Legiony. Rozdział piąty

Kajetan chodził po pokoju i rozmyślał. Przyszło mu do głowy, że gdyby generał Dąbrowski potrzebował kogoś do pisania odezw, do raportów dla dyrektoriatu (1), do korespondencji z władzami we Włoszech, to jednak może by go użył w kancelarii, a on, nie nadając się z powodu krótkiego wzroku do szeregów, zmyłby swą gorliwą i patriotyczną służbą plamę, jaką na rodzinę rzuciła Targowica i zachowanie się ojca w czasie wojny kościuszkowskiej. Miał zamiar wyjechać w każdym razie. Marzył o jakimś uniwersytecie zagranicznym, w którym mógłby nie jako szambelan jego eks-królewskiej mości, ale jako zwykły słuchacz, oddać się studiom naukowym.

Szambelaństwo, które ojciec wyrobił mu za pomocą kobiet i księcia podkomorzego, jako całkiem niedowarzonemu kawalerowi, ciężyło mu od dawna, a od wojny kościuszkowskiej stało mu się wprost wstrętne. Toteż po ukończeniu wojny, w czasie której ojciec wyprawił go do Londynu do Tadeusza Bukatego (2), wrócił do kraju i osiadł w Różycach, gdzie, po spaleniu pałacu w Birkowie, mieszkał i stary szambelan. Marek był wówczas nieobecny, gdyż chodził do szkół w Kaliszu, a Kajetan wybrał Różyce dlatego, że we dworze znajdowała się od dawnych czasów spora biblioteka, uzupełniona nowymi dziełami przez księdza Lagrange’a.

Tam, w ciszy wiejskiego życia, oddał się naukom. Uczynił to z wrodzonego do nich zamiłowania i z jakiegoś niejasnego poczucia, że spełniony rozbiór kraju nadto jest przeciwny wszelkim prawom Boskim i ludzkim, aby mógł zmienić się w trwały stan rzeczy, że przyjdą jakieś wojny, wypadki, jakieś ocknięcie się sumienia, i wielkie ruchy ludów, które zmiotą jak huragan zbrodnie i frymarki (3) gabinetów. W pobliżu nie zanosiło się na nic podobnego, ale na Zachodzie huczała już od dawna burza i pioruny biły jeden za drugim w stare gmachy, nie tylko we Francji. Kajetan chciał być gotów. Chciał posiąść jak najwięcej nauki, aby, gdy powstanie jakaś nowa Komisja Edukacyjna (4), mógł pracować nad odrodzeniem młodych pokoleń, w odrodzonej ojczyźnie.

Ale ponieważ na miejscu było do tego daleko, stał się mizantropem i pragnął uchodzić za mizantropa, albowiem zdawało mu się, że w ten sposób protestuje przeciw obecnemu stanowi rzeczy. Z Markiem jako z chłopcem zdolnym do poetycznych uniesień i aż nad miarę egzaltowanym, może by się zbliżył. Ale Marek, po śmierci księdza, był wysłany do szkół, a w Różycach przesiadywał stale dopiero od lata – i zbyt jawnie okazywał sławnemu krewniakowi swą niechęć. Z ojcem stosunek Kajetana był zimny i z obu stron aż nadto szyderczy. Stary szambelan patrzył na niego z pewnym pogardliwym politowaniem i nazywał go: „povero Gaëtano” (5), a on, niepozorny syn świetnego dworaka, brał mu za złe – i jego dawne triumfy alkowiane i niewygasłą żądzę nowych. Wmawiał i wmówił w siebie, że nie lubi kobiet, a jednakże, nie zdając sobie z tego sprawy, zazdrościł ojcu powodzeń. Przede wszystkim jednak brał mu za złe jego egoizm i cynizm. Pamiętał, jak po śmierci Markowego ojca, gdy szambelanowi doniesiono o rozpaczy pozostałej po bracie wdowy, ów rzekł: „Dziwna rzecz, z jaką ja rezygnacją znoszę nieszczęścia cudze”. Pewnego razu, przeglądając papiery pozostałe po księdzu Lagrange’u, znalazł Kajetan list tegoż, pisany do Łuczyńskiego, do Trzebuchowa, a w liście ustęp z następującą charakterystyką starego szambelana:

„Cały jego dowcip, to tylko czkawka, powstała z przejedzenia się maksymami Larochefoucaulda (6) i Chamforta (7) a w gruncie rzeczy, pod tą peruką jest wielka pustka. Ni głowy, ni serca. A w miarę jak się starzeje, żyje coraz bardziej tylko tą czkawką cudzych myśli i cudzych dowcipów. Zostały mu jedynie słabości i nowsze nienawiści. Nie ma on żadnych zasad, ma tylko nawyknienia. Pozbył się wiary, a nie odrzucił jej form. Nie pozbył się natomiast przesądów. Nie zaczyna nic w poniedziałek, boi się trzech świec i, nie wierząc w Boga, pości wigilie. Czytuje Rousseau (8), a ekonomom każe bić chłopów w skórę. Jego przywiązanie do monarchii polega na tym, że boi się «sankiulotów». Po ostatecznym upadku kraju złożył skwapliwie homagium (9) rządowi pruskiemu. Temu człowiekowi nie żal ojczyzny, nie żal nawet tego nieszczęsnego króla, którego był szambelanem, żal tylko przyjemności dworskiego życia. I okropna rzecz pomyśleć, że wśród ludzi, otaczających Stanisława Augusta, było wielu rozumniejszych, mało lepszych. Ach! Próżno byś mi mówił, że lepsi stworzyli Konstytucję 3 maja, gdy znalazło się dość gorszych, by ją obalić…”.

