Poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia! Błędy teologów liberalnych

Wśród teologów liberalnych, których poglądy zapanowały niemal powszechnie w naszej epoce, wiele prawd wiary jest deformowanych w imię fałszywego dostosowania nauki Kościoła do błędów współczesnego liberalnego świata. Treści niepopularne dla słuchaczy i trudne do zrozumienia są przemilczane, bądź też interpretowane niezgodne z niezmiennym od początku nauczaniem katolickim. Jednym z najpoważniejszych błędów teologów liberalnych, jest zafałszowanie właściwego rozumienia dogmatu wiary katolickiej, który stwierdza, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Dogmat ten wypierają dziś błędy, i to zarówno wskutek zmiany sensu pojęcia “Kościół”, jak też poprzez zmianę znaczenia możliwych sposobów przynależności do tego Kościoła, jak również przez zniekształcenie znaczenia terminu “zbawienie”. W pismach tych autorów odnawiany jest modernizm, potępiony przez św. Piusa X w encyklice Pascendi dominici gregis w 1910 r. Ponadto są oni stronnikami liberalizmu religijnego, potępionego przez bł. Piusa IX (Syllabus, 1864). Często nawiązują także do błędnych poglądów tzw. nowej teologii (la nouvelle théologie), potępionych przez papieża Piusa XII (encyklika Humani generis, 1950).

Natura błędu

Obecnie dla większości teologów Kościół to wszyscy chrześcijanie, albo nawet i cała ludzkość, a należeć można do niego bez wiary, a tylko przez “dobrą wolę”, którą każdy ma rzekomo posiadać. W takiej koncepcji nie ma miejsca na jedyną prawdziwą religię, gdyż wszystkie religie zdają się wyrażać jakąś prawdę i odpowiadać pragnieniom ludzkich serc. Nie ma w niej także miejsca na głębokie zepsucie natury ludzkiej grzechem pierworodnym. W doktrynach liberałów Bóg miałby usprawiedliwiać człowieka bez potrzeby skruchy i udzielać łask w każdych warunkach, wbrew sprawiedliwości, a tylko na mocy miłosierdzia. Zdaniem tych teologów “dobra natura” człowieka nie napotyka na poważne przeszkody w życiu, a każda religia jest prostą drogą do Boga.

Tymczasem teologia katolicka jest przeciwna tego rodzaju błędom i, jak powiedział ojciec św. papież Grzegorz XVI, jest “największym dogmatem naszej religii, że poza katolicką wiarą nikt nie może się zbawić”. To znaczy, że Bóg ustanowił jeden prawdziwy Kościół: święty, katolicki, apostolski i rzymski, aby wszyscy ludzie zostali doń nawróceni i aby przez niego byli pouczani o prawdzie. Człowiek nie może się zbawić przez wyznawanie jakiejkolwiek z fałszywych religii, które nie są pomocą do zbawienia, ale poważną przeszkodą na tej drodze. Nie może się podobać Bogu ten, kto żyje w błędach bałwochwalstwa, herezji lub schizmy, kto w nauce moralnej przyjmuje zło w miejsce dobra i zamiast się doskonalić, popada w coraz to większy upadek. Nie każdy człowiek dąży do dobrze pojętego szczęścia i nie każdy kocha Boga i bliźniego. Wskutek grzechu pierworodnego w świecie jest rozpowszechnione zło, ale Pan Bóg nie zostawia nas samych i przychodzi nam na pomoc. Po to ustanowił swój jedyny Kościół, założony w świecie przez Jezusa Chrystusa, jedynego Syna Bożego, aby każdy mógł, wezwany świętym obowiązkiem, wejść do tego Kościoła, uzyskać niezasłużone przez siebie łaski, odrzucić błędy, pokonać grzech i współpracując z łaską osiągnąć wieczne zbawienie. Bóg nie przebaczy nikomu wbrew jego woli i przy braku skruchy ze strony człowieka. Wobec tego dobrze uformowane sumienie jest zbawienną pomocą dla uniknięcia zatwardziałości serca w złu. Pan Bóg szanuje ludzką wolność i odpowiedzialność, nagradza wolne wybory moralne, gdy dotyczą one dobra, zaś karze za zło. Na tym polega sens dogmatu, że poza Kościołem nie ma zbawienia, iż Pan Bóg udziela zbawienia w ramach swej owczarni i nakazuje do niej wstąpić wszystkim ludziom. Kościół jest współczesną arką Noego, która ratuje ludzi z potopu zła, a kto nie znajdzie się w tej arce, ten zatonie w potopie. Można powiedzieć, że Pan Bóg rzuca koło ratunkowe pewnym dobrze usposobionym ludziom, którzy z jakiegoś powodu tkwią w wodzie poza tą arką i wtedy ludzie ci mogą się zbawić będąc poza widzialnymi burtami arki. Ponieważ na powierzchni utrzymuje ich koło ratunkowe połączone liną z pokładem statku, dlatego wszelkie zbawienie pochodzi zawsze z tej arki, z Kościoła, a w ostateczności od Chrystusa. Wszelkie sekty odłączone od Kościoła to dziurawe szalupy zrzucane przez twórców herezji z pokładu statku – arki, które niechybnie zatoną w potopie. Pan Bóg stara się przekonać szaleńców skaczących na fale, aby się powstrzymali i dlatego Kościół ciągle w dziejach potępiał wszelkie błędy i głosił konieczność nawrócenia, gdyż potępieni będą ci, którzy z własnej winy (propria culpa) pozostają poza Kościołem.

