Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi. Przedmowa, cz. 2

W roku 451 zebrał się w Chalcedonie IV Sobór Powszechny dla potępienia błędu monofizytyzmu. Twórcą tej doktryny był Eutyches, archimandryta konstantynopolski, uznający, że w Chrystusie natura Boska i ludzka utworzyły jedną, swoistą naturę, w której także to, co ludzkie uległo przemianie, czyniąc człowieczą naturę Chrystusa inną od natury wspólnej wszystkim ludziom. IV Sobór Powszechny był najliczniejszym w starożytnym Kościele, uczestniczyło w nim blisko pięciuset biskupów. Potwierdzono na nim symbole wiary: nicejski i konstantynopolski. Sobór przyjął jako obowiązujące uroczyste orzeczenie wiary: list św. Leona, papieża, do Flawiana, biskupa Konstantynopola. Cytujemy tutaj rozdział drugi listu, podkreślający równowartość Pisma Świętego i Tradycji co do przekazu prawd wiary, a także decyzję IV Soboru Powszechnego.

Rozdział drugi list św. Leona, papieża, do Flawiana: „Nie wiedząc, co należy myśleć o Wcieleniu Słowa Bożego, a nie chcąc zdobyć sobie oświecenia umysłu w żmudnym poszukiwaniu po obszernych księgach Pisma Świętego, mógł [Eutyches] przecież zatroszczyć się przynajmniej o przyjęcie z Tradycji tego wspólnego i niekwestionowanego wyznania wiary, jakie składa cała społeczność wiernych, mianowicie że wierzy «w Boga Ojca Wszechmogącego… i w Jezusa Chrystusa Syna Jego Jednorodzonego a Pana naszego, który narodził się z Ducha Świętego i z Maryi Dziewicy». Te trzy zdania rozbijają wymysły prawie wszystkich heretyków. Gdy bowiem wierzy się w Boga i Wszechmocnego Ojca, wskazuje się na istnienie współwiecznego Mu Syna. W niczym nie różni się On od Ojca, ponieważ jest «Bogiem z Boga», Wszechmocnym z Wszechmocnego, Współwiecznym – zrodzonym z Wiecznego. Nie jest późniejszym w czasie ani mniejszym władzą, ani różniącym się chwałą, ani oddzielonym istotą. Ten sam wiecznego Rodzica współwieczny Jednorodzony «narodził się z Ducha Świętego i z Maryi Dziewicy». A te doczesne narodziny nic nie ujęły i nic nie dodały tamtym Boskim i odwiecznym narodzinom, ale jedynie dążyły do naprawienia zwiedzionego człowieka. Miały bowiem odnieść zwycięstwo nad śmiercią i swoją mocą zniszczyć diabła, który dzierżył władzę śmierci. Nie mogliśmy bowiem pokonać sprawcy grzechu i śmierci bez udziału w naszej naturze i bez przyjęcia jej na siebie przez Tego, którego ani grzech nie mógł skazić, ani śmierć nie mogła związać. Został bowiem poczęty z Ducha Świętego w łonie Dziewicy-Matki, która wydała Go na świat bez naruszenia swego dziewictwa, jak Go była poczęła w nienaruszonym dziewictwie. Lecz jeśli [Eutyches] nie mógł zaczerpnąć jasnego pojęcia [o wierze] z tego najczystszego źródła wiary chrześcijańskiej, ponieważ zaciemniał blask oczywistej prawdy własnym jakimś zaślepieniem, to mógł przecież poddać się nauce podanej w Ewangelii przez Mateusza, wspominającego o «księdze rodowodu Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama» (Mt 1, 1). Mógł sięgnąć do treści apostolskiego nauczania i przeczytać w liście do Rzymian: «Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, powołany do apostolstwa, wybrany dla głoszenia Bożej ewangelii, którą Bóg w przeszłości zapowiadał przez proroków w świętych księgach o Synu swoim utworzonym dla Niego wedle ciała z nasienia Dawidowego» (Rz 1, 1–3). W zbożnej trosce zwróciłby się do kart zawierających proroctwa i znalazłby obietnicę Boga mówiącego do Abrahama: «W potomku twoim będą błogosławione wszystkie narody » (Rdz 22, 18). I aby nie wątpić, co to za potomek, poszedłby za apostołem mówiącym: «Obietnice zostały dane Abrahamowi i potomkowi jego. [Pismo] nie mówi: i potomkom w liczbie mnogiej, lecz w liczbie pojedynczej: i potomkowi twojemu, tzn. Chrystusowi» (Ga 3, 16). W sposób głębszy także zrozumiałby przepowiednię Izajasza mówiącego: «Oto dziewica pocznie i porodzi syna, i nazwą imię jego Emanuel» (Iz 7, 14), które się tłumaczy «Bóg z nami» (por. Mt 1, 23). Przeczytałby słowa tegoż proroka: «Maluczki narodził się nam i Syn został nam dany; i złożono władzę na barkach Jego i nazwą imię jego: Wysłannik najwyższej rady, Bóg mocny, Książę pokoju, Ojciec przyszłego wieku» (Iz 9, 6). I nie mówiłby zwodniczo, że Słowo stało się ciałem w ten sposób, że narodzony z Dziewicy Chrystus miałby postać ludzką, lecz bez prawdziwego ciała z matki. Czy może dlatego sądził, że Pan nasz Jezus Chrystus nie posiada naszej natury, ponieważ anioł posłany do błogosławionej Maryi powiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie, a moc Najwyższego zacieni Cię. Dlatego to, co się z Ciebie w świętości narodzi, będzie nazwane Synem Bożym» (Łk 1, 35)? I może dlatego, że poczęcie Dziewicy było dziełem Bożym, ciało poczętego nie miałoby pochodzić z natury poczynającej matki? Lecz nie tak należy rozumieć owo narodzenie wyjątkowo przedziwne i przedziwnie wyjątkowe, jakby przez nowość stworzenia miała zniknąć właściwość rodzaju. Płodność bowiem dał Dziewicy Duch Święty, prawdziwe zaś ciało wzięte zostało z Jej ciała. A kiedy «Mądrość budowała sobie dom» (Prz 9, 1), to «Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas» (J 1, 14), to jest w tym ciele, które wzięło z człowieka i które ożywi ło tchnieniem życia rozumnego” (1).