Dla Kajetana list ten był ciosem, tym cięższym, że czuł prawdę słów w nim zawartych, szambelan zaś od śmierci księdza aż do ostatnich czasów nie uczynił nic, by tej prawdzie zaprzeczyć. Nie było w nim ani żalu, ani skruchy, ani chęci pokuty. Po powrocie z Berlina, gdzie zrozumiano, że z tego zaszarganego człowieka nie można nic na pożytek polityki w Polsce wycisnąć – i przyjęto go obojętnie, oświadczył, że to jest dwór „mauvais genre” (10) – wpadł w hipochondrię i osiadł na wsi. Ale po pewnym czasie otrząsnął się z nudy, zajął się własną osobą równie starannie jak przedtem, i począł polerować sąsiadów, a zwłaszcza sąsiadki. Wtedy to poznał pannę Klarybellę Wyrożębską, córkę możnego niegdyś, ale zupełnie podupadłego domu, która przyjechała do swej, również podupadłej ciotki, pani starościny Sokołowskiej. Panna była wytworna i rzeczywiście urodziwa, więc na wiejskim bezrybiu przypadła mu istotnie do serca. Widok jej przypomniał mu lato młodości i minione dworskie czasy. Zbudził się w nim dawny szambelan August, przezywany na dworze po łacinie: „Papilio” (11). Zapragnął jeszcze jednego zwycięstwa w życiu. Był stary i przeżyty, ale posiadał metodę i wiedział, w jaki sposób ptasznik (12) powinien zakładać sieci. Skutek był taki, że sam wpadł w te sieci i pokochał piękną pannę starczą pożądliwą miłością, która nie ufa sobie, gdy chodzi o kobietę w ogóle, ale łudzi się, że odnajdzie zapał młodości, gdy chodzi o jedną, wybraną. Łączyła się z tą miłością pewność, że na razie będzie raj, a co dalej – mniejsza. Pochlebiała mu także myśl, że odsadził od panny okoliczną młodzież, a nawet i to, że zwyciężył Marka. Marek był wprawdzie jeszcze dzieckiem, ale szambelan już nim być poczynał.

Oblubieniec nie domyślał się tylko jednej prostej rzeczy, że panna oddaje mu rękę wyłącznie dlatego, by mieć kawałek chleba i dach nad głową. Próżność nie pozwala mu tego dojrzeć, natomiast rozumiał to doskonale Kajetan i bolał nad tym, a ból ten zmieniał się w nim w niechęć i mimowolną ironię.

***

Przyszły „pan młody” siedział obecnie przed kominkiem, z głową opartą o poręcz fotela i z przymkniętymi oczyma, a syn spoglądał na niego z gorzkim politowaniem, odczuwając jednocześnie, że to jest stary, bliski grobu ojciec, którego mógłby kochać, gdyby obaj byli inni, a zarazem, że to jest przedstawiciel świata, który powinien zginąć, albowiem jest wyjałowiony, samolubny, zły i nędzny. Ludzkość budziła się do jakiegoś nowego życia, nowa rosa poczęła padać na wyschłe ugory, ale tacy, jak ten starzec, nie mieli już nic do roboty w blaskach porannej zorzy.

Dalsze rozmyślania przerwał Kajetanowi Marek, który wrócił z odezwą w ręku.

– Myślałem, że ją zostawiłem Cywińskiemu – rzekł. – Ale nie, masz, czytaj!

Kajetan począł obszukiwać kieszenie.

– Zostawiłem okulary w gabinecie. Przeczytaj ty.

Marek, wziąwszy odezwę, spojrzał raz i drugi na starego szambelana.

– Owszem, niech i ojciec słyszy – rzekł Kajetan.

I zdjąwszy z konsoli świecznik, zbliżył się do chłopca, a on począł czytać swym dźwięcznym na wpół jeszcze dziecinnym głosem:

„Wierny ojczyźnie aż do ostatniej chwili, walczyłem za jej wolność pod nieśmiertelnym Kościuszką. Upadła ona wprawdzie, lecz zostaje nam pocieszająca pamięć, że wylewaliśmy naszą krew za kraj naszych przodków, że widzieliśmy nasze sztandary triumfujące pod Dubienką, Racławicami, Warszawą i Wilnem.

Polacy! Nadzieja nas jednoczy. Francja triumfuje; walczy ona za sprawę narodów. Starajmy się osłabiać jej nieprzyjaciół; zapewnia nam schronienie, oczekujmy lepszych przeznaczeń dla naszego kraju. Stawajmy pod jej chorągwiami, są one chorągwiami honoru i zwycięstw.

