Marek Kornat: Polska myśl historyczna wobec rewolucji francuskiej, cz. 1

W ogrodach Tuilerii 14 lipca 1789 roku miała miejsce rozmowa króla Ludwika XVI z jego marszałkiem dworu księciem de la Rochefoucauld-Liancourt – którą odnotował Hipolit Taine w swych Les Origines de la France contemporaine (Początki współczesnej Francji). „To bunt!” – oświadczył monarcha. „Nie, Panie. To rewolucja!” – odpowiedział jego minister (1). Ta wymiana zdań ilustruje dobrze owo dziejowe novum, jakim stał się przewrót we Francji zapoczątkowany w roku 1789. Nawet sam jego koniec pozostaje przedmiotem wielkich kontrowersji. Dla jednych – jak dla Taine’a – był to przewrót napoleoński, czyli 18 brumaire’a 1799 roku. W interpretacji innych rewolucję zakończyła ostateczna klęska Napoleona I i abdykacja latem 1815 roku. Powstała wreszcie i koncepcja rozumienia rewolucji francuskiej jako procesu, który osiąga swój finał dopiero w ustanowieniu III Republiki ustawami konstytucyjnymi z 1875 roku. Zwolennikiem tej ostatniej wizji był François Furet, czołowy historyk rewolucji francuskiej, przedwcześnie zmarły w roku 1997.

„Są zagadnienia historyczne tak doniosłe i rozległe, a materiał do nich tak olbrzymi, iż wszelka próba rozwiązania ich i ujmowania całości wydaje się tylko zuchwalstwem. Do takich należy zagadnienie Wielkiej Rewolucji we Francji” (2) – napisał w przedmowie do swej książki Rewolucja Francuska Adam Szelągowski, historyk lwowski, dzisiaj niestety raczej zapomniany, ale godzien uwagi z racji licznych i pomysłowych prac z dziejów powszechnych, w dzisiejszej Polsce zupełnie niewznawianych. Niewyobrażalnie wielka literatura o rewolucji francuskiej potwierdza w pełni trafność obserwacji Szelągowskiego.

Kiedy zrodziło się zainteresowanie rewolucją we Francji u Polaków? To pytanie, które warto sobie stawiać.

Musimy pamiętać, że wypadki we Francji, które zapoczątkowało zwołanie Stanów Generalnych w roku 1789, przypadły w naszej ojczyźnie na czasy Sejmu Wielkiego. Polska znalazła się prawdziwie „na przełomie” swych dziejów – jak powie w tytule swej książki o polityce zagranicznej tamtej doby Bronisław Dembiński (3). Walka o ocalenie narodowego bytu była priorytetem. Przesłaniała z oczywistych powodów spór między zwolennikami rewolucji a zachowawcami. Polska myśl historyczna nie wydała swojego Edmunda Burke’a, który tak wymownie zapisał się w dziejach myśli europejskiej za sprawą swych Reflections on the Revolution in France (Rozważania o rewolucji we Francji).

Nie jest dla historyków tajemnicą, że patrioci polscy, zwłaszcza w obliczu drugiego rozbioru, a w szczególności w przejmujących chwilach powstańczego zrywu pod przywództwem Tadeusza Kościuszki, kierowali swój wzrok ku jakobińskiej Francji. Wierzyli, że ta coś dla Polaków zrobi. Że ich obojętnie nie zostawi. Pragnienie skutecznego ukarania zdrajców ojczyzny – których było wielu – skłaniało do sięgania po jakobińską naukę, która poruszała wyobraźnię. To oczywiście prawda, że naczelnik Kościuszko chciał być tylko łagodnym dyktatorem (4). Ale już litewskie sprzysiężenie Jakuba Jasińskiego wyrosło w myśl wiary we francuską, jakobińską lekcję walki o ojczyznę (5).

Przybywając w imieniu polskich jakobinów do Francji Wojciech Turski wołał w roku 1792: „Pierwszy narodzie świata – Francuzi, jesteśmy uczniami waszymi, promienie z ogniska świateł waszych dosięgły serc Polaków, ogrzewając ich wśród ucisków” (6). Poszukiwanie pomocy u rewolucyjnej Francji ożywiało powstańców Kościuszki. Oczywiście Polaków spotkała klęska. Zostały „zawiedzione rachuby na pomoc obcą” (7).

