Rozdział czwarty. Śmierć kresem zasługi i winy

Życie ludzkie posiada olbrzymią wartość z tego względu, że jest czasem gromadzenia zasług na życie wieczne. Dopóki człowiek żyje, dopóty przez czyny dobre i wykonywane w stanie łaski uświęcającej może sobie wysłużyć z należności – ex condigno powiększenie chwały wiecznej. Ale człowiek może również grzeszyć; przez naruszanie zaś porządku moralnego może tylko pogłębiać przepaść między sobą a Bogiem i zwiększać karę, którą mu najwyższy Sędzia wymierzy w życiu przyszłym.

Człowiek jednak ma możliwość zasługiwania i grzeszenia tak długo jak długo żyje; z chwilą kiedy umiera, kończy się dla niego ta możliwość. Śmierć więc kładzie kres wszelkiej możliwości zasługiwania i grzeszenia. Dusza po rozłączeniu z ciałem już nic nie może uczynić dobrego, co by posiadało wobec Boga wartość zasługującą, ani też żadne zło nie jest jej poczytywane jako grzech.

Pismo Święte poucza nas, że życie teraźniejsze jest stanem próby; z chwilą śmierci kończy się ten stan; po odłączeniu się duszy od ciała następuje zaraz odpłata za czyny dokonane w ciele: dusza otrzymuje nagrodę lub karę.

Chrystus porównuje śmierć z nocą. „Nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać” (1). Jak wśród ciemnej nocy ludzie nie pracują, ale odpoczywają po przepracowanym dniu, tak też z chwilą śmierci ustaje wszelka praca dla wieczności. W przypowieści o bogaczu i Łazarzu (2) Chrystus mówi, że zaraz po śmierci Łazarz otrzymał nagrodę za cierpliwe znoszenie przeciwności w życiu doczesnym, bogacz natomiast został ukarany. „Umarł żebrak i aniołowie ponieśli go na łono Abrahama. Umarł też i bogacz i pogrzebany był w piekle”. W świetle więc tej przypowieści nie ma już po śmierci możności uczynienia czegoś dla życia wiecznego.

Tak samo naucza i św. Paweł apostoł. Mówi bowiem, że „ludziom postanowiono raz umrzeć, a potem sąd” (3). Zaraz więc po śmierci człowieka odbywa się sąd nad duszą; na sądzie zaś zapada definitywny wyrok, mocą którego dusza otrzymuje za czyny dokonane w ciele nagrodę lub karę, jak to tenże apostoł mówi w innym miejscu: „Wszyscy stanąć musimy przed trybunałem Chrystusowym, aby każdy zdał sprawę z czynów dokonanych w ciele, dobrych czy złych” (4).

Tego samego zdania jest również starochrześcijańska tradycja. Św. Klemens Rzymski tak pisze do Koryntian: „Jak długo jesteśmy na tym świecie, z całego serca czyńmy pokutę za grzechy, któreśmy popełnili w ciele, dopóki mamy czas na pokutę, by nas Pan zbawił. Po wyjściu bowiem ze świata nie możemy tam więcej spowiadać się albo czynić pokuty” (5). Św. Cyprian zaś powiada, że po śmierci „ból z powodu kary będzie już bez owocu pokuty, próżny będzie płacz i bezskuteczna prośba” (6), gdyż w chwili śmierci skończył się czas zasługi. Mówi dalej tenże święty, że „kiedy się stąd odejdzie, już nie ma żadnego miejsca na pokutę, nie ma żadnego skutku ze zadośćuczynienia. Tutaj albo się traci życie, albo się je zatrzymuje” (7). Św. Jan Chryzostom w jednej homilii powiada, że „przyjdzie czas, kiedy będzie rozebrany teatr tego świata i nikt później nie będzie bojował; po końcu tego życia nie ma sposobności kupna; po rozebraniu tego teatru nie można zasługiwać sobie na wieńce. To jest czas pokuty, tamten sądu” (8). „Dlatego – mówi tenże święty Doktor – ufajmy dobroci Jego (tj. Boga) i gorliwie czyńmy pokutę, zanim przyjdzie ten dzień, w którym nic nam pokuta nie pomoże” (9). Św. Hieronim, komentując słowa św. Pawła z listu do Galatów (6, 8), tak mówi: „Czas zasiewu, to czas obecny i życie, które pędzimy. Możemy w nim siać, co chcemy; kiedy to życie przeminie, kończy się czas działania” (10).

Wynika więc z przytoczonych świadectw chrześcijańskiej tradycji, że śmierć, izolując duszę od ciała, pozbawia ją możności zdobycia jakiejkolwiek zasługi na życie wieczne.

Również i Kościół katolicki w dogmatycznych orzeczeniach głosi wiernym, że natychmiast po śmierci człowieka następuje odpłata za czyny dokonane w ciele (11). Wynika więc z tego, że śmierć jest kresem zasługiwania i grzeszenia (terminus merendi et demerendi).

