Rozdział drugi. Ojciec Aladel nie wierzy

Nigdy w ciągu dwudziestu czterech lat swego życia siostra Labouré nie była tak szczęśliwa jak w tym momencie. Jakże piękna była Najświętsza Panna! Jakże dobra! I taka… taka matczyna! Był w niej jednak jakiś smutek…

– Moje dziecko, ty także poznasz co to smutek – powiedziała łagodnie Nasza Pani. – Za każdym razem, gdy będziesz miała jakieś zmartwienia, przychodź tutaj i wyjaw je wszystkie przed ołtarzem, a zostaniesz pocieszona.

Siostra Labouré milczała. Zmartwienia! W tej chwili wydawały się takie odległe! Ale nie zapomni oczywiście tych słów Najświętszej Panny. Ani tego, co powiedziała później.

– Moje dziecko, dobry Bóg pragnie powierzyć ci pewną misję. Czeka cię wiele cierpień. Ale ty zniesiesz wszystko, wiedząc, że czynisz to dla Jego chwały. Zrozumiesz zamiary dobrego Boga i będziesz się zadręczała, ale tylko do czasu, gdy oznajmisz je temu, który ma tobą kierować. Będą zaprzeczać twoim słowom, ale otrzymasz też wszystkie potrzebne łaski. Nie miej wątpliwości. Mów z prostotą i przekonaniem. Nie obawiaj się niczego.

Najświętsza Panna mówiła dalej i siostra Labouré dowiedziała się, że straszne czasy nadejdą dla Francji. Rząd obalą źli ludzie. Księża i zakonnice będą prześladowani. Arcybiskup Paryża straci życie. Jednak Siostry Miłosierdzia i Księża Misjonarze – dwie wspólnoty założone przez św. Wincentego a Paulo – nie muszą się niczego bać. Ochroni je sama Najświętsza Panna. Wiele specjalnych łask otrzymają wszyscy – nie tylko członkowie zakonu – którzy o nie poproszą.

Nagle w równie przedziwny sposób, jak się pojawiła, Najświętsza Panna zniknęła. Ledwo zdając sobie sprawę z tego, co robi, siostra Labouré wstała z klęczek i rozejrzała się po prezbiterium. Kilka stóp dalej stał ten sam mały chłopiec.

– Poszła już – powiedział łagodnie. Zbliżywszy się do niej dał jej znak, że oni również powinni iść.

Jakby we śnie siostra Labouré posłusznie podążyła za swym małym przewodnikiem główną nawą kaplicy i znów znalazła się w sali sypialnej. Po chwili chłopiec także niespodziewanie zniknął, a ona zaczęła szykować się do łóżka. Gdy jednak zegar wybił godzinę drugą, wiedziała, że sen jest niemożliwy. Było to 18 lipca 1830 roku. Cóż za cudowna noc! Przez dwie godziny przebywała i rozmawiała z Matką Boga! Cóż mogła zrobić teraz, jeśli nie ożywić w pamięci każdą minutę tego spotkania?

Nagle zaniepokoiła ją pewna myśl. Najświętsza Panna powiedziała, że Bóg pragnie powierzyć jej pewną misję – specjalne zadanie. Nie wspomniała jednak jaką.

„A ja zapomniałam zapytać!” – pomyślała z przerażeniem siostra Labouré.

Wkrótce jednak uspokoiła się. Ojciec Aladel, kapelan klasztorny, na pewno będzie mógł jej pomóc. Przecież to właśnie jemu – i nikomu więcej – miała powiedzieć o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch godzin.

– Tak właśnie uczynię – postanowiła. – Ojciec Aladel będzie wiedział co robić.

Gdy jednak siostra Labouré poinformowała kapelana o wizycie Najświętszej Panny, jego odpowiedź mocno ją ostudziła. Ksiądz potraktował całą sprawę jako dziecinne fantazje.

– Siostro, albo ci się to przyśniło, albo masz zbyt wybujałą wyobraźnię – odrzekł. – Zapomnij o wszystkim.

– Ależ, ojcze! – protestowała przerażona siostra Labouré. – Najświętsza Panna naprawdę przyszła! I mój Anioł Stróż także!

– Twój Anioł Stróż?

– Tak, jestem pewna, że był nim ten mały chłopiec. Och, ojcze, odkąd byłam małą

dziewczynką modliłam się do niego, żeby pozwolił mi ujrzeć Najświętszą Pannę! Czy nie rozumiesz tego? W końcu wysłuchał mojej modlitwy.

Ojciec Aladel milczał przez długi czas. Nigdy w całym swym trzydziestoletnim życiu nie spotkał osoby – nawet najbardziej świętego księdza czy członka zakonu – która wierzyła, że widziała i rozmawiała z Matką Boga. A teraz ta młoda kobieta (nowicjuszka w domu macierzystym od zaledwie trzech miesięcy) z zatrważającym przejęciem oznajmiła mu, że ten przywilej spotkał właśnie ją.

– Siostro, nie myśl o tym więcej – poradził jej prędko. – To, o czym mi opowiedziałaś, no cóż… w tych rzeczach trzeba być bardzo ostrożnym.

Siostra Labouré nie wspominała już o tej sprawie ani słowem. Najwyraźniej ojciec Aladel nic nie wiedział – i nie chciał wiedzieć – o zadaniu, które według słów Najświętszej Panny powierzył jej do wykonania Bóg. A ponieważ był jej spowiednikiem i reprezentował samego Chrystusa…

– A więc dobrze, ojcze. Spróbuję o wszystkim zapomnieć – obiecała. A po przerwie dodała: – Ale to było tak piękne! Och, i tak dobre!

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Cudowny Medalik.