Rozdział czternasty. Patronka Szkocji

Jeśli odwiedzicie kiedyś miasto Edynburg, powinniście koniecznie zwiedzić tamtejszy zamek. Na pewno go zauważycie – stoi na wysokiej, pionowej skale, na zachodnim krańcu głównej ulicy, która nazywa się Princes Street. Możliwe, że ta skała nie ma aż sto pięćdziesiąt metrów wysokości, jak twierdzą Anglicy, ale nawet jeśli nie ma, to na pewno tyle miała, kiedy malowano obraz przedstawiający oblężenie zamku w czasach królowej Marii Stuart. Anglicy zniszczyli wtedy tę starą fortecę, więc to, co zobaczycie, nie jest szczególnie stare, oczywiście z wyjątkiem kaplicy. Niewielka prywatna kaplica świętej Małgorzaty Szkockiej stoi na samym środku gładkiej, czarnej skały – ciemna, owalna cela o okrągłych łukach i kolumnach zdobionych w stylu normandzkim. Tam właśnie, tuż przed swą śmiercią w 1093 roku, święta Małgorzata modliła się i przekazywała na ofiarę złoto i biżuterię.

W jej czasach zamek i widok, który się z niego rozciągał, były zupełnie inne niż dzisiaj. Tam, gdzie obecnie znajdują się tory kolejowe – u stóp wysokiej skały i dalej przez ogrody na Princes Street – w czasach królowej Małgorzaty i jeszcze długo potem, znajdowało się otoczone trzcinami jezioro, pełne pstrągów, łysek i kurek wodnych. U podnóża skały nie rozciągało się, jak dziś, wielkie miasto. Stało tam tylko kilka pokrytych strzechą chałup, ale za to widać było zatokę Firth of Forth i jej wyspy, a w oddali wysokie wzgórza szkockich Highlands. Jeśli wejdziecie dzisiaj przez wąską bramę do zamku, albo popatrzycie na niego z ogrodów u podnóża, przypomnicie sobie na pewno wszystkie dziwne rzeczy, jakie się tu wydarzyły i odważne czyny, jakich tu dokonano – oczywiście tylko wtedy, jeśli czytaliście książkę Opowieści dziadka sir Waltera Scotta. Jeśli jej nie czytaliście, im szybciej to zrobicie, tym lepiej. Droga pod wiaduktem kolejowym doprowadzi was do podnóża skały. Jak sądzicie, jak wysoko zdołalibyście się po niej wspiąć, nawet gdyby wrogowie nie zrzucali na was z jej szczytu wielkich kamieni i nie strzelali do was z łuków i muszkietów zza murów zamku? Ja, kiedy byłem chłopcem, wiele razy próbowałem się tam wspiąć, ale nigdy nie zaszedłem zbyt daleko. I wyobraźcie sobie jeszcze, że wspinacie się tak w środku nocy! Coś takiego wydaje się zupełnie niemożliwe, ale podczas wojen Roberta Bruce’a z Edwardem II (1) Randolph, hrabia Murray, i jego ludzie wspięli się tak pewnej nocy na szczyt, zaskoczyli Anglików i zajęli zamek. Potem powtórzył ten wyczyn wielki Claverhouse, wicehrabia Dundee, a jego pachnące loki powiewały przy tym na wietrze. Zrobił to, by porozmawiać z księciem Gordonem, który trzymał ten zamek w imieniu króla Jakuba II (2). Potem zszedł tą samą drogą na dół i pojechał na północ, gdzie czekało go zwycięstwo i śmierć. W tym zamku zamordowano zdradziecko hrabiego Douglasa i jego brata, kiedy byli jeszcze dziećmi (3), a potem urodził się tu syn królowej Marii Stuart, Jakub IV Szkocki, który odziedziczył również tron Anglii i władał nią jako król Jakub I.

O tym zamku można w nieskończoność opowiadać prawdziwe historie, ale najwcześniejszą z nich jest historia pięknej świętej Małgorzaty, królowej Szkocji.