„Powiada się – pisał autor Reflections on the Revolution in France – że dwadzieścia cztery miliony powinny panować nad dwustu tysiącami. To prawda – jeśli konstytucję monarchii uznać za sprawę arytmetyki. Dla tego rodzaju argumentacji latarnie wystarczą za poparcie, jednak dla człowieka, który może rozumować spokojnie, jest ona śmieszna. Wola wielu ludzi i ich interesy są bardzo często różne, a różnice te stają się wielkie, gdy dokonają niewłaściwego wyboru. Władza składająca się z pięciuset prowincjonalnych prawników i zapoznanych proboszczów nie jest dobra dla dwudziestu czterech milionów ludzi, nawet gdyby wybrało ją czterdzieści osiem milionów; nie lepsza jest i wtedy, gdy przewodzi im tuzin wybitnych osób, które nadużyły zaufania, by zyskać tę władzę” (8). Ale nie te spostrzeżenia pozostawały w centrum uwagi patriotów polskich w chwili nadchodzącej zagłady ich państwa tylko pytanie o źródła powodzenia Francuzów, które symbolizowała fenomenalna bitwa pod Valmy.

Powstanie listopadowe byłoby zapewne mało możliwe, gdyby nie rewolucja lipcowa we Francji w roku 1830. Nie znaczy to oczywiście, że było jej odwzorowaniem, ale jak wykazał gen. Marian Kukiel, było inspirowane francuskimi ideami wolnościowymi. Sami polscy twórcy listopadowego zrywu z poczuciem dumy posługiwali się pojęciem „rewolucja polska”. Nie tylko ludzie ówczesnej lewicy używali tej frazy. Prezes Rządu Narodowego, konserwatysta Adam Jerzy Czartoryski był wśród nich (9).

Dopiero rok 1846 i 1848, a przede wszystkim gorące chwile rewolucji moralnej w Królestwie Kongresowym otworzyły elitom polskim oczy na doświadczenie rewolucji. Ożywiły konserwatyzm polski. Wielkie wstrząsy w kraju wywołały zainteresowanie przejściami Francji, ale nie zaowocowały książkami.

Pierwsze całościowe ujęcie rewolucji francuskiej w postaci obszernego tomu dał Feliks Czacki w trzyczęściowej rozprawie Études historiques sur la révolution française (Studia historyczne nad rewolucją francuską). Do napisania tych rozważań zachęcał go poeta Zygmunt Krasiński. Czacki pisał to dzieło w latach 1834–1857 (10). Polski przekład przygotował ojciec czołowego przedstawiciela polskiej filozofii narodowej Henryk Cieszkowski. Krasiński – jak wiadomo – z wielkim przejęciem patrzył w przyszłość, mając przed oczyma wizję powszechnej rewolucji. Był też przekonany, że despotyzm rosyjski nie jest skuteczną dla niej zaporą, ale raczej jej niedostrzeżonym przez konserwatystów generatorem (11). Autor Psalmów przyszłości wprost wierzył, że despotyzm i rewolucja (jako jego totalna negacja) idą w parze.

Powstawały dzieła Thiersa, Lamartine’a, Micheleta, Quineta, Taine’a, Alberta Sorela, Aulard, Mathiez, Rankego czy Carlyle’a – by sięgnąć tylko po największe nazwiska. Na polu studiów nad rewolucją francuską „brak było i jest Polaków. I nieprędko mu się zaradzi tam, gdzie nawet historia własna narodowa była i jest pod pewnymi względami zbytkiem, zwłaszcza ta ostatnia nowoczesna” (12) – pisał w roku 1934 Adam Szelągowski.

Początek dwudziestego stulecia stał pod znakiem rozwoju wielkich ruchów politycznych: niepodległościowego socjalizmu i narodowej demokracji.

Socjalizm polski miał własną wizję rewolucji francuskiej. Jej zarys odtworzyć możemy sobie czytając szkic Krótka historia Wielkiej Rewolucji Francuskiej Feliksa Perla, jednego z prominentnych działaczy PPS. „Lud francuski dokonał wielkich rzeczy w walce o swe prawa” – pisał. „Rewolucja zmiatała ze swej drogi wszystkie urządzenia dawnego społeczeństwa. Wszelka Rewolucja dobiegła kresu, lud nie pozostał panem położenia, Napoleon Bonaparte zdusił Republikę, a masy pracujące uległy nowemu jarzmu”. Niezależnie od tego rewolucja była wydarzeniem nieprzemijającym – w dziejach „Francji a nawet całej ludzkości” (13). Jak widzimy, socjalistom przyświecała całkowita apologia roku 1789 i przewrotu we Francji. Ubolewali oni tylko nad „zduszeniem rewolucji” przez Bonapartego.