O różnych sposobach przynależności do Kościoła

Aby precyzyjnie odróżnić naukę katolicką zarówno od poglądów liberalnych jak też i rygorystycznych konieczne są niezbędne wyjaśnienia dotyczące różnych sposobów przynależności do Kościoła świętego, o których mowa w dokumentach katolickiego Magisterium. Konieczność Kościoła do zbawienia jest nie tylko koniecznością nakazu Bożego (necessitas praecepti), ale również koniecznością środka (necessitas medii), to znaczy, że jedynym środkiem zbawienia jest prawdziwy Kościół. Pewien zatem sposób związania się tym Kościołem jest absolutnie (absolute) konieczny do osiągnięcia zbawienia.

Rzeczywistymi członkami Kościoła są ochrzczeni wierni katolicy. Katechumeni, którzy przygotowują się do przyjęcia sakramentu chrztu, nie są formalnymi członkami Kościoła, ale są z nim związani w tym sensie, że jeśli pragną przyjęcia chrztu, to przez ten „chrzest pragnienia”, są włączani do duszy Kościoła, do społeczności osób zjednoczonych z niewidzialną głową Kościoła, z Jezusem Chrystusem przez wolę czynienia nakazu Bożego. Tacy ludzie niewidzialnie należą do widzialnego Kościoła rzymskokatolickiego. Każdy człowiek, który posiada nadprzyrodzoną wiarę i pragnienie czynienia woli Bożej, jest w teologii zwany gotowym do podporządkowania się Bogu (Deo oboedire paratus). Usposobienie to wystarcza do osiągnięcia zbawienia, nawet gdyby np. katechumen zmarł jeszcze przed wyznaczonym terminem udzielenia sakramentu chrztu świętego. Zasada gotowości do podporządkowania się woli Bożej pozwala zrozumieć, w jaki sposób mogą być zbawieni ludzie nieznający jedynej prawdziwej religii bez własnej winy (absque culpa). Albowiem Pan Bóg nie będzie nikogo karał za to, że ktoś nie znał prawdziwej wiary, jeżeli poznanie to było dla tej osoby niemożliwe. To jednak nie znaczy, że ten człowiek nie będzie wcale ukarany przez Pana Boga, ponieważ w ciągu swego życia mógł przecież popełnić wiele zła zasługującego na karę, a także odziedziczył winę grzechu pierworodnego. Jednakże gdyby ktoś urodził się w kraju pogańskim i nie mógł poznać religii katolickiej, ale w naturalny sposób będąc religijnym, znając istnienie Boga, w sercu pragnął Go kochać i służyć Mu, wtedy można powiedzieć, że w istocie Pan Bóg akceptuje to nastawienie, które stanowi chrzest pragnienia. Oczywiście człowiek żyjący w kraju pogańskim i pragnący pełnić wolę Bożą, ale pozostający poza widzialnym Kościołem napotyka na ogromne trudności w dobrym życiu, ponieważ pozbawiony jest realnej pomocy, która wynika z sakramentów świętych i życia wedle zasad katolickich. Z tego powodu nie można stawiać na równi sytuacji katolików i uczciwych niekatolików, złączonych z Kościołem niewidzialnymi więzami chrztu pragnienia, który daje łaskę uświęcającą. Bez przynależności do Kościoła (choćby w niewyraźnym pragnieniu) nikt nie może być zbawiony, to znaczy że najsłabszą formą przynależności do Kościoła jest niewyraźne pragnienie służenia Bogu. Słabość ta wynika z obiektywnych przeszkód stawianych człowiekowi przez warunki, w jakich przyszło mu żyć. Liberalni teolodzy gotowi są niekiedy uznać, że pragnienie włącza człowieka do Kościoła prawdziwego, ale zakładają, że każdy człowiek, żyjący w jakiejkolwiek fałszywej religii, jest już przez nią włączony do Kościoła, ponieważ przyjmuje takie wartości religijne, jakie widzi, i to mu wystarcza. Jak to jednak miałoby być możliwe, gdyby ktoś widział prawdziwy Kościół i jego nauczanie, a jednak nie chciał porzucić błędów fałszywej religii, a nawet gardził wiarą katolicką? Liberał odpowie, że można żyjąc uczciwie nie dostrzegać prawdy, nawet gdy leży ona na ulicy, zaś najważniejszym kryterium jej poznania jest sumienie. Oczywiście tylko Bóg zna serca poszczególnych ludzi i wie, czym się kierują poszczególne osoby, ale czy to możliwe, aby uczciwy człowiek odrzucał uczciwe zasady i prawdę, rzekomo żyjąc w prawdzie swego sumienia? Przecież trzeba mieć trochę konsekwencji. Jeżeli ktoś szuka prawdy, to dlaczego jej nie znajduje? Pan Bóg przecież pozwala każdemu, w kraju gdzie działa Kościół poznać jego zasady. Nie można nikogo oceniać w sposób powierzchowny, ale nie można też twierdzić, że wszyscy są niewinni, bo chociaż widzą prawdę i nie chcą jej przyjąć, a jednak dzieje się to wbrew ich wiedzy i woli. Czy wszyscy są aż tak słabi, że nie dostrzegają rzeczy oczywistych? Trzeba raczej domyślać się tutaj błędu i grzechu, ale liberałowie tak mocno wierzą w dobre skłonności człowieka, że są gotowi uznać, że skoro ktoś nie wyznaje prawdy, to znaczy, że jej nie poznał, a nie że nią wzgardził. Szacunek dla ludzi idzie zwykle jeszcze dalej i dziś teolodzy przyjmują nie tylko dobrą wolę błądzącego, ale zaczynają błąd nazywać prawdą i fałszywe religie szanują jako wytwory ducha religijnego ludzi żyjących w różnych cywilizacjach. Zapominają jednak o tym, że religia fałszywa jest skutkiem pokus złego ducha, grzechu i namiętności, a nie czystych poszukiwań Boga. Jak inaczej wyjaśnić błędy pogaństwa?

