Utopijny raj – New Age. Zamiast wstępu, cz. 2

Katecheta: Dlaczego proponuje się tutaj właśnie religie wschodnie a nie chrześcijaństwo?

S. Michaela: Bo nie ograniczają one wolności władców i duchowych „mistrzów” żadnymi przykazaniami, a podwładnych utrzymują w bezgranicznym posłuszeństwie. Tymczasem chrześcijaństwo stawia wymagania moralne jednakowe dla władców i podwładnych, a ponadto prawdy wiary, jakie przekazuje chrześcijaństwo, oparte są na autorytecie ponadludzkim, na Bożym Objawieniu. Tymczasem w świetle Orientu człowiek zajmuje moralny autorytet Boga i tworzy to, co mu jest wygodne. Stąd, na przykład w Indiach, od dawna istnieje wiele sekt. Na przestrzeni wieków nastąpiło zderzenie hinduizmu z judaizmem, chrześcijaństwem, islamem i z europejską filozofią, co spowodowało powstanie gnostyckich „zlepków” różnych poglądów, mniej lub bardziej zbliżonych do wschodniej lub zachodniej filozofii, magii czy religii. Jednak współczesnych agentów sekt i wtajemniczonych okultystów osobiście religia niewiele obchodzi. Oni starają się opanować techniki sterowania świadomością człowieka. Próbują stworzyć nową strukturę społeczeństwa, opartą na Oriencie, który kastom najwyższym daje nieograniczone przywileje – oczywiście, kosztem pokrzywdzenia kast niższych. Wiara, w „boskość” człowieka musi prowadzić do jego kultu. Takiemu człowiekowi oddaje się cześć należną Bogu! Wtedy jego rozkazy, nakazy i wszelkie jego decyzje są akceptowane przez wiernych bezwzględnie. Każdy normalny człowiek sam czuje się w sumieniu zobowiązany przestrzegać prawa uznanego za boskie. Jest wierny temu prawu, które ów niby-bóg w ludzkim ciele mu nałożył. Byłam w Indiach tego świadkiem. Widziałam guru Sai Babę, któremu oddawano cześć boską. O autorytecie, jaki ma, czci u ludzi, wolności, przywilejach, które posiada, można tylko marzyć! Ci, którzy uznają go za Boga, są do jego dyspozycji. Również do jego dyspozycji jest ich własność. Nie obowiązują go żadne normy – kto Bogu może je wytyczać? Nawet jego zboczenia (np. pedofilia) przez jego czcicieli nie są kwestionowane, gdyż twierdzą, że „bogu” wszystko wolno. Ma on bezpłatne przeloty samolotami indyjskimi, bezpłatne bilety na pociągi: kto widział, żeby „bóg” kupował bilety?! Nie ma żadnych zielonych czy czerwonych świateł na drodze, gdy on jedzie. Wszystkie jego żądania są spełniane. Raj na ziemi! Ten „raj na ziemi” prezentują religie wschodnie, przedstawiają świadkowie Jehowy, obiecywał komunizm… Tylko dla kogo jest ten raj?

Katecheta: Czy w Polsce grupy religijne oparte na Oriencie są zagrożeniem dla wiary?

S. Michaela: Odpowiem może pytaniem na pytanie: czy marksizm był zagrożeniem dla wiary?

Katecheta: Tak!

S. Michaela: A to, co się dzieje teraz jest dalszym ciągiem działalności wyznawców ateizmu, który w klasycznym marksizmie jest prymitywny. Widzę to w takiej proporcji: program zniszczenia dotychczasowej tradycji i hierarchii kościelnej skutecznie realizował marksizm (np. Stalin i jego kult dokonał zniszczeń w społeczeństwie, w duszach ludzi i w hierarchii kościelnej). Jeżeli jednak coś się burzy, to po to, by coś nowego na tym miejscu budować. I ta nowa konstrukcja to program okultystyczny w steinerowskim wydaniu z całym folklorem wschodnich religii.

Katecheta: Czym się różni okultyzm steinerowski od innych jego form?