Małgorzata pochodziła ze starego rodu królewskiego Anglii, który wywodził się podobno od pogańskiego boga Wodana. Ojciec Małgorzaty, Edward Wygnaniec, był synem dzielnego króla Edmunda Żelaznobokiego. Powiadają, że kiedy Edward był niemowlęciem, duński król Kanut (ten którego nie słuchały fale) chciał zabić i jego i jego brata bliźniaka, aby żaden z nich nie wszczął wojny o koronę z Duńczykami, ale ja sądzę, że gdyby Kanut chciał zamordować Edwarda, na pewno by to zrobił. Niemniej legenda (w którą wcale nie musimy wierzyć) opowiada o tym, jak Kanut wysłał dzieci do swego przyrodniego brata, króla Szwecji i poprosił go, żeby to on je zabił. Ale król Szwecji był dobrym chrześcijaninem i odesłał obu chłopców do świętego króla, czyli Stefana Węgierskiego, który stał się dla nich ojcem. Dalekie Węgry dawały im dobre schronienie przed niebezpieczeństwami, jakie czyhały na nich w Anglii, a wychowując się u boku króla, który miał zostać uznany świętym, musieliby być naprawdę źli, żeby nie wyrosnąć na dobrych ludzi.

Kiedy Edward Wygnaniec dorósł, ożenił się z siostrzenicą królowej, żony świętego Stefana, a Małgorzata była ich córką. Miała jeszcze brata, Edgara zwanego Athelingiem, który po śmierci Harolda w bitwie pod Hastings został wybrany przez Anglików na króla. Jednak Edgar nie był wielkim rycerzem i wiedział dobrze, że nie ma szans pokonać Wilhelma Zdobywcy i jego Normanów. Nigdy nie został koronowany, tylko żył spokojnie na ziemiach, jakie pozostawili mu najeźdźcy.

Nie wiemy, co siostra Edgara, Małgorzata, robiła na Węgrzech, ponieważ nic zupełnie nie przekazano nam o jej dzieciństwie. Urodziła się około roku 1045, więc w chwili najazdu normańskiego miała mniej więcej dwadzieścia jeden lat, a dwadzieścia dwa albo trzy, kiedy w 1067 lub 1068 roku jej brat Edgar uciekł z Anglii do Szkocji. W tym czasie Szkocją władał król Malcolm o przydomkach Gaelic, albo Cean-mor czyli „Wielka Głowa”. Każdy, kto widział albo czytał sławną sztukę Szekspira pod tytułem Makbet (4), zna dobrze Malcolma, syna dobrego, starego króla Duncana, którego Makbet zamordował w jego własnym zamku. Ale historia, jaką opowiada Szekspir, to tak naprawdę baśń o czarownicach, które Makbet spotkał na wrzosowisku i o lesie Birnam, który podchodzi pod zamek Dunsinane. Tymczasem prawdziwy Duncan wcale nie był starcem, tylko człowiekiem w średnim wieku, a wedle szkockiego prawa nie był też prawowitym królem, tylko uzurpatorem. To Makbet walczył po stronie prawdziwego króla, który miał na imię Lulach. Jednakże Malcolm, syn Duncana, pokonał i zabił Makbeta i młodego Lulacha, a kiedy Edgar Atheling wraz ze swą matką Agatą i siostrami, Małgorzatą i Krystyną, przybył do Szkocji, zasiadał już pewnie na tronie. Na pewno mówił po gaelicku, jak wszyscy jego poddani na północ od rzeki Forth, choć jego poddani na południe od Forth mówili po angielsku. A ponieważ jego matka była Angielką, albo Dunką mówiącą po angielsku, władał również tym językiem, nie miał więc kłopotów z porozumieniem się z wygnańcami, których morze zniosło na wybrzeża Szkocji podczas podróży do Węgier. Pozycja polityczna Malcolma nie była wówczas łatwa, ponieważ uważał, że należą do niego ziemie sięgające daleko na południe, na tereny Anglii, natomiast królowie Anglii twierdzili, że sprawują zwierzchność nad królami Szkocji. Dlatego, kiedy tylko zdarzyła się okazja, obie strony starały się wyrządzić sobie nawzajem wszelkie możliwe krzywdy.