Przelanie krwi za wiarę katolicką przez osobę nieochrzczoną także zastępuje realny sakrament chrztu i zwane jest chrztem krwi (baptismus sanguinis). Kościół czci nawet świętych, którzy nie byli ochrzczeni z wody, ale oddali życie za wiarę i w ten sposób osiągnęli wieczne zbawienie. Na przykład święta Emerencjana, dziewica i męczennica, była katechumenką ukamienowaną za wiarę przez pogan w roku 304.

Pozostaje jeszcze rozpatrzyć przynależność do społeczności Kościoła innych kategorii osób. Heretycy materialni (którzy bez rozeznania zła popadli w błąd doktrynalny), pozostają członkami Kościoła, ale heretycy formalni, którzy błąd wyznają świadomie, sami się z Kościoła wykluczają. Dzieci urodzone w rodzinach schizmatyckich i heretyckich, a ochrzczone w sektach niekatolickich, stają się przez chrzest duchowymi członkami prawdziwego Kościoła – wbrew błędom wyznania, w którym się urodzili – gdy tylko chrzest był udzielony w sposób ważny. Natomiast gdy dojdą do wieku używania rozumu mogą przez przyjęcie herezji od tego Kościoła odpaść, albo przez niezawinioną niewiedzę (ignorantia inculpabilis) pozostać w herezji tylko materialnej i pomimo błędów trwać w Kościele. Jeżeli jednak są np. pozbawieni sakramentów (z racji na błędy obowiązujące w ich środowisku), to jest im bardzo trudno żyć zgodnie z wolą Bożą. Zbawienie heretyków pozostających poza widzialnym Kościołem może się więc dokonać wyłącznie dzięki prawdziwemu Kościołowi, a z powodu ich nietypowej sytuacji może być nazwane zbawieniem w sposób przypadłościowy (per accidens), gdyż dokonuje się poza tym widzialnym Kościołem, a dzięki duchowej przynależności niewidzialnej do Kościoła rzymskokatolickiego. Nie wiemy, ilu ludzi zbawia się w ten sposób. W ramach wyznań niekatolickich można poznać pewne elementy prawdy katolickiej, to jednak są one niewystarczające do zbawienia, gdyż Pan Bóg wymaga od nas przyjęcia całej wiary, a nie tylko tych elementów, które jakiś herezjarcha, założyciel sekty religijnej zechciał przyjąć, podczas gdy inne odrzucił.

