Rozdział czternasty. Państwo – nasze wspólne dobro

Ze wszystkich ludzkich relacji dwie są najistotniejsze, gdyż bez nich podstawowe działania ludzi byłyby niemożliwe lub znacznie utrudnione. Relacjami tymi są rodzina i państwo. Uporządkowane powiązania pomiędzy różnymi członkami rodziny są ich wspólnym dobrem. Rodzina jest dobrem wspólnym, należącym w równym stopniu do ojca, matki i dzieci. W podobny sposób całe społeczeństwa organizują się wokół dążenia do wspólnego celu – nieba.

Nasze codzienne wypowiedzi często świadczą o nieprecyzyjności lub wręcz błędności naszych wyobrażeń na temat państwa. Gdy mówimy, że „państwo zrobiło to” lub „państwo zrobiło tamto”, mamy na myśli coś zupełnie niezwiązanego z nami samymi. Podobne podejście reprezentują ci, którzy na przykład zapominają poinformować, iż nie spełniają już wymogów koniecznych do wypłacania im pieniędzy z ubezpieczenia zdrowotnego, argumentując, że w końcu państwo może sobie przecież na to pozwolić. Nie zdają sobie sprawy, iż w dalszej perspektywie oszukują przede wszystkim samych siebie.

Stąd prowadzi krótka droga do postrzegania państwa jako wroga lub mecenasa. Gdy pogląd ten zaczną podzielać inni, powstaną podstawy do nazywania państwa „policyjnym” lub „opiekuńczym”.

Niestety, istnieje niejedno dobre uzasadnienie podobnego podejścia u ludzi. Co mają bowiem na myśli, wyrażając się w ten sposób o „państwie”? Otóż ową niewielką, lecz ważną i łatwą do odróżnienia część państwa, która zajmuje się rządzeniem. Dziś wiele rządów jawi się większości obywateli swoich krajów jako wrogowie lub mecenasi, zależnie od tego, jak posługują się przyznaną im lub przywłaszczoną sobie władzą.

Rząd nie jest jednak państwem, a do jego zadań nie należy spełnianie funkcji policji lub mecenasa, choć w uzasadnionych przypadkach może podjąć się ich obu. Olbrzymim niebezpieczeństwem, zwłaszcza w ustroju demokratycznym, jest przyzwolenie na wpływ takich fałszywych pojęć na ludzkie umysły. Z drugiej strony objaśnienie pojęć właściwych nie jest łatwe, gdyż opierają się one na niezbyt popularnych ostatnio zasadach. Powinniśmy starać się, najprościej jak tylko to jest możliwe, o wypracowanie sobie właściwej definicji państwa. Dla pogańskiego filozofa Arystotelesa i chrześcijanina świętego Tomasza z Akwinu państwo oznaczało najdoskonalszy rezultat moralnych postępków ludzkości (1).

W wielu przypadkach nasze słowa można odnieść również do porządku nadprzyrodzonego, ale w celu uniknięcia utrudnień i pomyłek postaramy się ograniczyć nasze rozważania do porządku doczesnego. Nadprzyrodzoność nie niszczy, lecz uwzniośla prawdy porządku doczesnego.

Czym jest dobro wspólne?

Podstawowa trudność tkwi w nieścisłościach wiążących się z pojęciem „dobra wspólnego”. Frazą tą szermują pisarze i osoby przemawiające publicznie, ale jej znaczenie jest tak rozmyte, iż może oznaczać cokolwiek, czego zapragnie sobie czytelnik lub słuchacz. Idealne narzędzie demagoga, a zatem źródło niebezpieczeństwa. Już teraz pojęcia wspólnego dobra używa się jako fałszywego uzasadnienia dla aktów eutanazji, sterylizacji i liberalizacji prawa rozwodowego.

Proszę czytelników o wybaczenie użycia niezwykle prostego przykładu ujawniającego jedyną rzeczywistość zasługującą na miano dobra wspólnego.

