Rozdział drugi. Nasi bliźni

Jako chrześcijanie głęboko wierzymy, że każdy z nas jest na swój indywidualny sposób znakiem Boga, który go stworzył, uświęcił i Chrystusa, który go zbawił. My sami, wcieleni w Chrystusa mocą chrztu świętego, mamy w myśl planu Bożego stawać się z każdym dniem coraz bardziej chrześcijańscy, jako coraz doskonalsze, nieskazitelne obrazy Chrystusa, przez które może miłować i służyć swemu Ojcu i swym braciom. Do tego stopnia stał się jednym z nas, byśmy mogli rozpoznać Go i służyć Mu w każdej osobie, jaką napotkamy, ochrzczonej lub nie, grzeszniku lub świętym. Każda istota ludzka stworzona została przez Boga i powołana do udziału w życiu Bożym, a zatem jest lub stanie się dzieckiem Bożym, naszym bliźnim, współpracownikiem i dziedzicem z Chrystusem, świątynią i narzędziem Ducha Świętego. W istocie, będziemy sądzeni, czy godni jesteśmy nieba na podstawie tego, czy traktowaliśmy innych ludzi jako widzialne znaki Chrystusa: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego… – Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść…” (Mt 25, 34–35).

Nie ma potrzeby szczegółowo przedstawiać jak sakramentalność, ta świętość każdego człowieka, powinna wpływać na nasze postępowanie i życie rodzinne. Jesteśmy przyzwyczajeni, by starać się żyć w świetle tych prawd. Musimy jednak rozważyć niektóre konsekwencje, jakie pociągają za sobą w procesie wychowania.

Jeśli chodzi o rozwijanie się, każde dziecko ma stać się nowym niepowtarzalnym obrazem Chrystusa. Niewątpliwie cały długi proces dbania o jego potrzeby, fizyczne, psychiczne, umysłowe i duchowe oraz przygotowanie go do przejęcia odpowiedzialności nad sobą i swoim rozwojem, może i powinno dążyć do tego nadrzędnego celu. Prawdy o ludzkiej naturze, jakie Bóg nam objawił, dostarczą nam wskazówek jak skoncentrować nasze przygotowania na kształtowanie w sobie obrazu Chrystusa.

Dzieci, tak jak są nam dane, są po pierwsze znakiem Boga Stwórcy. Są stworzeniami Boskimi, ustanowionymi na obraz i podobieństwo Boga. Ich ciałka i dusze i wszystkie moce są zatem z założenia dobre, przewidziane przez Boga by służyły dobru. Gdy dzieci nabierają świadomości swego ciała, swych fizycznych możliwości i sprawności, uczmy je czci i podziwu dla dzieła Bożego i wpajajmy im pragnienie działania w imię Bożych celów.

Gdy dzieci chcą wiedzieć np. co się dzieje z posiłkiem, który zjedzą, należy opowiedzieć im o podstawowych faktach w możliwie prostym języku i naprowadzać do wielbienia Stwórcy obecnego w tych zadziwiających rzeczach. Można także pomóc im zrozumieć, że właściwe pożywienie i dbanie o swe zdrowie to przejawy naszego działania w ramach Jego planu.

Wpajanie takich przyzwyczajeń od najmłodszych lat na pewno w przyszłości zaowocuje prawdziwą radością z naszego ponownego narodzenia w Chrystusie.

Nasze ciało, tak pięknie stworzone, jest odmieniane przez chrzest, bierzmowanie, przyjmowanie Przenajświętszej Eucharystii, by być członkiem Chrystusa, świątynią i narzędziem Ducha Świętego. A skoro powinniśmy używać je właściwie i rozwijać, gdyż pochodzi od Boga, o ile bardziej musimy o nie dbać, odkąd przydaje w ten sposób cudowności i świętości.