Eklezjologiczny status sekty niekatolickiej przypomina chore ciało, które nigdy w czasie choroby nie może być nazwane zdrowym. Sekta powstaje w wyniku buntu wobec prawdy i nie jest nigdy prawdziwą religią. Z tego powodu nigdy nie można żadnej heretyckiej wspólnoty nazwać “Kościołem siostrzanym” wobec Kościoła Świętego. Podobnie gdyby zbuntowane dzieci pewnego dobrego ojca uciekły z domu, a później wyraziły skruchę i wolę poprawy, a ojciec przyjąłby ich żal, to w ten sposób dzieci są usprawiedliwione i wracają do domu. Jednak miejsce pod mostem gdzie się ukrywały nie staje się ich domem przez to, że ojciec zechciał uznać ich żal. Dom rodzinny jest tylko jeden, a miejsce ucieczki to tylko kryjówka błądzących przed dobrym ojcem. Podobnie jest z Kościołem świętym i sektami.

W pierwszej połowie XX wieku szczególnie dynamicznie rozwijały się badania teologiczne nad możliwymi sposobami przynależności do Kościoła osób formalnie pozostających poza widzialnymi ramami Kościoła rzymskiego, zwłaszcza gdy chodzi o heretyków, członków różnych wyznań chrześcijańskich. Badacze nie ustrzegli się jednak pomyłek. Powstały lepsze i gorsze teorie, a niektóre z nich zostały później wykorzystane przez liberalnych teologów. Zwolennicy reform odeszli bowiem od koncepcji, że niekatolik może być niewidzialnie włączony do Kościoła katolickiego, aby w to miejsce przyjąć potępioną już przez Kościół teorię, że całe wspólnoty niekatolickie są częściami jakiegoś prawdziwego Kościoła, zwanego teraz ogólnie Kościołem Chrystusowym. Zmiana ta jest najbardziej charakterystyczną cechą liberalnej teologii okresu posoborowego. Tymczasem papieże Pius IX i Pius XII ostrzegali, że ci, którzy pozostają poza widzialnym Kościołem “pewności o swym własnym zbawieniu mieć nie mogą” i powinni się jak najszybciej nawrócić do Prawdy katolickiej w Kościele rzymskim.

Problem duszy i ciała Kościoła

W teologii katolickiej istnieje teoria o ciele i duszy Kościoła, która pokazuje, że poza widzialnymi ramami Kościoła rzymskokatolickiego, obok formalnych członków należących do ciała Kościoła (in re) mogą istnieć osoby niewidzialnie włączone do duszy tego widzialnego Kościoła na mocy pragnienia (in desiderio ac voto), przez łaskę Bożą. Nauka ta była krytykowana przez niektórych teologów w XX wieku, którą nazwali nestrorianizmem eklezjologicznym. Podobnie jak nestorianizm chrystologiczny miałby on dzielić (w tym wypadku Kościół) na odrębną duszę i ciało, gdzie dusza sięga dalej niż ciało. Jest to niesłuszny zarzut, gdyż duszą Kościoła jest Duch Święty, który zawsze sięga dalej niż widzialne ramy Kościoła, ponieważ może wpływać na każdego człowieka żyjącego zgodnie z sumieniem, nawet gdy ten człowiek obiektywnie błądzi, chociaż stara się żyć uczciwie. Łaska działa w świecie duchowym, a aspekt widzialny nie jest jedynym wyznacznikiem prawdy. Dlatego gdy ktoś żyje poza Kościołem widzialnym, to w jego duszy może działać Duch Święty i może jakoś przyporządkowywać tego człowieka do Kościoła widzialnego, który jest ukoronowaniem Bożego planu i społecznością, do której każdy powinien wstąpić. Łaska Boża może przecież przekraczać i przekracza ramy instytucjonalne, chociaż tych ram nie neguje, ale raczej uzupełnia ludzkie słabości i uwarunkowania społeczne i przestrzenne. Podobnie dusza człowieka w pewnym sensie sięga dalej niż ciało i jest od niego doskonalsza, ponieważ formuje ciało, nadaje mu ruch, kieruje go ku celom zewnętrznym, poznaje za pomocą zmysłów świat leżący poza tym ciałem. Dusza ludzka rozważa także prawdy wieczne i nieskończone, czci Boga i miłuje niebo, które dla samego tylko ciała i jego zmysłów są poznawczo nieosiągalne. Nikt jednak nie mówi że dusza ludzka i ciało są wzajemnie oddzielone i że dusza wykracza poza ciało w sposób nieuprawniony. Analogicznie dusza i ciało Kościoła są dwoma aspektami tej samej rzeczywistości, że Bóg ustanowił społeczność bezwzględnie konieczną dla zbawienia i może zaakceptować pragnienie członkostwa w tej społeczności, odpowiadające co do skutków rzeczywistemu członkostwu, gdyż w przeciwnym wypadku nieskończony Bóg byłby ograniczony skończonymi, ludzkimi uwarunkowaniami świata stworzonego.