Polska specyfika nakazywała z uznaniem patrzeć na dziedzictwo rewolucji francuskiej na polu stosunków międzynarodowych. Naród, który utracił wolność, nie mógł nie patrzeć z nadzieją na obietnice prawa narodów do stanowienia o sobie. W Projekcie Dekretu w przedmiocie nowych zasad prawa międzynarodowego z 1790 roku zgłoszonym przez Volneya, ale ostatecznie nieprzyjętym przez francuskie Zgromadzenie Narodowe, mowa była o tym, że „żaden naród nie ma prawa zagarniać własności innego narodu, ani pozbawiać go wolności i korzyści naturalnych” (14). Idee Volneya i Saint-Justa były ważnym wkładem rewolucyjnej myśli francuskiej w kształtowaniu nowej wizji stosunków międzynarodowych (15).

To miał na uwadze każdy socjalista polski. Rewolucja francuska zostawiła oczywiście swoje dziedzictwo praw człowieka, ale potrzebna jest jeszcze realizacja jej ideałów na polu życia międzynarodowego. „Rewolucja skończy się kiedy nie będzie już narodów uciemiężonych, klasy wyzyskiwanych, gdy proletariat zrobi swoją robotniczą rewolucję i stworzy nowe społeczeństwo, oparte na podstawach socjalistycznych” (16) – pisał Perl.

Wspomniany już przez nas Szelągowski dał w dobie międzywojennej krytyczną próbę syntezy rewolucji francuskiej. Doprowadził ją do roku 1793. Część pierwszą w dwóch tomikach wydał w roku 1927, drugą i trzecią dodał siedem lat później, wydając całość jako próbę syntezy. Szelągowski – profesor Uniwersytetu Lwowskiego – był jednym z najbardziej oryginalnych umysłów w historiografii polskiej. Wyróżniały go zainteresowania doniosłymi zagadnieniami dziejów powszechnych nowożytnych oraz niezaprzeczalny zmysł syntezy (17).

„Rewolucja r. 1789 jest ciągle żywa” – pisał Szelągowski. Ona „żyje wciąż jeszcze w nas – i dlatego jej dzieje nie są wyłącznie dziejami Francji, lecz cząstką dziejów całej Europy, dziejów niestety nie zakończonych (…)” (18). Te stwierdzenia w przedmowie do całościowego wydania książki w roku 1934 dobrze wyrażają nastawienie lwowskiego historyka. I pozostają prawdziwe, chociaż francuski historyk François Furet dowodził prawdziwego końca rewolucji francuskiej w związku z krachem projektu komunistycznej utopii (19). Już jednak dyskusja wokół tzw. Konstytucji dla Europy, którą przed dziesięciu laty przygotowywała komisja z byłym prezydentem Republiki Francuskiej Giscardem d’Estaing pokazała żywotność ducha rewolucji 1789 roku i oświecenia jako mitów założycielskich dzisiejszej Europy, budującej swoją unię.

„Wolność osobista – pisał Szelągowski – była od wieków prawem, przynajmniej dla ludzi wolnych na Zachodzie”, ale „ograniczył ją w ciągu ostatnich paru wieków absolutyzm monarszy we Francji”. I tak oto, „ta wolność osobista, jak również wolność sumienia, swoboda słowa i pióra itp. wszystko to co zapewniała Deklaracja praw człowieka, wypływało z ducha czasu i było istotną zdobyczą narodu francuskiego” (20). Szelągowski podkreślał słuszność zasady suwerenności ludu. Ale wskazywał, że teoria woli ogółu – tak jak definiował ją Rousseau – była niebezpieczna. Albowiem „raz sankcjonowała bunt czyli powstanie tłumu przeciwko legalnej władzy, później znów tyranię jednostek karcących lub powściągających wybuchy tego tłumu czyli ludu” (21). Oto zarazem błogosławieństwo i klątwa tej doktryny.

Szelągowski był wyznawcą pokojowej pracy ewolucyjnej, „pracy wielu pokoleń” dla stworzenia nowej cywilizacji. Odrzucał rewolucję jako metodę osiągania zmiany społecznej. Ale nie wahał się przyznać, że nawet rewolucja „z jej trybunałami i terrorem”, to coś „mimo wszystko mniej złego niż niewola obca”, która spotkała Polaków wskutek utraty własnego państwa w tym samym czasie, kiedy rozgrywały się krwawe wypadki we Francji (22).