Decyzja IV Soboru Powszechnego: „Idąc za świętymi Ojcami, wszyscy jednogłośnie uczymy wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, doskonały w bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z rozumnej duszy i ciała, współistotny Ojcu co do bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa, «we wszystkim nam podobny oprócz grzechu» (Hbr 4, 15). Przed wiekami z Ojca zrodzony jako Bóg, w ostatnich zaś czasach dla nas i dla naszego zbawienia narodził się jako człowiek z Maryi dziewicy, Bożej Rodzicielki; jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania. Nigdy nie zanikły różnice natury przez ich zjednoczenie, ale została zachowana właściwość obu, tworzących jedną osobę i jedną hipostazę. Nie można Go dzielić na dwie osoby ani ich w Nim rozróżniać, ponieważ jest jeden i ten sam Syn Jednorodzony; Słowo Boże, Pan Jezus Chrystus, jak przedtem prorocy nauczali o Nim, jak sam Jezus Chrystus o tym nas pouczył i jak nam przekazał Symbol Ojców. Przeto z wielką troską i pilnością rozporządził i określił święty sobór powszechny, że innej wiary nikomu nie wolno głosić, pisać, układać, myśleć lub innych nauczać” (2).

W roku 553 zebrał się piąty Sobór Powszechny, II Konstantynopolski, m.in. dla potępienia tez trzech teologów, których pisma uznano za skażone wpływem nestorianizmu. Byli nimi Teodor z Mopsuestii (zm. 428), Teodoret z Cyru (zm. ok. 458) i Ibas z Edessy (zm. 457). Cytujemy tu kanon dziesiąty i dwunasty dekretów soborowych: „Kan. 10. Jeżeli ktoś nie wyznaje, że Pan nasz Jezus Chrystus, który w swoim ciele został ukrzyżowany, jest prawdziwym Bogiem i Panem chwały, i jednym z Trójcy Świętej – niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych. Kan. 12. Tak samo [niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych] ten, kto broni bezbożnego Teodora z Mopsuestii (3), uczącego, że kim innym jest Bóg-Słowo, a kim innym Chrystus, który będąc podległy namiętnościom duszy i żądzom ciała, stopniowo wyzwalał się od rzeczy gorszych, aby stać się doskonalszym dzięki dobrym uczynkom i stał się [w końcu] bez skazy w swoim postępowaniu; jako zwykły człowiek został ochrzczony w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego; przez chrzest otrzymał łaskę Ducha Świętego, zasłużył na synostwo i na podobieństwo Królewskiego Wizerunku odbiera kult oddawany osobie Boga-Słowa, a po Zmartwychwstaniu stał się niezmienny w myślach i bezgrzeszny we wszystkim. Ten sam bezbożny Teodor powiedział jeszcze: Takie nastąpiło zjednoczenie Słowa z Chrystusem, jakie według apostoła ma miejsce między mężczyzną a niewiastą: «utworzą jedno ciało» (Ef 5, 31). Oprócz innych bluźnierstw odważył się powiedzieć jeszcze, że po Zmartwychwstaniu, gdy tchnął Pan na uczniów i rzekł: «Przyjmijcie Ducha Świętego» (J 20, 22), nie udzielił im Ducha Świętego, lecz tylko tchnął na nich symbolicznie. Mówi jeszcze, że wyznanie Tomasza, gdy dotknął rąk i boku Pana po Zmartwychwstaniu, mówiąc: «Pan mój i Bóg