Rozdział drugi. Herezjarcha Ariusz

W noc poprzedzającą męczeństwo, gdy patriarcha Piotr modlił się w więzieniu i czekał na swój ostatni świt na ziemi, przyszło do niego kilku wiernych duchownych. Pokonali wiele niebezpieczeństw, by po raz ostatni ujrzeć twarz swojego biskupa, otrzymać jego błogosławieństwo i ostatnie instrukcje; przybyli także błagać w imieniu człowieka, który prosił ich o pomoc.

Niedługo przedtem człowiek o imieniu Ariusz został ekskomunikowany przez patriarchę za przystąpienie do schizmy melicjan. To on tego dnia odwiedził duchownych, błagając ze łzami w oczach by użyli swojego wpływu na Piotra i uzyskali dla niego przebaczenie. Księża znali czułe serce biskupa i jego gotowość do wybaczania zbłąkanym; dlatego byli bardzo zaskoczeni, gdy ich prośba spotkała się z kategoryczną odmową.

– Nigdy – powiedział Piotr. – Ariusz będzie pozbawiony łaski Syna Bożego na tym świecie i po śmierci.

Achillas i Aleksander, najbliżsi przyjaciele Piotra, wzięli go na stronę by spytać o powody tak niezwykłej surowości.

– Dziś w nocy – odpowiedział – gdy modliłem się, Nasz Pan ukazał mi się w chwale, ale Jego szata była rozdarta od góry do dołu. „Kto Ci to zrobił, mój Panie!” – wykrzyknąłem. „Kto rozdarł Twoje szaty?” „To Ariusz – odpowiedział On – rozdarł moją szatę, jutro przyjdą do ciebie wstawić się za nim. Dlatego ostrzegam cię, byś trzymał go daleko od mojej owczarni. Wiedz, że umrzesz za mnie jutro”.

Wtedy Achillas i Aleksander, i ci, którzy byli z nimi, modlili się raz jeszcze ze swoim biskupem, on pobłogosławił ich i kazał odejść w pokoju. Gdy nadszedł poranek, wypełniła się obietnica Chrystusa, Jego wierny sługa otrzymał koronę męczeństwa.

Achillas został następcą Piotra, z czasem ustępując błaganiom Ariusza i oszukany okazywaną przez niego dobrą wolą, przywrócił go na łono Kościoła i przekazał mu opiekę nad jednym z największych kościołów Aleksandrii w dzielnicy zwanej Baukalis.

Wysoki, przykuwający uwagę wygląd, pewna elokwencja oraz pretensje do świętości sprawiły, że Ariusz szybko stał się popularny. Miał nadzieję, mówiono, że będzie następcą Achillasa. Gdy po śmierci Achillasa Aleksander został wybrany na jego następcę, gniew i zazdrość Ariusza nie miały granic. Ponieważ nie znalazł żadnego błędu w postępowaniu nowego patriarchy, zaczął szukać go w głoszonej przez niego doktrynie.

– W swoim nauczaniu, że Chrystus był Wiecznym Synem Bożym – mówił ksiądz z Baukalis – Aleksander i jego duchowni popełniają ogromny błąd. Jeśli Chrystus został stworzony przez Boga Ojca, jak mógł sam być Bogiem?

Ta herezja uderzała w same podstawy chrześcijaństwa. Aleksander zbyt późno przypomniał sobie ostrzeżenie Piotra. Łagodny i pokojowo nastawiony początkowo próbował zdobyć Ariusza dobrocią.

– Pozwólcie mu wyjaśnić jego wątpliwości – mówił – i przedyskutować tę sprawę z teologami. – Ale takie propozycje spotykały się z dumą i zawziętością. W końcu Ariusz wysłał hardą wykładnię swoich poglądów, która została potępiona przez niemal wszystkich biskupów egipskich. W związku z tym Ariusz został zdjęty ze stanowiska i zabroniono mu wygłaszania kazań, jednak nie był człowiekiem, który pokornie przyjmuje porażkę.

