Lourdes. Objawienia. Cuda. Nowenny. Rozdział czwarty

Odpowiedź biskupa na list ministra

Na list starosty, pana Massy, w sprawie objawień skierowany do Ministerstwa Wyznań i Oświaty minister, pan Rouland, orzekł, że raz na zawsze należy położyć kres czynom ośmieszającym katolicyzm i osłabiającym uczucia wiary u ludzi. Według prawa, pisze dalej, nie może nikt bez upoważnienia władzy świeckiej i duchownej, samowolnie obierać miejsca dla czci publicznej. Na tej podstawie można by zaraz zamknąć grotę. Najpierw jednak należy przeszkodzić wizjonerce w odwiedzaniu groty, a następnie wynaleźć środki, aby powoli wstrzymać liczny napływ ludzi; nie można przy tym pominąć władzy duchownej. Na żądanie starosty, aby biskup zabronił jakichkolwiek pielgrzymek do groty, biskup odpowiedział, że o cudach na razie nic stanowczego orzec nie może, a tym bardziej nie może zabraniać Bernadecie uczęszczania do groty, zwłaszcza, jeżeli woła ją tam wyższy głos.

Wszelkie przeszkody stawiane ze strony władzy świeckiej w celu wstrzymania napływu ludzi do cudownego źródła okazały się bezskuteczne. Pielgrzymki wzmagały się z każdym dniem, cuda ciągle się powtarzały, jedni odzyskiwali zdrowie ciała, inni, co ważniejsze, zdrowie duszy.

W Poniedziałek Wielkanocny ukazała się znowu naszej pasterce Królowa Aniołów. Przejęta objawieniem Bernadeta nie odczuła nawet, że przez cały kwadrans jej ręka znajdowała się w płomieniu świecy, przy czym nie doznała najmniejszej skazy.

Wkrótce grota przybrała charakter świątyni; przynoszono kwiaty, kosztowne wota, dniem i nocą paliło się światło, a z tysięcznych gorących serc wznosiły się do Tronu Królowej Nieba hymny wdzięczności i uwielbienia. Cudowne uzdrowienia nie ograniczały się już tylko na samo miasto Lourdes, ale sięgały w dalekie okolice.

W niższych Pirenejach, w miejscowości Nay, cierpiał od dłuższego już czasu piętnastoletni chłopiec, Henryk Busquet; utworzył mu się ogromny wrzód na ciele. Bezskuteczne okazały się wszelkie zabiegi i pomoc lekarzy. Po dokonanej przez doktora, pana Subervielle, operacji, jeszcze bardziej pogorszył się stan chorego; także kąpiele w Cauterets nie tylko nie przyniosły oczekiwanej poprawy zdrowia, ale nawet jego pogorszenie, wreszcie stan był beznadziejny. Rana rozszerzyła się na całą pierś i już zagrażała twarzy. Chory pokładał ostatnią nadzieję w Matce Najświętszej z Lourdes. Po użyciu wody z cudownego źródła natychmiast nastąpiło polepszenie. Rana znikła całkowicie, pozostawiając po sobie małą nieznaczną bliznę, jakby na znak i dowód cudu.