mój» (J 20, 28) nie dotyczyło – w myśl Tomasza – samego Chrystusa, ale Tomasz wstrząśnięty cudem Zmartwychwstania uwielbił Boga, który wskrzesił Chrystusa. Co gorsze: w swoim komentarzu do Dziejów Apostolskich ten sam Teodor, przyrównując Chrystusa do Platona, Manesa, Epikura i Marcjona, mówi: Każdy z nich ma swój oddzielny system i dlatego zwolenników ich nauki nazwano platończykami, manichejczykami, epikurejczykami i marcjonistami; w podobny sposób Chrystus zbudował swój system i od Niego pochodzi nazwa chrześcijan. Jeżeli więc ktoś broni wyżej wymienionego Teodora i jego bezbożnych pism… – niech będzie wyklęty” (4).

Kościół niejednokrotnie musiał prostować błędy, wynikające z opacznego rozumienia słów samego Jezusa Chrystusa, przekazanych nam w Ewangeliach. Oto fragment listu św. Grzegorza Wielkiego, papieża do Eulogiusza, patriarchy aleksandryjskiego, w którym potwierdza naukę adresata swego listu co do sekty agnoitów (gr. agnoien – nie wiedzieć), twierdzących, że Chrystus jako człowiek podlegał wszelkim ludzkim ułomnościom, w tym nie posiadał pełnej wiedzy o wszystkim. Ostatnią tezę opierali na fragmencie z Ewangelii św. Marka: „Dnia i godziny [sądu] ani Syn nie zna, ani aniołowie” (13, 32). Oto fragment papieskiego listu, tłumaczącego tę kwestię: „Dlatego powiedziane jest, że tylko Ojciec wie, ponieważ współistotny Mu Syn z Jego natury, która przewyższa aniołów, ma to, iż wie, czego nie wiedzą aniołowie. Toteż i to może lepiej zrozumieć, że wcielony Jednorodzony, stawszy się dla nas człowiekiem doskonałym, znał oczywiście dzień i godzinę Sądu, ale znał to nie z natury człowieczeństwa. Co więc w niej znał, znał dzięki niej, ponieważ Bóg, stawszy się człowiekiem, znał dzień i godzinę Sądu przez moc swego Bóstwa, jak i na godach, gdy Matka Dziewica mówiła, że wina zabrakło, odpowiedział: «Zostaw to Mnie, niewiasto, jeszcze nie nadeszła godzina moja» (J 2, 4). Nie podlegał bowiem godzinie Pan aniołów, który wśród wszystkiego, co stworzył, uczynił także godziny i czasy; lecz ponieważ Matka Dziewica – gdy wina zabrakło – chciała, aby przez Niego stał się cud, więc zaraz otrzymała odpowiedź: «Zostaw to Mnie, niewiasto». Jak gdyby wyraźnie powiedziano: Możność uczynienia cudu mam od Ojca, nie od Matki. Od Matki miał bowiem to, że podlegał śmierci Ten, który z natury Ojca czynił cuda. Dlatego też i umierając zawieszony na krzyżu uznał tę samą Matkę, którą polecił uczniowi mówiąc: «Oto Matka twoja» (J 19, 27). Mówi zatem: «Zostaw to Mnie, niewiasto, jeszcze nie nadeszła godzina moja». To znaczy: W cudzie, którego nie mam z Twej natury, Ciebie bynajmniej nie rozpoznaję. Gdy przyjdzie godzina śmierci, poznam matkę, ponieważ z Ciebie mam możność umierania. Tak więc co do wiedzy, której nie miał z natury człowieka, czyniącego Go stworzeniem – jak i aniołowie – stwierdził, że jej nie ma, jak i aniołowie, będący stworzeniami. Dzień więc i godzinę Sądu zna Bóg i Człowiek, lecz dlatego, że Człowiek jest Bogiem” (5).

