Rozdział czternasty. O apostolstwie modlitwy

Ten jest miłośnik braci i ludu Izraelskiego! Ten jest, który się wiele modli za lud i za całe miasto święte (1).

Gdy lud wybrany przez Boga toczył srogą wojnę z wrogiem bez porównania potężniejszym i już nieprzyjaciel nadciągał z ogromnymi siłami, aby w puch rozproszyć garstkę rycerzy, którzy pod dowództwem Judy Machabeusza bronili świętego miasta, pewnej nocy ukazał się Judzie arcykapłan Oniasz, niedawno zabity, i wskazując mu drugiego męża w chwale dziwnej i wielkiej ozdobie, jak mówi Pismo Święte, rzekł do niego: Ten jest miłośnik braci i ludu Izraelskiego! Ten jest, który się wiele modli za lud i za całe miasto święte, Jeremiasz prorok Boży – dając znać tymi słowami, że to owym nieustannym modłom świętego proroka lud Boży zawdzięczał cudowne zwycięstwa, które nad wrogami odnosił, i które jeszcze miał odnieść.

Najmilsi w Chrystusie! Wiadomo nam z samego Pisma Świętego, że lud Izraelski z dziejami swymi był figurą Kościoła świętego i jego losów. To wszystko przydarzało się im w figurze (2) – mówi św. Paweł. Walki ludu Izraelskiego były figurą, przepowiednią walk duchownych, które dziś stacza Kościół święty z wrogami Chrystusa. Lecz kogo nam przedstawia ten prorok, miłośnik ludu swego, modlący się za wojujący naród? Kto jest dla naszego Kościoła takim Jeremiaszem, takim niewidocznym pośrednikiem, wiecznie modlącym się za walczący Kościół i wypraszającym mu zwycięstwo? Kto jest tym miłośnikiem braci i ludu wybranego? Już odgadliście, najmilsi. Jedyny pośrednik Boga i ludzi, Chrystus Jezus (3) – mówi św. Paweł. Tym pośrednikiem Kościoła z Bogiem, tym miłośnikiem swego ludu nie kto inny jest, jak tylko Serce Jezusa na prawicy Ojca i w Najświętszym Sakramencie wiecznie żyjące, aby wstawiać się za nami (4), wedle słów Pisma Świętego. O tej czynności Serca Jezusowego i o sposobie, jakim my czciciele Boskiego Serca mamy jej odpowiadać, to jest o Apostolstwie Modlitwy, a w szczególności o jego stosunku do nabożeństwa ku Najsłodszemu Sercu Jezusowemu będziemy mówić – za wstawiennictwem Matki Serca Jezusowego, którą pozdrówmy, mówiąc serdecznie: Zdrowaś Maryjo.

Czym jest prawdziwe nabożeństwo do Serca Jezusowego? Dzieła najsławniejszych jego krzewicieli, modlitwy kościelne, a nawet same słowa Zbawiciela, którymi swe zamiary w objawieniu swego Serca często wyrażał, dowodzą, że istotą tego nabożeństwa jest związek serdecznej przyjaźni między Zbawicielem a nami – stosunek, który wprawdzie trudno pojąć, między Bogiem a człowiekiem, o którym nawet nie marzył Stary Zakon, ale który zaprowadzony został przez Boga wcielonego, mającego Serce podobne do naszych serc, gdy przy założeniu Nowego Testamentu na Ostatniej Wieczerzy wyrzekł te przedziwne i wiekopomne słowa: Już was nie będę zwał sługami, lecz was nazwałem przyjaciółmi (5). Kiedy zaś z upływem wieków miłość poczęła się wyziębiać, Zbawiciel, chcąc odnowić ów przyjazny stosunek, ukazał swą nieskończoną miłość w samym jej źródle, w swoim Sercu, aby choć tym widokiem zgrzybiały wiek pobudzić do wzajemnej miłości. Albowiem przyjaźń, najmilsi bracia, jest wzajemną miłością – miłością, która nie polega na słowach, ale na podziale uczuć, dążności, pragnień, i na dawaniu wszystkiego, co mamy i co dawać możemy. Na tych dwóch warunkach polega także prawdziwa przyjaźń z Jezusem, a tym samym prawdziwe nabożeństwo do Serca Jezusowego, a nawet prawdziwa i najwyższa świętość, do której to nabożeństwo ostatecznie zmierza. Tak dopiero rozumiemy znaczenie rozmaitych nabożeństw: zadośćuczynienia, bądź ustawicznej adoracji, bądź do Serca Jezusa konającego, bądź straży honorowej i innych podobnych, z których wiele w osobne bractwa się ukształtowało, a które wszystkie do jednego Serca Jezusowego się odnoszą, wszystkie bowiem są jednym nabożeństwem ku Sercu Jezusowemu, wszystkie są przyjaźnią z Jezusem, ale każde z nich albo pewne uczucie Serca Jezusowego osobliwie chce czcić i podzielać, jak Bractwo Wynagrodzenia, albo pewną, że tak powiem, przysługę Panu Jezusowi chce oddać, jak Bractwo Serca Jezusa konającego.