Według jednej z opowieści Malcolm poznał Małgorzatę i zakochał się w niej w 1068 roku. Według innej, kiedy statki Edgara Athelinga i Małgorzaty przybiły do brzegu Szkocji, Malcolm prowadził właśnie wyprawę na Anglię, podczas której palił domy i zboża, a także mordował mężczyzn, kobiety i dzieci w okolicach Wearmouth. Na wieść o przybyciu wędrowców, ruszył im na spotkanie, po czym wydał na ich cześć ucztę i zaprosił do siebie do Szkocji na jak długo zechcą. Małgorzata była bardzo piękna, dobra i miła, a ponieważ wychowała się na dworze świętego króla, jej maniery były bez zarzutu, nic więc dziwnego, że Malcolm się w niej zakochał. Poza tym była siostrą prawowitego króla Anglii, a zatem odpowiednią partią dla każdego króla. Księżniczka z początku niechętnie odnosiła się do małżeństwa, ale kiedy wreszcie się zgodziła, postanowiła zostać najlepszą żoną na świecie. Oczywiście, jako Angielka uważała Szkotów za lud prymitywny, dlatego zaczęła wprowadzać angielskie maniery i obyczaje, które wcale nie podobały się tym poddanym, którzy mówili po gaelicku. Ale Malcolm dopilnował, aby angielskie zwyczaje zwyciężyły i pomagał jak mógł Małgorzacie w tym zadaniu. Czynienie dobrych uczynków rozpoczęła królowa od własnego domu. Malcolm był gwałtowny, brutalny i skory do bójki, ale Małgorzata, jak zanotował ksiądz, który przebywał na jej dworze, „sprawiła, że król zaczął się bardzo przykładać do spraw sprawiedliwości, miłosierdzia i jałmużny”. Powiadano nawet, że potrafił modlić się całą noc i płakać nad swymi grzechami. Jego pierwszym pragnieniem było zadowolić swą piękną małżonkę i dać jej wszystko, czego zapragnęła. „Choć nie potrafił czytać, przeglądał jej księgi i całował te, które lubiła najbardziej.” Nakazał je oprawić w okładki z kunsztownie zdobionego złota, wysadzanego drogimi kamieniami: topazami, szafirami i rubinami. Jedną z tych ksiąg była łacińska kopia czterech Ewangelii, w której każdy akapit rozpoczynał się od litery namalowanej złotem.

Małgorzata Szkocka, w przeciwieństwie do większości świętych, nie słynie ze swoich cudów, jednak ksiądz, który mieszkał na jej dworze, opowiedział nam o dziwnym zdarzeniu, jakie się tam przytrafiło. Pewnego dnia, kiedy dwór udał się w podróż, sługa, który wiózł księgę królowej nie zauważył, że podczas przeprawy przez rzekę, wypadła ona z torby prosto do wody. Zorientował się, że ją zgubił dopiero kiedy królowa poprosiła o Ewangelie. Rozpoczęto poszukiwania na drodze, którą przemierzono owego dnia. Ponieważ księga oprawna była w złoto i drogie kamienie, sądzono, że łatwo będzie ją znaleźć, bo z daleka powinna się błyszczeć w słońcu. Niepokojono się jednak równocześnie, że jeśli ktoś ją znalazł, raczej nie będzie na tyle uczciwy, żeby oddać.