Zauważmy na początek, że posługujemy się wyrażeniem „dobro wspólne”. Składa się na nie wiele spraw i rzeczy, lecz każda z nich lepiej lub gorzej charakteryzuje się tym, co pozwala nam określać ją mianem dobra wspólnego, a nie dobra indywidualnego lub prywatnego.

Przejdźmy jednak do naszego przykładu. Mieszkasz oto, Drogi Czytelniku, w maleńkiej wiosce i odczuwasz dwa pragnienia: chciałbyś nauczyć się, jak strugać rzeczy z drewna i grać w ping-ponga. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w twojej wiosce mieszka człowiek, jedyny zresztą, który potrafi zarówno strugać, jak i grać w ping-ponga. Prosisz go o udzielenie ci stosownych wskazówek, a on się zgadza.

Po pewnym czasie nabywasz wspomnianych umiejętności przekazanych ci przez zaangażowanego do tego celu nauczyciela. Teraz w twojej wiosce są już dwie osoby o identycznych zdolnościach. Czy są one jednak wspólnym dobrem? Bynajmniej. Twoja umiejętność strugania drewna i gry w ping-ponga jest dobrem indywidualnym, prywatnym, które nabyłeś dzięki zatrudnionemu nauczycielowi, lecz gdyby ten ostatni padł trupem po przekazaniu ci stosownej wiedzy, nie wpłynęłoby to w żaden sposób na twoje zdolności.

Niemniej, dalsza analiza tej sytuacji ukazuje nam pewien istotny fakt. Niezależnie od tego, czy twój nauczyciel żyje, czy opuścił ziemski padół, możesz strugać co chcesz, jeśli tylko dysponujesz kawałkiem drewna i nożem, ale samotnie nie zagrasz w ping-ponga!

Oto sedno naszej przypowieści. Aby skorzystać z umiejętności gry w ping-ponga (którą określiliśmy jako dobro prywatne), musisz mieć partnera do rozgrywki. Bez trudu zdajesz sobie sprawę, iż twój nauczyciel też chciałby grać w ping-ponga. W wyniku (niewątpliwie nieformalnego) porozumienia postanawiacie grywać wspólnie. Proszę zwrócić uwagę na słowo „porozumienie”. Dzięki porozumieniu nawiązujecie obustronną relację, czyli osiągacie „dobro wspólne”. Wasze porozumienie w sprawie wspólnej gry nie musi przynieść rezultatów, ale bez niego (przy założeniu, że żaden inny mieszkaniec wioski nie umie grać w ping-ponga) żadne z was nie byłoby w stanie posłużyć się tą umiejętnością ani odczuć z tego powodu przyjemności. Wasza umowa nie jest jednostronna. Została zawiązana pomiędzy wami i stanowi wasze wspólne dobro. To najważniejsze znaczenie każdego stworzonego (2) dobra wspólnego; dobro należy do wszystkich, którzy mają w nim swój udział, lecz nie może zaistnieć, dopóki nie współdzielą go przynajmniej dwie osoby. Być może myślisz, że jest to dobro wszystkich oprócz ciebie; otóż nie, jest to zarówno dobro twoje, jak i wszystkich innych, dlatego nosi nazwę „dobra wspólnego”.

Rodzina jako dobro wspólne

Dobro wspólne przedstawione jako relacja dwójki ludzi złączonych wspólnym grywaniem w ping-ponga nie jest szczególnie ważne ani stabilne. Jest niewątpliwie dobre, gdyż pozwala im cieszyć się wspólną grą, lecz gra w ping-ponga może okazać się błahostką w porównaniu z innymi przykładami życiowego dobra. Związek ten nie jest więc konieczny i łatwo można go zerwać. Podobnie dzieje się z wieloma innymi relacjami przytrafiającymi się nam w życiu: są dla nas dobre, ponieważ umożliwiają nam przedsięwzięcie różnego rodzaju działań.

