawała się dla niej coraz cieńsza. Czasami czuła zapach rajskich kwiatów, a kiedy nocą stała w swoim maleńkim oknie, dane jej było słyszeć pieśni chórów anielskich. Nasz Pan ukazywał się jej i rozmawiał z nią jak z przyjacielem. Swojemu spowiednikowi powiedziała kiedyś, że słyszy jak święci w wieczności śpiewają pieśni pochwalne. Ci, którzy najmocniej miłowali Chrystusa w czasie ziemskiego życia, śpiewali głośniej i piękniej od innych. Pewnego dnia nagle przestała mówić i popadła jakby w uniesienie.

– Czy ty nie słyszysz, ojcze – spytała spowiednika – jakim pięknym, wysokim głosem śpiewa Magdalena w chórze błogosławionych?

Chociaż Katarzyna wiedziała wiele o sprawach Boskich, nie była bardziej wykształcona niż inne dziewczęta z jej stanu w czternastym wieku. Nie umiała nawet czytać, co było jej wielkim zmartwieniem, gdyż bardzo pragnęła nauczyć się odmawiać oficjum oraz czytać Biblię i inne święte księgi. Pożyczyła alfabet od swej siostry i próbowała uczyć się sama, jednak było to dla niej bardzo trudne. Modląc się, poprosiła Boga, aby był jej nauczycielem i od tego momentu nauka przychodziła jej dużo łatwiej.

Kiedy Katarzyna odmawiała codzienne oficjum, Pan przychodził do jej celi i recytował psalmy razem z nią. Swojemu spowiednikowi mówiła, że recytują cały psalm razem, aż do słów: „Chwała Ojcu i Synowi”, ona mówiła wtedy patrząc na Pana Jezusa: „Chwała Ojcu i Tobie”.

W swoich modlitwach lubiła jednoczyć się z braćmi dominikanami. Ze swojej celi mogła słyszeć dzwon, który wzywał ich do kościoła na modlitwy. W nocy, kiedy spali, pozostawała na modlitwie; ale o północy, kiedy słyszała, jak dzwon świętego Dominika dzwonił na jutrznię, podnosiła się z kolan i mówiła:

– Do tej pory moi bracia spali, a ja czuwałam nad nimi w Twojej obecności. Teraz wstali, aby wznosić do Ciebie swe modlitwy; pozwól mi na chwilę odpoczynku. – Wtedy kładła się na twardym posłaniu i zasypiała.

W ten sposób, w samotności celi, jej Boski Oblubieniec przygotowywał ją i kształtował jej serce do pracy, jaką dla niej zaplanował. Najpierw uczył ją rozumieć własną słabość i Jego siłę.

– Czy wiesz, córko – powiedział do niej pewnego dnia – kim ty jesteś i kim jestem ja? Kiedy te dwie rzeczy poznasz, będziesz szczęśliwa. Otóż ty jesteś tą, która nie jest. Ja zaś jestem Tym, który jest.

Druga lekcja była na temat zapominania o samej sobie.

– Dusza, która kocha Boga miłością idealną – powiedziała spowiednikowi – zapomina o sobie i wszystkich innych stworzeniach.

Ale przygotowania nie skończyły się. Katarzyna musiała jeszcze przebrnąć przez morze pokus. Cudowne wizje ustały, a Nasz Pan wydawał się porzucać ją, kiedy celę nawiedzały przeraźliwe postacie, które podszeptywały złe myśli i ścigały ją ze swoimi ohydnymi sugestiami nawet w drodze do kościoła.

– Dlaczego tak męczysz swoje ciało – mówiły – nigdy nie będziesz miała wystarczająco dużo odwagi, aby wytrwać. W życiu trzeba dążyć do przyjemności, a nie do cierpienia. Stracisz zarówno przyjemności tego życia, jak i przyszłego. Nigdy nie wytrwasz do końca.

Katarzyna starała się z nimi dzielnie walczyć. Nie szukała wygód, gdyż pamiętała, co powiedział jej Jezus, kiedy modliła się o siłę:

– Jeśli cierpisz ze Mną, będziesz nagrodzona; przyjmuj wszystkie przeciwności ochoczym i radosnym sercem.

Ale złe duchy dręczyły ją coraz mocniej.

– Nie możesz się nam oprzeć – mówiły. – Nie damy ci spokoju, dopóki się nam nie poddasz. Przez nasze dręczenia twoje życie stanie się nie do zniesienia.

Wtedy Katarzyna odpowiedziała cicho:

– Sama wybrałam cierpienie, dlatego nie będzie mi trudno, z miłości do mojego Pana, znosić wszystko, co mi zgotujecie.

Po tych słowach złe duchy opuściły ją i przed sobą ujrzała Chrystusa stojącego pośród światła. Powiedział do niej:

– Moja droga córko Katarzyno, cierpiałem za ciebie, myślę, że cierpienie dla mnie to nie zbyt wiele.

Ale Katarzyna spytała Go, gdzie był przez cały ten czas, kiedy była dręczona przez te okropne pokusy.

– Córko – odpowiedział – byłem w twoim sercu, czerpiąc ogromną radość z oglądania twojej miłości, bojaźni Bożej i tak silnej wiary. Cierpienia moich sług nie cieszą mnie, ale raduję się widząc jak znoszą je w cierpliwości, przez wzgląd na mnie. Teraz, ponieważ tak dzielnie walczyłaś w tej bitwie, będę jeszcze bliżej ciebie i odwiedzać cię będę jeszcze częściej.

Katarzyna poczuła wtedy wielką radość i wdzięczność; zapomniała też o całym bólu, jakiego doświadczyła.

Prosiła Boga o czystość i siłę, a On odpowiedział na jej modlitwy. Teraz miała inne pragnienie.

– Daj mi, o Panie – modliła się – niezłomną wiarę, tak aby nic nigdy nie mogło oddzielić mnie od Ciebie.

Chrystus odpowiedział jej:

– Sam będę umacniał twoją wiarę.

***

Działo się to pod koniec karnawału, kiedy wszyscy w Sienie świętowali i myśleli tylko o przyjemnościach. Katarzyna klęczała w swojej małej celi modląc się, bo wiedziała, jak wiele grzechów było popełnianych w czasie tych dni dzikiej rozrywki.

Nagle wielka jasność oświetliła pokój i Chrystus ukazał się jej wraz z Najświętszą Maryją Panną, świętym Janem, świętym Pawłem i świętym Dominikiem. Nasza Pani ujęła rękę Katarzyny i podała ją swojemu Boskiemu Synowi, prosząc, aby zaślubił Katarzynę ze sobą. Jezus założył jej na palec prawej ręki pierścień, wysadzany lśniącymi perłami i diamentem, który świecił jak słońce, i powiedział:

– Zobacz, zaślubiłem cię ze sobą, twoim Stwórcą i Zbawcą.

Wtedy wizja znikła, ale Katarzyna przez całe swoje życie widziała pierścień, który dostała od swego Oblubieńca, znak jej przynależności do Niego na zawsze.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Katarzyna ze Sieny. Doktor Kościoła.