Dusza rozłączona z ciałem zasadniczo mogłaby jeszcze zdobywać nowe zasługi; nie można twierdzić, żeby do tego sama przez się była niezdolna. Posiada przecież wolną wolę, która jest koniecznym warunkiem do wykonania czynu zasługującego i do popełnienia grzechu. Posiada wolność od przymusu zewnętrznego (libertas a coactione) i od konieczności wewnętrznej (libertas a necessitate). Jakkolwiek dusza zbawiona w niebie poznając intuicyjnie Boga i kochając Go nade wszystko jako Dobro nieskończone, nie posiada wolności przeciwieństwa (libertas contrarietatis), to znaczy: nie może już wybierać między dobrem a grzechem, gdyż widzenie uszczęśliwiające czyni ją po prostu niezdolną do odwrócenia się od Boga przez grzech, to mimo to posiada wolność ugatunkowienia (libertas specifications); może więc dowolnie wybierać te dobra lub inne, zależnie od swojej woli. Mogłaby więc przez to zwiększać swoje zasługi. Tak samo potępieni w piekle posiadają wolną wolę. Do zdobycia zasługi jednak już są niezdolni. Ich wola bowiem już na wieki jest utwierdzona w złym. Mogą jednak wybierać to zło lub inne; tym samym oczywiście mogliby jeszcze zwiększać liczbę swych grzechów i wielkość kary za nie.

Z objawienia Bożego jednak dowiadujemy się, że z chwilą śmierci kończy się stan drogi do celu (status viae), a zaczyna się stan osiągniętego kresu (status termini). Taka jest po prostu wola Boża; i to jest racją, dlaczego po śmierci człowieka dusza już nie może zasługiwać i grzeszyć (12).

I słusznie Bóg postanowił, aby z chwilą śmierci kończyła się możliwość zasługiwania i popełniania grzechów. Takie postanowienie bowiem odpowiada naturze ludzkiej i mądrości Bożej.

Człowiek składa się z duszy i ciała; w wykonywaniu aktów zasługujących i w popełnianiu grzechów nie tylko dusza bierze udział, ale także i ciało. Wypada więc, ażeby możliwość zasługiwania i grzeszenia trwała dopóty, dopóki żyje człowiek jako podmiot zasługi i winy.

Gdyby następnie jeszcze po śmierci istniała możliwość skutecznej pokuty i naprawienia zła popełnionego w życiu doczesnym, wówczas ucierpiałby na tym cały porządek moralny. Ludzie bowiem, dopuszczając się grzechów, nie myśleliby o poprawie życia, ale pocieszaliby się tym, że jeszcze po śmierci będą mogli wszystko zło naprawić i osiągnąć zbawienie. A przeciwnie: myśl, że możliwość zasługi i winy kończy się z chwilą śmierci, przyczynia się do poprawy życia. Człowiek, zdając sobie sprawę, że po śmierci nie ma już miejsca na pokutę, stara się żyć uczciwie, przestrzegać zasad prawa moralnego i pokutować za swoje grzechy, zanim nadejdzie śmierć (13). Słusznie niegdyś na ten temat medytował Platon: „Jak człowieka zaczynają nachodzić myśli o śmierci, wtedy się w serce zaczyna wkradać obawa i troska o rzeczy, o które się człowiek przedtem nie troszczył i nie obawiał… I człowiek sam, czy to dlatego, że stary i zniedołężniał, czy też dlatego, że już jest bliższy tych rzeczy i jakoś lepiej je widzi – dość, że go zaczynają podejrzenia napełniać i obawy, więc robi z sobą porachunki i patrzy, czy kogoś w czymś nie ukrzywdził” (14).

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) J 9, 4.

(2) Łk 16, 19–31.

(3) Hbr 9, 27.

(4) 2 Kor 5, 10.

(5) Ep ad Corinth. II, 8, 2, PG 1, 341.

(6) Ad Demetr. 24, PL 4, 561.

(7) Ad Demetr. 25, PL 4, 563.

(8) De paenit homil. 9, PG 49, 346.

(9) In Matth. homil. 14, 4, PG 57, 449.

(10) In ep. ad Galat., comment. 3, 6, 10, PL 26, 432.

(11) Por. Denz. 464, 693.

(12) Por. B. Jungmann, Tractatus de novissimis, wyd. IV, Ratyzbona 1898, s. 9–10.

(13) Por. ks. A. Bukowski SI, Najbardziej aktualny dogmat eschatologiczny – śmierć kresem pielgrzymstwa człowieka, Włocławek 1932, s. 25–26; por. też. A. Vandenberghe, De morte status viae termino, „Collat. Brugens.” 1936.

(14) Platon, Państwo, ks. 1, r. 5, tłum. Wł. Witwicki, Warszawa 1958, t. I, s. 32.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcian Ziółkowskiego Śmierć i sąd. Eschatologia, t. 1.