Wreszcie „po długich poszukiwaniach” znaleziono księgę na dnie rzeki. Była otwarta, a prąd przesuwał nią po kamieniach. Nurt porwał małe kawałki jedwabiu, którymi przykryte były ilustracje na marginesach, a jak napisał ksiądz: „Kto mógłby się spodziewać, że księga będzie jeszcze coś warta po takim przemoczeniu? Kto mógłby się spodziewać, że widoczna będzie choć jedna litera? A jednak księga wyglądała tak, jakby nie tknęła jej woda, prócz tego, że na marginesach kart widać było lekkie zawilgotnienia”. Kiedy przyniesiono królowej odnalezioną księgę, pokochała ją jeszcze bardziej niż przedtem.

Jest to prawdziwa historia. Jeśli wybierzecie się do biblioteki Bodleian w Oksfordzie, zobaczycie tam Ewangelię świętej Małgorzaty z zapisaną na jej końcu historią tego cudu. Oczywiście piękne złote okładki ukradzione zostały dawno temu, zapewne w czasach reformacji, kiedy zniszczono i rozkradziono wszystkie cenne przedmioty ze srebra i złota przechowywane w kościołach i katedrach. Tak więc okładka zniknęła, ale sama księga w jakiś sposób zawędrowała do biblioteki parafialnej w pewnej wsi, a kiedy właściciele tej biblioteki wyprzedawali stare księgi, nie mieli pojęcia o jej wartości, więc biblioteka Bodleian kupiła ją bardzo tanio.

Małgorzata ufundowała w Dunfermline kościół, któremu przekazała wiele szczerozłotych naczyń liturgicznych oraz krucyfiks zdobiony złotem i drogimi kamieniami. Nie był to jednak ten sławny Czarny Krucyfiks, który podobno zawierał drzazgę z prawdziwego krzyża i który wiele lat później król Edward I wywiózł do Anglii. Królowa podarowała również piękny krzyż kościołowi w St Andrews, ale wszystkie te rzeczy, jak i wiele innych, przetopiono podczas wojen reformacji. Alkierz królowej był zawsze pełen dwórek pochylonych nad haftem szat liturgicznych. Małgorzata bardzo starannie kształciła swe dzieci, a nauczycielom nakazała karać młodych książąt zawsze, kiedy na to zasłużą. Jeden z jej synów, Dawid, został potem najlepszym z królów Szkocji i zbudował wiele pięknych opactw, na przykład Dryburgh, Melrose i Jedburgh. Niestety do naszych czasów przetrwały tylko ich wspaniałe ruiny, ponieważ zostały spalone przez Anglików, głównie za czasów Henryka VIII. Małgorzata lubiła, kiedy ludzie pięknie się ubierali i zachęcała poddanych, by kupowali od zagranicznych kupców barwne szaty i ozdoby. Niektórzy historycy sądzą, że to ona wprowadziła w Szkocji tartan, czyli szkocką kratę, ale nie jest to prawda. Szkoccy górale nosili takie stroje wiele setek lat przed jej narodzinami.

Królowa Małgorzata miała wiele problemów z gaelickim duchowieństwem Szkocji, które hołdowało wielu zwyczajom odmiennym od zwyczajów Kościoła w Europie i Anglii. Najdziwniejszy z nich był taki, że nie wykonywali żadnej pracy w sobotę, czyli w dniu żydowskiego szabatu, natomiast w niedzielę pracowali jak zwykle. Podczas Wielkiego Postu pościli tylko trzydzieści siedem, a nie czterdzieści dni i nie uważali, by byli godni przyjmować Komunię Świętą. Małgorzata prowadziła z nimi spory, ponieważ jednak nie znała języka gaelickiego, a oni nie znali angielskiego, porozumiewali się ze sobą za pośrednictwem króla Malcolma. Królowa zwyciężała w tych dysputach, ale ludzie mówiący po gaelicku nie mieli ochoty uczyć się angielskich zwyczajów i nie chcieli, by po śmierci Malcolma królem został któryś z synów Małgorzaty, noszących angielskie imiona. Natomiast na pewno musieli ją kochać biedni ludzie, ponieważ, kiedy udawała się w podróże, rozdawała pieniądze i piękne szaty, w które była ubrana, żebrakom, a nawet zakradała się do królewskiego skarbca i zabierała stamtąd pieniądze dla biednych. Tę „kradzież w słusznej sprawie król zawsze przyjmował z zadowoleniem”, choć czasami groził, że każe ją osądzić i ukarać.