Podobnie z emocjami – kiedy dzieci stają się świadome swych uczuć i mocy duchowych możemy wytłumaczyć po co Bóg je nimi obdarzył. Tomek na przykład otrzymał wybuchowość, by ją ujarzmił i używał jako siły napędowej, która mogłaby mu pomóc przezwyciężyć przeszkody przy wypełnianiu Bożej woli. Z Bożą pomocą musi nauczy się panować nad tą siłą, ale sama w sobie jest równie dobroczynna i potrzebna jak wybuchowość benzyny do włączenia silnika.

Możemy także stopniowo przybliżać dzieciom, co dają łaski otrzymywane w sakramentach, i jak dzięki nim ich moce osiągną doskonałość.

Podobnie jak my, nasze dzieci są bardzo wyraźnie potomkami upadłego Adama. (Gdyby ktoś nie wierzył w grzech pierworodny, z pewnością rodzicielstwo szybko przekonałoby go o jego istnieniu, bowiem jego następstwa dostrzec można nie tylko w dzieciach, ale i w nas samych!) Nawet gdy przez chrzest staniemy się dzieckiem Bożym, nawet pod działaniem łaski uświęcającej, nadal łatwo jest poddać się słabej woli, skłonności do grzechu i błądzenia, niepewności i gwałtownym uczuciom.

Nasze włączenie w Chrystusa przez chrzest oznacza, że mamy udział w Jego zwycięstwie nad nieprawością, grzesznością i szatanem, który wodzi nas na pokuszenie. Przez Jego Mękę i Krzyż nawet nasze słabości i skłonność do grzechu mogą zadziałać na naszą korzyść i na Jego chwałę. Z Jego siłą podniesiemy się z grzechu do chwały Jego Zmartwychwstania.

Podczas gdy dzieci uświadamiają sobie własne słabości i grzeszność, gdy zaczynają zdawać sobie sprawę z łatwości, z jaką przychodzi im wybrać złą drogę, albo gorszą od właściwej, powinniśmy starać się pokazać im, że to wszystko nie powinno być powodem do niepokoju. Skłonność do zła, obecna w każdym z nas, ma swe źródło w grzechu Adama, ale z Bożą pomocą powinna ostatecznie pomóc nam w osiągnięciu większego szczęścia. Do nas należy cierpliwe tolerowanie niebezpieczeństw, jakie kryją nasze słabości i prosić Boga, by pomógł nam w ich przezwyciężaniu. Musimy zrozumieć, że do pełnego zwycięstwa prowadzi bardzo długa droga, ale jeśli zawierzymy Bogu i będziemy dalej się starać, odniesiemy zwycięstwo razem z Nim.

Każdy rodzic, który pragnie nauczyć swe dzieci opanowania i dyscypliny wewnętrznej oraz radzenia sobie ze swymi słabościami, po niedługim czasie odkryje, że również od niego wymaga to zdyscyplinowania. Okazuje się szybko, że musimy porzucić dotychczasowe narzędzia władzy rodzicielskiej typu: „Jak mogłeś!”, „Żeby moje dziecko…”, „No proszę! Pięknie!”. Dlaczego, na litość Boską, my, przykład upadłej ludzkości, z całym wachlarzem niedoskonałości, mielibyśmy tak się dziwić, że nasze dzieci są do nas podobne również pod względem wad? Do wyjątków należą rodzice, którym nie wyrwał się nigdy taki okrzyk.

Musimy także zrezygnować z innych oklepanych zwrotów typu: „Dziewczyno, szanuj się!” „Co ludzie powiedzą?”, i starać się szanować Boskie stworzenie, uciekać się do Bożej pomocy i miłości, pragnąć wypełniać Jego dzieło.

Wkrótce przekonamy się o korzyściach płynących z wysiłku włożonego we wprowadzenie pozytywnej dyscypliny w wychowaniu naszych dzieci. Widzimy, że powinniśmy potrafić się opanować przy dzieciach [ze względów wychowawczych], co samo w sobie jest już trudne, a z drugiej strony nie możemy bezwiednie pozwalać ich humorom i kaprysom rządzić swoimi emocjami.

