Rozdział drugi. Komunizm a religia

W grudniu 1931 roku komuniści rosyjscy dynamitem wysadzili w powietrze najwspanialszą cerkiew Rosji, katedrę Zbawiciela w Moskwie. Czyn ten miał być dowodem triumfu bezbożnictwa w kraju sowieckim.

W styczniu 1928 roku komuniści meksykańscy pod wodzą generała Jakuba Carillo, również przy po mocy dynamitu, dokonali dzieła zburzenia pomnika Najświętszego Serca Jezusowego, który bohaterscy katolicy Meksyku wznieśli niedawno, bo w roku 1923, w geograficznym centrum swego kraju, na górze zwanej El Cubilete.

W sierpniu 1936 roku komuniści hiszpańscy odbyli w Madrycie „sąd” nad Chrystusem. Sąd ten skazał Chrystusa na śmierć. Po tym sądzie uzbrojony oddział komunistów w otoczeniu motłochu udał się na tzw. Wzgórze Aniołów. Wznosił się tam przepiękny pomnik Serca Jezusowego, postawiony przez katolicką Hiszpanię z wdzięczności za zachowanie jej od wielkiej wojny. Pluton czerwonych milicjantów „wykonał egzekucję”, strzelając do posągu tak długo, aż go zniszczył zupełnie. Wszystko to ma być wyrazem zwycięskiego po chodu komunizmu przez świat. „Skończyliśmy z carem ziemskim, skończyć musimy i z Carem niebieskim.” – Komunizm i religia, zwłaszcza religia katolicka, to ogień i woda. Pogodzić się w żaden sposób nie mogą. Dlaczego?

Posłuchajmy samego twórcy komunizmu, Lenina. Wyłożył on w roku 1922 w programowym artykule czasopisma „Pod sztandarem marksizmu” swe poglądy ateistyczne oraz podał metodę ich szerzenia. Komunizm podług niego – nie zgodzi się z żadną religią. Wszystkie religie skierowują dążności ludzkie w zaświaty. Przez to paraliżują działalność ziemską człowieka, a tym czasem burżuazja używa w najlepsze dóbr tego świata. Religia staje się zatem „opium, usypiającym lud”. Komunizm wierzy tylko w materię, w dobra tego świata, w życie doczesne. Za Marksem i Beblem: Niebo zostawia „klechom i wróblom”.

Wszelki socjalizm, zezwalający na religię, jako na „rzecz prywatną”, jest – zdaniem Lenina – zgubnym kompromisem z burżuazją. Bóg zaświatowy jest komuniście niepotrzebny. Wystarczy on sam sobie bez jakiejś tam „Bożej” pomocy. Dlatego to pisał Lenin do Maksyma Gorkiego: „Wszelka idea o jakimkolwiek Bogu, owszem wszelkie kokietowanie z taką myślą, jest niewypowiedzianą pospolitością, jest najpodlejszą zarazą”.

Czyż wobec tego można się dziwić rozwojowi bezbożnictwa w Rosji i wszędzie, dokąd dotarli wysłannicy komunizmu? Porozbijane tabernakula, podeptane Hostie święte, zamykane, burzone lub palone kościoły – niszczone skarby religijnej sztuki – walające się w błocie i brudzie porozbijane figury Chrystusa i świętych – wypędzani, więzieni, głodzeni, wieszani, rozstrzeliwani, żywcem paleni słudzy ołtarza – gwałcone i zabijane zakonnice – uśmiercani bez liczby przyznający się do Boga wierni – to tylko praktyczny wynik głoszonych bezbożniczych zasad komunizmu.

Komisarz oświaty w Rosji, Łunaczarski, wołał publicznie: „Z całego serca życzę powodzenia w walce z oburzającym widmem Boga. Rząd podejmie stanowcze kroki przeciw swym nieprzyjaciołom, którzy go napastują: Biblią i Krzyżem”.

Komunista Stiepanow przyznawał, że największą przeszkodą w szerzeniu komunizmu jest Kościół katolicki. Ale też dodawał: „Tym lepiej! Wiemy bowiem, w kogo godzić, kogo starać się przede wszystkim zniszczyć. Moim zdaniem nadszedł już czas do szturmu generalnego. Niech już wiedzą wszyscy, o co nam właściwie chodzi”.