Wobec tego, my, którzy chcemy najdoskonalej czcić Serce Jezusowe, musimy się zastanowić, jakie jest najżywsze uczucie, najgorętsze pragnienie Serca Jezusa i jaką największą przysługę my, nędzne stworzenia, możemy wyświadczyć naszemu Zbawicielowi. Pytajmy więc naszego mistrza Jezusa, który spogląda na nas miłościwie z tego ołtarza. Czego pragniesz nade wszystko, o Jezu, powiedz nam, aby i nasze serca w tym samym pragnieniu zlały się z Twoim Sercem. – Przyszedłem puścić ogień na ziemię, a czego chcę, jeno, aby był zapalony? (6) – Jaki ogień? Właśnie miłość Bożą! Miłość Bożą przyniósł Jezus na ziemię. Jego największym pragnieniem jest to, aby cała ziemia zapłonęła tą miłością, wszystkie serca nią płonęły, a wszyscy ludzie za przyczyną tej miłości przestrzegali przykazań Bożych, bo ten miłuje, jak naucza Pan Jezus, kto przykazania zachowa (7). I w rzeczy samej, dlatego tylko, najmilsi bracia, nie dla innego pragnienia, nie dla innego uczucia, zostało utworzone w panieńskim żywocie mocą Ducha Świętego to Boskie Serce: bo Jezus miał być przede wszystkim Zbawicielem ludzi, stąd Jego Serce – ogniskiem chęci zbawienia ludzi. Przez całe życie Zbawiciela na ziemi, we wszystkich Jego sprawach, w każdym Jego słowie objawia się, to że Jego Boskie Serce bije tylko pragnieniem zbawienia rodzaju ludzkiego, ale w Jego gorzkiej męce pragnienie to najjaśniej się rozpromienia. Aż w końcu, gdy już wszystko jest spełnione, gdy już Jezus na krzyżu dogorywający, ma wyrzec: wykonało się, i oddać ducha w ręce swego Ojca, wtedy wyraża swe ostatnie testamentalne życzenie, aby je najgłębiej w naszych sercach utrwalić, objawia ostatnie bicie swego Serca, już konający woła: pragnę.

Ach, czego pragniesz, Jezu konający – czy tej wody ziemskiej, którą stworzyłeś? O, bynajmniej, Ty sam nauczyłeś Samarytankę gardzić tą wodą, a pragnąć wody wytryskującej na żywot wieczny, tej wody pragniesz, najsłodszy Jezu. Aleś ty sam jej źródłem. – Ha, rozumiem, nie dla siebie jej pragniesz, ale dla nas, Twych biednych braci, za których umierasz, i z których, mimo Twej śmierci, tak wielu, niestety, ginących widzisz. Pragniesz, aby wszyscy z tych zdrojów zbawienia czerpali i wszyscy się zbawili i dlatego nawet po zgonie dajesz otworzyć sobie Serce, aby z Niego wylać jeszcze ostatnie, najobfitsze potoki tej wody.

A więc, czciciele Serca Jezusowego, jeśli chcemy uczcić jakieś uczucie tego Boskiego Serca, naśladować je, podzielać, według wymagań szczerej przyjaźni, a tym samym według istoty nabożeństwa do Serca Jezusowego, to nic bardziej odpowiedniego uczynić nie możemy, jak przejąć się wielkim, gorącym i czynnym pragnieniem zbawienia i uświęcenia dusz.

