Pius XII. Przemówienie Genetyka, dziedziczność, ewolucja

Do uczestników Pierwszego Międzynarodowego Kongresu Genetyki Medycznej!

Witam Was, Panowie, którzyście skorzystali z Waszego Pierwszego Międzynarodowego Kongresu Genetyki Medycznej, aby Nas odwiedzić. Odpowiadamy na Waszą delikatną uprzejmość wyrażeniem Naszej radości z możliwości spędzenia z Wami paru chwil.

Podczas tych ostatnich lat zebrała się tu pewna ilość Kongresów Nauk Przyrodniczych. Charakterystycznym dla Waszej nauki, tym co ją wyróżnia wśród innych gałęzi biologii i medycyny, jest jej młodość. Ale, pomimo swego młodego wieku, wyróżnia się ona przez swój raptowny rozwój i cele dalekosiężne, chciałoby się prawie rzec – zuchwałe, jakie sobie ona wyznacza.

Te cele wywołują żywe zainteresowanie ze strony instytucji zajmujących się człowiekiem jako osobowością moralną, jego ukształtowaniem oraz wychowaniem, które powinno wytworzyć w nim charakter dojrzały, stały, świadomy swych obowiązków, jego sposobem myślenia i działania odnośnie zagadnień zasadniczych, tak w czasie jak i w wieczności. W odpowiedzi na życzenie skierowane do Nas z Waszej strony, nie uważaliśmy za możliwe odmówić Wam powiedzenia paru słów na temat Waszych prac i Waszych wysiłków. W rzeczywistości, spośród tak zróżnicowanych gałęzi biologii, dociekania, być może, najbardziej dynamiczne prowadzone są przez genetykę, to jest naukę o dziedzicznym przenoszeniu określonych charakterystyk, które odbywa się – z jednego pokolenia w drugie – według określonych reguł. W Naszej wypowiedzi chcielibyśmy najpierw wzmiankować kilka punktów z odnośnej literatury; leżą więc one w dziedzinie Waszej kompetencji i pozostawiamy Wam troskę ocenienia ich dokładności. Do tych danych chcielibyśmy dołączyć pewne rozważania o charakterze podstawowym, które mogłyby służyć, jako norma, dla oceny metafizycznej i moralnej tej lub owej zasady teoretycznej aktualnej genetyki, a więcej jeszcze – ich zastosowania w rzeczywistości życiowej.

   Komórka zaczątkowa

Nauka Wasza dała poznać komórkę zaczątkową nowego życia zapłodnioną przez zarodnik. Komórka ta, jak mówicie, jest utworzona przez połączenie jąder dwóch komórek seksualnych, należących do partnerów rożnej płci. Uczycie Nas, że nowy byt żyjący powstaje z tej komórki zaczątkowej poprzez normalne podziały komórkowe, pozostaje pod kierownictwem genów zawartych w jądrach, niosących w sobie dziedzictwo przodków. Ale Wasza nauka daje kompletniejsze i głębsze ujęcie tej zaczątkowej komórki w jej pochodzeniu, jej strukturze, dynamizmie, celowości i wewnętrznym bogactwie. Widzi ona tu jednocześnie punkt dojścia i punkt wyjścia. Punkt dojścia długiej uprzedniej ewolucji i przenoszenia dziedzicznej ojcowizny dwóch gałęzi rodzicielskich poprzez długą serię minionych pokoleń, od początku danego rodzaju, aż do nowego osobnika. Punkt wyjścia – dla serii potomków, których ojcowizna dziedziczna może i winna być przenoszona, by kontynuować bez przerwy serię pokoleń.

Dzieła genetyki dają tutaj obraz głęboki i rozciągły struktury i praw życia: obraz przywodzący na pamięć tajemnice fizyki atomowej. Te dzieła zdają sprawę z rezultatów już osiągniętych – z faktów dokładnie ustalonych; lecz również stawiają liczne problemy i zagadnienia, oczekujące swego rozwiązania tak z punktu widzenia teorii, jak i swego praktycznego zastosowania.