Bernadetę usiłują oddać do szpitala dla psychicznie chorych

Starosta, osobisty nieprzyjaciel biskupa i duchowieństwa, chciał za wszelką cenę podważyć wiarygodność objawień. Używał do tego wszelkich sposobów, a kiedy wszystkie podstępy nie odniosły skutku, ogłosił Bernadetę umysłowo chorą i polecił dwóm lekarzom zbadanie stanu jej zdrowia. Dokładne i staranne ich badanie wykazało, iż Bernadeta jest całkowicie zdrowa i normalna; upór jej co do objawień mógłby być znakiem jakiejś w przyszłości możliwej choroby umysłowej; obecnie jest zupełnie zdrowa. Na podstawie takiego oświadczenia starosta zamierzał umieścić Bernadetę na razie w szpitalu, a później w domu dla psychicznie chorych. Wykonanie tego zarządzenia polecił burmistrzowi, zaś komisarzowi policji powierzył zabranie z groty wszystkich kosztowności. Na wypadek oporu ze strony ludzi zarządził pogotowie dla oddziału konnicy. Rozkaz ten był dla burmistrza, pana Lacade, nie do wykonania; najlepiej znał nastawienie ludzi wobec Bernadety, ponadto obawiał się narazić staroście. W tym celu zasięgnął rady księdza proboszcza; nakaz uwięzienia Bernadety wydany przez starostę bardzo go oburzył, gdyż dotychczasowe badania wyraźnie wykazały niewinność dziecka. Nie widział żadnej przyczyny, dla której miałyby być robione jakiekolwiek dochodzenia, a tym mniej byłoby usprawiedliwione uwięzienie. Odrzekł więc krótko i stanowczo: „Władza duchowna oczekuje jeszcze jaśniejszych dowodów w sprawie objawienia; nie możemy wątpić o szczerości dziewczynki i o jej zdrowiu, jeśli sami lekarze nie mają odwagi uznać ją za psychicznie chorą, a tylko przypuszczają, że mogłaby zachorować. Czy pan prefekt może się opierać na takich przypuszczeniach i nakazać zamknięcie dziecka? Natomiast co dotyczy zabrania rzeczy z groty: jeśli tak chce pan prefekt, to niech je w imieniu prawa weźmie; będzie to bardzo przykre dla ludzi, ale to niegodziwe postępowanie władzy zniosą oni cierpliwie, i ręczę, że nie wywoła to żadnego zamieszania. Moje słowa uspokoją najbardziej zapalone umysły”.

Burmistrz znalazł się w nadzwyczaj trudnym położeniu; znał stanowczość księdza Peyramale i nastawienie ludzi. Potajemne uwięzienie Bernadety jest wykluczone; chcąc uniknąć jakichkolwiek zatargów i uwolnić się od wszelkich następstw, złożył prefektowi urzędowe sprawozdanie, dowodząc niemożliwości zamknięcia Bernadety bez gwałtownych rozruchów; w celu wykonania zarządzeń zażądał pomocy wojska i zwolnienia z urzędu burmistrza.

Lotem błyskawicy rozeszła się po całej okolicy wiadomość o zarządzeniu starosty. Społeczność uważała to za świętokradztwo i wielką niewdzięczność wobec Matki Najświętszej, która w grocie dokonała licznych cudów. Bezsprzecznie doszłoby do rozruchów i rozlewu krwi, gdyby miejscowy ksiądz proboszcz dwukrotnie nie uspokajał ludzi, wskazując im, że powinni poddać się rozporządzeniu, nawet niesprawiedliwemu. Matka Najświętsza sama wszystko zmieni, nikt nie będzie mógł się Jej sprzeciwić. Opieranie się rozkazom, byłoby dowodem braku wiary i ubliżałoby nawet potędze Matki Najświętszej. Męczennicy, idąc na śmierć, nigdy nie stawiali oporu, a spokojnym zachowaniem wobec tyranów i katów przynosili chwałę Bogu. Ofiary złożone w grocie były niezwykle cenne; grota lśniła od kosztowności. Sam komisarz Jacomet przybył na miejsce z policją i wozem. W obecności tysięcznego tłumu z udawaną odwagą zabierał wcześniej złożone przez siebie w grocie przedmioty. W końcu zamierzał usunąć nawet balustradę otaczającą grotę, gdyż wszelkie nawoływania i prośby, by ją rozbito nie odnosiły skutku. Sam więc wyrwał topór z ręki obok stojącego robotnika i kilkakrotnym uderzeniem rozbił balustradę. Wokoło rozległo się szemranie przerażonych wypadkiem ludzi; w obawie, aby oburzony tłum nie rzucił się na niego, zaczął tłumaczyć swoje postępowanie, mówiąc, że z bólem serca spełnia nie swój, ale starosty rozkaz, któremu musi być posłuszny. Wśród zebranych odezwał się na to głos: „Nie opierajmy się, spokojnie znośmy wszystko, niech rządzi sam Pan Bóg”. Było to upomnienie proboszcza, które nie pozostało bez skutku. Aby nie łamać prawa, wszystkie kosztowności i pieniądze złożono na ręce burmistrza. Wieczorem, jeszcze tego samego dnia, u stóp groty zebrali się ludzie w celu protestowania przeciwko niewłaściwemu postępowaniu władzy i dla wynagrodzenia Matce Najświętszej za wyrządzone Jej zniewagi; paliło się tysiąc świateł, grotę przybrano w świeże kwiaty, śpiewano pieśni na cześć Bogurodzicy. Następnego dnia dwa zdarzenia poruszyły wszystkich.