S. Michaela: Jest to okultyzm podrobiony pod światopogląd chrześcijański. Jego „chrześcijańskość” polega na posługiwaniu się nomenklaturą chrześcijańską, podczas gdy treści są ateistyczne: na przykład mówi się o „nieśmiertelności duszy”, rozumiejąc duszę jako kwantum energii, która – zgodnie z twierdzeniem fizyków – w przyrodzie nie ginie. No, i wszystko się zgadza: człowiek umiera, a atomy wchodzące w skład jego ciała, faktycznie nie giną. Steinerowcy mówią też o konieczności „przyjmowania chrztu”, ale jest to ceremonia, w której solą i popiołem kreśli się trójkąt na czole i piersi dziecka, w imię sił trójwymiarowego Wszechświata. Zwracają się do „Chrystusa”, ale nie Jezusa, lecz do Najwyższej Istoty Słonecznej, a później, po prostu, do energii słonecznej. Wiadomo, że Rudolf Steiner, twórca antropozofii, wydawał pismo pt. Lucyfer i propagował jego kult jako źródło „oświecenia” – lumen, więc pojęcie: „Istota Słoneczna” może być różnie rozumiane. Inni okultyści pod słowem „Chrystus”, rozumieją każdorazowego szefa hierarchii okultystycznej. Steinerowscy okultyści mówią też o szacunku dla Boga, ale utożsamiają Go z przyrodą – tak jak w panteizmie czy monizmie. Filarem steinerowskiej etyki jest nie Dekalog lecz prawo karmy i reinkarnacji. Steinerowski okultyzm jest więc okultyzmem „w owczej skórze” – bardziej zakamuflowany, niż inne jego formy. Antropozofowie, którzy nie są głęboko wtajemniczeni w okultyzm i nie znają całej steinerowskiej kosmologii, twierdzą, że ich światopogląd jest chrześcijański, a odbiega od tradycyjnego chrześcijaństwa tylko w tym, że ich chrześcijaństwo nie jest hierarchiczne, lecz „ezoteryczne”, co wskazuje na to, że nie rozumieją znaczenia tego słowa.

Katecheta: Sądzi siostra, że następuje przesunięcie materialistycznego ateizmu w kierunku ateizmu okultystycznego?

S. Michaela Tak. Radzę przeczytać wykłady R. Steinera skierowane do grupy jego antropozofów o „szóstej epoce świata”, opublikowane już w 1915 r. w broszurce pt. Preparing for the Sixth Epoch – jest tam coś na ten temat. Działalność antykościelna prowadzona była podziemnie i przez wiele dziesięcioleci trwał proces zmieniania religijnych poglądów i hierarchii wartości. Abym nie była traktowana jako osoba mówiąca słowa bez pokrycia na temat zagrożeń dla wiary, radzę zwrócić uwagę na czasopisma (szczególnie te dla kobiet), by zobaczyć ile tam jest artykułów propagujących wróżbiarstwo, astrologię, magię, zmysłowość i rozwiązłość. Nawet są okultystyczne pisma dla dzieci, na przykład: Czarodziejka z dużym, dekoracyjnym podtytułem: W.I.T.C.H., co znaczy: „wiedźma”. W pisemku tym ukazuje się fascynujące sceny, sugerujące możliwość nabycia pewnego rodzaju cudotwórczych zdolności. To samo dotyczy popularnej książki dla dzieci pt. Harry Potter. Jako dowód, że wraz z usuwaniem marksistowskiego ateizmu zaplanowany był buddyzm i inne religie Wschodu, niech posłuży fakt rejestrowania ich w Polsce już od drugiej połowy lat siedemdziesiątych. Kiedy komunizm został obalony, już istniały w Polsce prężnie funkcjonujące wspólnoty pogańskich wyznań. Proszę przeczytać artykuł w Tygodniku Solidarność z 21 września 1990 r. (nr 38), noszący tytuł: Buddyzm polski, ukazujący zorganizowaną już grupę wyznawców buddyzmu w Warszawie – Falenicy, który się rozwinął jeszcze za czasów systemu komunistycznego. Ich lider z fascynacją opowiada, co to za „wspaniała” perspektywa duchowa, doskonalsza niż chrześcijaństwo: nie grzmi nikt z ambony, nikt nie wytyka grzechów, „mistrz” Czarnowski przekroczył Boga, sięgnął pierwotnej natury poczuł, że doświadczył czegoś więcej niż Boga. To jest właśnie konstrukcja na ateistycznej pustce… Na ruinie duchowości chrześcijańskiej konstrukcja duchowości okultystycznej. To jest zagrożenie, bo z okultyzmu bardzo trudno jest wyjść (mam na myśli okultyzm we wszystkich odłamach), bo mieści się w nim satanizm, spirytyzm, magia, wróżbiarstwo, szamanizm (zwłaszcza tybetański) oraz różne formy jogi. Na ogół wiadome jest, że uprawianie czarnej magii połączonej z kultem demonów jest grzeszne. Ale większość zwolenników okultyzmu twierdzi, że biała magia jest dobra. Jednak mimo wszystko – każda magia, każda forma okultyzmu jest poniżaniem Boga, gdyż się Go odrzuca lub instrumentalizuje. Bóg w okultyzmie traktowany jest jako narzędzie do osiągnięcia celu. Nawet jeśli ten cel jest dobry, to jednak człowiek chce kierować Bogiem, chce Mu narzucić swoją wolę, swój program, a nie otwiera się na realizację Jego woli – nie chce się przed Nim uniżyć i od Niego uzależnić. Okultyści są przeświadczeni, że mogą użyć takich metod, czy technik, którymi zmuszą Boga do takiego działania, jakie oni zechcą. Właśnie na tym przeświadczeniu opiera się tzw. „biała magia”. Jest to typowe myślenie według wschodniego pojmowania Boga jako mocy, energii kosmicznej, a nie jako Stwórcy, Prawodawcy i Sędziego; Najwyższego Pana, którym nikt nie zawładnie.