Toteż coraz mniej ukrywają się komuniści ze swym ateizmem. Niedawno, kierownik Związku Bezbożników, żyd Gubelmann – Jarosławski, ogłosił wezwanie do podwładnych sobie organizacji: „Chcemy wszystkie kościoły całego świata pogrążyć w olbrzymim morzu płomieni. Nasz ruch ateistyczny stał się niesłychaną potęgą, która wypleni wszystkie uczucia religijne. Ruch ten jest jedną z najważniejszych gałęzi naszej antyreligijnej walki klasowej. Musimy jeszcze wzmocnić nasze dzieło antyreligijne, które podkopie fundamenty starego świata”.

Centralna rada bezbożników rosyjskich nadała niedawno – jak czytaliśmy wszyscy – sowieckiemu ministrowi spraw zagranicznych, żydowi Wałłachowi – Litwinowowi, tytuł „honorowego bezbożnika”. Litwinow odpowiedział pismem dziękczynnym, w którym zaznacza, że zarówno na terenie Rosji sowieckiej, jak i za granicą, zwłaszcza w Lidze Narodów, będzie z dumą wskazywał na udzielone sobie wyróżnienie. Owszem rozumie, że to wyróżnienie zobowiązuje go do nowych czynów. Już żona jego i dzieci przystąpiły do Związku Bezbożników. Na rozwój tego Związku składa czterysta rubli.

Oto do czego doszliśmy! I takiemu żydowi bezbożnikowi podają rękę dyplomaci i zasiadają z nim przy jednym stole, by radzić nad dobrem ludzkości! Co za tolerancja! Dawni wolnomyśliciele i masoni przyznawali się do Boga, choć zwalczali Chrystusa i wszelką religię objawioną. Dzisiejsi komuniści, słuchający wskazówek masońsko-żydowskiego Wielkiego Wschodu Francji, zwalczają wszelką religię. Znają oni uchwałę konwentu Wielkiego Wschodu z 1922 roku: „Wydajmy wojnę wszelkim religiom, jako wrogom ludzkości… Tkajmy zręcznie całun, który owinie do grobu wszystkie religie świata… Przede wszystkim zniszczmy Kościół (katolicki), to ognisko powszechnej przewrotności i podejmujmy zażarcie, z każdym dniem na nowo, zaciętą z nim walkę, powtarzając okrzyk Woltera: Ecrasons l’infame – Zniszczmy bezecnego!”

Niedawno centralna rada ruchu bezbożniczego przedstawiła Rządowi sowieckiemu projekt międzynarodowego układu antyreligijnego. Powinny doń przystąpić rządy tych krajów, w których istnieje rozdział Kościoła od państwa i gdzie wolnomyśliciele odgrywają znaczną rolę. Z propozycją tą zwrócono się już do niektórych państw. Rządy Meksyku i czerwonej Hiszpanii odpowiedziały, że się zgadzają na ten pakt bezbożniczy.

W wyniku świeżego układu między kominternem, tj. Komunistyczną Międzynarodówką, centralną radą Związku Bezbożników i moskiewskim komisariatem spraw zagranicznych wszyscy dyplomaci sowieccy, podlegający komisariatowi spraw zagranicznych muszą przystąpić do ruchu bezbożniczego. Wszyscy urzędnicy, którzy dotychczas z jakiegokolwiek powodu nie zgłosili przystąpienia do organizacji bezbożniczej, musieli naprawić to „zaniedbanie” do 1 stycznia 1937 roku. Na skutek tego zarządzenia jako pierwsi przystąpili do Związku Bezbożników ambasadorzy: w Londynie Majski, w Paryżu Potemkin i w Rzymie Stein. Poseł sowiecki w Sztokholmie, Kołłontajowa i ambasador bolszewicki przy czerwonym rządzie madryckim, żyd Mojżesz Rosenberg, należą już od dawna do ruchu bez bożniczego i posiadają różne odznaczenia za „zasługi”, oddane tej propagandzie. Również kierownicy i urzędnicy przedstawicielstw handlowych rządu sowieckiego za granicą przystąpili do organizacji bezbożniczej .

Marszałek armii sowieckiej, Tuchaczewski, w wywiadzie udzielonym jednemu z przedstawicieli prasy w Paryżu w 1936 roku, rzekł: „Cywilizacja łacińska i grecka napełnia nas, bolszewików, wstrętem. Sądzę, że tak zwane odrodzenie chrześcijaństwa byłoby nieszczęściem dla ludzkości. Powołaniem Rosji jest wymieść ze świata te stare rupiecie cywilizacji chrześcijańskiej. A to da się osiągnąć jedynie siłą”.