Kobieta, która wynajęła konie do przewożenia kosztowności z groty, złamała sobie żebro, spadłszy z siana; natomiast robotnikowi, który dał komisarzowi topór do rozbicia balustrady, gruba dębowa belka połamała obydwie nogi. Wolnomyśliciele przypisywali to przypadkowi, wierni widzieli w tym palec Boży.

Bernadeta pozostawiona na wolności. Dalsze cuda

Prefekt departamentu, baron Massy, doszedł do innego przekonania. Widział silne wzburzenie umysłów, jakie wywołało zabranie wotów z groty; ponadto burmistrz zażądał zwolnienia ze swego urzędu w razie wykonania rozkazu; następnie w obronie dziewczynki stanął miejscowy duszpasterz, poważany w całej diecezji, który zamierzał wystąpić z zażaleniem do najwyższych władz krajowych. W końcu obawiał się, że jego gwałtowne postępowanie wywoła oburzenie w całym niemal kraju. Ze względu na to wszystko doszedł do przekonania, że uwięzienie Bernadety jest wprost niemożliwe. Przeciwnicy coraz więcej wyszukiwali dowodów, aby zaprzeczyć cudowności źródła w grocie; lecz im bardziej starali się zaprzeczać, tym więcej codziennie zdarzało się cudów. Wymyślali fałszywe cuda, by zadać kłam rzeczywistym. Liczba cudownych uzdrowień pomnażała się nie tylko w samym mieście Lourdes, ale również w całej okolicy i nawet w dalekich odległych wioskach doznano cudownych skutków wody ze źródła przy grocie. Zawstydzani tym faktem przeciwnicy, nie mogąc zaprzeczyć samym uzdrowieniom, użyli innych środków. Zaczęli głosić, że woda w grocie ma własności lecznicze, jest więc wodą mineralną, co starali się udowodnić pewnymi przykładami. Nie wszystkie uzdrowienia zdarzały się natychmiast po zażyciu wody z groty. Znamy wiele wypadków, że dopiero kilkakrotne zażycie wody powoli przywracało zdrowie, do nich należy między innymi, uzdrowienie chłopczyka o nazwisku Labareilles.

W pobliskiej wiosce Gez od dłuższego już czasu chorował na ciężką chorobę siedmioletni chłopczyk o nazwisku Labareilles. Lekarze uznali skrzywienie kości pacierzowej i klatki piersiowej za chorobę nieuleczalną. Poważny stan dziecka powiększało wyschnięcie nóg, tak, że dziecko nie mogło ani chodzić, ani stać. Mimo, że wszelkie starania lekarskie okazały się bezskuteczne, rodzice chorego nie zwątpili i szukali ostatniej pomocy w wodzie z groty. Po czterokrotnym zażyciu wody, dziecko powoli zaczęło wracać do zdrowia, a po sześciu tygodniach uznane zostało przez lekarzy za zupełnie wyleczone. Wszelkie ślady choroby znikły. Podobne uzdrowienie znane było w mieście Lamarque. Zupełnie sparaliżowany młodzieniec Dionizy Bouchet odzyskał zdrowie po kilkakrotnym zażyciu wody.