Prawa dziedziczności

Genetyka nie uczy jedynie o faktach, lecz również o naturze i prawach dziedziczności. Przenoszenie ojcowizny dziedzicznej, twierdzi się, odbywa się według ścisłych praw, z których niektóre są dobrze znane, podczas gdy inne wymagają jeszcze głębszych studiów. Prawa mendlowskie, ustalone najpierw przez, Augusta Grzegorza Mendla, który dobrze zasłużył się Waszej nauce i któremu jest zadedykowany Instytut naukowy w Rzymie, są schematami przenoszenia i rozdziału wśród potomków elementów przenoszących dziedziczność, to znaczy genów. Znajdująca się w jądrze komórek seksualnych grupa genów stanowi podłoże materialne charakterystyk. Genetyka twierdzi, iż dziedzictwo obejmuje całość genów wszystkich chromosomów komórek seksualnych, wskazuje ona rozliczne kombinacje spowodowane spotkaniem przenoszonych genów. Mówi ona o homogotach i heterozygotach; zwraca uwagę na fakt, iż w heterozygotach, tzn. w wypadku spotkania się genów niosących odmiany tych samych charakterystyk, pewne geny, geny „recesywne”, mające tendencję do podporządkowania się, ulegają genom „dominującym”. Niemniej jednak, przechowują się one całkowicie w dziedzictwie i są z nim dalej przenoszone tak dobrze, iż w następnych pokoleniach, w nieobecności genów dominujących, mogą one objawić się na nowo w całej ich dawnej świeżości.

Wasze dzieła podkreślają jedną cechę przenoszenia dziedzicznego: geny okazują się być odpornymi na wszelkie ataki i posiadają sztywną niezmienność. Zostało dowiedzione tysiące razy, że, na przykład, nabyte skłonności lub okaleczenia ich nie zmieniają nie są przenoszone na potomność. Literatura przedmiotu opatruje tę opinię mianem „genetyki klasycznej”. Niemniej, ostatnio, genetycy rosyjscy ją zaatakowali i zaprzeczyli stałości czynników dziedzicznych.

Modyfikacja i mutacja

Tymczasem wszyscy uznają bez sprzeciwu zdolności adaptacji i reakcji czynników dziedzicznych wobec okoliczności zewnętrznych, w szczególności wobec różnic klimatycznych. W ten sposób jedna i ta sama roślina, z tym samym dziedzictwem, może przybierać w różnych klimatach wygląd do tego stopnia odmienny, iż nie znający się na tym uważaliby ją za roślinę innego gatunku. Genetyka mówi tutaj: dziedzictwo nie zawiera zasadniczo żadnej formy zewnętrznej, lecz jedynie zdolności reagowania na różne klimaty przez taką, czy inną formę zewnętrzną: dziedzictwo więc zawierałoby według tego jedynie normę reagowania.

Takie modyfikacje, wyjaśnia genetyka, nie są rzadkie w procesie dziedziczności; nie przynoszą one jednak żadnej zmiany w konstytucyjnych elementach dziedzictwa. Byty żywe otrzymują swoje indywidualne cechy charakterystyczne – fenotyp – z dziedzictwa i ze świata otaczającego. Dziedzictwo, twierdzi się, jest mniej lub więcej plastyczne w tym sensie, że przybiera kształt w zależności od świata otaczającego. Każdy byt żywy, w swoim stanie konkretnym, jest rezultatem współpracy dziedzictwa i otoczenia. Ani otoczenie, ani dziedzictwo nie jest wszystkim.

Tymczasem istnieją również, ciągle według genetyki, zmiany w samym dziedzictwie, które są nazywane „mutacjami”. Powstają one w sposób zupełnie różny od modyfikacji. Geny, te olbrzymie i bardzo skomplikowanie molekuły, mogą podlegać zmianie strukturalnej przez interwencję różnych czynników naturalnych. Tak, na przykład, może się stać pod działaniem promieni kosmicznych. Gen-molekuła, zmodyfikowany w swojej strukturze, powoduje ukazanie się w krzyżujących się organizmach odrębnych charakterystyk. Charakterystyki bytu żyjącego, a są ich tysiące, mogą ulec zmutowaniu niemal wszystkie. Można również sztucznie zapoczątkować mutacje, na przykład drogą specjalnych napromieniowali komórek reprodukcyjnych, bez możności jednak określenia naprzód rezultatu takich interwencji. Poprzez mutacje natura i człowiek mogą wyprodukować „elity”. Byt przystosowany i uzbrojony do życia utwierdza się przed innymi, mniej dobrze wyposażonymi. Często się zdarza, iż te ostatnie degenerują się, giną i znikają.
Fakt i teoria modyfikacji i mutacji wskazują więc, że nienaruszalność dziedzictwa, o której mówiło się na początku, podlega jednak pewnej przemianie.