Katecheta: Jakie można spotkać sekty na naszym terenie, szczególnie powiązane w jakiś sposób ze Wschodem i co one wnoszą?

S. Michaela: Ogólnie rzecz biorąc, wschodnie religie czy kulty wnoszą okultyzm. Ponieważ brak jest jednoznacznej definicji sekty, więc aby nie było nieporozumień i sporu o słowo, co do tej nazwy, będę używać terminu „forma religijna” lub „wspólnota czy grupa wyznaniowa”. Jeśli więc chodzi o jakieś nowe wspólnoty religijne, które spotkałam (a nie wiem, czy spotkałam wszystkie) są to: liczne grupy wyznawców buddyzmu, którzy przez ćwiczenia zen wprowadzają się w stan zmienionej świadomości. Ćwiczenia zen nazywam „odkorowywaniem” człowieka, cofaniem jego psychiki do poziomu wegetatywnego. Mamy przypadki ludzi, którzy tak potrafią się odkorować, że nie czują bólu. Działa to jak narkoza. Bardzo powszechne są też grupy krysznaickie, propagujące kult Kryszny. Polscy wyznawcy Kryszny należą do International Society of Krishna Consciousnes (ISKCon); w Polsce znane jako Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny (MTŚK). Towarzystwo to już w połowie lat osiemdziesiątych posiadało około 120 hektarów ziemi koło Jeleniej Góry, później ich ośrodki powstały też w innych miejscowościach. Drugą, bardziej zeuropeizowaną krysznaicką organizacją jest odłam ISKCon, działający pod nazwą Misja Czaitanji (MCz) lub Instytut Wiedzy o Tożsamości (IWoT). Rozwija się też kult Sai Baby. Jego wyznawcy reklamują go jako wcielenie Boga Ojca. Znany jest też Kościół Zjednoczenia założony przez Moona oraz tzw. Komitet Pokoju im. Sri Chinmoya. Formę religijnego kultu mają również niektóre koła psychotroniczne. Mówi się tam o radiestezji, ale mają oni różne stopnie „wtajemniczenia”. Myślę tu o grupie psychotroników, której członkowie twierdzą, że są wizjonerami, że nauczyli się czynienia cudów, że są uzdrowicielami po przejściu kursu Silvy czy reiki – tym próbują innym imponować. Również atrakcyjnie reklamowana jest w Polsce grupa bardzo podstępnie działająca jako Światowy Uniwersytet Duchowy Brahma Kumaris, prowadząca ćwiczenia radża jogi, powołująca się na ONZ, mająca związek ze Światowym Uniwersytetem Pokoju na Mount Abu (Rajastan) w Indiach, gdzie z Polski wyjeżdżają młodzi ludzie, by doskonalić się w dziedzinie rozwoju parapsychicznych cech. Stosują oni podobne techniki, jak wspomniani „wizjonerzy”. Spotkałam osobę, która mówiła, że podczas ćwiczeń radża jogi czasem podawane były cudowne cukierki, po których świat staje się piękniejszy, potęguje się miłość i wielka radość wstępuje w serca. Z jej opisu należy wnioskować, że te „cudowne cukierki” zawierały jakieś środki podniecające wywołujące euforię lub omamy.