Jeszcze więcej powiem: przyjaźń, jak rzekłem, jest nie tylko dzieleniem uczuć między przyjaciółmi, lecz i wzajemnym udzielaniem sobie wszystkiego, co mają i co mogą. Jezus pierwszy wykonał najdoskonalej to prawo przyjaźni, On, który duszę swą, jak mówi, za nas położył i nam udziela wszelkiego zbawienia, wszelkich dóbr doczesnych i wiecznych. Ale i my, najmilsi bracia i my możemy uczynić coś dla Serca naszego Zbawiciela, my też możemy, odważam się tak mówić, wyrządzić przysługę naszemu Bogu. Tym samym dochowamy prawa prawdziwej przyjaźni, będziemy mieć najdoskonalsze nabożeństwo do Serca Jezusowego. Lecz jakże to być może? Czy to nie bluźnierstwo, powiedzieć, że my nędzne stworzenia możemy Sercu Jezusowemu przysługę wyrządzić?

Czytamy u św. Mateusza, że, gdy Pan Jezus obchodził wszystkie miasta i miasteczka, opowiadając Ewangelię królestwa Bożego i uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc, jednego razu, widząc rzesze, zlitował się nad nimi (są to słowa Ewangelisty), że byli strudzeni i opuszczeni, jak owce, nie mające pasterza. Wtedy rzekł uczniom swoim: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście tedy Pana żniwa, aby wysłał robotników na żniwo swoje (8), tj. innymi słowy: wielkie jest żniwo dusz przeznaczonych do niebieskich spichlerzy, żniwo drogie memu Sercu i zroszone moją krwią, ale wiele z tego ziarna ginie, z powodu braku pracowników duchowych. Módlcie się więc, aby Ojciec niebieski wysłał na nie wielu dobrych żniwiarzy, módlcie się, aby ci robotnicy dobrze pracowali, módlcie się, aby te dusze nie wymykały się z rąk posłańców Bożych, lecz dawały się gromadzić do niebieskich spichlerzy mego Ojca. – Cóż znaczy ten rozkaz, najmilsi bracia? Czy sam Pan Jezus nie mógł takich żniwiarzy posłać lub sam najskuteczniej o takich prosić Ojca niebieskiego? Czemu także swoich uczniów wzywa do proszenia o to? O, mógł zaiste, bo, jak sam powiada, wszystko, co ma Ojciec i Jego jest. Ale, aby choć trochę zrozumieć tę tajemnicę, trzeba zauważyć, że jednym z ogólnych praw panujących we wszystkich dziełach Bożych jest to, że Bóg, zamiast działać sam przez się, oprócz szczególnych okoliczności, korzysta zawsze ze współdziałania stworzeń. To prawo wszechświata nie tylko w całej naturze widzialnej najwyraźniej się objawia, ale panuje także w porządku moralnym. Dlatego są rodzice, królowie, mistrzowie. Bóg chce, aby ludzie otrzymywali życie przez ludzi, aby byli przez nich kształceni i rządzeni. Wreszcie prawo to sięga aż do porządku nadprzyrodzonego – ludzie bywają też zbawieni przez pośrednictwo ludzi. Bóg zleca kapłanom nauczanie, szafowanie sakramentów. Co więcej, wszyscy wierni powołani są do tego, by pomagali w zbawieniu drugim: Każdemu z osobna dał rozkazanie o bliźnim swoim (9). Pomagać mają przykładem, niekiedy słowem, ale głównie, najwięcej i najskuteczniej zasługą przed Bogiem i modlitwą za drugich. Czytajmy dzieje świętych – św. Teresy, św. Katarzyny Sieneńskiej, bł. Małgorzaty i innych, których tylko chcemy, a zobaczymy, jak dzięki nim mnóstwo dusz dostąpiło zbawienia. Dokonało się to nie za przyczyną słowa, nie samym przykładem, bo nieraz byli ukryci w zaciszu klasztornym, ale najbardziej modlitwą, umartwieniem, skrytymi ofiarami serca, doskonałym żywotem. Takimi środkami sprowadzali deszcz łask z nieba i użyźniali żniwo Pańskie, wysyłając niezliczone dusze do nieba.