Drzewo genealogiczne wspólne dla wszystkich żywych istot?

To, co biologia, a genetyka w szczególności, mówi o komórkach zarodkowych, czynnikach dziedziczności, modyfikacjach, mutacjach i selekcji, przekracza jednostki i poszczególne gatunki, a dotyka zagadnienia pochodzenia i ewolucji życia w ogóle i całości wszystkich żywych istot. Stawia się pytanie: czy ta całość jest wytworzona przez fakt, że wszystkie żywe istoty pochodzą od jednego, jedynego bytu i jego niewyczerpalnego zarodka – poprzez potomstwo i ewolucję w sposób i pod wpływami, jakie zostały wskazane? Zagadnienie wielkich zbiorowości wyjaśnia, dlaczego dzieła niektórych genetyków łączą teorię dziedziczności z teoriami ewolucji i wspólnego pochodzenia. Ta pierwsza rozszerza się na pozostałe.

W ostatnich dziełach genetycznych czytamy, że nic nie tłumaczy lepiej łączności wszystkich istot żywych, jak obraz wspólnego drzewa genealogicznego. Ale od czasu do czasu zaznacza się, iż chodzi tu tylko o obraz, o hipotezę, a nie o fakt dowiedziony. Miałoby się nawet obowiązek dorzucić, iż jeśli większość badaczy przedstawia doktrynę wspólnego pochodzenia jako „fakt”, to przedstawia to sąd nieco pośpieszny. Można by równie dobrze sformułować inne hipotezy. Mówi się zresztą, że czynią to znani uczeni, bez zaprzeczania zresztą temu, aby życie podlegało ewolucji, oraz aby pewne odkrycia mogły być interpretowane jako formy, z których forma ciała ludzkiego mogła się wywodzić. Lecz, w dalszym ciągu, badacze ci podkreślają w sposób zupełnie jasny, iż według nich nie wie się jeszcze absolutnie, co oznaczają w rzeczywistości i dokładnie wyrażenia: „ewolucja”, „pochodzenie”, „przejście”; że, zresztą, nie zna się żadnego procesu naturalnego, przez który jeden byt żywy wyprodukowałby drugi o innej naturze; iż proces, poprzez który jeden gatunek daje początek drugiemu, pozostaje całkowicie nieprzenikniony; że nie udało się jeszcze doświadczalnie osiągnąć wytworzenia jednego gatunku przez drugi; a wreszcie, że nie dowiemy się zupełnie, w którym punkcie ewolucji humanoid przekroczył raptownie próg człowieczeństwa. Sygnalizuje się jeszcze dwa poszczególne odkrycia, na których temat powstała kontrowersja nie uspokoiła się jeszcze dotychczas. Nie chodziłoby przy tym tutaj o stopień zaawansowania ewolucji odkrytego materiału, ale o oznaczenie daty złoża geologicznego. Ostateczna konkluzja, jaką się z tego wyciąga, jest następująca: według tego, czy przyszłość okaże dokładność jednej, czy drugiej interpretacji – przyjęty obraz ewolucji ludzkości znajdzie w niej swoje potwierdzenie, lub też trzeba będzie sobie wytworzyć obraz zupełnie nowy. Należałoby powiedzieć, iż dociekania odnośnie pochodzenia człowieka znajdują się jeszcze u swych początków i obraz, jaki się z nich obecnie wytwarza, nie mógłby być uważany za ostateczny. Oto, co się mówi o związkach między teorią dziedziczności i ewolucji.

Praktyczna wartość genetyki

Literatura genetyki wykazuje, że ta ostatnia nie przedstawia jedynie interesu teoretycznego, to znaczy – wzbogacenia naszej znajomości natury i jej działalności, ale że posiada również w tym samym czasie wysoką wartość praktyczną: przede wszystkim w dziedzinie istot nie obdarzonych rozumem pozwala ona na lepsze wykorzystanie ku pożytkowi człowieka królestwa roślinnego i zwierzęcego.