Głos Magisterium katolickiego w historii

Kościół wydał liczne orzeczenia, w których potępił z jednej strony liberalne, a z drugiej – zbyt surowe rozumienie nauki katolickiej. Potępiając w XVII wieku rygorystyczny jansenizm Magisterium katolickie głosi pogląd, że Pan Bóg może udzielać różnych łask poza widzialnymi granicami Kościoła, a więc istnieją elementy dobra poza Kościołem. Odrzucając liberalny indyferentyzm rozpowszechniony w XIX i XX wieku Kościół uczy, że jest tylko jeden prawdziwy Kościół katolicki i rzymski, jedna prawdziwa religia ustanowiona przez Boga, a inne wyznania są w swej istocie sektami odłączonymi od prawdy objawionej. Bóg nikomu nie udzieli usprawiedliwienia, gdy ten pozostaje całkowicie (nequaquam versatur) poza Jego Kościołem.

Problem konieczności Kościoła do zbawienia był zawsze przedmiotem katolickiego nauczania. Sam Jezus Chrystus powiedział przecież: “Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony” (J 10, 9), a w innym miejscu: “Idąc tedy głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mt 16, 16). Natomiast do Nikodema Chrystus Pan mówi: “Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli ktoś nie narodzi się z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego (J 3, 5)”, co znaczy, że warunkiem zbawienia jest chrzest. Sobór Trydencki naucza: “Jeżeli ktoś twierdzi, że chrzest jest czymś dowolnym, to znaczy, że nie jest konieczny (non necessarium) do zbawienia – niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych”. Na temat ważności chrztu udzielanego przez heretyków i schizmatyków Magisterium orzeka, że “jeżeli ktoś twierdzi, że chrzest udzielany nawet przez heretyków w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, z zamiarem czynienia tego, co czyni Kościół, nie jest prawdziwym chrztem – niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych”.

Zbawiciel wyraźnie dodaje w surowych słowach, że gdy ktoś odrzuca prawdę i “jeśli zaś nawet Kościoła nie chciałby słuchać, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 17). W Piśmie świętym nie brak innych wypowiedzi o Kościele, społeczności wiary, założonej przez Chrystusa. Św. Jan Apostoł pisze w swej Ewangelii: “Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Apostoł św. Paweł dodaje: “bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11, 6), a św. Łukasz pisze w Dziejach Apostolskich o Chrystusie: “Nie ma w nikim innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12). Słowa te nie pozostawiają żadnej wątpliwości.

Nauka Ojców Kościoła i teologii scholastycznej

Ojcowie Kościoła poświęcili sporo miejsca w swych dziełach, aby bronić nauki o Kościele. Św. Ignacy (I–II w.) stwierdził: “Nie mylcie się, bracia moi, jeśli kto idzie za wywołującym schizmę, nie osiągnie dziedzictwa królestwa Bożego” , a św. Ireneusz (II w.) napisał: “Którzy są poza Kościołem, są poza prawdą (…) którzy wywołują schizmę, są próżni, nie mający miłości Boga”. W literaturze katolickiej znane są także słowa św. Cypriana z roku 251: “Nie może mieć Boga za ojca, kto nie ma Kościoła za matkę”. Autor tych słów dodaje, jakim absurdem jest pogląd o zbawieniu poza Kościołem: “Jeśli kto będąc poza arką Noego mógł ocaleć, to i poza Kościołem się znajdujący ocaleje”. Właśnie św. Cyprian pierwszy używa w r. 256 zdania, że “poza Kościołem nie ma zbawienia (extra Ecclesiam nulla salus)”. Podobnie św. Augustyn (354–430) pisze: “Poza Kościołem nie ma zbawienia. Któż temu zaprzeczy? Dlatego też jakiekolwiek Kościoły istnieją poza Kościołem (Katolickim), nie mają one wartości zbawczej (non valent ad salutem)”. Wypowiedzi takie znajdujemy u wielu Ojców Kościoła w starożytności. Nie ma też wątpliwości, jak rozumieli oni Kościół, gdyż podkreślali, że na jego czele stoi następca św. Piotra, a więc mieli na uwadze rzymski Kościół katolicki. W czasach scholastycznych rozwijała się teologiczna nauka o Kościele i jego widzialnej głowie. Papież Bonifacy VIII zdefiniował uroczyście dogmat wiary w bulli Unam sanctam (1302): “oznajmiamy, twierdzimy, określamy i ogłaszamy, że posłuszeństwo (subesse) Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne do osiągnięcia zbawienia (de necessitate salutis)”.