W Szkocji pełno było biednych jeńców uprowadzonych z Anglii podczas wojen, a królowa odszukiwała tych ludzi, płaciła za nich okup i odsyłała do domów. Ksiądz, który opisał jej życie, bardziej podziwiał jej miłosierne prace niż cuda, gdyż cuda mogą czynić nie tylko dobrzy, ale i źli ludzie (zapewne miał na myśli czarownice), natomiast dobroć i miłosierdzie są cenne same w sobie.

W końcu, kiedy Małgorzata była już królową przez dwadzieścia pięć lat, poczuła się słaba i zmęczona, a tych, którzy ją kochali, zaczęła niepokoić bladość jej twarzy i powolność ruchów. Pewnego razu posłała sługę po księdza z kaplicy, a kiedy ten przybył, zwierzyła mu się, że objawiono jej, iż niedługo umrze. Widząc jej stan ksiądz doszedł do wniosku, że ma rację, a od tej chwili jej zdrowie zaczęło się pogarszać coraz szybciej. Niestety Malcolm był wówczas daleko, sprowokowany do wojny przez Wilhelma Rufusa, a Małgorzata nie miała od niego wieści. Stąd ksiądz był bardzo zaskoczony, kiedy pewnego ranka powiedziała:

– Być może to dzisiaj wielkie nieszczęście spadnie na Szkocję, największy smutek od wielu, wielu lat.

Jak się potem okazało, właśnie tego dnia Malcolm i jego najstarszy syn zginęli w bitwie. Ale Małgorzata nie wiedziała, jak prawdziwe były jej słowa. Po raz ostatni udała się do małej kaplicy na skale w Edynburgu, gdzie otrzymała Komunię Świętą, a potem wróciła do łoża i cierpiąc bardzo poprosiła o Czarny Krucyfiks. Leżała zupełnie nieruchomo, z krzyżem na piersiach, kiedy do drzwi jej komnaty zapukał Edgar, jej syn, który ocalał z bitwy. Początkowo młodzieniec nie mógł wykrztusić ani słowa, a potem złamanym głosem wyjawił, co się stało i że widział, jak jego ojciec i brat polegli z mieczami w ręku. Pomimo tego smutku czuł się strapiony z innego powodu, wiedział bowiem dobrze, że gaelicka część Szkocji zbuntuje się przeciw każdemu królowi, który ma w żyłach angielską krew, a teraz jeszcze ujrzał swą matkę na łożu śmierci! Widok syna wyrwał Małgorzatę z odrętwienia. Cichym głosem zadała mu kilka pytań o śmierć męża i syna. Edgar starał się ją pocieszyć, ale „wiedziała już wcześniej co się im przydarzyło i prosiła, by nic przed nią nie ukrywał”. Kiedy opowieść dobiegła końca, królowa zmówiła ostatnią modlitwę. Potem rzekła: „Zbaw mnie” i opuściła ten świat, a wraz z nim wszystek jego smutek i ból.

Pragnęła, aby pochowano ją w Dunfermline, ale buntownicy oblegali już zamek i jej wolę spełniono jedynie dzięki mgle, w której wierni przyjaciele zdołali się wymknąć z zamku wraz z ciałem królowej. Dużo później, w 1250 roku, została uznana za świętą, a jej szczątki umieszczono w srebrnej krypcie pod głównym ołtarzem w Dunfermline. Istnieje śliczna legenda, według której trumny królowej nie da się ruszyć z miejsca, póki nie zostanie do niej przyniesiona trumna Malcolma, aby oboje mogli spoczywać razem w spokoju, gdyż nawet w śmierci nie zostali rozdzieleni. Do dziś najczęściej nadawane imię dziewczynkom w Szkocji to Małgorzata, a czyni się tak na cześć tej dobrej królowej.