W roku 649 Synod Laterański, zwołany przez papieża Marcina I (649–655) rozstrzygnął kwestię monoteletyzmu, doktryny wyrosłej na gruncie sporów z monofizytyzmem, głoszącej jedną wolę w Chrystusie, co pośrednio prowadziło do uznania, że w Chrystusie działa tylko jedna, Boska natura, zaś ludzka zostaje usunięta w cień. Twórcą doktryny był patriarcha Sergiusz, który dopuścił się przy tym fałszowania dokumentów Tradycji, wprowadzając także w błąd Sofroniusza, biskupa Jerozolimy, i papieża Honoriusza, wobec każdego z nich inaczej przedstawiając swoją naukę. Kościół podkreśla szczególne znaczenie odwołania do Tradycji Ojców, przeciwstawionej heretyckim doktrynom, zawarte w dekretach synodu. Cytujemy kanony od drugiego do czwartego: „Kan. 2. Jeśli ktoś nie wyznaje właściwie i prawdziwie, według nauki świętych Ojców, że Bóg-Słowo, Jeden ze świętej współistotnej i czcigodnej Trójcy, zstąpił z nieba i zrodził się za sprawą Ducha Świętego z Maryi zawsze Dziewicy, stał się człowiekiem, a ciało Jego przybito do krzyża, że dla nas był On dobrowolnie umęczony i pogrzebany i że zmartwychwstał trzeciego dnia, wstąpił do nieba, siedzi na prawicy Ojca i znowu przyjdzie z chwałą ojcowską w przyjętym ciele, ożywionym duszą rozumną, sądzić żywych i umarłych – niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych. Kan. 3. Jeżeli ktoś nie wyznaje według nauki świętych Ojców, że święta zawsze Dziewica i niepokalana Maryja jest właściwie i prawdziwie Boga Rodzicielką, ponieważ samego Boga-Słowo zrodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami, a w ostatnich czasach w sposób szczególny i prawdziwy bez nasienia z Ducha Świętego poczętego, bez naruszenia dziewictwa porodziła i pozostała także dziewicą po narodzeniu – n.b.w. Kanon 4. Jeśli ktoś nie wierzy właściwie i prawdziwie, według nauki świętych Ojców, w podwójne narodzenie jedynego Pana naszego Jezusa Chrystusa – jedno przed wiekami z Boga Ojca, nie cielesne i wieczne, drugie zaś cielesne i czasowe z Maryi zawsze Dziewicy, Bożej Rodzicielki – i kto nie wierzy, że jest jeden Pan nasz i Bóg Jezus Chrystus współistotny Bogu Ojcu jako Bóg i współistotny nam jako człowiek, że ten sam co do ciała podlegał cierpieniu, a ze względu na Bóstwo był niecierpiętliwy, ograniczony co do ciała, a nie ograniczony co do bóstwa, ten sam stworzony i niestworzony, ziemski i niebieski, widzialny i duchowy, pojęty i niepojęty, ażeby cały człowiek pogrążony w grzechu został odnowiony przez człowieka prawdziwego, który jednocześnie jest Bogiem – n.b.w.” (6).