Św. Tomasz z Akwinu, najwybitniejszy scholastyczny teolog katolicki, wyrażając troskę Bożą o zbawienie ludzi w różnych okolicznościach powiada, że także gdy nie znają oni widzialnego Kościoła, to: “Należy to do Opatrzności Boskiej, żeby każdemu dostarczyła tego, co mu jest potrzebne do zbawienia, byle tylko człowiek ze swej strony nie stawiał jej przeszkód. Jeśli bowiem jakiś człowiek (…) szedłby za kierownictwem rozumu naturalnego w pożądaniu dobra, a unikaniu zła, to należy przyjąć za rzecz całkiem pewną, że Bóg albo przez wewnętrzne natchnienie objawiłby mu to, co jest potrzebne do wiary, albo skierowałby do niego jakiegoś głosiciela wiary, jak Piotra posłał On do Korneliusza”. Byle tylko nie stawiać przeszkód…

Teologia nowożytna

Prawdę o konieczności Kościoła do osiągnięcia zbawienia powtarza uroczyste wyznanie wiary katolickiej, ogłoszone przez papieża Piusa IV w r. 1564, tuż po zakończeniu Soboru Trydenckiego, w słowach “prawdziwą katolicką wiarę, poza którą nikt nie może być zbawiony, którą teraz bez przymusu wyznaję i naprawdę podzielam, będę stale zachowywać i wyznawać z pomocą Bożą całą i nieskalaną, aż do ostatecznego tchnienia życia”.

Papież Pius IX (1846–1878), autor słynnego Syllabusa, wyjaśnia, że “ci, którzy trwają w niepokonalnej niewiedzy względem najświętszej naszej religii, a którzy – pilnie zachowując prawo naturalne i jego nakazy, przez Boga wpisane w sercach wszystkich ludzi, i trwając w gotowości okazania Bogu posłuszeństwa – prowadzą życie uczciwe i prawe, mogą, wskutek działającej łaski i światła Bożego, dostąpić żywota wiecznego, ponieważ Bóg, który widzi, przenika i zna doskonale wszystkie umysły, dusze, myśli i postawy, nie pozwoli w dobroci swej i łaskawości, by ktoś bez dobrowolnej winy został ukarany męką wieczną. Jak najbardziej jednak znany jest dogmat katolicki, że mianowicie nikt poza Kościołem Katolickim zbawiony być nie może”.

W r. 1870, podczas obrad Soboru Watykańskiego I, teolodzy przygotowujący Konstytucję o Kościele przytoczyli następujące orzeczenia Magisterium na rzecz prawdy wiary o zbawieniu tylko przez Kościół: “(1) definicję Soboru Laterańskiego IV z 1215 r., przeciw Albigensom i innym heretykom: «Jeden jest powszechny Kościół wiernych, poza którym nikt się nie zbawia». (2) wyznanie wiary ułożone przez Innocentego III dla Waldensów powracających do jedności Kościoła: «Wyznajemy usty i wierzymy sercem w jeden Kościół nie heretycki, lecz święty rzymski katolicki i apostolski, poza którym nikt się nie zbawia». (3) dekret dla Jakobitów, czyli bullę Eugeniusza IV Cantate Domino, w której Ojciec Święty także stwierdza, że nikt nie zbawi się poza Kościołem [Rzymskim]. (4) brewe Grzegorza XVI do biskupów Bawarii o małżeństwach mieszanych z dnia 27.5.1832 r., gdzie powyższą prawdę nazywa artykułem wiary. (5) instrukcję [Grzegorza XVI] do biskupów w Bawarii z 12.09.1834 r., gdzie nazywa «największym dogmatem naszej religii, że poza katolicką wiarą nikt nie może się zbawić»”.

W projekcie tej konstytucji jeden z kanonów brzmi: “Gdyby ktoś głosił, że prawdziwy Kościół Chrystusowy, poza którym nikt nie może się zbawić, nie jest identyczny (aliam esse) z jednym, świętym, katolickim i apostolskim rzymskim Kościołem, niech będzie wyłączony z Kościoła”. Słowa te wyrażają prawdę wiary nauczaną zawsze przez powszechne, zwyczajne Magisterium Kościoła katolickiego. Wskutek niepomyślnych wypadków politycznych konstytucja ta z braku czasu nie została niestety przyjęta uroczyście, gdyż Sobór, po wybuchu wojny prusko-francuskiej, został przerwany przez papieża Piusa IX.

Z kolei w encyklice Mystici Corporis papież Pius XII pisze: “aby zdefiniować i zobrazować ten prawdziwy Kościół Chrystusowy, którym jest Święty, Powszechny, Apostolski, Rzymski Kościół, nie można znaleźć określenia bardziej szlachetnego, bardziej dostojnego, bardziej wreszcie boskiego, nad to które nazywa go «Mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa»”.