Lecz również dla człowieka prawa dziedziczności są brzemienne znaczeniem. Komórka początkowa nowego człowieka posiada od razu, w pierwszym momencie i w początkowym stadium swojej egzystencji, zadziwiającą architekturę i szczególność struktur bogatą nie do uwierzenia. Jest ona pełna dynamizmu teologicznego rządzonego przez geny, przy czym te geny są fundamentem tyleż szczęścia, ileż nieszczęścia, zasobów żywotności jak i gnuśności, siły i bezwładu. Rozważanie tego wyjaśnia, dlaczego dociekania nad dziedzicznością znajdują coraz to więcej zainteresowania i punktów zastosowania. Próbuje się zabezpieczyć to, co jest dobre oraz wartościowe, utwierdzić, rozwinąć i udoskonalić; trzeba się ustrzec przed obniżeniem wartości czynników dziedziczności; o tyle, o ile to jest możliwe, trzeba stonować braki już się przejawiające oraz dopilnować, aby czynniki dziedziczności o najmniejszej wartości utaiły się jeszcze w połączeniu z czynnikami partnera – homozygoty. Odwrotnie też, trzeba czuwać, aby charakterystyki pozytywne o pełnej wartości łączyły się z podobną ojcowizną dziedziczną.

Takie są zadania, które stawiają sobie genetyka i eugenika. Stąd ich nadzwyczajna specjalizacja, aż do genetyki grup krwi, studiowania bliźniąt i genetyki bliźniąt.

Oto, co chcieliśmy wzmiankować z Waszej nauki, nie chcąc zresztą wyrażać o tym naszej opinii. Ocenianie zagadnień czysto specjalnych jest pozostawione kompetencji Waszej nauki. Nasz wywód miał za zadanie ustalenie wspólnej bazy, na której moglibyśmy rozwinąć rozważania natury zasadniczej, które chcielibyśmy teraz dorzucić.

   Prawda i prawdomówność

Podstawowymi wymogami poznania naukowego są prawda i prawdomówność.

Prawda powinna być rozumiana, jako zgodność sądu ludzkiego z rzeczywistością bytu i działania rzeczy samych, w przeciwstawieniu do wyobrażeń i idei, jakie wprowadził umysł. Panowała, i panuje dzisiaj jeszcze, koncepcja, według której posłanie, jakie obiektywna rzeczywistość daje z siebie, przenika w umyśle jakby przez soczewkę i, w trakcie drogi, ulega modyfikacji jakościowej i ilościowej. Mówi się w tym wypadku o myśli dynamicznej, która wyciska swoją formę na przedmiocie, w przeciwstawieniu do myśli statycznej, która go po prostu, odbija, choć niemniej, w zasadzie, nie twierdzi się, aby typ pierwszy był jedynie możliwym typem poznania ludzkiego. Prawda byłaby więc, w ostatecznym rachunku, zgodnością myśli osobistej z opinią publiczną lub naukową danej chwili.

Myśl wszystkich czasów, oparta na zdrowym rozumie, a myśl chrześcijańska w szczególności, czują się w obowiązku podtrzymywać zasadę istotną: prawda jest zgodnością sądu z bytem rzeczy określonym w samym sobie, bez chęci przeczenia temu, co w koncepcji prawdy, cytowanej powyżej i błędnej jako całość, jest częściowo usprawiedliwione. Poruszyliśmy to zagadnienie w Naszej encyklice Humani generis z 12 sierpnia 1950 roku i położyliśmy nacisk na punkt, który czujemy się zobowiązani powtórzyć tutaj: konieczność utrzymania nietkniętych wielkich praw ontologicznych, ponieważ bez nich staje się niemożliwe zrozumienie rzeczywistości: myślimy przede wszystkim o zasadach sprzeczności, wystarczającej racji, przyczynowości i celowości. Wasze pisma pozwalają Nam przypuszczać, że jesteście w zgodzie z Naszym pojęciem prawdy. Chcecie, w Waszych poszukiwaniach, dotrzeć do prawdy i oprzeć się na niej dla wyciągnięcia Waszych wniosków i zbudowania Waszych systemów. Stwierdzacie istnienie genów, jako fakt, a nie jako hipotezę. Zgadzacie się więc, że istnieją fakty obiektywne i że nauka ma możliwości i zamiar zrozumienia tych faktów, a nie wytwarzanie fantazmów czysto subiektywnych.