W roku 675 zebrał się XI Synod Toledański, któremu Kościół zawdzięcza tzw. Symbol Toledański. Oto piąty rozdział drugiej części symbolu, odnoszący się do kwestii Zmartwychwstania Chrystusa i zmartwychwstania ludzi w czas Sądu Ostatecznego: „Zgodnie z ewangeliczną prawdą wierzymy, że ten, który sam dla nas «stał się grzechem» (2 Kor 5, 21), to jest ofiarą za nasze grzechy, przyjąwszy postać człowieka bez grzechu został poczęty, bez grzechu narodził się i bez grzechu umarł. Samą zaś mękę podjął – bez uszczerbku dla swej Boskiej godności – za nasze grzechy, na śmierć skazany poniósł ją w ciele, prawdziwie, na krzyżu. Trzeciego także dnia własną mocą powstał z grobu. Dlatego też wyznajemy, że za tym przykładem naszej Głowy nastąpi prawdziwe zmartwychwstanie ciał wszystkich zmarłych. I wierzymy, że nie w jakimś ciele z powietrza czy z czegoś innego (jak niektórzy majaczą) zmartwychwstaniemy, ale w tym, w którym żyjemy, w którym istniejemy i w którym się poruszamy. Tenże nasz Pan i Zbawiciel udzieliwszy przykładu tego świętego zmartwychwstania wrócił do nieba, by wstąpić na tron, którego jako Bóg nigdy nie opuścił. Siedząc tam po prawicy Ojca jest oczekiwanym u końca wieków sędzią wszystkich żywych i umarłych. Stamtąd przyjdzie ze świętymi aniołami i ludźmi sprawować sąd, oddając każdemu należną zapłatę «według tego, jak każdy działał», gdy żył w ciele, «dobrze czy też źle» (2 Kor 5, 10). Wierzymy, że święty i katolicki Kościół, pozyskany za cenę Jego krwi, wspólnie z Nim panować będzie na zawsze. Należąc do jego społeczności wierzymy w jeden chrzest i wyznajemy odpuszczenie wszystkich grzechów. Według tej to wiary wierzymy prawdziwie w zmartwychwstanie umarłych i oczekujemy radości przyszłego wieku. O to jedno trzeba tylko modlić się i prosić, aby – «gdy» po odbyciu i skończeniu sądu «odda Syn królestwo Bogu [i] Ojcu» (1 Kor 15, 24) – uczynił nas uczestnikami królestwa swego, byśmy przez tę wiarę, którą do Niego przylgnęliśmy, z Nim pozostawali na zawsze. Taki jest wykład wiary przez nas wyznawanej. Dzięki niej są unicestwione twierdzenia wszystkich heretyków. Dzięki niej oczyszczone są serca wiernych. Dzięki niej także wznosimy się chwalebnie ku Bogu na zawsze. Amen” (7).

W roku 681 zebrał się VI Sobór Powszechny, Konstantynopolski III, by odnieść się do niewygasłej herezji monoteletyzmu (przetrwa ona aż do wojen krzyżowych wśród libańskich maronitów). Oto dekrety soboru: „Idąc za nauką świętych Ojców przyjmujemy [u Chrystusa] według Jego dwóch natur dwie wole, dwa działania bez podziału, bez zmiany, bez zamiany i pomieszania. Te dwie wole wynikające z dwóch natur nie są bynajmniej przeciwne, jak to twierdzili bezbożni heretycy, lecz wola ludzka idzie za wolą Boską nie sprzeciwiając się jej, nie walcząc z nią i podporządkowując się wszechmocnej woli Boskiej. Należało bowiem, żeby wola ludzka działała, lecz poddana była woli Boskiej, jak uczy bardzo mądry Atanazy [Mowa przeciwko arianom]. Albowiem jak ciało nazywa się ciałem Boga-Słowa i jest Jego ciałem, tak i wola Jego natury cielesnej nazywa się i jest własną wolą Boga-Słowa, jak i On sam mówi: «Ponieważ zstąpiłem z nieba nie po to, abym czynił wolę moją, ale Tego, który Mnie posłał – Ojca» (J 6, 38), nazywając wolę swego ciała własną – bo i ciało było Jego własnym ciałem, Jego własnością. Jak bowiem najświętsze i niepokalane duszą obdarzone Jego ciało nie przestało istnieć z powodu ubóstwienia, lecz pozostało w swoim własnym stanie i sposobie istnienia, tak i Jego ludzka wola ubóstwiona nie przestała istnieć, lecz raczej została zachowana podług nauki św. Grzegorza Teologa, który mówi: «Jego chcenie, to jest Zbawiciela, nie jest przeciwne Bogu, ponieważ jest całe przebóstwione» [Grzegorz z Nazjanzu, Mowa trzydziesta]. Wyznajemy uroczyście, że [w Chrystusie] są dwa działania: Boskie i ludzkie, wypływające z natury Boskiej i ludzkiej, że istnieją w sposób nierozdzielny, niezmienny i niepomieszany w tym samym Panu naszym Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu. Idziemy za św. Leonem, który jasno mówi: «Obie bowiem natury we wzajemnym połączeniu wykonują to, co do każdej należy; mianowicie Słowo Boże czyni to, co należy do Słowa Bożego, ciało zaś to, co należy do ciała» [List do Flawiana]. Faktycznie w niczym nie chcemy przypisywać jednej naturalnej czynności Bogu i Stworzeniu, ażeby nie wprowadzać elementu stworzonego do istoty Boskiej albo też tego, co należy do natury Boskiej, nie obniżać do poziomu natury stworzonej. Wierzymy, że tak cuda, jak i cierpienia, należą do jednego i tego samego podmiotu, zgodnie z naturą różnic, z których się składa i w których istnieje, jak to świetnie wyraża św. Cyryl [List 39 do Jana Antiocheńskiego]. Zachowując przeto pod każdym względem to, co jest niezmieszane i nierozdzielone, mówimy krótko: Wierząc, że Jeden z Trójcy Świętej, po Wcieleniu Pan nasz Jezus Chrystus, jest naszym prawdziwym Bogiem, twierdzimy, iż dwie natury ujawniają się w jednej i tej samej osobie. W niej to podczas całego życia doczesnego według swej woli ukazał cuda i cierpienia, nie pozornie, ale prawdziwie, a to z racji różnicy natur, która jest do poznania, gdy obie we wzajemnej łączności nierozdzielone i niezmieszane chcą i wykonują to, co każdej jest właściwe. A więc uroczyście wyznajemy dwie wole zgodne z dwojaką naturą [Chrystusa] i dwa działania razem zmierzające ku zbawieniu rodzaju ludzkiego” (8).