Natomiast w encyklice Humani generis z roku 1950 papież Pius XII “wypowiada się przeciw mglistej i nieokreślonej idei Kościoła, zaczerpniętej niby to z dzieł dawnych Ojców, przede wszystkim greckich i wyraźnie oświadcza, że Mistyczne Ciało Chrystusowe i Rzymsko-Katolicki Kościół są jednym i tym samym, a konieczność przynależności do prawdziwego Kościoła celem osiągnięcia zbawienia nie jest tylko czczą formułą”.

Sprawa ks. Leonarda Feeneya SI

W latach 40-tych XX wieku amerykański jezuita, ks. Leonard Feeney zaczął głosić pogląd, że zasada, iż poza Kościołem nie ma zbawienia, powinna być rozumiana w sposób bardzo ścisły, a mianowicie, że do Kościoła włącza tylko chrzest z wody, zaś chrzest krwi, ani chrzest pragnienia nie wystarczają, aby osiągnąć wieczne zbawienie. Ponieważ ten rygorystyczny pogląd fałszował prawdę katolicką i pozostawał w sprzeczności z Tradycją katolicką, dlatego Święte Oficjum wystosowało 8 sierpnia 1949 roku list z wyjaśnieniami doktrynalnymi skierowany do abpa Bostonu, kard. Cushinga. List ten jest jednym z ważniejszych dokumentów Magisterium w kwestii sposobu koniecznej przynależności do Kościoła dla osiągnięcia wiecznego zbawienia. Czytamy w nim, że: “Między tymi prawdami, jakie Kościół zawsze głosił i nigdy nie przestanie głosić, znajduje się również owo nieomylne orzeczenie, które nas uczy, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Ten dogmat (hoc dogma) należy rozumieć w takim znaczeniu, w jakim go rozumie sam Kościół. W istocie bowiem nie prywatnym osądom powierzył nasz Zbawiciel wyjaśnienie rzeczy zawartych w depozycie wiary (fidei deposito), lecz Magisterium kościelnemu”. Dalej następują istotne wyjaśnienia: “nie zbawi się nikt, kto wiedząc że Kościół został mocą Boską ustanowiony przez Chrystusa, nie chce jednak poddać się Kościołowi lub odmawia posłuszeństwa Rzymskiemu Biskupowi, zastępcy Chrystusa na ziemi. (…) nie zawsze wymaga się do osiągnięcia wiecznego zbawienia, by ktoś w rzeczywistości został włączony do Kościoła jako członek, przynajmniej jest wymagane, by do niego należał przez życzenie lub pragnienie. To zaś pragnienie nie zawsze musi być wyraźne, jak to jest u katechumenów, lecz wtedy również ma miejsce, kiedy człowiek znajduje się w stanie niewiedzy niemożliwej do usunięcia. Bóg także przyjmuje ukryte pragnienia (votum implicitum), nazwane w ten sposób, ponieważ jest ono zawarte w dobrym usposobieniu duszy, dzięki któremu człowiek chce uzgodnić swoją wolę z wolą Bożą”. Następnie zaś: “Nie należy myśleć, że wystarczy jakiekolwiek pragnienie wstąpienia do Kościoła, aby człowiek się zbawił. Jest bowiem konieczne, aby pragnienie kierujące konkretnego człowieka ku Kościołowi było ożywione doskonałą miłością. Pragnienie ukryte nie może być skuteczne, chyba że człowiek posiadałby wiarę nadprzyrodzoną”. Ksiądz Feeney nie zmienił jednak swego stanowiska i został ekskomunikowany.

Czasy współczesne

Wbrew potocznemu mniemaniu zwolenników reform doktrynalnych, nauka ta została zawarta także w Konstytucji Soboru Watykańskiego II o Kościele “Lumen gentium” w następujących słowach: “Sobór święty zwraca się w pierwszym rzędzie do wiernych katolików. Uczy zaś, opierając się na Piśmie świętym i Tradycji, że ten pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawienia. Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu (por. Mk 16, 10, J 3, 5) potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać”. Współcześni teolodzy liberalni, którzy ciągle powołują się na “ducha” Soboru Watykańskiego II, powinni o tym zdaniu pamiętać, a także o tym, że wszystkie dokumenty duszpasterskie tego Soboru muszą być interpretowane w świetle Tradycji, w świetle wcześniejszej nauki, czyli nieomylnego wykładu prawdy objawionej.