Rozróżnienie między faktami pewnymi i ich interpretacją lub ich usystematyzowaniem jest równie ważne dla badacza, jak definicja prawdy. Fakt jest zawsze prawdziwy, ponieważ nie może zawierać błędu ontologicznego. Lecz nie przedstawia się to w ten sposób w jego rozpracowaniu naukowym. Tutaj jest się w niebezpieczeństwie sformułowania przedwczesnych wniosków i popełnienia błędów sądu.

To wszystko nakazuje szacunek dla faktów i dla całości faktów, ostrożności w wygłaszaniu wniosków naukowych, trzeźwości sądu naukowego. Skromność, tak cenną u uczonego, którą wzbudza świadomość ograniczenia wiedzy ludzkiej. To wszystko sprzyja otwartemu umysłowi i powściągliwości prawdziwego człowieka nauki, dalekiego od kurczowego trzymania się własnych idei, kiedy okazują się one niedostatecznie ugruntowanymi; a wreszcie prowadzi to do bezstronnego badania opinii drugich i do ich oceniania.

Kiedy posiada się to nastawienie duchowe, do szacunku prawdy dołącza się w sposób naturalny prawdomówność, to znaczy zgodność między przekonaniami osobistymi i stanowiskami naukowymi zajmowanymi w mowie i piśmie.

Genetyka winna być uzupełniana przez inne nauki

Wymagania prawdy i prawdomówności przywołują jeszcze jedną uwagę odnośnie poznania naukowego: rzadko się zdarza, aby jedna tylko nauka zajmowała się danym przedmiotem. Często wiele nauk zajmuje się nim z różnych punktów widzenia. Jeśli ich stwierdzenia są słuszne, sprzeczność pomiędzy ich osiągnięciami jest niemożliwa, ponieważ to wymagałoby założenia sprzeczności w rzeczywistości ontologicznej. Otóż rzeczywistość nie może sobie zaprzeczać.

Jeśli, mimo wszystko, sprzeczności powstają, to muszą one wypływać albo z błędnej obserwacji, albo z błędnego, zinterpretowania dokładnej obserwacji, lub wreszcie z faktu, że badacz, przekroczywszy granice swej specjalności, posunął się na teren, którego nie zna. Uważamy, że to wskazanie odnosi się, oczywiście, do wszystkich nauk.

Jeśli więc teoria dziedziczności, oparta na znajomości struktury jądra komórkowego, a ostatnio również struktury cytoplazmy i stałych praw przenoszenia dziedzicznego, zdolna jest do stwierdzenia, dlaczego człowiek przedstawia określone charakterystyki, to nie jest ona jeszcze w stanie wytłumaczenia całości życia tego człowieka. Musi ona być dokompletowana przez inne nauki w momencie, kiedy stawia sobie pytanie odnośnie istnienia oraz pochodzenia duchowego pierwiastka życia, duszy ludzkiej, w istocie swej niezależnej od materii. Konkluzje genetyki, odnośnie komórki zaczątkowej i rozwoju ciała ludzkiego przez normalny podział komórkowy pod kierownictwem genów, to, co twierdzi ona o modyfikacjach, współdziałaniu dziedzictwa oraz otoczenia, nie są wystarczające dla wyjaśnienia jedności natury ludzkiej, jego poznania umysłowego i jego wolnej woli. Genetyka, jako taka, nie może nic powiedzieć o fakcie, iż dusza niematerialna łączy się, w jedności natury ludzkiej, z podkładem organicznym, korzystającym z pewnej względnej autonomii. Psychologia i metafizyka, czy ontologia, powinny tu wkroczyć, nie w celu przeciwstawienia się genetyce, lecz aby w zgodzie z nią podjąć, lecz również treściowo uzupełnić, jej osiągnięcia. Z drugiej strony, filozofia nie może dłużej lekceważyć genetyki, ponieważ, w analizie działalności psychicznej, winna ona pozostawać w kontakcie z rzeczywistością. Nie można chcieć wyprowadzać całej sfery działalności psychicznej, w tym stopniu, w jakim jest ona uzależniona od ciała, od anima rationalis (duszy rozumnej) jako forma corporis (forma cielesna) i twierdzić, że materia prima (materia pierwsza) nie posiadająca formy otrzymuje wszystko swoje określenia od duszy niematerialnej, tworzonej natychmiastowo przez Boga, a nie od genów zawartych w jądrze komórkowym.