Głęboko afirmatywne ujęcie dziejów rewolucji francuskiej przyniosła Wielka Historia Powszechna. Rozdziały tej wielkiej syntezy poświęcone rewolucyjnej Francji (1789–1799) dał znany Józef Feldman (23). Był on głównie historykiem dyplomacji. Jego zainteresowania pozostawały rozproszone na przestrzeni dwóch stuleci – od czasów Stanisława Leszczyńskiego i Augusta II po dobę Bismarcka.

„Rewolucja zniszczyła ustrój oparty na nierówności społecznej. Dała wielkie ożywienie nauki i kultury. Nastąpiło za jej sprawą oswobodzenie człowieka” (24). Feldman podnosił oczywiście promieniowanie rewolucji na Europę i jej znaczenie dla sprawy narodów uciskanych, w tym Polaków.

Co interesujące, w odrodzonej Polsce rzadko pojawiały się próby powiązania rewolucji francuskiej i bolszewickiej jako doświadczeń dziejowych, które coś łączy. Przeważało raczej przekonanie, że obie te rewolucje dzieli fundamentalna różnica.

Świeżo po zakończonej zwycięsko wojnie polsko-sowieckiej Stanisław Grabski – czołowy polityk Narodowej Demokracji – twierdził, że rewolucja bolszewicka miała charakter bezwzględnie negatywny. „Rewolucja rosyjska – pisał – od pierwszej chwili była pozbawiona wszelkiego twórczego pierwiastka. Nie stworzyła żadnej nowej idei, nie udoskonaliła w niczym administracji i wojskowości. Umiała tylko niszczyć istniejące poprzednio urządzenia, albo pozostawiając po nich zupełną próżnię, albo zastępując je marnymi prowizoriami, albo wreszcie wprowadzając urządzenia ślepo skopiowane z obcych wzorów. Nie wydała też żadnego pozytywnego hasła. Program Rządu Tymczasowego to był program z dawna na Zachodzie zrealizowany: demokratycznej republiki opartej o szeroki samorząd, względnie parlamentarnej, demokratycznej monarchii. Program bolszewików – to był ściśle zastosowany marksizm: dyktatura proletariatu, wywłaszczenie właścicieli i upaństwowienie narzędzi i środków produkcji” (25).

Konstanty Srokowski – pisarz polityczny orientacji liberalnej – przeciwstawił rewolucję francuską i bolszewicką w sposób bardzo zasadniczy. „Rewolucja francuska była rewolucją narodową w tym znaczeniu, że mieszczaństwo francuskie, osiągnąwszy pewien stopień rozwoju i znalazłszy się w pewnym stosunku sił względem panującego feudalizmu, obaliło go, objęło władzę, przyswajając sobie te elementy jej form, które na sto lat przedtem wypracowała również mieszczańska rewolucja angielska. Rewolucja francuska stwarzała tylko pewne wzory, ale nie narzucała ich innym narodom, pomijając okres bonapartyzmu i towarzyszących mu wojen zdobywczych. A nie narzucała go zaś dlatego, że sama indywidualistyczna zasada rozwojowa, leżąca u podstaw zarówno starego, jak nowego ustroju, pozostawała przez rewolucję nietknięta. Dzięki temu rewolucja francuska i jej produkty mogły pozostawać w symbiozie z istniejącymi jeszcze formami i ustrojami feudalnymi i deigracjalnymi monarchiami” – pisał Srokowski (26).

Rok 1939 przyniósł zmierzch II Rzeczypospolitej, chociaż trwała nadal w swych instytucjach podczas drugiej wojny światowej. Oprócz książki Szelągowskiego Polacy w swej odrodzonej ojczyźnie właściwie nie otrzymali żadnych bliższych naświetleń rewolucji francuskiej.

Wskutek obcej interwencji nastał w Polsce reżim komunistyczny. Trwał czterdzieści pięć lat. Publiczna konserwatywna krytyka rewolucji jako metody osiągania zmiany w stosunkach społecznych stała się zasadniczo niemożliwa. W sferę nauki i myśli wkroczyła cenzura i ideologia.

Powstały głęboko osadzone w historycznej erudycji prace Jana Baszkiewicza (27). Przebijała w nich admiracja dla jakobińskiej koncepcji rewolucyjnego rządu (28). Ich znaczenie w historiografii polskiej nie będzie już przedmiotem naszych refleksji w niniejszym szkicu.