Błędy teologów liberalnych

W drugiej połowie XX wieku coraz głośniejsze stały się poważne błędy w tej dziedzinie. Tylko niektórzy teolodzy wierzą w prawdę o jedynej prawdziwej religii i mają odwagę prawdę tę głosić, na przykład takimi słowami: “Kościół wyraźnie głosi jako dogmat wiary, iż widzialny Kościół Chrystusowy rzymskokatolicki jest jedyną instytucją zbawczą, poza którą osiągnięcie zbawienia jest niemożliwe”. Dziś panują inne poglądy, opinie sprzeczne z tą prawdą wiary. Wychodząc od rozważań o różnych stopniach przynależności do Kościoła różnych kategorii ludzi konsekwentni liberałowie zmienili sens używanych terminów. Najpierw twierdzili, że są różne „kręgi przynależności” ludzi do Kościoła. W myśl tej teorii protestant jest członkiem Kościoła w mniejszym stopniu niż katolik, ale w większym niż wyznawca judaizmu i w jeszcze większym niż muzułmanin. Później opowiedzieli się za tezą w pełni liberalną. Jeden z najbardziej znanych teologów naszych czasów, ks. Karl Rahner napisał: “w orbitę Bożego zbawienia wciągnięty jest każdy człowiek i to niezależnie od tego, czy do tej oferty łaski zbawienia odnosi się pozytywnie, czy ją odrzuca”. Opinia ta (podobnie jak rahnerowska teoria “anonimowego chrześcijaństwa”) przekreśla właściwie sens współpracy człowieka z łaską Bożą i dopuszcza zrównanie sytuacji katolików i heretyków, a także uczciwych i złych, głosząc fałszywy humanitaryzm, błędne przekonanie o powszechnym zbawieniu wszystkich ludzi. W Polsce nie brak uczniów tej ideologii, a czołową rolę w liberalnej teologii odgrywa o. Wacław Hryniewicz, autor absurdalnej wypowiedzi: “Każda religia jest drogą zbawienia. Wszystkie razem są – każda na swój sposób – pośrednikami i partnerami w dążeniu do Boga i do zbawienia. W takim podejściu tożsamość chrześcijańska nie ponosi uszczerbku. Staje się raczej tożsamością otwartą, zdolną do dialogu”. Z kolei inny polski teolog, ks. prof. Andrzej Szostek, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w imię indyferentyzmu uważa iż: “Człowiek zaś jest omylny, religii jest wiele – i to raczej dobrze, ponieważ w tak bogatym świecie myśli i wyznań każdy może znaleźć swoją wizję Boga i swój do Niego szlak”. Dzisiaj teolodzy nie mówią więc już o jedynej prawdzie katolickiej, ale głoszą fałszywy pluralizm, np. abp Alfons Nossol mówi: “Musimy być pluralistami – właśnie dlatego, że niezależnie do którego z Kościołów chrześcijańskich należymy, w sensie ścisłym jesteśmy katolikami, to znaczy ludźmi wyznającymi powszechność, wyznajemy to, co wspólne, co wszechogarniające”. Autor tych słów nadaje słowom zupełnie nowy sens, zrywając z kategoriami teologii katolickiej.

Można pokazać takich, którzy akceptując formalnie konieczność Kościoła do zbawienia, zmieniają wbrew prawdzie znaczenie pojęcia “Kościół”. Ks. prof. Alfons Skowronek stwierdza, że “Kościół sięga tak daleko, jak daleko sięga Chrystus. A ponieważ Chrystus ogarnia i obejmuje całą ludzkość od początków świata aż do ostatniego wybranego, również i Kościół obejmuje całą ludzkość”. Przy tym założeniu nie potrzeba nikogo nawracać, a święty Kościół pełen ma być błędów przeróżnych sekt, które obejmuje! Jest to wielki błąd. Inny ekumenista ks. prof. Stanisław Nagy powiada: “w uzasadnieniu rzymskokatolickiej tożsamości teza o prawdziwości Kościoła rzymskokatolickiego musi zostać w zasadniczy sposób zrewidowana. W najlepszym bowiem wypadku jest dziś do wykazania, że Kościół ten razem z innymi Kościołami chrześcijańskimi, jest «też» prawdziwy, jest «też» Kościołem Chrystusa, jest «też», jak inne, ludem Bożym (…) termin «prawdziwy Kościół» (…) uległ dezaktualizacji.” Tak rewolucyjne opinie panują dziś powszechnie w teologii polskiej i w innych krajach, w tym także w wypowiedziach biskupów. Innymi słowy kryzys wiary w Kościół jest niepodważalny, głęboki i powszechny.

Wobec tak poważnych błędów, kończymy te rozważania słowami modlitwy do Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła, której pośrednictwo jest tak potrzebne w czasach współczesnego zamętu: “O Maryjo, Matko miłosierdzia i ucieczko grzeszników, prosimy Cię, spojrzyj swymi litościwymi oczami na kacerskie i schizmatyckie narody. Ty jesteś Stolicą mądrości, oświeć więc ich rozum tak okropnie pogrążony w ciemnościach nieznajomości i grzechu, żeby jak najjaśniej poznali święty, katolicki, apostolski i rzymski Kościół jako jedyny prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa, poza którym nie można znaleźć ani świętości, ani zbawienia”.

Adam Małaszewski