Należy więc nauczyć się służyć Chrystusowi obecnemu w każdym dziecku, nie ulegając mu na każdym etapie dorastania, ale pomagając kształtować surową materię jego charakteru na miły Bogu obraz Chrystusa. Mamy rozumnie służyć jego potrzebom rosnącego chrześcijanina, czyli zarówno potrzebie dyscypliny i nieuchronnej kary, jak i pozytywnego wychowania w posłuszeństwie, opanowaniu i rozwijaniu się.

Nie istnieje oczywiście żadna sztywno wytyczona granica pomiędzy rozwojem indywidualnym i społecznym. Rozwijać się to rozwijać swoje możliwości służenia bliźnim; rozwijać swe umiejętności do służby bliźnim oznacza rozwijać się. Na ogół, większość dzieci uważa koncepcję „samodoskonalenia” za dość statyczną i mało atrakcyjną motywację, natomiast kształtowanie swego charakteru przez dyscyplinę i naukę by zostać czyimś współpracownikiem, a przez to pomagać Chrystusowi w zwycięstwie nad złem, wznosić Jego Królestwo, pomagać bliźnim osiągnąć Jego szczęście – to do nich bardziej przemawia.

Lepiej byłoby zatem, zarówno z przyczyn nadnaturalnych, jak i czysto użytkowych, traktować indywidualny rozwój dziecka jako tylko jeden z aspektów jego dorastania jako współzależnego członka Mistycznego Ciała Chrystusa.

Co się tyczy tzw. „społecznego dostosowania”, jak tylko dziecko uświadamia sobie pojęcie „człowiek”, możemy opowiadać mu o świętości ludzi wypływającej z należenia do Kościoła, i powiązanej z nim, gdyż ono także jest Dzieckiem Bożym.

Małe dziecko ma świadomość bycia twórcą – domów z klocków, babek z piasku, pistoletów z patyków – jeszcze zanim jest świadome siebie jako dziecka w odniesieniu do swych rodziców i na długo zanim jest świadome siebie jako człowieka.

Bardzo wcześnie można go zatem nauczyć, że ludzie są szczególnym dziełem kochającego i troskliwego Boga, które pragnie byśmy szanowali i używali zgodnie z Jego wolą. „Bóg dał Jankowi ciemną skórę, a tobie jaśniejszą… Ależ musi być mądry, skoro wymyślił tyle różnych sposobów, na jakie można stworzyć człowieka!”, „Pamiętasz, jak nie podobało ci się, kiedy Tomek zburzył domek, który zbudowałeś? A Pan Bóg nie lubi, jak ty popychasz Tomka, bo przecież go sam zbudował…”

Wkrótce dzieci zdadzą sobie sprawę z konsekwencji i samego faktu, że ludzie są nie tylko szczególnymi stworzeniami Boga, ale także Jego dziećmi, które szczególnie miłuje. Dowiedzą się, że wszystkie dzieci są braćmi i siostrami Bożego Syna, który tak jak one był człowiekiem, a także, iż niektórzy należą już do Jego wielkiej rodziny – Kościoła. „Robert jest takim grzecznym chłopcem, bo tak stworzył go Pan Bóg… Jesteś podobny do swojego taty, prawda? No właśnie. Tak samo wszystkie dzieci Boże są podobne do Boga i dlatego powinniśmy się nawzajem kochać”. „Nie pozwoliłbyś przecież nikomu zrobić krzywdy twojej siostrzyczce w twojej obecności. Tak samo mamy myśleć o każdym na świecie, bo wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w Panu Bogu”.