Posłuchajmy słów św. Pawła, który często o tym przedmiocie wspomina. „Proszę tedy najpierw, pisze do Tymoteusza, aby były czynione prośby, modlitwy, aby przyczyniano się, dziękczyniono za wszystkich ludzi. Albowiem to jest rzecz dobra i przyjemna przed Zbawicielem naszym Bogiem, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni, i doszli do uznania prawdy (10). Zważmy na te słowa, najmilsi bracia. Apostoł Narodów, głosząc Ewangelię po całym świecie, wśród swoich olbrzymich prac i podróży pisze do biskupa Efezu, błagając go przede wszystkim, aby były zanoszone modlitwy za wszystkich ludzi, których usilność chcąc wyrazić, nadaje im rozmaite nazwy: prośby, modlitwy, przyczynianie się, dziękczynienie. Dlaczego nakazuje takie modlitwy? Dlatego, powiada, że to jest przyjemne Bogu Zbawicielowi, który pragnie zbawienia wszystkich ludzi. A więc, wniosek konieczny: zbawienie ludzi istotnie zależy od modlitw wiernych. Zależy tak bardzo, że tylko za sprawą tych modlitw Bóg ofiaruje pewien nadmiar łask, bez których wielu, choćby zbawić się mogli, istotnie by się potępili, lecz z tymi obfitszymi łaskami dostąpią zbawienia.

Dlatego, najmilsi bracia, Zbawiciel i miłośnik naszych dusz, Jezus, któremu jedna dusza jest tak droga, że, jak to nieraz objawił, dla niej samej, jeśliby to było pożyteczne i możliwe, chętnie by swą gorzką mękę i śmierć krzyżową drugi raz przecierpiał – dlatego, mówię, tak pragnie i tak usilnie żąda, żebyśmy się łączyli z modlitwą i z ofiarą Jego Serca dla zbawienia dusz, żebyśmy Mu niejako dopomagali w dziele odkupienia według tych słów apostoła: Dopełniam to, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusowym w ciele moim, za ciało Jego, którym jest Kościół (11). Nie żeby sam Jezus nas potrzebował, najmilsi bracia, ale że z pewnego rozporządzenia Bożego bracia nasi nas potrzebują, nie, żeby modlitwa Chrystusowa mogła być udoskonalona przez przyłączenie naszych modlitw, ale jest niezmiennym wyrokiem Bożym, że do zbawienia ludzi mają się przyczyniać ludzie. Nasza modlitwa sama jest nędzna, niegodna, bezwładna, ale zjednoczona z modlitwą Serca Jezusa jest święta, Bogu miła, wszechmocna. Modlitwa Serca Jezusowego jest sama z siebie najdoskonalsza, Bogu najmilsza, najskuteczniejsza, ale z nią mają się łączyć nasze modlitwy i sprawy, aby wiele dusz było zbawionych. Tak Mądrość przedwieczna rozporządziła, tak Bóg żąda.

Wszystko to opiera się na dogmacie o świętych obcowaniu, tj. jedności Kościoła, mistycznego ciała, którego głową jest Chrystus, a wszyscy wierni członkami. Chciałem tylko pokrótce dowieść, że tak jest w istocie: że modlitwą i ofiarowaniem uczynków oraz naszych cierpień dla zbawienia dusz rzeczywiście zbawiamy dusze i oddajemy Sercu Jezusowemu przysługę, nad którą milszej Mu być nie może, której od nas najgoręcej żąda, a tym samym, że to jest najdoskonalsze nabożeństwo do Serca Jezusowego. Oto właśnie pewnik, do którego chciałem dojść. Teraz tylko pozostaje wyprowadzić stąd wniosek: Uczczenie tego głównego uczucia Serca Jezusowego, a zarazem wyrządzenie Mu tej najmilszej przysługi, tj. modlenie się i ofiarowanie wszystkich spraw i uczynków naszych za zbawienie dusz, podobnie jak inne sposoby czczenia Serca Jezusowego, ukształtowało się w bractwo. To bractwo zwie się Apostolstwem Modlitwy. Apostolstwem, bo ma za cel zbawienie wszystkich ludzi w ogóle, co jest dziełem i duchem apostołów. Modlitwy – bo modlitwa i poświęcanie wszystkich spraw, które także jest modlitwą, stanowi środek, przy udziale którego nasze bractwo dąży do wyznaczonego celu. Zwie się ono także Apostolstwem Serca Jezusowego, dlatego że z samego Serca Jezusowego wykwitło, jak widzieliśmy i także dlatego, że jest właściwym apostolstwem Serca Jezusowego, ponieważ Serce Jezusowe w Najświętszym Sakramencie jest właściwie apostołem modlitwy, a zarazem mistrzem i przewodnikiem apostołów modlitwy, że z Niego wzięty jest pomysł i całe urządzenie tego przedziwnego dzieła.