Pospieszył do Cezarei w Palestynie, gdzie posiadał wpływowych przyjaciół, przedstawił siebie jako „sławnego człowieka cierpiącego dla chwały Boga, który poznając Boga zdobył mądrość i wiedzę”. Wielu uwiodły jego podstępne perswazje, wśród nich Euzebiusza, biskupa Cezarei, który przesiąknięty wiarą w oszustwa Ariusza i jego świętość napisał do Aleksandra list w jego obronie.

Patriarcha w odpowiedzi przedstawił szczegółowe sprawozdanie z nauk Ariusza i jego procesu, wyjaśniając dlaczego synod uznał za słuszne usunięcie Ariusza z urzędu. List ten wywarł zauważalny wpływ na duchowieństwo i biskupów w Palestynie. W związku z tym Ariusz podążył do Syrii, gdzie zaprzyjaźnił się z innym Euzebiuszem, mądrym i przebiegłym biskupem Nikomedii, który, niestety, miał silny wpływ na cesarza.

Minęło niemal dwanaście lat od momentu gdy Konstantyn, poganin, chociaż syn św. Heleny, modlił się do Boga o zwycięstwo nad wrogami. Jego modlitwy zostały wysłuchane. W jasności południowego nieba pojawił się znak, którego blask przyćmił słońce – Krzyż Chrystusowy. „W tym znaku zwyciężysz” głosiły płonące litery, a cesarz i jego armia ujrzeli i uwierzyli.

Z Krzyżem na sztandarze, Konstantyn maszerował na swoich wrogów i pokonał ich. Od tego dnia stał się katechumenem, obrońcą i przyjacielem chrześcijan. Jego pierwszą decyzją było opublikowanie edyktu mediolańskiego, który dawał chrześcijanom zupełną wolność w praktykowaniu ich religii, budowaniu kościołów i nauczaniu.

W ten sposób Kościół wyszedł z ciemności prześladowań, ale jego istnienie na ziemi jest ciągłą wojną ze złem, leżały więc przed nim nowe niebezpieczeństwa.

Cesarz zaczął od uczynienia praw bardziej ludzkimi. Zabronił kary ukrzyżowania, z szacunku dla Syna Bożego, który zmarł na krzyżu, zakazał okrutnych rozrywek na arenach, oraz polepszył warunki niewolników.

Natura Konstantyna była naprawdę szlachetna, ale było w nim nadal wiele z poganina i barbarzyńcy. Nieszczęśliwie dla siebie i dla świata, Konstantyn znalazł się pod wpływem Euzebiusza, biskupa Nikomedii.

Ten człowiek, który, jak mówiono, był odstępcą podczas prześladowań Maksencjusza i który, nikt nie wie w jaki sposób, został biskupem Nikomedii, zaczął od zdobycia łask Konstancji, siostry cesarza. Gdy mąż Konstancji, Licyniusz, prowadził wojnę z jej bratem, Euzebiusz był wielkim przyjacielem, podtrzymującym go w jego buncie przeciw cesarzowi; ale gdy Licyniusz został pokonany, biskup natychmiast obdarzył swoją przyjaźnią zwycięzcę – Konstantyna. Euzebiusz przypominał Ariusza w pragnieniu bycia czczonym, jak i w szczerości, wziął jego stronę przeciw patriarsze Aleksandrowi, pochwalając otwarcie nauki Ariusza i deklarując, że jego jedynym pragnieniem jest by wszyscy ludzie podzielali jego opinie. Miał czelność napisać w obronie Ariusza do patriarchy, zuchwale twierdząc, że został on niesprawiedliwie zdjęty ze stanowiska.

Aleksander był już stary, ale wiara była zagrożona – nadszedł moment na energiczne działania. U jego boku, jak wierny pies, stał jego sekretarz, młody diakon Atanazy. Rozesłano listy, do papieża św. Sylwestra i wszystkich biskupów, ostrzegające ich o nowej groźbie ciążącej nad Kościołem. „Jeśli Euzebiusz ustanowił się przywódcą tych apostatów – pisał Aleksander – niezbędnym jest ostrzeżenie wszystkich wiernych, by nie zwiodła ich jego hipokryzja.”