Wiara w świadectwo innego

Wielość i różnorodność źródeł poznania zwraca jeszcze uwagę na fakt o decydującym znaczeniu, na rozróżnienie między wiedzą uzyskaną przez badania własne i tą, którą się zawdzięcza pracy kogoś innego, a więc jego świadectwu. Kiedy jest się pewnym wiarygodności tego świadectwa, stanowi ono normalne źródło poznania, bez którego ani życie praktyczne, ani nauka nie mogłyby się obejść. Trudność wynikła z nieodpartej konieczności wielokrotnego powracania do świadectwa innych, oraz nastawienie duchowe wskazane wyżej u prawdziwego uczonego, prowadzi do stwierdzenia, iż na swoim terenie doświadczony specjalista zawiera zawsze z prawdą obiektywną znajomość znacznie bliższą, niż ktokolwiek z profanów.

Nie możemy się powstrzymać od zastosowania do świadectwa Bożego, cośmy powiedzieli o świadectwie ludzkim. Objawienie, a więc świadectwo formalne i wyraźne Stwórcy dotyka również pewnych dziedzin nauk przyrodniczych i pewnych tez Waszej specjalności, jak teorii pochodzenia. Otóż Stwórca zaspokoił w najwyższym stopniu wymagania prawdy i prawdomówności. Osądźcie więc sami, czy jest godnym obiektywizmu naukowego odrzucanie tego świadectwa, wtedy gdy jego rzeczywistość i treść ofiarują wszelkie gwarancje.

Pochodzenie organizmu fizycznego człowieka

Co się tyczy teorii pochodzenia, zagadnieniem zasadniczym jest tutaj pochodzenie organizmu fizycznego człowieka (nie jego duszy niematerialnej). Jeśli Wasza nauka zajmuje się pilnie tym problemem, to teologia, nauka, której przedmiotem jest Objawienie, poświęciła mu również bardzo żywą uwagę.

My sami, dwukrotnie, najpierw w roku 1941 w przemówieniu do Naszej Akademii Nauk i w 1950 roku w cytowanej już encyklice wezwaliśmy do przyśpieszenia badań w nadziei zanotowania któregoś dnia rezultatów stwierdzonych, gdyż, aż do dzisiaj, nie uzyskało się w tej dziedzinie nic definitywnego. Wezwaliśmy do traktowania tych zagadnień z roztropnością i dojrzałością sądu, wymaganymi przez ich wielką doniosłość. Z dzieł z zakresu Waszej specjalności przytoczyliśmy cytat, w którym, po rozpatrzeniu wszystkich odkryć aktualnych i opinii specjalistów na ich temat, wzywano do tej samej trzeźwości i gdzie rezerwowano sobie wydanie ostatecznego zdania.

Jeśli zastanowicie się nad tym, cośmy powiedzieli o pracy badawczej i poznaniu naukowym, to powinno być zrozumiane, iż ani ze strony rozumu, ani też ze strony myśli ustawionej w poczuciu chrześcijańskim, nie spotyka się przeszkód dla dociekań, dla poznania, dla potwierdzenia prawdy. Istnieją zapory, lecz nie służą one więzieniu prawdy. Mają one za cel zapobiegać, aby niedowiedzione hipotezy nie były przyjmowane jako ustalone fakty, aby nie zapomniano o konieczności uzupełniania jednego źródła poznania przez inne, oraz aby nie interpretowano błędnie skali wartości i stopnia pewności jednego źródła poznania. Zapory istnieją dla uniknięcia przyczyn błędów, ale nie ma ich dla prawdy.

Genetyka w służbie wspólnego dobra

Genetyka nie posiada wyłącznie teoretycznego znaczenia, lecz jest ona również wybitnie praktyczna. Stawia ona sobie za cel przyczynienie się do dobra jednostek i społeczeństwa, do dobra wspólnego. Chce ona wywiązać się z tego zadania głównie na dwóch terenach: fizjologii i genetycznej patologii.