Nie wszystkie nasze relacje mają jednak podobną naturę; dwie z nich należy uznać za szczególnie ważne, gdyż bez nich podstawowe działania człowieka były niemożliwe lub niezwykle trudne do przeprowadzenia. Owe relacje to rodzina i państwo.

Wspólne dobro, jakim jest rodzina, nie jest tu głównym obiektem naszego zainteresowania, natomiast parę słów o niej pomoże nam zrozumieć inne nasze wspólne dobro – państwo.

Rodzina jest czymś rzeczywistym, kojarzonym z poszczególnymi członkami rodziny, a jednak zupełnie od nich odmiennym. Rodzina nie jest wyłącznie zestawieniem ojca, matki i dzieci. To coś więcej niż suma jej członków, ponieważ każde z nich jest członkiem rodziny, a to stanowi dużą różnicę. Rodzina jest zatem dobrem wspólnym, dobrem należącym do ojca, matki i dzieci, bez faworyzowania któregokolwiek z nich. Rodzina jest dobrem składającym się ze zróżnicowanych relacji łączących ojca, matkę i dzieci. Ów uporządkowany związek kilkorga ludzi jest dobrem, którym wszyscy mogą się cieszyć bez podziałów i przydziałów.

Ponadto rodzina jest dobrem wspólnym sama w sobie; nie stanowi wspólnego dobra jedynie ze względu na zapewniane jej członkom pożywienie, odzienie, schronienie, wychowanie czy opiekę. Rodzina zapewnia to wszystko właśnie dlatego, iż stanowi dobro wspólne, lecz nie jest dobrem wspólnym z ich powodu. Nawet rodziny, które nie mogą zapewnić wszystkich wspomnianych powyżej rzeczy, a żyją w cnocie, są uważane przez swoich członków za dobre. Rodzina pozostaje wielkim dobrem nawet dla tych ze swoich członków, którzy już nie potrzebują zapewnianych przez nią dóbr i możliwości.

Wyobraźmy sobie rodzinę składającą się z ojca, matki i piątki dzieci. Jeden z synów sprawia nieustanne problemy, stanowiąc kłopot i hańbiąc dobre imię rodziny. W miarę, jak dorasta, okazuje się, iż nie sposób uznawać go dalej za członka rodziny. Chłopak opuszcza dom i zrywa wszelkie więzy rodzinne. Być może zbije fortunę i zyska wszystko, o czym zamarzy, lecz nadal będzie pozbawiony dobra, jakim jest jego rodzina. (Dawniej, gdy ludziom bliżej było znane pojęcie wspólnego dobra, ostracyzm stanowił niezwykle surową karę.) Jego brat natomiast wyjeżdża za granicę do pracy na wiele lat. Nie jest już zależny od rodziny tak jak wtedy, gdy był mały; rodzina nadal jednak stanowi dla niego olbrzymie dobro, a on – pomimo dzielącego ich dystansu – jej integralną część.

Czym jest „państwo”?

Wspólne dobro w postaci rodziny jest tak niezbędne dla istnienia ludzkości, iż Bóg osobiście ustanowił zarówno ją, jak i jej strukturę i zadania. Nie określił jednak w podobny sposób kształtu państwa, lecz uczynił człowieka „zwierzęciem politycznym”, czyli sprawił, że człowiek zdaje sobie sprawę z potrzeby tworzenia związków większych niż rodzina w celu osiągnięcia szczęścia doczesnego, a następnie pozostawił mu resztę dzieła do wykonania. Pamiętajmy jednak, iż Bóg stworzył ustrój polityczny poprzez obdarzenie człowieka naturą, której doskonalenie wymaga zaistnienia państwa.