I stosują tę siłę w Rosji. Zapowiedzieli, że do końca 1937 roku nie będzie w Rosji żadnej świątyni ani żadnego kapłana. Osobna komisja, złożona z przedstawicieli centralnego komitetu partii komunistycznej, objeżdża kraj, by dopilnować wykonania tego planu pięciolatki bezbożniczej. Dziś już w samej Moskwie z tysiąca sześciuset dwudziestu czterech prawosławnych cerkwi i kaplic stoi jeszcze tylko dziewięćdziesiąt, z pięciu kościołów katolickich tylko dwa, z jedenastu tysięcy duchownych wszystkich wyznań, przebywających w dawnej Moskwie, zostało zaledwie dwustu.

Stosują tę siłę w Hiszpanii. Prymas Hiszpanii, kardynał Goma y Tomas oświadczył niedawno, że w okolicach opanowanych przez czerwonych w Hiszpanii, nie można zobaczyć ani jednego ocalałego krzyża. Wszystko rozbito, obrazy Matki Boskiej pocięto, relikwie święte rozrzucono, spalono, cenne przybory i sprzęty kościelne pokradziono. Przeszło pięć tysięcy duchownych rozstrzelano, popalono, zamęczono. W Madrycie wywieszono afisze, oznajmiające, że za każdego wskazanego kapłana, daje Rząd czerwony tysiąc peset. Pouczono młode komunistki, by chodziły po domach, gdzie spodziewają się znaleźć ukrytych księży i zakonników, albo dobrych katolików, i tam przybierały żałosny wyraz twarzy, ze łzami w oczach skarżyły się mieszkańcom domu na okrucieństwa czerwonych, na brak opieki duszpasterskiej, a gdy wzruszą serca, by prosiły o adresy kapłanów i zakonnic, które by mogły im służyć pomocą, zwłaszcza w ciężkiej chorobie najbliższych. Otrzymawszy adresy, niosą je do komunistów, a ci wywlekają kapłanów z ukrycia na męczarnie i stracenie. U nich wszystko „uczciwe”! (1)

Delegat Apostolski, wypędzony z Meksyku, arcybiskup Leopold Ruiz, tak opisuje potworne położenie katolicyzmu w tym kraju: „Tysiące sióstr przebranych w strój świecki, kryje się po wsiach, tysiące kapłanów szuka schronienia w puszczach i górach meksykańskich, żyjąc w ciągłej obawie, że ich odnajdą. Rewolucjoniści urządzają regularne polowania na tych nieszczęśliwych męczenników za wiarę. Są oni tropieni jak dzikie zwierzęta, albo też mordowani w okrutny sposób. Wielka liczba sióstr i księży katolickich została odstawiona do granic Stanów Zjednoczonych”. To jeszcze dziś. A wie my, co było dawniej zwłaszcza za rządów nowoczesnego Nerona, Callesa.

Oto komunistyczna swoboda religijna! A świat cywilizowany milczy na te okrucieństwa! A nasi socjaliści bronią czerwonych!

Bo też prostym kłamstwem jest rozróżnia nie między rządem komunistycznym, gwarantującym rzekomo „wolność” religijną obywateli np. w nowej konstytucji sowieckiej, a Związkiem Bezbożników wojujących, który zajmuje się szerzeniem ateizmu. To tylko dla oszukania zagranicy. Czyż nie zdradził się sam Stalin, gdy w listopadzie 1936 roku oświadczał przez rozgłośnie sowieckie: „Uważamy każdą religię za naszego największego wroga. Walka z religią musi być prowadzona w niezmniejszonych rozmiarach. Nie może być mowy o tolerancji dla religii, ponieważ jej cele są zdecydowanie sprzeczne z naszymi celami” (2).

Przejrzał dobrze zamiary komunistów Ojciec Święty, Pius XI, gdy pisał w encyklice Quadragesimo anno: Komunizm, „dorwawszy się władzy, okazuje niewiaro godne, obłędne wprost okrucieństwo i nieludzkość… Do jakiego zaś stopnia jest przeciwnikiem i wrogiem otwartym Kościoła świętego i samego Boga, wy kazały niestety aż nazbyt dobrze fakty niezaprzeczone i wszystkim doskonale znane”.