Jest faktem doświadczalnym, że naturalne dyspozycje, dodatnie lub ujemne, wywierają silny wpływ na wychowanie człowieka i na jego przyszłą działalność. Bez wątpienia ciało, ze swymi uzdolnieniami i organami, jest jedynie instrumentem, podczas gdy dusza jest artystą, który na tym instrumencie gra. Bez wątpienia umiejętność artysty może skompensować główny błąd instrumentu, lecz gra się lepiej i łatwiej na instrumencie doskonałym, kiedy zaś jego jakość schodzi poniżej określonej granicy, używanie go staje się absolutnie niemożliwe – i to bez brania pod uwagę faktu, że ciało i dusza, materia i duch tworzą w człowieku w sposób nieporównywalny jedność substancjalną.

Lecz tymczasem, aby pozostać przy tym samym porównaniu, genetyka uczy lepszego zrozumienia tego instrumentu w jego strukturze i w jego odmianach oraz doprowadzenia go do stanu, w którym będzie można lepiej na nim grać. Obserwując ród człowieka można, pod warunkiem utrzymania się w pewnych granicach, postanowić diagnozę dyspozycji, które otrzymał on w swym dziedzictwie, i prognozę odziedziczonych charakterystyk, które będą objawiać się dodatnio, jak również, co jest jeszcze ważniejsze, tych, które zdradzają obciążenie dziedziczne.

Przy tak ograniczonym, jak to być może, bezpośrednim wpływie na ojcowiznę dziedziczną, genetyka praktyczna nie jest jednak zupełnie sprowadzona do roli biernego widza. Już życie codzienne pokazuje krańcowo szkodliwe wyniki pewnych rodzajów postępowania rodziców w naturalnym przenoszeniu życia. Tego rodzaju postępowanie, przynosząc zatrucia i zakażenia, winno być, w miarę możności, zakazane i genetyka szuka i wskazuje środki, dla osiągnięcia tego celu. Jej wnioski dotyczą w szczególności kombinacji dziedzictw różnych rodów, wskazuje ona na te, które należy popierać, te, które można tolerować, i te wreszcie, które powinno się odradzać z punktu widzenia genetyki i eugeniki.

Błędy, których należy unikać

Podstawą tendencji genetyki i eugeniki jest wywieranie wpływu na przekazywanie czynników dziedzicznych, dla poparcia rozwoju dobrych i eliminowania szkodliwych. Ta podstawowa tendencja jest, z moralnego punktu widzenia, nienaganna. Lecz pewne metody, dla osiągnięcia zamierzonego celu, i pewne środki ochronne wywołują moralne zastrzeżenia, jak również zresztą źle zrozumiane poważanie dla celów genetyki i eugeniki. Pozwólcie Nam przytoczyć oświadczenia jednego z najwybitniejszych obecnie genetyków w liście, który do Nas wystosował; wyraża on żal, iż pomimo swego olbrzymiego postępu, genetyka z technicznego i analitycznego punktu widzenia wplątała się w liczne błędy doktrynalne, takie jak rasizm, zastosowanie mutacjonizmu do filogenezy dla wytłumaczenia w nowoczesnych terminach darwinistycznego ewolucjonizmu, kontrola narodzin wszystkich obciążonych, lub za takich uznanych, poprzez środki zapobiegawcze lub praktykowanie poronień, obowiązek świadectwa przed zawarciem małżeństwa itd.

W istocie, istnieją pewne genetyczne i eugeniczne środki obronne, które zdrowy zmysł moralny, a moralność chrześcijańska przede wszystkim, winny odrzucić w zasadzie, jak i praktyce.

Sterylizacja

Do liczby środków obrażających moralność zalicza się „rasizm” już wymieniony, sterylizację eugeniczną. Nasz poprzednik, Pius XI, i My sami zostaliśmy doprowadzeni do konieczności oświadczenia, iż nie tylko sterylizacja eugeniczną, ale wszelka sterylizacja bezpośrednia definitywna lub czasowa niewinnego mężczyzny czy kobiety, jest sprzeczna z prawem naturalnym. Nasza opozycja przeciw sterylizacji była i pozostaje stanowcza gdyż, pomimo końca „rasizmu”, nie ustały pragnienia i próby powstrzymania, drogą sterylizacji, wydawania na świat potomstwa obciążonego chorobami dziedzicznymi.

Zagadnienie małżeństw jednostek obciążonych

Inna droga wiodąca do tego samego celu: wzbronienie małżeństwa lub jego fizyczne uniemożliwienie przez internowanie obciążonych dziedzicznie – również wymaga odrzucenia.