W tych cudownych, ale powoli postępujących uzdrowieniach, przeciwnicy nie chcieli uznać żadnych nadnaturalnych działań, przypisywali wodzie skuteczną moc jako czysto naturalną własność mineralną, jaką posiadają inne wody mineralne. Wszystkie zaś okoliczności wytryśnięcia źródła przypisywali najzwyklejszym przypadkom. Na rozkaz prefekta Massy, znakomity na owe czasy chemik Latour de Trie sporządził analizę wody z groty i przedłożył urzędowo wynik. „Woda w grocie jest nadzwyczaj czysta, nie ma w sobie ani żadnego zapachu, ani charakterystycznego smaku, zbliża się do wody destylowanej, jej waga jest stosunkowo bardzo lekka, ułatwia trawienie i skutecznie działa na organizm dziecięcy. Sądzimy, że nauka lekarska przyzna jej właściwości lecznicze i zaliczy tę wodę do rzędu nowych mineralnych bogactw departamentu”. Pan Latour de Trie podał własne spostrzeżenia, nie porozumiawszy się z innymi uczonymi. Stąd powstała niezgoda. Co jedni chwalili, to drudzy ganili, podając, że woda była błotnista i nieczysta, przez co przypisywanie jej jakiegokolwiek nadzwyczajnego działania jest śmieszne. Inni zaś twierdzili, że wkrótce lekarze nie będą mieli nic do czynienia, wszelkie choroby znikną zupełnie w całej Francji, bo czysta woda w grocie ma z natury właściwości lecznicze. Pan Tomasz Pujo, chemik, wyraźnie temu zaprzeczył, wykazując, że woda w grocie nie posiada właściwości przyznanych przez pana Latour. Wykazał, że to woda zwyczajna, naturalna i sama przez się nikogo uleczyć nie może. Wielu innych uczonych profesorów to samo potwierdziło. Po takich osądach o analizie pana Latour de Trie, magistrat w Lourdes zmuszony został zarządzić nowe naukowe badanie nad właściwościami wody. Nie odnosząc się do prefekta, radni miasta przeznaczyli odpowiednie honorarium i zwrócili się do najznakomitszego chemika pana Filhol, profesora chemii w Tuluzie. Rezultat badania wody zobaczymy później.

Jeszcze jedna nadzieja pozostała przeciwnikom. Sądzili, że upały czerwcowe spowodują wyschnięcie źródła, a wówczas zabobon upadnie sam w sobie. Okazało się, że i ta ostatnia nadzieja ich zawiodła.

Dalsze uzdrowienia

Wszelkie wysiłki stłumienia rozgłosu cudów okazały się bezskuteczne. Bernadeta miewała nadal objawienia, a cuda w grocie bywały coraz liczniejsze.

W miasteczku Borderes (blisko Nay) na paraliż lewego boku chorowała od trzech lat osiemdziesięcioletnia wdowa, Maria Lanou Domengé. Lekarz pan Poueymiroo pozbawił ją wszelkiej nadziei wyzdrowienia. Chora posłała po wodę do groty. Kiedy jej podano wodę, chora staruszka przeżegnała się i zaczęła powoli pić. Podtrzymujące ją niewiasty zauważyły nagle, że zaczyna słabnąć w ich rękach. Nieoczekiwanie spoglądając dookoła zawołała uniesionym głosem: „puśćcie mnie, jestem już zdrowa!”. Trzymające ją niewiasty, nie chciały uwierzyć jej słowom. Chora wyrwała się z ich rąk i zaczęła chodzić, jak gdyby nigdy nie była słaba. To uzdrowienie lekarz Poueymiroo potwierdził przed komisją jako skutek widocznej łaski i potęgi Boskiej.

Katarzyna Latapie-Chonat z Loubajac, spadła z dębu i skaleczyła sobie ramię i rękę. Pomimo pomocy lekarskiej przez dwa lata straciła władzę w prawej ręce. Palce były zupełnie sparaliżowane. Odbyła pieszo pięciokilometrową drogę do groty. Padła na kolana, a po długiej modlitwie zbliżyła się do źródła. Zaledwie umoczyła rękę, poczuła, że jest uzdrowiona.

Do groty przybywały niezliczone tłumy chorych i pielgrzymów. Usiłowania władzy, by udaremnić wszelkie pielgrzymki, jeszcze więcej rozgłaszały cuda u źródła. Przybywali nawet i ci, którzy nie wierzyli w cudowne uzdrowienia, chcąc, jak mówili, wyleczyć się naturalnym środkiem. Władze były bezsilne. Do groty przybywali różni ludzie. Przybywali wojskowi i cywilni, mężczyźni i kobiety, starcy i dzieci, zamożni i ubodzy, zdrowi i chorzy, uczeni i prostacy, nabożni i ciekawi. Wszyscy zachowywali się w tym miejscu ze szczególnym uszanowaniem. Wielu składało ofiary i to bardzo duże. Komisarz, pan Jacomet, niejednokrotnie zabierał przedmioty składane w dowód wdzięczności Matce Najświętszej, ale nigdy ludzie nie zniechęcili się tym postępowaniem, w przekonaniu, że tu Matka Najświętsza wszystko zrobi dobrze. Pewnej nocy powyrywano ocembrowanie i rury przy źródle, tak, że woda nikła wśród kamieni i piasku. Zbezczeszczenie miejsca świętego w całym mieście wywołało niesłychane wzburzenie, ale ludzie nawet i to znieśli cierpliwie. Sam burmistrz zajął się naprawą ocembrowania źródła i założeniem rur. Tymczasem wróćmy, chociaż na chwilę, do Bernadety.