W roku 794 odbył się we Frankfurcie synod, rozważający błąd adopcjonizmu (powstały w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, ożył w Hiszpanii VIII wieku) (9), wedle którego Jezus Chrystus był zaadaptowanym (przybranym) przez Ojca Synem, a zatem jedynie człowiekiem wzniesionym do Boskiej rangi. Do akt synodu dołączono list papieża Hadriana, napisany przezeń na prośbę Karola Wielkiego: „Czyż nie boicie się swoim zatrutym językiem nazywać Go synem adoptowanym, jak gdyby był człowiekiem podległym ludzkiej nędzy i – wstyd powiedzieć! – nazywać sługą naszego Zbawiciela?… Jak możecie się nie bać, żałośni oszczercy, narażać się na gniew Boży, nazywając niewolnikiem Tego, który was uwolnił z niewoli szatana?… Albowiem jeśli nawet trudne [do pojęcia] proroctwo nazywa Go sługą z powodu postaci sługi, którą przyjął z Dziewicy, jak mówi Pismo Święte: «Czyś widział sługę mego Hioba? Nikt mu nie dorównuje na świecie» (Hi 1, 8), my wiemy, że to zostało powiedziane w sensie historycznym o świętym Hiobie, a o Chrystusie w przenośni. Czy musimy nazywać go sługą dlatego, że pod postacią Hioba Pismo Święte wskazuje na Niego alegorycznie?” (10).

W latach 796–797 zebrał się synod we Friuli, położonej nieopodal Wenecji, zwołany przez patriarchę Akwilei Paulina. Ponownie potępiono doktrynę adopcjonizmu. Ponieważ synod we Friuli ogłosił objaśnienia do symbolu konstantynopolskiego, jaki zaczęto wówczas śpiewać na uroczystych Mszach Świętych po lekturze Ewangelii, dodano doń objaśnienie tyczące adopcjonizmu: „Ludzkie narodzenie w czasie nie sprzeciwia się Boskiemu narodzeniu poza czasem, lecz w jednej osobie Jezusa Chrystusa jest prawdziwy Syn Boży i człowieczy. Nie jest inny syn człowieczy, a inny Boży… Nie jest Synem pozornym, lecz prawdziwym, nie przybranym, lecz własnym, ponieważ nigdy nie był oddalony od Ojca z powodu natury ludzkiej, którą przyjął. Dlatego wyznajemy w obu naturach rodzonego, a nie przybranego Syna Bożego: ten sam bez pomieszania i nierozdzielnie po przyjęciu natury ludzkiej, jeden i ten sam jest Synem Bożym i synem człowieczym. Z powodu natury ludzkiej jest naturalnym synem matki, ale w obu naturach jest rodzonym synem Ojca” (11).

Krzysztof Wołodźko

(1) Ibid., s. 224–225.

(2) Ibid., s. 226.

(3) Trzeba jednak pamiętać, że Teodor z Mopsuestii umarł w zgodzie z Kościołem.

(4) Breviarium fidei, s. 235.

(5) Ibid., s. 237.

(6) Ibid., s. 240–241.

(7) Ibid., s. 246.

(8) Ibid., s. 248–249.

(9) Historycznie adopcjonizm wiąże się zarówno z herezją trynitarną czasów Ojców Kościoła, jak i z herezją Chrystologiczną VIII wieku.

(10) Breviarium fidei, s. 250.

(11) Ibid., s. 251.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Jezus Chrystus. 101 pytań i odpowiedzi.