Legiony polskie formują się we Włoszech, na tej ziemi, niegdyś świątyni wolności. Już oficerowie i żołnierze, towarzysze prac waszych i waszej waleczności są za mną! Już organizują się bataliony. Przychodźcie, towarzysze moi, rzućcie broń, którą was nosić zmuszono. Walczmy za wspólną sprawę narodów pod walecznym Bonapartem, zwycięzcą Włoch. Trofea rzeczpospolitej (13) francuskiej są jedyną nadzieją; przez nią tylko i jej sprzymierzonych odzyskamy te drogie ogniska, które opuściliśmy ze łzami…”

Nastała chwila milczenia, po czym Kajetan odezwał się wzruszonym, cichym głosem:

– Więc to prawda? Więc są nasze legiony?

– Są. Ta odezwa wydana, jak widzisz, jeszcze zeszłego roku. Ale przecie, nim ona nadeszła, przelatywały przez kraj wieści, że legiony nie tylko już istnieją, lecz się i biją.

– Te wieści słyszałem, jak każdy inny, tylko że nie było w nich nic pewnego. Gazetom nie wolno było o tym pisać: odezwę wyłapywały rządy, więc chyba dlatego dostaliśmy ją tak późno. Tym bardziej, że my siedzimy na wsi. Wszystko to rozumiem. Ale nie pojmuję jednej rzeczy: legiony biły się przecie lub miały się bić z Austrią, a zatem co one mają teraz do roboty, skoro w Campo Formio (14) został zawarty pokój – i czy nie zostały już rozwiązane?

– Nie – odpowiedział Marek. – Łuczyński i stary Cywiński mają przez tajne towarzystwa wiadomości, że to jest tymczasowy pokój i że wojna znów wkrótce wybuchnie. Dlatego, mówią, rząd francuski nie rozwiązał legionów, które stoją we Włoszech i rosną z każdym dniem. Kajetanie! To nowa armia polska!…

– Nowa armia polska!

– Pod egidą zwycięzcy Bonapartego i pod chorągwiami z orłem białym…

– Która wróci kiedyś do kraju.

– Tak! Nowa nadzieja! Nowe życie!…

Dalszą rozmowę przerwał im silny stukot przed kominkiem. To złota, ciężka tabakierka wysunęła się z rąk drzemiącego szambelana i potoczyła się po posadzce.

A starzec ocknął się, uśmiechnął i na wpół rozbudzony począł mruczeć:

– „De grâce, faites-moi pécher!… De grâce, faites-moi pécher!…” Ach!…

cdn.

Henryk Sienkiewicz

(1) Dyrektoriat – pięcioosobowy organ rządowej egzekutywy w schyłkowym okresie rewolucji francuskiej ustanowiony w roku 1795 przez Konwent Narodowy; funkcjonował do przewrotu Napoleona Bonaparte (1799).

(2) Tadeusz Bukaty – sekretarz przedstawicielstwa dyplomatycznego Rzeczpospolitej (poselstwa) w Londynie, a w latach 1793–1795 jego kierownik.

(3) Dawniej: czynienie przedmiotem handlu lub targu czegoś, co nie powinno być źródłem zysku.

(4) Komisja Edukacji Narodowej – centralny organ władzy oświatowej powołany w 1773 roku; pierwsza w Polsce jak i w całej Europie świecka władza oświatowa o charakterze współczesnego laickiego ministerstwa oświaty publicznej; przejęła dawne majątki skasowanego zakonu jezuitów; głównym inicjatorem i architektem powstania KEN był mason ks. Hugo Kołłątaj.

(5) (Łac.) biedny Kajetan.

(6) François de la Rochefoucauld (1613–1680) – francuski pisarz, pamiętnikarz i filozof; znaczną część życia spędził na dworze francuskim; po wycofaniu się z polityki zajął się pisarstwem; swoje refleksje na temat natury ludzkiej zawarł w zbiorze Maksymy i rozważania moralne.

(7) Sébastien-Roch Nicolas, zwany de Chamfort (1741–1794) – francuski literat, aforysta, mason, uważany przez współczesnych za następcę Woltera.

(8) Jean-Jacques Rousseau (1712–1778) – genewski pisarz tworzący w języku francuskim, filozof, pedagog, teoretyk muzyki; miał pięcioro dzieci, które oddał do sierocińca, nie chcąc nawet znać ich imion.

(9) Przysięgę wierności składaną przez wasala seniorowi lub przez poddanych panującemu.

(10) (Fr.) w złym smaku, tonie, guście.

(11) (Łac.) motyl.

(12) Duży, jadowity pająk o owłosionym ciele, polujący nocą na owady i drobne kręgowce.

(13) Tu: republiki.

(14) Pokój podpisany 17 października 1797 roku w Campo Formio pomiędzy Francją i Austrią; wskutek zwycięskiej kampanii Napoleona nastąpił rozpad Pierwszej Koalicji Antyfrancuskiej; traktat uznaje się za zakończenie pierwszego etapu wojen napoleońskich.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Henryka Sienkiewicz Legiony.