Przemilczana książka „Hetmani” Józefa Weyssenhoffa

Przemilczana książka „Hetmani” Józefa Weyssenhoffa, ukazująca się dopiero po raz drugi w ponad sto lat od swej pierwszej edycji, to już dziesiąta z nowej serii książek – Magna carta – zawierającej wielkie, ważne karty naszej rodzimej literatury, wybitne polskie powieści pisane w wieku XIX i początku XX.

Lektura powieści zapomnianego dziś polskiego pisarza z przełomu wieków XIX i XX, Józefa Weyssenhoffa (1860–1932) pt. Hetmani (1911) jest wyjątkowym wyzwaniem dla czytelnika naszej epoki. Okazuje się bardzo łatwa i nader trudna jednocześnie. Z jednej strony to łatwe zajęcie, to przyjemna lektura: powieść romantyczna o zawiedzionej miłości młodego szlachcica do pruskiej arystokratki zastrzelonej przez rosyjskiego rewolucjonistę, pamiętnik pełen romantycznych analiz psychologicznych, a nawet zmysłowych scen, które czynią z niej podejrzany o niemoralność romans, skrycie czytany w mieszczańskich domach przed pierwszą wojną światową. Romans ten wzbogacony został sugestywnym, rycerskim, a także sensacyjnym obrazem walk rewolucyjnych i pacyfikacji wzburzonej Warszawy przez Rosjan w roku 1905. Męska to lektura, opowieść o brutalności ulicznych potyczek powstańczych z carskimi Kozakami i policją rosyjską, o konspiracji i przemycie broni palnej dla powstańców przez pruską granicę. Z drugiej strony to trudna, pełna metafor analiza „duszy polskiej”, studium patriotyzmu i dramatu Polski w jego typowym, XIX-wiecznym, mesjanistycznym ujęciu.

Komentarz do tego tomu staje się potrzebny, aby pokazać, co wartościowane jest pozytywnie, a co stanowi przedmiot krytyki pisarza. W naszej epoce tamte czasy stały się przecież niejasne, obce, niezrozumiałe. Wydarzenia późniejsze zatarły naszą pamięć. Na pierwszy rzut oka, mówiąc żartem, powieść daje się ująć za pomocą kilku liczb: na jej stronach pojawia się kilkanaście głównych postaci, akcja toczy się w kilkunastu miejscach, trwa przez kilka lat, a dla bohaterów ważne jest tylko kilka spraw: władza i walka, miłość i pieniądze, Ojczyzna i niepodległość. Każdy bohater odwołuje się do innych pojęć z tego zestawu, albo czyni to w inny sposób – książka Weyssenhoffa przypomina grecką tragedię, gdzie po kolei wchodzą na scenę aktorzy, aby wypowiedzieć swoje przesłanie dla wzruszenia, wzburzenia lub zbudowania widzów.

Pobieżna choćby znajomość historii literatury polskiej pozwala usytuować tę książkę na pograniczu pozytywizmu i Młodej Polski. Obydwie epoki i ich charakterystyczne dla nich ujęcia słowa pisanego dają się w niej łatwo dostrzec: naturalizm, przypominający surowo potępiane powieści Emila Zoli (1840–1902), które za swój dosadny, niemoralny charakter i wydźwięk trafiły na katolicki Indeks widzimy w pierwszych rozdziałach, w opisach wspólnych wycieczek głównego bohatera (Tadeusza Sworskiego) i jego towarzyszki (Heli Latzkiej) po Holandii i Niemczech u schyłku XIX wieku, a także w dalszych fragmentach, gdy akcja toczy się już podczas rewolucji w Królestwie Kongresowym (w zaborze rosyjskim). Młodopolskie odwołania do symbolu, ciemnych sił duszy, tajemnic ukrytych pod materialnym pozorem, do ezoteryzmu i wróżbiarstwa widzimy, gdy zdarza się telepatyczna łączność między ludźmi i co kilka rozdziałów ukazuje się postać polskiego księcia, wizjonera, zjawy: Wojciecha Piasta. Wywodzi się ona z tradycji romantycznej, jako wcielenie idei i postaci głoszonych przez Adama Mickiewicza, w tym jego symbolicznych oznaczeń słowami „Legion” i „44”. W tej symbolicznej dziedzinie powieść zdaje się nawet przypominać Wesele Stanisława Wyspiańskiego z jego gorzkimi uwagami o świecie i narodzie, ujętymi w dosadne symbole podkrakowskiego świętowania.