Jak wygląda ta „wolność” religijna np. w Meksyku, wykazuje choćby tzw. „przysięga”, jaką muszą składać nauczyciele i nauczycielki meksykańskie, o ile pragną uzyskać posadę państwową: „Wobec tego związkowego departamentu oświadczam uroczyście, że przyjmuję bez zastrzeżeń program wychowania socjalistycznego i że jestem jego szerzycielem i obrońcą. Oświadczam, że sam jestem ateistą, nieubłaganym wrogiem katolickiego, apostolskiego, rzymskiego Kościoła. Chcę wszystko czynić, by go zniszczyć, uwalniając wszystkie sumienia od wszelkiego kultu religijnego. Pragnę walczyć przeciw klerowi, gdziekolwiek zajdzie tego potrzeba. Oświadczam, że jestem gotów podjąć się roli kierowniczej w walce z fanatyzmem oraz atakować katolicką, apostolską, rzymską wiarę we wszystkich jej przejawach. Nie pozwolę również na żaden akt religijnego kultu w obrębie mego domu. Usunę też z niego wszystkie religijne obrazy”.

Ciekaw jestem, czy taką „przysięgę” składali już i przed kim np. redaktorzy „Robotnika” czy „Naprzód” albo kierownicy Związku Nauczycielstwa Polskiego i redaktorzy „Głosu Nauczycielskiego” czy „Dziennika Porannego”, skoro tak mocno, „na śmierć i życie” występują przeciw duchowieństwu katolickiemu, przeciw Stolicy Świętej i Kościołowi Chrystusowemu, zakazując członkom pracy w organizacjach katolickich, przyznając się do jakiejś nieokreślonej bliżej „religii”, w której nie ma może miejsca nawet dla samego Boga?!

O jakże słusznie zarząd główny Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych, na zjeździe swym w dniu 30 grudnia 1936 roku, powziął następujące uchwały: „Uznając w całej pełni wielką rolę, jaką spełniał Kościół katolicki w kształtowaniu się kultury polskiej i dziejów narodu naszego, wspominając ze czcią najpiękniejsze postacie kleru polskiego, które trud całego życia i męczeństwa niosły w ofierze Bogu i ojczyźnie – zarząd zaleca członkom starać się zawsze wspomagać wielką misję Kościoła podnoszenia dusz ludzkich na wyższy poziom moralny i współdziałać w tej pracy z duchowieństwem. Dążąc do utrwalenia zasad katolickich w życiu społeczeństwa polskiego, każdy członek stowarzyszenia winien współpracować stale z organizacjami katolickimi w ogóle, a w szczególności z katolickimi organizacjami młodzieżowymi. Winien też piętnować tych, którzy z nauczycielstwa chcą zrobić narzędzie, przygotowujące grunt pod zasiew czynników przewrotu bolszewickie go w Polsce. Winien też piętnować nikczemny fałsz, szerzony w celach zbrodniczych przez konspiracje bezbożnicze, jakoby duchowieństwo katolickie było wrogiem oświaty, szkoły, nauczycielstwa, narodu i państwa polskiego”.

Tak! Piętnować trzeba ten nikczemny fałsz, którym najwięcej posługują się komuniści. Czyż nie powiedział Pan Jezus: „Uderzę w pasterza, a rozproszą się owce trzody?”. Wrogowie Jezusa uderzają właśnie w duchowieństwo, w pasterzy owczarni Chrystusowej. Wiedzą bowiem, że gdy zabraknie pasterzy-wodzów, łatwiej sterroryzują owce trzody.

Zresztą nie całkowicie! Widzimy bowiem, jak w czasie świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy pełne bywają wiernych świątynie rosyjskie, te, które jeszcze pozostały. Widzimy jak trwają przy Chrystusie Królu prześladowani katolicy Meksyku. Widzimy, jak porwali się do obrony narodowych i religijnych tradycji swego kraju bohaterscy katolicy Hiszpanii. W każdym prześladowaniu religijnym odpadają plewy – pozostaje złota pszenica.

Zresztą niewielki to triumf wykazać braki czynnika ludzkiego w Kościele. Że nie dopiszą czasem ci lub owi księża, że nie dopiszą ci lub owi katolicy świeccy, to jeszcze nie dowód, że zmarniała Boska organizacja Chrystusowa! (3)

Że tą metodą nikczemnego fałszu posługuje się propaganda bolszewicka, dowodem tego wystawa prasy bezbożniczo-komunistycznej, urządzona w Rzymie w miesiącach letnich 1936 roku. Zohydza się w niej w najpodlejszy sposób duchowieństwo, wyzyskuje jego braki i upadki, przedstawia się je, a także papieża i cały Kościół, jako przyjaciół „kapitalizmu” i „faszyzmu”, i to po nie śmiertelnych encyklikach papieskich o „ustroju państw chrześcijańskich”, o „poprawie bytu robotnika”!