Nowe pułapki na Bernadetę. Zamknięcie groty

Dnia 3 czerwca, w uroczystość Bożego Ciała, Bernadeta przyjęła Pierwszą Komunię świętą.

Bernadeta pokochała samotność i skupienie; wiele osób przybywało do domu jej rodziców, ona natomiast wszystkich zachwycała swoimi cnotami, niewinnością i prostotą, głęboką wiarą i anielską świątobliwością. Pewna bogata pani, przejęta szacunkiem dla Bernadety, chciała zamienić swój różaniec z drogich brylantów na różaniec Bernadety.

– Niech pani go sobie zatrzyma – odpowiedziała Bernadeta, podnosząc swój różaniec z prostych paciorków do ust i całując – nie zamienię go nigdy, on tak ubogi jak ja, on mi całkowicie odpowiada.

Innym razem, jakiś duchowny naglił ją do przyjęcia kilkofrankowej monety srebrnej. A kiedy Bernadeta żadną miarą przyjąć jej nie chciała, rzekł do niej:

– Weź nie dla siebie, ale dla ubogich, będziesz miała tę przyjemność, że dasz potrzebującemu jałmużnę.

– O, lepiej daj ją ojcze sam biednemu w mojej intencji, dla mnie ubóstwo jest najdroższym skarbem – odrzekła.

Jej zamiarem było zawsze służyć Bogu bezinteresownie, w zupełnym ubóstwie; nie uwzględniała nawet codziennych potrzeb rodziny i rodzeństwa, któremu nieraz zabrakło kawałka powszedniego chleba.

Tymczasem władze za energiczne spełnianie obowiązków nagrodziły wielu urzędników w Lourdes i jednocześnie nadmieniły, że raz trzeba z całą stanowczością skończyć z grotą i jej cudami. Skały massabielskie z przylegającymi do nich terenami były własnością gminy Lourdes. Burmistrz miasta jako zarządca miał prawo pozwolić lub zabronić wstępu do groty, bez podawania wyjaśnień, a na łamiących rozporządzenie nałożyć karę. Na tej zasadzie oparł się prefekt i wydał rozkaz, a na jego podstawie burmistrz w Lourdes ogłosił następujący wyrok:

„Na podstawie wydanych rozporządzeń władzy wyższej i na zasadzie praw z lat 1789–1790, 1791 i 1837 o miejskiej administracji:
– zważywszy, że dla dobra religii należy wreszcie położyć kres smutnym scenom, powtarzającym się przy grocie massabielskiej, należącej do Lourdes, po prawej stronie rzeki Gave,
– zważywszy, że powinnością burmistrza jest czuwać nad nienaruszalnością własności publicznej i miejscowej,
– zważywszy, że wiele osób, nie tylko z tej miejscowości, ale i z obcych gmin, przychodzi i czerpie wodę ze źródła w wymienionej grocie,
– zważywszy, że prawdopodobnie woda ta zawiera w sobie pierwiastki mineralne, to sam rozsądek nakazuje, aby najpierw, zanim użycie jej będzie dozwolone, zaczekać na badania i orzeczenie medyczne dotyczące jej zastosowania; że wreszcie, użytkowanie źródeł wód mineralnych należy przede wszystkim do rządu, postanowiliśmy, co następuje:

1. Zabrania się brać wodę ze wspomnianego źródła.
2. Zabrania się również przejścia przez własność gminną zwaną stokami massabielskimi.
3. Przy wejściu do groty postawiona będzie, broniąca dostępu, bariera i słupy z napisem: «Zabrania się wchodzić na ten teren».
4. Jakiekolwiek złamanie tego postanowienia będzie dochodzone prawnie.
5. Komisarz policji, żandarmeria, strażnicy i zwierzchność gminna mają obowiązek wykonania tego postanowienia. Dane dnia 8 czerwca 1858 roku w magistracie w Lourdes.