Dla historyka książka jawi się również jako powieść polityczna, gdzie analizowane są programy różnych stronnictw pruskich i rosyjskich na przełomie wieków. Autor rysuje swe narodowo-demokratyczne poglądy jako finał poszukiwań tożsamości przez bohatera rozczarowanego socjalizmem, jego brutalnością, prymitywizmem i kosmopolityzmem, uczestnika tych wydarzeń. Filozof uświadomi sobie zarazem, że Polacy w XIX wieku, pozbawieni państwa, wyrażali idee filozoficzne w literaturze. Różne idee filozofii politycznej, problemy moralne, obraz społeczeństwa, przemiany cywilizacyjne (społeczne i techniczne) były omawiane, promowane i dyskutowane w powieściach, gdy brakowało wszelkich instytucji państwa narodowego, a zaborcy pozwalali publikować i czytać polskich autorów.

Katolicki czytelnik, gdy już przemyśli te sprawy, zapyta też o ocenę socjalizmu i endecji z doktrynalnego punktu widzenia. Konserwatysta będzie rozważał przekaz, jaki wynika z tej książki: problem mesjanizmu jest przecież głównym ideowym punktem odniesienia całego tomu.

Zwornikiem treści jest tytuł. Hetmani to przywódcy narodu, w czasach I Rzeczypospolitej stali na czele armii polskiej i litewskiej, zwyciężali Moskali, Szwedów i Turków. Gdy zabrakło Ojczyzny po III rozbiorze, mieliśmy w XIX wieku hetmanów wojsk powstańczych (wodzów przegranych powstań narodowych – kościuszkowskiego, listopadowego i styczniowego). Na emigracji zaś działali hetmani ducha: liderzy świadomości narodowej (A. J. Czartoryski, A. Mickiewicz, J. Lelewel i inni). Streszczeniem tych wszystkich postaci, literackim hetmanem staje się w książce Weyssenhoffa Wojciech Piast, symbol uciśnionego narodu, marzącego o wolności i uosobienie tych wszystkich idei, które narodem kierują – jest więc jego duchowym wodzem, sumieniem, celem. Piast to żywa tożsamość narodu i święty opiekun, sumienie Polski pozbawionej państwa. Piast to sama zniewolona Polska. Cierpi, żyje, stawia opór złu, nie ulega sile.

Krytyka socjalizmu, przedstawiona przez powieściopisarza przemawia wyraźnie: socjaliści są brutalni, niszczą wszelki porządek, otwierają drogę dla rebelii motłochu, zwykłego bandytyzmu, pozbawieni są najgłębszych idei patriotycznych – wyznają ograniczony, prymitywny kosmopolityzm. Czerwony sztandar, wołanie o pracę i chleb, to ich cele. Jak przystało na pisarza sympatyzującego z ruchem narodowym, spora doza krytyki sięga też działających w ruchu socjalistycznym i w ramach wielkiego kapitału Żydów, za ich ponadnarodowe aspiracje i rewolucyjne nastawienie, za domniemaną i podkreślaną obcość wobec Polski. Weyssenhoff niechętny jest mieszczaństwu żydowskiemu, jak to często bywało w tej epoce. Spór ten nie ma charakteru rasowego, ani religijnego, ale społeczny i polityczny.

Mesjanizm nie jest poddany krytyce i z tej racji powieść nie jest dziełem katolickim, pomimo odwołań do panowania Błękitnej Królowej nad Polakami. Idee mesjanistyczne są z katolickiego punktu widzenia fałszywe, Polska nie jest zbawicielem świata przez swe cierpienia. Pisma A. Mickiewicza i A. Towiańskiego, które te idee wyrażały, także trafiły na rzymski Indeks, gdyż miały charakter narodowego bałwochwalstwa, w którym naród zastępuje Chrystusa. Poważnym krytykiem emigracyjnej myśli mesjanistycznej w tej epoce był m.in. polski filozof i teolog, współzałożyciel Zgromadzenia Zmartwychwstańców, o. Piotr Semenenko, konsultor rzymskich Kongregacji, obrońca papiestwa i Kościoła. Polska utraciła niepodległość, gdyż szlachta nie budowała silnego państwa i ograniczała rolę mieszczaństwa w życiu politycznym, obawiała się silnej władzy monarszej i marnowała siły na prywatne walki. Odzyskanie niepodległości także nie było sprawą cierpiętnictwa, ale budowania nowoczesnego narodu i udziału elit w grze dyplomatycznej Europy. Dowiodły tego czasy późniejsze.

W książce brak wyważonej oceny (jak również krytyki) mesjanizmu, patriotyzm ma charakter emocjonalny, rozczarowanie socjalizmem nie rodzi trzeźwej refleksji u narratora. Mimo tych mankamentów jest ona ciekawym, ważnym świadectwem rozterek i nadziei polskiego pisarza w przededniu I wojny światowej i zasługuje na uważną, chociaż ostrożną lekturę, aby zachować dystans wobec irracjonalnych prądów Młodej Polski. Trzeba ją czytać z podręcznikiem historii pod ręką i ze świadomością, że wiele problemów każdej epoki staje się okazją do prostych, propagandowych opinii, weryfikowanych później przez czas i mądrość. Potrzebny jest dystans.

Marcin Karas

Książkę możesz kupić tutaj.