Ten właśnie fałsz napiętnował świeżo w swym przemówieniu inauguracyjnym, na rozpoczęcie tygodnia filozoficzno-religijnego w Warszawie, ks. biskup Szlagowski. „Bolszewicy – mówił – postawili sobie za cel: przeczyć, nienawidzić i kłamać. Bolszewizm wytęża swe siły przeciw Kościołowi – ale niech wie, że katolicyzmu nie zgnębi, gdyż Chrystus przyobiecał mu swą pomoc. Katolicyzm przeciwstawia bolszewizmowi prawdy Boże, a także poświęcenie i bohaterstwo wiernych, męczeństwo kapłanów oraz modlitwy wszystkich, przy znających się do Boga i Chrystusa. Odżyły czasy katakumb, ale też duch pierwszych chrześcijan żyje w dzisiejszych uciśnionych katolikach i prześladowanych kapłanach”.

W lutym 1937 roku odbędzie się wszechświatowy Kongres Eucharystyczny w Manili na Filipinach (4). Kłaniać się będą Chrystusowi w Tajemnicy Miłości przedstawiciele wszystkich narodów świata. Wynagradzać będą swą miłością za zbrodnie bezbożników i modlić się będą gorąco o ich opamiętanie, o ich nawrócenie.

W tymże lutym odbędzie się wszechświatowy zjazd bezbożników w Moskwie. Tam w Manili ręce będą się wznosić do modlitwy – tu zaciśnięte pięści pod niosą się ku niebu. Obiecują sobie komuniści, że ten zjazd będzie bardzo liczny. Spodziewają się delegatów z czterdziestu sześciu krajów w liczbie najmniej tysiąca sześciuset osób. Program Kongresu przewiduje zorganizowanie we wszystkich krajach wzmożonej propagandy antyreligijnej, wymianę międzynarodowych doświadczonych w walce bezbożników i finansowe poparcie całej działalności bezbożniczej. Dzienniki prokomunistyczne w Polsce mają dostać dwa miliony koron czeskich na tę propagandę (5). Spodziewają się komuniści, że ten lutowy zjazd moskiewski będzie bardzo liczny dzięki wprowadzonej przez Komintern nowej metodzie działania, mianowicie metodzie „konia trojańskiego”. Polega ona na podstępnym przenikaniu najpierw do organizacji zbliżonych do komunizmu, a o ile się da także do innych. Właśnie z powodu tej zmienionej taktyki działania łatwiej dziś ukryć się komunistom i wpływ wywierać na nieostrożnych. Przecież we Francji pojawili się nawet „chrześcijańscy komuniści”, potępieni niedawno przez Stolicę Apostolską.

W Polsce Rząd nasz tępi komunizm, ale przyznaje, że wciska się on do różnych organizacji. Miejmy się więc na baczności! Pamiętajmy o tym, że komunizm i religia, to ogień i woda! Nie łudźmy się, że dadzą się one pogodzić! Pamiętajmy, że wśród nas katolików komuniści nie działają otwarcie, tylko prowadzą wojnę podjazdową, dziś przede wszystkim atakami na duchowieństwo, na katolickie zasady wychowawcze, na katolicką naukę dogmatyczną, zwłaszcza o małżeństwie.

Pamiętajmy również o prześladowanych przez komunistów braciach naszych w Rosji, Meksyku, w Hiszpanii. Zebraliśmy się tu, by się ująć i za nimi.

Ks. Franciszek Kwiatkowski

(1) Według informacji watykańskich w latach 1936–1937 zamordowano w Hiszpanii jedenastu biskupów i szesnaście tysięcy pięćdziesięciu siedmiu kapłanów (KAP z 20 XI 1937 roku).