Burmistrz A. Lacadè.
Widział i potwierdził: O. Massy, prefekt”.

Dekret ten został ogłoszony przy odgłosie trąbki miejskiej i wywieszony w głównych miejscach. Jednocześnie wokół groty wzniesiono bariery, tak, aby nikt nie mógł się zbliżyć do źródła. Na wszystkich drogach, prowadzących do źródła, postawiono słupy z ostrzeżeniem, że ktokolwiek odważy się wstąpić na to miejsce, ten stanie przed sądem. Straż miejska, zmieniając się co godzinę, czuwała dniem i nocą, sporządzając protokół zaraz, gdy tylko ktoś odważył się wejść na ogrodzony teren albo uklęknąć przy źródle.

Sędzia pokoju, nakładał pieniężne kary za naruszenie prawa cudzej własności. Pan Duprat skazywał nawet zbliżających się do źródła, przekraczających barierę, na pięć franków kary, a także i na koszty procesu. Tak dalece, że jeżeli sto lub dwieście osób przekroczyło to miejsce, w następstwie solidarności, można było ściągnąć z jednej osoby do pięciuset i tysiąca franków. Apelacja zaś nie mogła mieć miejsca, gdyż kara nominalna pięć franków była tak mała, iż sędzia pokoju wydawał swe wyroki bez prawa do apelacji. Zaprzeczano więc, nie tylko zjawisku nadprzyrodzonemu, ale nawet jego istnieniu. Jeżeli bowiem mogło się zdarzyć objawienie, koniecznie najpierw trzeba by sprawdzić, czy było rzeczywiste. A tu fakt był jasny, miały miejsce liczne uzdrowienia. Być może, że nastąpiły wskutek właściwości wody, bardziej niż spowodowane rozognioną imaginacją chorych. Wykluczyć tego jednak nie można, że owe wyzdrowienia były cudowne. Uzdrowienia były jawne, uznane oficjalnie, nawet przez niewierzących. Nawet oni nie zaprzeczali im, tylko tłumaczyli je w sposób naturalny.

Wyliczono już ponad stu wiarygodnych świadków. Wszyscy twierdzili, że zostali uzdrowieni wskutek zażycia wody z groty. Nie było ani jednego, który by doznał pogorszenia zdrowia, albo się uskarżał na złe skutki działania. Po co więc była ta przemoc, te pogróżki, to wojsko, te daniny? Zakaz wywołał oburzenie wśród ludu.

Mówiono, że jeśli w tym wszystkim chciano postępować logicznie, to czemu nie zabroniono wszelkich pielgrzymek, gdzie niejeden człowiek doznał łaski; albo czemu się nie zamknie, dodawali inni, wszystkich kościołów, przecież i tam wierni, doznają łaski duchowej.

Inni mówili: „Gdyby Bernadeta, pominąwszy już same zjawisko i objawienie, po prostu wykryła źródło mineralne, mające właściwości lecznicze, to jaka władza byłaby tak prymitywna, ażeby zabraniać zażywania tej wody? Nie dopuszczono by się tego nawet za Nerona. Każdy rząd przyznałby raczej nagrodę dziewczynce za odkrycie. Tu zaś przychodzą chorzy, klękają i modlą się, a podwładni w naszywkach srebrnych lub złotych, co się poniżają sami przed ludźmi, nie mogą znieść, że lud pada na twarz przed Bogiem”.

Kiedy natomiast niewierzący mówili, że to zabobon, „to rzecz Kościoła” – odpowiadali zwyczajnie wierni. Kościół niech czuwa i osłania wiernych od błędu. Każdy niech podtrzymuje własne stanowisko. Nie dopuszczono się tam żadnego nadużycia, żadnego przekroczenia, które mogłoby usprawiedliwić zakazy, naciski. Cudowne źródło, przynosi korzystne uzdrowienia, pozwólcie wierzącym udawać się tam i pobierać wodę. Pozwólcie im wierzyć, modlić się i uzyskiwać zdrowie. Pozwólcie im zwracać się do Boga, błagać u Najwyższej Potęgi, ulżenia w cierpieniu.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Lourdes. Objawienia. Cuda. Nowenny.