Katecheta: Czyżby było możliwe, by za tym stał jakiś uniwersytet?

S. Michaela: W czasie mego pobytu w Indiach, zetknęłam się z opinią, że „naukowcy” ze Światowego Uniwersytetu Pokoju Brahma Kumaris na Mount Abu znają sposoby pobudzania i tłumienia różnych ośrodków kory mózgowej oraz systemu nerwowego, którymi można wpłynąć na zmianę świadomości i osobowości człowieka. Najczęściej dzieje się to przy pomocy działania sugestii, hipnozy, dźwięku, światła i środków chemicznych, zwłaszcza halucynogennych. W praktyce stosuje się także m.in. ultradźwięki. Są to dźwięki, których nie słyszymy, lecz mogą one niszczyć słabsze komórki systemu nerwowego. Można więc zadziałać na nie, selektywnie. Inna rzecz: działanie światła; ono też ma wpływ na przebieg procesów biochemicznych w komórce nerwowej i na jej funkcjonowanie. Dalej: chemia; niektórzy psychoanalitycy są nią zafascynowani i mają nadzieję na jej zastosowanie w kierowaniu rozwojem człowieka. Głośne też były doświadczenia z LSD na uniwersytecie w Harvard (USA) i ich tragiczne następstwa (1). Problem stosowania środków chemicznych w celu wprowadzenia się w trans, opisuje również profesor Stanisław Tokarski w książce pt.: Orient i kontrkultury oraz Orient i subkultury. Zagadnieniem sterowania świadomością szczególnie interesują się psychoanalitycy i psychotronicy, więc prowadzą niejednokrotnie niebezpieczne eksperymenty, nie licząc się z ich ofiarami. A ponieważ wielu z nich wierzy w reinkarnację więc mogą pytać: „Cóż – ofiara? Jeżeli w tym życiu nie zrealizuje swej doskonałości, to będzie miał jeszcze jedno ciało, urodzi się znów – odrobi wszystko. Ostatecznie żadna strata”. Natomiast dla nas, którzy wiemy, że każdy człowiek ma to jedno jedyne życie, takie utrwalone „odkorowanie” czy nieodwracalne „zawieszenie” świadomości w iluzji, jest tragedią!

Katecheta: Teraz może pytanie podsumowujące: jakie zadania stawia ta sytuacja dla nas, katolików i w ogóle dla Kościoła?