Generalnie wytworzyły się trzy interpretacje rewolucji francuskiej. Umownie rzecz ujmując, powiedzieć można, że pierwsza z nich – integralnie konserwatywna – ujmuje ten przewrót jako w całości destrukcyjny. Druga afirmuje akt zrzeczenia się przywilejów przez stany uprzywilejowane – co nastąpiło w sierpniu 1789 roku – oraz monarchię konstytucyjną, którą zaprowadzono we Francji we wrześniu dwa lata później. Trzecia interpretacja głosi, że rewolucja została zdradzona i niedokończona z chwilą upadku reżimu jakobińskiego (29).

cdn.

Prof. Marek Kornat

(1) H. Taine, Les Origines de la France contemporaine, t. I: La Révolution, Paryż 1882, s. 3.

(2) A. Szelągowski, Rewolucja Francuska, Lwów 1934, s. 1.

(3) B. Dembiński, Polska na przełomie, Lwów 1913.

(4) Pisma Tadeusza Kościuszki, wyd. H. Mościcki, Warszawa 1947.

(5) Do tych spraw mamy monografię Z. Sułka, Sprzysiężenie Jakuba Jasińskiego, Warszawa 1982.

(6) Cyt. za J. Tazbir, Rzeczpospolita i świat. Studia z dziejów kultury XVII wieku, Wrocław 1971, s. 62.

(7) S. Zawierucha [wł. M. Kukiel], Powstanie kościuszkowskie, Warszawa 1911, s. 136.

(8) E. Burke, Rozważania o rewolucji we Francji, tłum. D. Lachowska, wstęp P. Kłoczowski, Kraków 1994, s. 69.

(9) M. Kukiel, Powstanie Listopadowe przed sądem historii, „Przegląd Współczesny”, t. 35, 1930, s. 321. Wykład na Uniwersytecie Jagiellońskim 25 listopada 1930 roku.

(10) F. Czacki, Studia historyczne nad rewolucją francuską, 1862.

(11) W historiografii polskiej pisał o wizji Krasińskiego Andrzej Nowak w tomie: Jak rozbić rosyjskie imperium? Idee polskiej polityki wschodniej, Warszawa 1995.

(12) A. Szelągowski, Rewolucja Francuska, s. 3.

(13) F. Perl, Krótka historia Wielkiej Rewolucji Francuskiej, Warszawa 1910, s. 65. Tekst został podpisany inicjałami F. P. Książeczka miała liczne wydania. Ostatnie, piąte, w roku 1910.

(14) Cyt. za Ludwik Gelberg (red.), Prawo międzynarodowe i historia dyplomatyczna. Wybór dokumentów, t. 1, Warszawa 1954, s. 3.

(15) Szerzej na ten temat: Jean Godechot, La pensee révolutionnaire en France et en Europe, 1780–1799, Paryż 1964.

(16) F. Perl, op. cit., s. 69.

(17) O stanowisku tego badacza w historiografii zobacz rozważania H. Wereszyckiego i W. Czaplińskiego, Dorobek naukowy Adama Szelągowskiego, „Kwartalnik Historyczny”, z. 3, 1962, s. 615–636.

(18) A. Szelągowski, op. cit., s. 9.

(19) F. Furet, Prawdziwy koniec rewolucji francuskiej, tłum. B. Janicka, Kraków 1994.

(20) A. Szelągowski, op. cit., s. 92.

(21) Ibid., s. 96.

(22) Ibid., s. 479.

(23) Wielka Historia Powszechna, t. VI, cz. I: Od Wielkiej Rewolucji, do Wojny Światowej (1789–1848), Warszawa 1936.

(24) J. Feldman, op. cit., s. 149–150.

(25) S. Grabski, Rewolucja. Studium społeczno-psychologiczne, Warszawa 1921, s. 43.

(26) K. Srokowski, Elita bolszewicka, Kraków 1927, s. 113–114.

(27) Mam na myśli studia: Rewolucja francuska 1789–1794: społeczeństwo obywatelskie (1983, wspólnie ze Stefanem Mellerem); Francuzi 1789–1794: studium świadomości rewolucyjnej (1989); Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat: mitologia i rzeczywistość rewolucji francuskiej (1993). Baszkiewicz był także biografem Ludwika XVI, Dantona i Robespierre’a.

(28) Nie oznacza to umniejszania poznawczej wartości studiów Baszkiewicza.

(29) To stanowisko głosił historyk-materialista Albert Mathiez.

Powyższy tekst jest przedmową do książki Teodora Jeske-Choińskiego Błyskawice.