Państwo jest formą społeczeństwa, społeczeństwem naturalnym, najlepiej rozwiniętym i najdoskonalszym, będzie więc zorganizowane tak jak każde społeczeństwo. Społeczeństwo to wspólnota ludzka podążająca ku wspólnemu celowi. Zawsze, gdy grupa ludzi pragnie osiągnąć wspólny cel, nieosiągalny lub niemal nieosiągalny dla jednostki czy rodziny, wszyscy członkowie grupy jednoczą swe wysiłki w dążeniu do owego celu.

Efektywne powołanie społeczeństwa do istnienia zależy od zgody jednostek na zjednoczenie; związkiem wynikającym z owej zgody jest społeczeństwo. Tym, co warunkuje wspomnianą zgodę, wyróżnia społeczeństwo i chroni związek jest cel, nad którego osiągnięciem będą trwale trudzić się wszystkie jednostki stanowiące społeczeństwo. „Stowarzyszeniem atletycznym” nazywamy grupę ludzi, którzy pragną uprawiać sporty lekkoatletyczne; „społeczność literatów” to ugrupowanie skupione na analizie i ocenie dzieł literackich, itp.

Przed społeczeństwem politycznym również stoi określony cel, lecz cel ten nie stawia go w jednym rzędzie z innymi społecznościami – celem społeczeństwa politycznego jest nieuniknione i konieczne osiągnięcie przez ludzkość szczęścia doczesnego. Społeczeństwo polityczne jest porozumieniem pomiędzy ludźmi zawiązanym nie dla określonego działania, lecz ludzkiego stylu życia w całej jego okazałości.

Moglibyśmy teraz odpocząć w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku – oto zdefiniowaliśmy pojęcie państwa. Jesteśmy jednak właśnie w najtrudniejszym punkcie naszego dociekania. Łatwo bowiem stwierdzić, iż mężczyźni garną się do społeczności polityków, by osiągnąć szczęście. Czym jest owo „szczęście” i jaki ma związek z polityczną wspólnotą w postaci państwa?

Jeśli postrzegamy ludzkie szczęście w gromadzeniu dóbr doczesnych, państwo dokłada do niego poprzez ułatwianie produkcji, dystrybucji i konsumpcji dóbr. Jeśli umiejscowimy szczęście w rozwoju sztuki i nauki, państwo pomoże nam w ich rozwijaniu. Oczywiście, do osiągnięcia szczęścia przez człowieka potrzebne są zarówno te, jak i wiele innych rzeczy, zatem państwo pomaga w ich zdobywaniu. Rzeczy te nie stanowią jednak same w sobie ludzkiego szczęścia.

Życie cnotliwe

Szczęśliwe życie może być jedynie życiem cnotliwym. Szczęśliwe życie, bez trudu osiągalne dla większości ludzi, jest życiem w zgodzie z cnotą moralności. W stowarzyszeniu zwanym państwem ludzie odnajdują najwięcej możliwości praktykowania naturalnych cnót moralnych, które pozwalają osiągnąć szczęście.

W elokwentnym wywodzie spisanym w księdze zatytułowanej O królowaniu święty Tomasz z Akwinu stwierdza, iż największym złem tyranii jest demoralizacja obywateli. Tyrania z definicji okazuje podejrzliwość wobec wszystkich poddanych przejawiających jakąkolwiek doskonałość, a zwłaszcza doskonałość cnoty. Prawdy owej dowiedzieliśmy się jak dotąd choćby ze smutnych doświadczeń Niemiec i Rosji.

Jeżeli tyrania niszczy cnotę poddanych i przysparza im wielu nieszczęść, jak prawdziwe państwo może przyczynić się do ich szczęścia i wspomóc w cnotliwym życiu? Doceniając cnotliwych i karząc przesiąkniętych złem? Z pewnością państwo tak właśnie powinno postępować i tak działa, lecz nie jest to najważniejsza funkcja państwa.