Euzebiusz i Ariusz byli zaskoczeni i zgorszeni twardą postawą patriarchy. To wszystko sprawka Atanazego, orzekli i znienawidzili go po wszystkie czasy. Cesarz Konstantyn, który w tym czasie znajdował się w Nikomedii, gdzie spędził dużą część młodości, poznał tę historię z ust Euzebiusza. To tylko kwestia słów, mówił podstępny biskup; to co naprawdę było niepokojące to niechęć i jad z jakim patriarcha Aleksandrii ścigał niewinnego i świętego człowieka, za to, że odważył się mieć inne poglądy. Ariusz został przedstawiony cesarzowi jako wierny i niesłusznie prześladowany ksiądz, była to rola, którą umiał zagrać perfekcyjnie.

Euzebiusz dobrze wiedział, że największym pragnieniem Konstantyna było chronienie i utrzymanie pokoju w cesarstwie. „Jeśli pozwolimy temu sporowi trwać – mówił biskup – szybko dojdzie do konfliktu na całym Wschodzie, już i tak jest wiele sporów”. Ponadto Konstantyn był znany chrześcijanom jako obrońca i hojny dobroczyńca Kościoła. Czy nie będzie lepiej, podpowiadał Euzebiusz, jeśli użyje swoich wpływów dla czynienia dobra i napisze do Aleksandra, nakazując mu porzucenie tego niechrześcijańskiego sporu i pojednanie z Ariuszem i jego wyznawcami? Cesarza, tak jak chciał tego Euzebiusz, zaniepokoiła perspektywa niezgody w jego dominiach. Będąc katechumenem i wiedząc niewiele o wielkich prawdach wiary, łatwo dał się oszukać Euzebiuszowi i pośpiesznie wcielił w życie jego rady.

„To skandal – pisał cesarz – że pokój Kościoła jest zakłócany przez tak nieistotną sprawę. Niech Aleksander i Ariusz wybaczą sobie nawzajem, niech obaj zachowają swoje poglądy, jeśli taka jest ich wola, ale w zgodzie i ciszy”. Na zakończenie prosił ich by podarowali mu pokój, czyniąc pokój między sobą i kończąc wszystkie spory.

List powierzono Hozjuszowi, biskupowi Kordoby, wyznawcy wiary, poważanemu w całym Kościele za mądrość i świętość. Miał dostarczyć list osobiście patriarsze Aleksandrii.

Hozjusz był biskupem na Zachodzie, dlatego słyszał tylko niejasne plotki o czynach Ariusza i jego naśladowców na Wschodzie. Pierwsza rozmowa z patriarchą Aleksandrii otworzyła mu oczy na powagę sprawy. To nie była kwestia różnicy słów czy opinii – stawką byłą samo chrześcijaństwo, cesarz musi zostać ostrzeżony i to natychmiast. Dwaj biskupi napisali list, prawdopodobnie przy udziale Atanazego, w którym żarliwie proszą go, by podjął kroki zmierzające do zwołania soboru powszechnego, który podejmie decyzję. Zaufany posłaniec miał dostarczyć list, by dotarł na czas.

Konstantyn, któremu bardzo zależało, by postąpić słusznie, odwołał się do papieża Sylwestra, by zjednoczyli siły w zorganizowaniu soboru. Biskupom, którzy byli zbyt biedni, by podjąć taką podróż w zwyczajowej asyście kleru, cesarz oferował niezbędne środki. Podjął się także gościć i żywić członków soboru tak długo, jak będzie on trwał. Na miejsce spotkania wybrano Niceę w Bitynii, około trzydziestu kilometrów od Nikomedii. Wszyscy pobożni chrześcijanie mieli nadzieję, że efektem soboru będzie pokój i jedność w Kościele.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Atanazy. Strażnik wiary.