Cel, do którego się dąży, jest sam w sobie dobry, lecz sposób jego uzyskania obraża prawo osobiste do zawarcia i dopełnienia małżeństwa. Jeśli obciążony dziedzicznie nie jest zdolny do działania jako człowiek, a w konsekwencji nie może zawrzeć małżeństwa, lub jeśli później stał się niezdolny do upomnienia się przez akt wolny o prawo uzyskane przez ważne małżeństwo, można go wtedy powstrzymać w sposób dozwolony od zapłodnienia nowego życia. Poza tymi wypadkami, wzbranianie małżeństwa i stosunków małżeńskich z motywów biologicznych, jest niesłuszne, ktokolwiek by taki zakaz wydawał: osoba prywatna, czy tez władze publiczne.

Z pewnością ma się prawo, a w większości wypadków i obowiązek, zwrócić uwagę ciężko obciążonym dziedzicznie, jakie brzemię wkładają na siebie samych, na swych współmałżonków i na swoje potomstwo. Ale odradzać to nie jest to samo, co zakazywać. Mogą istnieć inne motywy, przede wszystkim moralne i charakteru osobistego, które są tak ważkie, iż upoważniają do zawarcia i wykonania małżeństwa nawet w okolicznościach wskazanych.

Sterylizacja i prawo do małżeństwa

Dla usprawiedliwienia sterylizacji eugenicznej bezpośredniej lub alternatywnego uwięzienia twierdzi się, że prawo do małżeństwa i wynikających z niego aktów nie jest naruszone przez sterylizację, nawet przedmałżeńską, totalną i z pewnością ostateczną. Ta próba usprawiedliwienia jest skazana na niepowodzenie. Jeśli, dla rozsądnego umysłu, fakt, o który chodzi, jest wątpliwy, to również niezdolność do małżeństwa jest wątpliwa, i to jest właściwy moment zastosowania zasady, iż prawo do małżeństwa istnieje tak długo, jak długo nie jest z pewnością dowiedzione, iż jest przeciwnie. Tak więc, w tym wypadku, małżeństwo powinno być dozwolone, lecz zagadnienie jego ważności pozostaje otwarte. Jeśli zaś, przeciwnie, nie istnieje żadna wątpliwość odnośnie wyżej wspomnianego faktu sterylizacji, to byłoby przedwczesnym twierdzenie, iż prawo do małżeństwa nie jest, mimo to, postawione pod znakiem zapytania, a w każdym razie, to twierdzenie pozwala na najbardziej uzasadnione wątpliwości.

Pozostaje coś do powiedzenia o innych zboczonych usiłowaniach uniknięcia obciążeń dziedzicznych, które przytoczony tekst nazywa „środki zapobiegawcze i praktykowanie poronień”. One nie wchodzą nawet w rachubę, jako wskazanie eugeniczne, ponieważ same w sobie nadają się jedynie do odrzucenia.

Oto, Panowie, co musieliśmy Wam powiedzieć. Cele praktyczne, do których dąży genetyka, są szlachetne, godne uznania i zachęty. Oby mogła ona, jedynie, w ocenianiu środków, przeznaczonych do urzeczywistnienia tych celów, być zawsze świadoma podstawowej różnicy pomiędzy światem roślinnym i zwierzęcym z jednej, a człowiekiem z drugiej strony. Tam, środki uszlachetnienia gatunków i ras są do jej całkowitej dyspozycji. Tu, przeciwnie, w świecie ludzkim ma ona zawsze przed sobą byty osobowe, o prawach nienaruszalnych, jednostki, które ze swej strony, kiedy wykonują swoją zdolność powoływania nowego życia, są ograniczone przez nieugięte normy moralne. W ten sposób sam Stwórca ustawił w dziedzinie moralnej zapory, których podniesienie nie leży w żadnej potędze ludzkiej.

Oby Wasza nauka mogła znaleźć w moralności publicznej i w porządku społecznym trwale oparcie, gdy chodzi o to, aby życie małżeńskie ludzi zdrowych i normalnych i życie małżeńskie w ogóle, mogło się rozwijać łatwo i swobodnie według praw, które sam Stwórca wypisał w sercu ludzkim i które potwierdził przez swoje Objawienie. Być może znajdziecie tu najcenniejszą pomoc dla Waszych wysiłków, których powodzenia Wam życzymy i dla których przywołujemy najobfitsze błogosławieństwo Boże.

Pius XII