Kiedy dzieci odkrywają, że inni ludzie mają słabości i popełniają błędy, należy im wyjaśnić, że grzech, wady i niedoskonałości innych nie powinny ich dziwić, gdyż jedynie Bóg jest doskonały i można Mu zawsze zaufać; że ludzi należy kochać, opiekować się nimi i im pomagać nawet jeśli nie są idealni, gdyż Bóg ich takimi stworzył i zbawił, takimi ich kocha i pragnie cieszyć się obecnością w niebie.

Powinniśmy robić wszystko, by dorastając dzieci nie rozczarowały się prawdami o ludzkiej naturze. Należy ostrzec dzieci, by uważały na ludzkie słabości, także własne, lecz jednocześnie oczekując najlepszego w ludziach, jako że dostąpimy razem odkupienia w Chrystusie.

W świetle pełnej prawdy chrześcijańskiej, w miarę jak dzieci doznają pierwszych emocji w kontaktach z drugim człowiekiem, dobrze byłoby wytłumaczyć im, że prawdziwe uczucie, sympatia, przyjaźń, miłość, jako odbicie miłości Bożej, oznaczają pracowanie dla dobra drugiej osoby, by osiągnęła podobieństwo do Chrystusa na ziemi i wieczne szczęście w niebie. Trzeba odkryć przed nimi tajemnicę prawdziwej atrakcyjności – cień doskonałości Boga, który ma nas prowadzić dalej, poza siebie, ku Niemu.

W ten sposób dane nam będzie asystować przy rozwijaniu się ich życia uczuciowego – najpierw obserwować będą swe pobudki, potem poznają, czym jest miłość przez wzgląd na tę drugą osobę, a ostatecznie przez Chrystusa, a nie dla własnej przyjemności. Nasze zadanie to podpowiedzieć im, które uczucie jest prawdziwe i prowadzi ku Bogu, a które wypływa z fałszywych pobudek i od Niego oddala. Z Bożą pomocą uda nam się sporządzić swojego rodzaju mapę, która pośród całego zadziwienia, bólu, oszołomienia, otuchy i szczęścia, jakich przyjdzie im doświadczyć będzie wskazywać bezpieczną drogę ku Bogu i chrześcijańskiej służbie bliźnim. Takie „sakramentalne” patrzenie na nasze dzieci ułatwi nam przetrwać nieuniknioną harówkę ich pierwszych lat i bolesny wysiłek przy wpajaniu im podstawowych nawyków i umiejętności niezbędnych w codziennym życiu.

Obranie tego punktu widzenia w stosunku do samych siebie i ich przyjaciół zachęci nasze dzieci, by same przejmowały odpowiedzialność za siebie, podtrzymywały i rozwijały swe dobre nawyki, tak fizyczne, umysłowe jak duchowe. Mycie zębów rano i wieczorem, dbanie o swój wygląd, spożywanie zdrowych produktów zamiast słodyczy i lodów – czynności te można dziecku przedstawić jako pracę dla Pana Boga – dbanie o Jego narzędzie, Jego świątynię, czyli własne ciało.

W podobny sposób można przekonać dzieci do właściwego wyboru swoich książeczek, filmów, programów w telewizji, pilnego odrabiania lekcji i trzymania na wodzy fantazji jako części ich odpowiedzialności przed Bogiem za właściwe dbanie o członków Chrystusa, narzędzie Ducha Świętego, którym ma się stać każde dziecko Boże. Ucząc dzieci jak zmiatać podłogę, jak czytać uważnie książkę, jak gotować, przybijać gwoździe, robić zadania matematyczne tłumaczmy im, że nie są to wyłącznie męczące obowiązki, ale przygotowanie do służby Chrystusowi w bliźnich, czy to jutro, czy już dziś. Nie mamy przez to rozumieć, że za każdym razem, gdy mama prosi Zuzię, żeby się wyprostowała, musi zawsze dodawać „…bo dziecko Boże nie powinno się garbić!” albo gdy Tomek bije się z młodszym bratem tata musiał zawsze mu przypomnieć, że „Janek jest także dzieckiem Bożym”.