Państwo samo w sobie jest źródłem szczęścia poprzez przejawianą dobroć; założenie państwa, jego ochrona i rozwój stawiają olbrzymie wymagania cnotliwej działalności obywateli. Państwo jest źródłem szczęścia dla swoich członków nie dlatego, że zapewnia im lub umożliwia zaopatrzenie się w dobra prywatne takie jak bogactwo, sztuka, nauka, itp., lecz dlatego, że samo w sobie jest takim dobrem, iż stanowi cel cnotliwych działań obywateli. Na potwierdzenie tego powinniśmy wspomnieć o śmierci za ojczyznę jako jednym z najszlachetniejszych przejawów ludzkich cnót, tj. poświęceniu wszystkich dóbr prywatnych z wyjątkiem dobra cnoty.

Zatem państwo jest dobrem; łatwo też dostrzec, że jest to dobro wspólne, ponieważ istnieje ono tylko poprzez liczebność jego członków. Nie jest to dobro jednostki, lecz wszystkich jednostek. Każdy liczy na pomoc pozostałych w stworzeniu i utrzymaniu owego dobra, każdy raduje się nim wraz z innymi. Państwo jako dobro wspólne jest czymś więcej niż sumą dóbr prywatnych należących do jego obywateli (niestety, pojęcie to często pojawia się w politycznych przepychankach); jest czymś odrębnym, choć niezupełnie samoistnym w stosunku do każdego z tych dóbr.

Człowiekowi, który uważa szczęście za stan, w którym robi się wyłącznie to, co sprawia przyjemność, państwo często kojarzy się z „policjantem” lub „wrogiem”. Temu, kto postrzega szczęście jako bogactwo i finansowe zabezpieczenie, państwo jawi się jako mniej lub bardziej hojny „mecenas”. Jednemu i drugiemu na myśl nie przyjdzie kojarzenie państwa z własną osobą. Jedynie człowiekowi, który przyznaje, iż prawdziwym źródłem szczęścia są cnoty, państwo ukazuje swą prawdziwą twarz – dobra odwołującego się do jego cnót w prośbie o ochronę i doskonalenie.

Powyższe wyobrażenie państwa jest szczególnie niezbędne w demokracji, która polega bardziej niż jakikolwiek inny ustrój na cnocie swoich obywateli. To właśnie oni, bardziej niż ktoś inny, powinni zdawać sobie sprawę, że państwo jest dziełem każdego z nich i ich wszystkich, indywidualnym i wspólnym dobrem, że „rząd leży w orbicie ich zainteresowań”, a państwo jest ich „dobrem wspólnym”.

O. James M. Egan OP

(1) Chociaż nie chcemy tu rozważać otwarcie kontemplacyjnego celu ludzkości, winniśmy przyznać, iż nie można mu całkowicie zaprzeczyć. Cel państwa jest identyczny z celem ludzkości, a celem ludzkości jest kontemplacja, gdyż poprzez kontemplację osiąga ona Boże dobro wspólne. Kontemplacja zakłada zbawienny wpływ moralnych cnót na człowieka i osiągnięcie przez niego pewnego poziomu zewnętrznego spokoju, tak więc z czasem wyjaśnia się, w jaki sposób państwo może wspomóc człowieka w osiągnięciu jego ostatecznego celu.

(2) Stworzonego, ponieważ Bóg również jest dobrem wspólnym, a raczej Dobrem Wspólnym. Podstawowe pojęcie dobra wspólnego (coś, czym wielu może się dzielić bez dzielenia tego na części) jest jednak realizowane inaczej w przypadku nieskończenie doskonałej dobroci Boga, a inaczej w przypadku tworzonego dobra wspólnego. Bóg jako Dobro Wspólne jest dobrem nieskończonym, które istnieje samo z siebie i nie zależy w żadnym razie od tych, którzy dzielą się jego doskonałością. Istnienie każdego stworzonego dobra wspólnego jest uzależnione od jego części składowych.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Eda Willocka Rola ojca w rodzinie katolickiej.