A zatem Apostolstwo Serca Jezusowego nie odróżnia się od pierwotnego nabożeństwa do Serca Jezusowego, nie zmienia go, jakby się to może niejednemu zdawało, ale jest tym samym nabożeństwem, najdoskonalej pojętym, najbardziej zbawiennym dla nas i dla całego świata, a wykonywane w sposób najmilszy Jezusowi, doprowadza do najwyższego stopnia swej doskonałości. Dlatego także Apostolstwo Modlitwy, jak dobrze powiada jego założyciel, nie tyle jest osobnym bractwem, jak pewnym duchem, pewną dążnością do łączenia się wewnętrznie w modlitwie i we wszystkim, co czynimy, z Sercem Jezusowym dla zbawienia dusz. Dlatego apostolstwo nie ma żadnych obowiązków, żadnych modlitw przepisanych, ale raczej wszystkie obowiązki naszego stanu, wszystkie nasze modlitwy i sprawy ogarnia, uświęca, zwraca się do najdoskonalszej czci najsłodszego Serca przez ofiarowanie ich w zamiarach Serca Jezusowego. Jedno westchnienie, choć raz na dzień uczynione wystarcza, aby uzyskać wielkie odpusty nadane temu stowarzyszeniu. Jedno westchnienie wystarcza, aby być apostołem Serca Jezusowego, wystarcza, aby dusze zbawiać, aby Sercu Jezusowemu się przysłużyć. Dlatego na koniec to stowarzyszenie, według jego ustaw zatwierdzonych przez Stolicę Apostolską, nie podlega warunkom i formalnościom, które obowiązują inne bractwa. Może być przyjęte nawet w zakonach, którym reguła zakazuje przybierania nowych obowiązków, bo też istotnie nie nakłada żadnego obowiązku, tylko uwydatnia powinność każdego zakonnika, a nawet każdego chrześcijanina: z miłości Jezusa starać się, jak kto może, o zbawienie dusz, najpierw i najbardziej modlitwą i ofiarowaniem spraw codziennych, bo tak może każdy i to najskuteczniej.

O Jezu, miłośniku braci i ludu Twego, który się wiele modlisz za swój lud swój i za całe święte miasto. Ty wiesz, że ze szczerego pragnienia odwzajemnienia się miłością Twemu Sercu chcemy według pragnienia Twego Serca poświęcić się zbawieniu dusz i na wzór Twego Serca być apostołami modlitwy. Pobłogosław, o Jezu, naszym usiłowaniom, daj nam zrozumieć, jak piękne, jak zbawienne, jak miłe Tobie jest to dzieło, a zwłaszcza daj nam gorliwie się nim zająć dla zbawienia dusz, dla chwały i dla miłości Twojej, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen (12).

Ks. Marian Morawski SI

(1) 2 Mach 15, 14.

(2) 1 Kor 10, 2.

(3) 1 Tm 2, 5.

(4) Hbr 7, 25.

(5) J 15, 15.

(6) Łk 12, 49.

(7) J 14, 15.

(8) Mt 9, 36–38.

(9) Prz 17, 12.

(10) Tm 2, 1–4.

(11) Kol 1, 24.

(12) Kazanie wygłoszone w Krakowie w 1872 roku.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Księży Jezuitów Rekolekcje z Sercem Jezusa.