Andrew i Lenora Lang

(1) Pamiętacie sławny film Braveheart – Waleczne Serce? Robert Bruce został królem w rok po śmierci Williama Wallace’a (którego w tym filmie grał Mel Gibson), czyli w 1306 roku.

(2) Ta wzmianka odnosi się do bardzo skomplikowanego okresu w historii Wielkiej Brytanii. W 1603 roku, po śmierci królowej Elżbiety I, tron Anglii odziedziczył król Szkocji, Jakub VI, który jako król Jakub I zjednoczył oba królestwa. Szkoci, podobnie jak ich król, wyznawali wtedy katolicyzm, natomiast Anglicy byli protestantami. Następca Jakuba I, król Karol I popadł w konflikt z angielskimi protestantami, poniósł klęskę w wojnie domowej i w 1649 roku został pozbawiony głowy (opowiada o tych wydarzeniach Aleksander Dumas w drugiej części Trzech Muszkieterów, która nazywa się W dwadzieścia lat później). Wkrótce doszło jednak do restauracji monarchii – w 1660 roku na tron Anglii wrócił z wygnania syn Karola I, Karol II. Był to jednak bardzo nieudolny i nielubiany król (o jego panowaniu, wielkiej zarazie i pożarze, który zniszczył cały Londyn opowiada w swoich pamiętnikach Samuel Pepys, świadek tych wydarzeń) – tak bardzo nielubiany, że Anglicy za wszelką cenę chcieli mieć po jego śmierci króla-protestanta. Dlatego odsunęli od tronu jego brata, Jakuba II i wybrali na króla protestanckiego księcia Wilhelma Orańskiego (była to tak zwana Chwalebna Rewolucja, zakończona w 1689 roku). John Graham z Claverhouse, wicehrabia Dundee, o którym tu mowa, był zwolennikiem Jakuba II. Stanął na czele powstania rojalistycznego w Szkocji i w 1689 roku pokonał Anglików w krwawej bitwie pod Killiekrankie, w której sam oddał życie. Jego śmierć zmieniła losy całego powstania i spowodowała, że niemiecka, protestancka dynastia zasiadła na dobre na tronie angielskim.

(3) Klan Douglasów był w piętnastym wieku niezwykle wpływowy w królestwie Szkocji. Rywalizujący z nimi klan Crichton zorganizował w 1440 roku ucztę na zamku w Edynburgu, na którą zaproszono, w imieniu młodziutkiego króla Jakuba II Szkockiego (pamiętajcie, że król Jakub II za którego walczył Claverstone był dla Szkotów królem Jakubem VII) hrabiego Douglasa i jego brata. Tu zostali podstępnie pojmani przez swych wrogów i ścięci po parodii procesu.

(4) W Anglii wszyscy słyszeli o tej sławnej sztuce, ale w Polsce bardziej znane są dzieje duńskiego księcia Hamleta. Szekspirowski Makbet spotyka na wrzosowisku trzy wiedźmy, które przepowiadają mu, że zostanie królem i będzie władał, póki las Birnam nie podejdzie pod mury zamku Dunsinane. Makbet, za namową żony, krwawej Lady Makbet, morduje króla Duncana, a później również swego przyjaciela, Banca, który prześladuje go jako duch. Malcolm, powstaje przeciwko uzurpatorowi i rusza na zamek Dunsinane, ukrywając swoich żołnierzy pod zerwanymi w lesie gałęziami – z daleka wygląda to zupełnie tak, jakby sam las Birnam podchodził pod mury twierdzy. Lady Makbet, nie mogąc znieść wyrzutów sumienia, traci rozum i krąży po zamku usiłując zmyć z rąk krew niewinnego. Malcolm pokonuje Makbeta i sam zostaje królem. Jeśli nigdy nie czytaliście ani nie widzieliście tej sztuki, powinniście koniecznie to zrobić.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Andrew i Lenory Langów Święci znani i nieznani.