Takie zachowanie przyniosłoby zapewne zupełnie odwrotny skutek i wręcz zniechęciło dzieci do religii. Niemniej jednak jako rodzice powinniśmy mieć ciągle przed oczami sakramentalny obraz tego, czym jest człowiek i kim ma się stać, w zgodzie z którym mamy postępować i opowiadać o nim naszym dzieciom w miarę jak rosnąć będzie ich zainteresowanie, ciekawość i potrzeba. Innymi słowy, starajmy się myśleć i postępować (i tego samego uczyć nasze dzieci) w taki sposób, by doktrynalna nauka Kościoła o naturze ludzkiej i jej przeznaczeniu, jaką dzieci otrzymają na lekcjach religii, stanowiła jedynie stwierdzenie prawd już dzieciom znanych i obecnych w ich życiu.

Nasze wychowanie nie wykorzeni w dzieciach wolnej woli. Nie możemy zbawić ich bez ich świadomej zgody; sam Bóg tego nie chce. Nie można zmusić nikogo, by został świętym, albo chociaż nienajgorszym chrześcijaninem. Wszystko to ostatecznie leży w Bożej łasce i wolności człowieka; nam pozostaje modlitwa.

Bóg powierzył nam wychowanie dzieci aż osiągną dorosłość. Nic nie poradzimy na to, że musimy „jakoś” je wychować – chociażby w obronie własnej. Wychowujmy zatem nasze dzieci trzymając się ściśle Jego planu, dążąc do jego pełnej realizacji, nie marnując czasu ani energii na drobniejsze założenia. Wówczas z pewnością pomnoży nasze wysiłki i z pomocą Jego łaski staną się tym, czego On sobie dla nich życzy.

Pytania sprawdzające

1. Jak Bóg osądzi nas czy jesteśmy godni nieba? (Odczytaj na głos Ewangelię św. Mateusza 25, 33–46.)

2. Jak powinniśmy argumentować naszym dzieciom, że muszą dbać o swoje ciało i być z niego dumnym?

3. Jakie znaczenie ma dla rodziców doktryna o grzechu pierworodnym w procesie wychowania dziecka?

4. W jaki sposób należałoby opowiedzieć dzieciom o cnotach i słabościach innych ludzi?

5. Dlaczego zdyscyplinowanie jest ważnym elementem wychowania dzieci i naszego postępowania?

Zagadnienia do dyskusji

1. „Każde dziecko ma stać się nowym obrazem Chrystusa.” Jak ta prawda wpływa na zachowanie matki przy codziennym karmieniu, ubieraniu i wychowywaniu swoich dzieci?

2. Wymień główne błędy popełniane przez rodziców w ich stosunkach z dziećmi. Wytłumacz, jak przy głębszym zrozumieniu i motywacji religijnej można by je skorygować.

3. Omów typowe dla twojej społeczności reakcje na ludzi innych ras, narodowości i wyznań. Jak my we własnym środowisku moglibyśmy nauczyć nasze dzieci, by miłowały wszystkich bliźnich?

4. Jakie cechy powinno mieć „modelowe dziecko” w wieku siedmiu lat? Dwunastu lat? (Czy będzie się otwarcie złościł? Czy będzie we wszystkim bezwzględnie posłuszny? Czy każde jego działanie będzie się brało z czysto religijnej motywacji? Jak głęboka będzie jego świadomość obowiązków społecznych?)

5. Omów do jakiego stopnia rodzice powinni kontrolować zainteresowania swoich dzieci i jak powinni to robić? Jaka jest rola rodziców w kontrolowaniu czasu i sprawdzaniu jakości filmów, audycji radiowych, programów telewizyjnych i książek? Czy wystarczy jedynie odrzucić to, co złe? Jak rozwijać w dzieciach chrześcijańskie normy dotyczące form rozrywki?

Mary Perkins

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Perkins Dom rodzinny. Wychowanie chrześcijańskie.