(2) KAP z 25 XI 1936 roku. Czyż w roku 1937 Stalin nie przestrzegał dzieci sowieckich, między ósmym a dwunastym rokiem ich życia, przed wpływami religijnymi? „Musicie się strzec – mówił – by nie owładnęły wami obce wpływy religijne. Musicie wszystkie stać się bezbożnymi. Kto jest bezbożny, ten jest prawdziwym rewolucjonistą i komunistą. Jeśli zaś myślicie o religii, popełniacie zdradę rewolucji i zdradę dyktatury komunistycznej. Ja sam jestem bezbożny i przekonałem się, że komunizm razem z bezbożnictwem są etapami do prawdziwego socjalizmu”. Toteż gdy matka jego, siedemdziesięcioośmioletnia staruszka zjawiła się w cerkwi w Tbilisi w czasie świąt wielkanocnych roku 1937, i tam modliła się żarliwie, a opuszczając cerkiew, zostawiła tysiąc rubli na jej odnowienie, Stalin kazał jej opuścić Tbilisi, a duchownych tamtejszych ukarał za „zły” wpływ na swoją matkę. Niedługo potem umarła matka Stalina. W testamencie za strzegła sobie pogrzeb kościelny i przekazała swój majątek w wysokości dziewięciuset rubli na cele kościelne. Stalin telegraficznie polecił wstrzymać wykonanie testamentu, zakazał pogrzebu religijnego, a miejscowych duchownych kazał aresztować pod zarzutem wymuszania pieniędzy. W taki to sposób „wzorowy” syn, wódz komunizmu, obszedł się z ostatnią wolą swej matki.

(3) O tym czynniku ludzkim w Kościele, pięknie mówi Ojciec Święty Pius XI w encyklice antyhitlerowskiej [Mit brennender Sorge]: „Boską misję Kościoła, działającego pośród ludzi, koniecznie przez ludzi, zaciemniają ku dotkliwej boleści, niezawodnie przejawy ludzkie, zbyt ludzkie, które nieustannie zachwaszczają Królestwo Boże, jak kąkol pszenicę. Kto zna orzeczenie Zbawicielowe o zgorszeniach i gorszycielach, wie, co Kościół i każdy człowiek ma sądzić o tym, co było i co jest grzechem. Kto zaś wobec tych pożałowania godnych rozbieżności pomiędzy wiarą a życiem, słowem a czynem… zapomina lub świadomie milczy o owym ogromie prawdziwego dążenia do cnoty, poświęcenia, miłości braterskiej, heroicznych wysiłków celem osiągnięcia świętości, ten ujawnia smutne naprawdę i niesprawiedliwe zaślepienie. A gdy się w dodatku okaże, że o surowej mierze, którą stosuje wobec znienawidzonego Kościoła, od razu zapomina kiedy chodzi o inne koła, zbliżone doń uczuciem lub interesem, staje się rzeczą oczywistą, że rzekomo obrażone jego poczucie uczciwości moralnej utożsamia go z tymi, którzy według surowego słowa Zbawiciela dla drzazgi w oku brata, belki w oku własnym nie widzą”.

(4) Mowa ta była wygłoszona w dniu 24 stycznia 1937 roku. Na późniejszych wiecach można tak zmienić tekst: W lutym 1937 roku odbył się w Manili wspaniały międzynarodowy Kongres Eucharystyczny. Wzięli w nim udział przedstawiciele różnych narodów świata. Przeważali jednak Hindusi, Chińczycy, Japończycy, Filipińczycy. Mężczyźni z czterdziestu różnych krajów złożyli wspólne uroczyste ślubowanie: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, w imię Jezusa Chrystusa ślubuję miłość Jego zastępcy na ziemi, wiarę w prawdy świętego Kościoła katolickiego, jak również poważne traktowanie i niezaniedbywanie nakazów wiary. Pragnę być wiernym sztandarowi swego kraju, posłusznym każdej prawowitej władzy, duchownej czy świeckiej oraz proszę Boga o pomoc, bym temu ślubowaniu pozostał wiernym aż do śmierci”. W parę dni po zakończeniu tego kongresu rozpoczął się wszechświatowy kongres bezbożników w Moskwie. Na jego otwarciu wołał znany z procesu o podpalenie Reichstagu Dymitrow: „Celem naszym jest całkowite zniszczenie. W walce naszej nie powinniśmy używać jako środków ani przemówień, ani książek. Trzeba wołać: Do broni! i demolować kościoły i klasztory. Na ruinach starego świata wzniesie dopiero komunizm, gmach prawdziwego socjalizmu”. Oto prawdziwe oblicza komunizmu i chrystianizmu! Wybierajmy!

(5) „Mały Dziennik” z 17 I 1937 roku; „Ilustrowany Kurier Codzienny” z 13 III 1937 roku: Na wywrotową działalność w Polsce wyasygnowała Moskwa ćwierć miliona dolarów!

Powyższy tekst jest fragmentem książki Socjalizm i komunizm potępione przez papieży.