S. Michaela: Myślę, że trzeba odważniej głosić prawdę – fundamentalną prawdę. Ale konieczna jest apologia jako obrona wiary, ukazująca Prawdę na tle błędu. Taka apologia praktykowana była przez Jezusa; był On przecież „znakiem sprzeciwu”. Niejednokrotnie apologetyczne było także nauczanie Apostołów i najwybitniejszych teologów. Np. św. Tomasz z Akwinu na początku prawie każdego traktatu przedstawia błędne tezy, by później wykazać ich sprzeczność z Prawdą. Gdy zabraknie dziś apologii, wierni nie będą wiedzieli dlaczego trwać przy katolickiej wierze i praktyce, jeżeli się im mówi, że inne drogi (łatwiejsze przecież) też ich do Boga doprowadzą. Wielu katolików powtarza dziś bezmyślnie, że wszystkie religie do Boga prowadzą, i że wszystkie religie czczą tego samego Boga, choć pod różnymi imionami. A jednak Bóg nie chciał się znaleźć pod imieniem Baala czy Molocha. Nie było Mu nigdy obojętne za kogo ludzie Go uważają. Tymczasem ciągle słyszę, że przecież to wbrew ekumenii mówić o różnicach wyznaniowych…. No, dobrze, ale taka jest prawda, że pomiędzy poszczególnymi wyznaniami ta różnica istnieje! Dlaczego o tym nie mówić? Ma to być nowe tabu? Chrystus mówi, że Prawda was wyzwoli (J 8,32) – Prawda, którą On głosił! Jeżeli nie będziemy się bali ukazywać Prawdy niezależnie od ludzkich upodobań i polityki, to wydaje mi się, że będzie mniej problemów związanych z sektami i mniej będzie ich ofiar.

Na zakończenie opowiem moje pewne doświadczenie z Indii, ilustrujące, jak ważna jest znajomość prawdy na temat grupy, w którą wchodzimy. Były wybory. Dziewczyna, która ze mną pracowała, chciała chodzić na wiece wyborcze, ale jej matka nie zgadzała się na to, bo odbywały się one w nocy, było niebezpiecznie. W końcu matka po wielu prośbach powiedziała, że może pójść ze mną. Razem więc chodziłyśmy na wiece (przypominam, że nie byłam wtedy zakonnicą; do Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi wstąpiłam dopiero po powrocie z Indii).

Różne partie prezentowały swoje programy; była m.in. ulotka Partii Wschodzącego Słońca. Dziewczyna ogromnie się nią zainteresowała, bo na ulotce była ilustracja zielonej przełęczy ze wschodzącym słońcem. Proszę wziąć pod uwagę Indie, gdzie gdy słońce wschodzi człowiek się modli do niego: zwraca się ku słońcu, składa ręce, kłania się i szeptem go wita, dopóki cała tarcza nie ukaże się na horyzoncie. Dla wyznawcy hinduizmu słońce to Wisznu. Hinduista autentycznie patrzy na słońce tak, jak my na Hostię. Na wspomnianej ulotce ze wschodzącym słońcem widniał program partii: zlikwidujemy bezrobocie, zlikwidujemy analfabetyzm, będzie bezpłatne szkolnictwo, lecznictwo… Obiema rękoma można się pod takim programem podpisać. Tylko pytanie: jakimi metodami będzie można to wszystko osiągnąć w Indiach? Mnie samą to zainteresowało. Dziewczyna wzięła ulotkę, był tam podany adres, gdzie można pojechać i otrzymać więcej informacji na ten temat. Więc jedziemy! Wchodzimy do ich biura, dziewczyna „rzuca się” na plakaty, książki, wystawy, które tam były, a ja widzę na wprost wejścia: czerwony sztandar z sierpem i młotem, tę zieloną przełęcz z tarczą wschodzącego słońca namalowaną na ścianie, a na wschodzącej tarczy słońca widnieje portret Lenina… Ja już więcej informacji na temat tej partii nie potrzebowałam… Już wiedziałam, o jakie „słońce” chodzi i co tam „wschodzi”… Ale dla dziewczyny, Hinduski, to nie było wymowne: nie znała symboliki, nie wiedziała, czyj to portret… Dopiero materiały, które wzięła powiedziały jej: zrealizujemy program, ale musi być rewolucja. Na to ona mówi: beda, beda, to znaczy: nie chcę; nie trzeba… Droga rewolucji jej nie odpowiadała. Ale o rewolucji na ulotkach mowy nie było. Podobnie jest z reklamą indyjskiego „raju” u nas… To jest właśnie urok jaki ma reklama i propaganda. A jaka jest prawda?…

Katecheta: Dziękuję za rozmowę.

(1) Por. Stanisław Tokarski, Orient i kontrkultury, Warszawa 1984, s. 172.

Powyższy tekst jest fragmentem książki s. Michaeli Pawlik OP Utopijny raj – New Age.